Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2016, 22:48   #183
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
.
NEKROMANTA W FUTENBERGU



Mieszkalny wóz toczył się powoli drogą do Futenbergu, ciągnięty przez czarnego, zimnokrwistego wałacha. Siąpiło, ale siedzącemu wewnątrz wozu Orgillowi nie przeszkadzało to specjalnie. Koń i tak sam trzymał się drogi, jemu tylko zostawało danie rozkazu wymarszu, zatrzymania się lub wyboru drogi. Fotel, na którym siedział był wygodny, wewnątrz paliła się "koza" dając przytulne ciepło. Spał na łóżku, większość drogi spędził w karawanie.


- Tak można podróżować - mruknął sam do siebie czarodziej, wspominając niewygody ostatnich wojaży.
Oczywiście nie podróżował sam, ale pół dnia temu odłączył się od kupców, gdyż do miasta było blisko, a oni zatrzymali się by pohandlować z miejscowymi. Jak zwykle w czasie podróży Orgill miał przygotowane zaklęcia, dzięki którym poradziłby sobie z napastnikami, ale bez towarzyszącego mu Klekota czuł się dziwnie bezbronny.
Właśnie... Klekot. Dostał nowy szkielet, orkowy, dzięki czemu kości były grube i twarde, a poza tym też goblinoidzki, więc dobrze mu leżał. Głowa wydawała się być nieco mała, ale przykrywał ją pełny hełm, więc nie było to problemem. Problemem było co innego - mianowicie skrzynia, do której Orgill schował wszystkie nekromanckie przedmioty, włącznie z nowiuśkim i świeżo zapisanym grimuarem i ... Klekotem właśnie. Skrzynia, którą czarodziej w Esper zapieczętował szczelnie plombą z symbolem tutejszej Gildii Magów. Dwóch innych magów wchodzących w skład karawany miało mniej problemów - jednemu pieczęć założono na pojedynczą stronę magicznej księgi, drugiemu opieczętowano niewielkie pudełko. Wszyscy trzej podpisali dokumenty o przejściu kontroli i poddaniu się antynekromanckim Prawom Królestwa na czas swojego pobytu. Prymitywne, ale w końcu nawet tacy zacofańcy jak miejscowi nie mogli zabronić sztuki śmierci całkowicie, niemal każdy mag miał jakieś zaklęcie z tej grupy w repertuarze. A magowie obcokrajowcy czasem odwiedzali królestwo. Orgill zaś... od dwóch tygodni był pełnoprawnym obywatelem Silverymoon, co potwierdził okazując stosowne papiery kontrolerom. Mogli mu naskoczyć.

Większość wozu zajmowały właśnie bagaże - Orgillowi przy jego trybie życia, to złoto które zostało mu po zrobieniu wszystkich zakupów nie starczyło na długo - sute uczty, służba, wszystko kosztowało. Przy braku stałych dochodów - i braku oznak powracającej mocy - wszystko stało się jasne, pora znów ruszyć szukać tak zwanych "przygód", co w jego przypadku oznaczało "magii i złota, by magię kupić". Mógł przyłączyć się do innej grupy... ale wolał swoją, sprawdzoną i już oswojoną z nekromancją. Trzeba było im tylko przypomnieć, że on jest ten dobry, stąd prezenty.
Dla Evana kazał przyszykować srebrny sygnet z herbem Shadowbane, do którego dołączył zestaw kart, kałamarz, ładne, gnomie pióro ze złotą stalówką, oraz lak do pieczęci, całość zapakowana w drewnianą skrzynkę. Dla Marva wyszukał zestaw krasnoludzkich osełek do toporów, o pięciu stopniach ziarnistości w ładnym, skórzanym pokrowcu. Prezent dla Sinary - koszula nocna z delikatnej materii, równie wiele odkrywająca co zakrywająca przede wszystkim powinna spodobać się też Evanowi, na dobrych stosunkach z którym najbardziej Orgillowi zależało. Shavri dał się poznać Orgillowi jako naiwniaczek, który lubi się dzielić, więc zakupił mu zestaw paletek i piłek do rahata, by mógł bawić się z rodziną i przyjaciółmi. Dzieciaki dostały po koszu słodyczy. O dziwo, Orgill pamiętał nawet o France, której zakupił podręcznik chirurgii, okraszony licznymi rycinami mięśni, kośćców i trzewi. Na pierwszy rzut oka zaiste wyglądał jak przewodnik po nekromancji!

Miasto właśnie wyłoniło się zza zakrętu, a zimny siąpiący deszcz zaczynał przeradzać się w ulewę. Czarodziej od niechcenia wezwał niewidzialnego służącego, a sam usadowił się wygodnie wewnątrz wozu - niech miejscowi wiedzą, że magia przybyła na prowincję!

 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline