Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2016, 07:37   #24
Layla
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację

Zostaliście na parterze, odprowadzając towarzyszy wzrokiem, nim zupełnie zniknęli w dziurze pod podłogą. Jeszcze przez moment słyszeliście ich stłumione rozmowy i rozchlapywaną wodę, a potem wszystko ucichło. Kolejne chwile zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Dom był ponuro cichy, gdy oczekiwaliście nadejścia jakichś wieści z piwnicy. Wtem usłyszeliście skrzypnięcie desek dochodzące z góry. W starych domach takie rzeczy się zdarzały, dlatego wymieniając czujne spojrzenia znieruchomieliście, wytężając słuch.

Dźwięk powtórzył się. Rytmicznie i regularnie, to samo skrzyp-skrzyp, skrzyp-skrzyp, skrzyp-skrzyp. Kroki na piętrze. Delikatne i ostrożne, a jednak zupełnie słyszalne dla kogoś, kto znajdował się na dole. Nie mogło być żadnej pomyłki. Ktoś chodził po piętrze, prawdopodobnie jedna osoba. Czyżby, tak jak zakładał Gaspard, ktoś ukrył się w szafie, albo jakimś kufrze i korzystając z okazji postanowił dać nogę? Przywołaliście w głowie rozkład pomieszczeń na górze - odgłos kroków pokrywał się z jedną z sypialni po lewej stronie korytarza. Musieliście szybko podjąć decyzję, co z tym fantem zrobić.



Przyświecając sobie mocnym światłem zmodyfikowanej latarni sztormowej odpalonej przez Kaza, zeszliście na dół, czując, jak z każdym kolejnym stopniem temperatura obniża się, a wilgoć i smród zgnilizny stają się nie do zniesienia. Na przedzie szedł Pierre, za nim Kazak, potem Louis a pochód zamykał Asleif, który do końca nie mógł się zdecydować, czy zostać na górze, czy jednak podążyć za kompanami na dół, jednak ostatecznie ciekawość zwyciężyła. Zakrywając usta wolnymi dłońmi znaleźliście się w końcu na dole i szybko przekonaliście, że woda zalegająca w piwnicy sięga niewiele powyżej kostek. Przez niewielkie okienka umieszczone pod sufitem wdzierały się wstęgi światła, w których powoli unosiły się drobiny kurzu, a w jednym z nich zaklinował się nieszczęsny mutant, którego nogi zwisały teraz bezwładnie. Ściany były mokre, w niektórych miejscach nosiły znamiona jakichś dziwnych, zielono-fioletowych, paskudnie wyglądających nacieków.

Najdziwniejsze jednak było to, co odkryliście w głównym, szerokim pomieszczeniu piwnicy. Pomijając kolejne dwa trupy mutantów, którzy się tutaj potopili, miejsce przerobiono na jakąś prowizoryczną świątynkę. Dziwny ołtarz stojący pośrodku, na którym wymalowano koślawie coś, co wyglądało jak opasła, ropiejąca na całym ciele żaba z jelenimi rogami był w opłakanym stanie, a walające się po podłodze misy oraz inne naczynia naznaczone były jakimiś bluźnierczymi i plugawymi symbolami od których robiło się wam niedobrze. Pomimo prób, żadne z was nie umiało ich rozpoznać, choć nawet wieśniak wiedziałby, że chodzi o któreś z plugawych bóstw chaosu.

Po obu stronach ołtarza, podwieszone na hakach pod sufitem wisiały krwawe szczątki rozczłonkowanych ludzi - korpusy, nogi, ręce, głowy. Smród był tak odrażający, że wszystkim aż zakręciło się w głowie, a Pierre zwymiotował zjedzonym w "Kompasie" posiłkiem pod nogi Louisa. W powietrzu, prócz wstrętnego odoru dało się wyczuć coś jeszcze - nieopisane, niemal namacalne zło i cierpienie. Czuliście się tutaj nieswojo; jakby plugawy ołtarz - choć przewrócony - wciąż emanował jakąś złowieszczą energią. Rozchlapywana pod nogami woda przerywała ponurą ciszę, gdy w pełnej gotowości przeczesywaliście pozostałą część piwnicy.

Szybko natrafiliście na dwie pary drzwi rozmieszczone na ścianach po lewej i prawej od zejścia. O ile te po lewej były w całkiem dobrym stanie, o tyle te po lewej wypaczyły się pod dziwnym kątem we framudze pod wpływem wilgoci i widać było, że konwencjonalnymi metodami się ich na pewno nie otworzy. Gdy zastanawialiście się, co począć, nagle zza drzwi znajdujących się po lewej stronie doszedł was stłumiony, błagalny , męski głos.
- Ratunku! Jest tam kto! Pomóżcie nam! Wydostańcie nas stąd! - Każde kolejne słowo zdawało się być wypowiadane z coraz większą desperacją.

Spojrzeliście po sobie, zastanawiając się, czy rzeczywiście ktoś potrzebował pomocy, czy może była to jedynie próba wciągnięcia was w pułapkę? Jakby nie patrzeć, wszystko za tym przemawiało, w końcu jak ktokolwiek mógł przeżyć w miejscu, które jeszcze kilkanaście minut temu znajdowało się zupełnie pod wodą? Musiał być mutantem. Bez dwóch zdań.

 
Layla jest offline