Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2016, 12:31   #108
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Odpis 10

Edgar, Edyta, Kirstin:
Wewnątrz budynku odbyła się krótka kłótnia między dwoma grupami Porywaczy Zwłok, po której Edgar, Edyta i Kirstin szturmem próbowali opuścić progi tego niegościnnego przybytku. Przodem podążała Kirstin, która zanim ktokolwiek zareagował otworzyła drzwi do kuchni. Przed nią stał Bruckschmeiher. Mężczyzna miał czarne oczy, a jego dłonie zamieniły się w kilka macek o średnicy palcy. W jednej z tych "dłoni" trzymał duży czerwony karbunkuł nasiąknięty magiczną mocą. Po chwili czerwona poświata rozlała się na cały korytarz... [cd niżej]

Kirstin, Edyta (wspomnienia):

- Masz jakieś plany na dzień Kirstin? - zapytał Bruckschmeiher opierając się o szpadel. Była wówczas dość ponura, mglista noc na cmentarzu. Właśnie skończył kopać i razem z Kirstin patrzyli jak Edyta męczyła się z wyciągnięciem jakiegoś grubasa. Niby mogli jej pomóc, ale zasady to zasady, a zresztą Edyta była bardziej nieznośna niż zazwyczaj. Nawet przy wysiłku fizycznym marnowała swe siły na uzewnętrznianie swojego wewnętrznego dialogu. Jeszcze kilka chwil wcześniej, gdy Kirstin i Bruschmeiher kopali to musieli wysłuchać istnego kółka dyskusyjnego.
- Nie miałabyś może ochoty którego dnia pogadać ze mną przy jakimś piwku? Tak w dzień, poza tymi naszymi spotkaniami ze zleceń... - uśmiechnął się, a miał naprawdę miły uśmiech. Kirstin nie bardzo w tamtym momencie wiedziała co odpowiedzieć, a on widząc to dodał - Zastanów się nad tym. - i mimo wszystko pomógł Edycie. To był miły gość. Jego ojciec był hersztem banitów, a on sam jako mały chłopiec widział egzekucję obojga swoich rodziców. Od tamtej pory wędrował po ulicach i starał się zarobić na życie przy okazji nie krzywdząc żywych. Zbyt wiele gwałtów i morderstw naoglądał się w życiu zanim jeszcze jego wiek składał się z dwóch cyfr, a mimo to nie poddał się korupcyjnemu działaniu złego otoczenia.

Tankred (i Svein):
Gdy ty wbiegałeś na górę to Edgar, Edyta i Kirstin akurat zbiegali. Na górze został Svein, a wraz z nim kto wie ile bogactwa i sławy. Poza tym ewidentnie Sveinowi nic nie było i po prostu stał na zniszczonym korytarzu pierwszego piętra [jego opis w poprzednim odpisie] i rozglądał się, a to za uciekającymi, a to za możliwymi niebezpieczeństwa. Żadnych takich jednak nie było. To po prostu stary dom, w którym odbyła się jakaś walka - prawdopodobnie magiczna - i zginął Wielki Alchemik. Czyli dokładnie tak jak wskazywał Zakapturzony. Ciężko było zrozumieć zachowanie innych, ale na szczęście wyglądało na to, że Awerroes i Dmytko nie zamierzali rejterować, choć jeszcze nie dostali się na piętro. Svein bez problemu dotarł na koniec korytarza, gdzie natknął się na zamknięte drzwi - za nimi powinni być Otto, Franz i Heinrich. [słyszycie co się dzieje z Dmytkiem, Kirstin, Edgarem, Edytą i Awerroesem]

Awerroes, Dmytko:

Pomimo, że nie chcieliście stąd wiać to zanim poszliście na piętro, żeby dołączyć do Tankreda i Sveina to już Kirstin otworzyła drzwi do kuchni. Źródło czerwonego światła było od was daleko, ale zdążyło na was podziałać. [cd niżej]

Awerroes, Dmytko, Kirstin, Edyta, Edgar (i ze słuchu: Svein, Tankred; i ze słuchu, no i w finale Otto, Franz, Heinrich):
[nikt z was nie zdał testu na silę woli]
Czuliście jak wszyscy szeroko otworzyliście oczy, choć rozważną rzeczą byłoby właśnie ich zamknięcie. Karbunkuł był piękniejszy niż jakikolwiek jaki widzieliście - nawet z połowy korytarza błyszczał światłem początków światów. Nienawiści i gniewu.
Strzelectwo:
Edgar (Lewe Ramię 6)
Walka wręcz:
Awerroes (Korpus 3)
Dmytko (Głowa 9)
Dmytko (Lewe Ramię 5)

Kirstin
Edyta
W jednym momencie Edgar uniósł swoją naładowaną kuszę i wystrzelił w kierunku Edyty. Ta zamachiwała się wówczas na plecy Kirstin trzymaną w dłoniach Halabardą, ale bełt wbił sie w jej ramię przyszpilując je do jej korpusu. Odrzut był tak duży, że halabarda z głośnym brzdękiem upadła na posadzkę, a Edyta pod same tylne drzwi korytarza. Kirstin z czerwoną nienawiścią w oczach rzuciła się na Edytę ze swym sztyletem przy okazji rozsypując zawartość swojego worka. Po końcówce korytarza rozsypała się srebrna zastawa. Bruckschmeiherowe Coś wyszło na korytarz i uniosło nad swoją głowę karbunkuł. Nikogo nie atakował. Za plecami Edgara Dmytko i Awerroes wymienili ciosy. Wielka Szabla Dmytka przeorała twarz szalonego czarownika odrywając mu nos, tworząc zajęczą wargę, a także rozcinając cały podbródek. W tym samym momencie sztylet Awerroesa wbił się w Dmytka, ale nie dokonał wielu szkód. Dmytko nie raz był dźgany. Awerroes po tym jednym ciosie kozaka padł na schody, a potem jego nieprzytomne ciało zsunęło się na posadzkę korytarza. Pilnie potrzebował pomocy medycznej. Dmytko następnie zaatakował Edgara - ostrze o włos minęło głowę byłego strażnika miejskiego i uderzyło w jego bark. Edgar zawył z bólu, ale jednocześnie odskoczył chwilę po tym ciosie zza pleców.
Siła Woli:
Edyta
Edgar
Kirstin
Dmytko
Rozpoczęła się następna runda walk.
Walka Wręcz:
Edyta
Edgar (Prawę Ramię 3)
Kirstin (Lewe Ramię 4)

Dmytko
Dmytko (Korpus 8)
Kirstin otrzymała dość silny cios w twarz od Edyty, ale odpowiedziała sztyletem wbitym w korpus leżącej kobiety. Jednocześnie Edgar zdolał na moment odzyskać inicjatywę i uderzył swym mieczem w ramię Dmytka - ten jednak był niczym skała. Pierwszy cios wielką szablą ominął zupełnie Edgara, ale Dmytko zawinął się i uderzył ponownie. Nawet koszulka kolcza nie zatrzymała ciosu o takiej sile - Edgar wygiął się w bok, a potem niczym z łuku wystrzelił w bok. Nieprzytomne ciało Edgara uderzyło w jedne z drzwi korytarza, które pod naporem otworzyło się. Edgar wpadł do środka, a chwilę później drzwi z głośnym trzaskiem zamknęły się. Pomimo odniesionych ran oczy Dmytka już emanowały czerwonym blaskiem wściekłości - zaszarżował w stronę Bruckschmeihera, Kirstin i nieprzytomnej Edyty.
Siła Woli:
Kirstin
Dmytko
W czasie tego szaleńczego biegu - tupot stóp Dmytka wyraźnie słyszeli Svein i Tankred, ale i będący na zewnąrz Otto, Heinrich i Franz - kozak zdołał wyzwolić się spod działania złowieszczego zaklęcia i z rozpędu odciął głowę i ramiona Bruckschmeihera. Głowa, ramiona i karbunkuł następnie wpadłu do kuchni, a Dmytko błyskawicznie zamknął za nimi drzwi. Kirstin wypuściła z dłoni trzymany przez siebie sztylet i rozejrzała się dookoła. Latarnie wszystkich leżały na korytarzu - ta Edyty i Awerroesa były uszkodzone nie do naprawienia. Przy zwłokach Bruckschmeihera i ciele Edyty poniewiarał się ekwipunek Kirstin, a gdzieś tam leżała również halabarda. Kirstin, nadal będąc w szoku próbowała się podnieść i wtedy chwyciła za klamkę tylnych drzwi korytarza. Te otworzyły się, a po drugiej stronie stali zdziwieni, ubrani w futra Franz, Otto i Heinrich. [cd niżej]

Otto, Franz, Heinrich:

Bez problemu opuściliście siebie, skrzynię z monetami i wszystko co tam jeszcze chcieliście. Porzuciliście natomiast zwłoki - kufer już był wystarczająco ciężki, więc bez sensu byłoby angażować trzecią osobę w noszenie worków z trupami (o ile w ogóle byłaby w stanie). Na patio Otto miał spory problem, gdy poczuł niesamowity chłód na swoich podeszwach. Podskakując niby to na rozgrzanych węglach w końcu trafił swym dupskiem na ławkę - i skonstruował sobie obuwię podobnie jak to wcześniej zrobił Franz. Stopy go jednak bolały. Następnie Otto sprawdził tajemniczy przedmiot pozostawiony przez tych innych Porywaczy Zwłok (tamci teraz byli wewnątrz budynku). Pukanie w szkiełko nic nie dało, ale próba odkręcenia pokrywki z drugiej strony sprawiła, że potężny snop światła wystrzelił ze szklanej końcówki - wiązka światła była dość skupiona, ale sięgała o wiele dalej niż jakichkolwiek latarni. Powtórne przekręcenie pokrywki sprawiało, że światło nikło natychmiast... a znów przekręcenie, że się pojawiało! Z pewnością była w tym jakaś magia, ale jaka? Takich pytań w tym momencie należało nie zadawać, bo przedmiot ten był niezbędny w szczególności, że... na niebie nie było żadnych gwiazd, ani księżyca (a przecież jutro ma być pełnia!). Już mieliście sobie iść, gdy usłyszeliście szarżę na korytarzu zaraz za drzwiami, przy którymi byliście, a po chwili drzwi otworzyły się i ku waszemu zdumieniu zobaczyliście wycieńczoną Kirstin. Zaraz za nią leżała nieprzytomna i ranna Edyta, a dalej stał ciężko dyszący (i ranny Dmytko) pod którym leżały zwłoki jakiego faceta... a tam dalej w połowie korytarza były dwa stojaki z ciężkimi zbrojami, przy których leżał Awerroes. Nieprzytomny. Być może martwy.

Awerroes, Edyta, Edgar:
- W końcu zdołałem się z kimś skontaktować. Ja pierdolę. - usłyszeliście głos. Właśnie wyjmowaliście zwłoki z grobu, gdy do waszych głów dotarł ten dziwaczny głos. Cmentarz był ciemny i nikogo nie widzieliście. Edgar natychmiast wyjął swoje ostrze jeszcze bardziej żałując, że poszedł na robotę z dość... ekscentrycznymi Porywaczami. Nikt inny nie miał czasu, a pieniądze na drzewach nie rosną. Chyba, że jest się sadownikiem, ale to już inna historia.
- Zluzuj pawiana. - powiedział głos, a wy zastanawialiście się co to pawian. Wtem z mroku wyszedł do was mężczyzna w czarnym ubraniu z dziwnym naszyjnikiem jakby maską... taką samą, która była na obrazie w domu Wielkiego Alchemika, w którym... czy wy tam przed chwilą nie byliście? Ostatnie co pamiętacie to czerwone światło. Może to jakieś światło do teleportacji? Tak jak w tej magii iluzyjnej? Czy to kopanie grobu było prawdziwe? Bo w sumie wyglądało jak prawdziwe, ale to też było jakby wspomnienie. Takie deja vu.
- Jestem więziony w lochach Wielkiego Alchemika. Jak mi pomożecie to i ja wam pomogę. Nazywam się Targein Schwarzkopf. Może słyszeliście o mnie? A wy jak się nazywacie i po co przyszliście do Wielkiego Alchemika? Zresztą ja tylko chcę odzyskać wolność, więc cokolwiek chcecie to sobie bierzcie. To był wyjątkowo chujowy pomysł, żeby przychodzić do tego pojebanego miejsca.
Plotki:
Awerroes
Edyta

Edgar
Awerroes i Edyta oczywiście, że słyszeli już nazwisko Targein Schwarzkopf! Toż to jeden z największych talentów jakie ostatnimi czasy uczyły się magii na uniwersytetach w Altdorfie, Nuln i Middenheim! Do tego zgodnie z plotkami nawet nie był stary - nie miał więcej niż trzydzieści lat i o to stał tutaj, w tym wspomnieniu? Miejscu? O co chodziło? Awerroes jedynie domyślał się, że to jest jakieś telepatyczne miejsce do rozmów, o których słyszał, ale w którym uczestniczył może raz czy dwa i wówczas to zupełnie inaczej wyglądało. I bolało. Tu nie bolało. Plotki mówiły, że medyczne zainteresowania Targeina sprowadziły go na drogę nekromancji i demonologii, ale inkwizycja nic mu nie udowodniła i wypuszczono go (choć nie jest ile widziany na wielu uczelniach).
 
Anonim jest offline