Edgar, Edyta, Kirstin:
Wewnątrz budynku odbyła się krótka kłótnia między dwoma grupami Porywaczy Zwłok, po której Edgar, Edyta i Kirstin szturmem próbowali opuścić progi tego niegościnnego przybytku. Przodem podążała Kirstin, która zanim ktokolwiek zareagował otworzyła drzwi do kuchni. Przed nią stał
Bruckschmeiher. Mężczyzna miał czarne oczy, a jego dłonie zamieniły się w kilka macek o średnicy palcy. W jednej z tych "dłoni" trzymał duży czerwony karbunkuł nasiąknięty magiczną mocą. Po chwili czerwona poświata rozlała się na cały korytarz...
[cd niżej]
Kirstin, Edyta (wspomnienia):
-
Masz jakieś plany na dzień Kirstin? - zapytał Bruckschmeiher opierając się o szpadel. Była wówczas dość ponura, mglista noc na cmentarzu. Właśnie skończył kopać i razem z Kirstin patrzyli jak Edyta męczyła się z wyciągnięciem jakiegoś grubasa. Niby mogli jej pomóc, ale zasady to zasady, a zresztą Edyta była bardziej nieznośna niż zazwyczaj. Nawet przy wysiłku fizycznym marnowała swe siły na uzewnętrznianie swojego wewnętrznego dialogu. Jeszcze kilka chwil wcześniej, gdy Kirstin i Bruschmeiher kopali to musieli wysłuchać istnego kółka dyskusyjnego.
-
Nie miałabyś może ochoty którego dnia pogadać ze mną przy jakimś piwku? Tak w dzień, poza tymi naszymi spotkaniami ze zleceń... - uśmiechnął się, a miał naprawdę miły uśmiech. Kirstin nie bardzo w tamtym momencie wiedziała co odpowiedzieć, a on widząc to dodał -
Zastanów się nad tym. - i mimo wszystko pomógł Edycie. To był miły gość. Jego ojciec był hersztem banitów, a on sam jako mały chłopiec widział egzekucję obojga swoich rodziców. Od tamtej pory wędrował po ulicach i starał się zarobić na życie przy okazji nie krzywdząc żywych. Zbyt wiele gwałtów i morderstw naoglądał się w życiu zanim jeszcze jego wiek składał się z dwóch cyfr, a mimo to nie poddał się korupcyjnemu działaniu złego otoczenia.
Tankred (i Svein):
Gdy ty wbiegałeś na górę to Edgar, Edyta i Kirstin akurat zbiegali. Na górze został Svein, a wraz z nim kto wie ile bogactwa i sławy. Poza tym ewidentnie Sveinowi nic nie było i po prostu stał na zniszczonym korytarzu pierwszego piętra [jego opis w poprzednim odpisie] i rozglądał się, a to za uciekającymi, a to za możliwymi niebezpieczeństwa. Żadnych takich jednak nie było. To po prostu stary dom, w którym odbyła się jakaś walka - prawdopodobnie magiczna - i zginął Wielki Alchemik. Czyli dokładnie tak jak wskazywał Zakapturzony. Ciężko było zrozumieć zachowanie innych, ale na szczęście wyglądało na to, że Awerroes i Dmytko nie zamierzali rejterować, choć jeszcze nie dostali się na piętro. Svein bez problemu dotarł na koniec korytarza, gdzie natknął się na zamknięte drzwi - za nimi powinni być Otto, Franz i Heinrich.
[słyszycie co się dzieje z Dmytkiem, Kirstin, Edgarem, Edytą i Awerroesem]
Awerroes, Dmytko:
Pomimo, że nie chcieliście stąd wiać to zanim poszliście na piętro, żeby dołączyć do Tankreda i Sveina to już Kirstin otworzyła drzwi do kuchni. Źródło czerwonego światła było od was daleko, ale zdążyło na was podziałać.
[cd niżej]
Awerroes, Dmytko, Kirstin, Edyta, Edgar (i ze słuchu: Svein, Tankred; i ze słuchu, no i w finale Otto, Franz, Heinrich):
[nikt z was nie zdał testu na silę woli] Czuliście jak wszyscy szeroko otworzyliście oczy, choć rozważną rzeczą byłoby właśnie ich zamknięcie. Karbunkuł był piękniejszy niż jakikolwiek jaki widzieliście - nawet z połowy korytarza błyszczał światłem początków światów. Nienawiści i gniewu.
Strzelectwo:
Edgar (Lewe Ramię 6)
Walka wręcz:
Awerroes (Korpus 3)
Dmytko (Głowa 9)
Dmytko (Lewe Ramię 5)
Kirstin
Edyta
W jednym momencie Edgar uniósł swoją naładowaną kuszę i wystrzelił w kierunku Edyty. Ta zamachiwała się wówczas na plecy Kirstin trzymaną w dłoniach Halabardą, ale bełt wbił sie w jej ramię przyszpilując je do jej korpusu. Odrzut był tak duży, że halabarda z głośnym brzdękiem upadła na posadzkę, a Edyta pod same tylne drzwi korytarza. Kirstin z czerwoną nienawiścią w oczach rzuciła się na Edytę ze swym sztyletem przy okazji rozsypując zawartość swojego worka. Po końcówce korytarza rozsypała się srebrna zastawa. Bruckschmeiherowe Coś wyszło na korytarz i uniosło nad swoją głowę karbunkuł. Nikogo nie atakował. Za plecami Edgara Dmytko i Awerroes wymienili ciosy. Wielka Szabla Dmytka przeorała twarz szalonego czarownika odrywając mu nos, tworząc zajęczą wargę, a także rozcinając cały podbródek. W tym samym momencie sztylet Awerroesa wbił się w Dmytka, ale nie dokonał wielu szkód. Dmytko nie raz był dźgany. Awerroes po tym jednym ciosie kozaka padł na schody, a potem jego nieprzytomne ciało zsunęło się na posadzkę korytarza. Pilnie potrzebował pomocy medycznej. Dmytko następnie zaatakował Edgara - ostrze o włos minęło głowę byłego strażnika miejskiego i uderzyło w jego bark. Edgar zawył z bólu, ale jednocześnie odskoczył chwilę po tym ciosie zza pleców.
Siła Woli:
Edyta
Edgar
Kirstin
Dmytko
Rozpoczęła się następna runda walk.
Walka Wręcz:
Edyta
Edgar (Prawę Ramię 3)
Kirstin (Lewe Ramię 4)
Dmytko
Dmytko (Korpus 8)
Kirstin otrzymała dość silny cios w twarz od Edyty, ale odpowiedziała sztyletem wbitym w korpus leżącej kobiety. Jednocześnie Edgar zdolał na moment odzyskać inicjatywę i uderzył swym mieczem w ramię Dmytka - ten jednak był niczym skała. Pierwszy cios wielką szablą ominął zupełnie Edgara, ale Dmytko zawinął się i uderzył ponownie. Nawet koszulka kolcza nie zatrzymała ciosu o takiej sile - Edgar wygiął się w bok, a potem niczym z łuku wystrzelił w bok. Nieprzytomne ciało Edgara uderzyło w jedne z drzwi korytarza, które pod naporem otworzyło się. Edgar wpadł do środka, a chwilę później drzwi z głośnym trzaskiem zamknęły się. Pomimo odniesionych ran oczy Dmytka już emanowały czerwonym blaskiem wściekłości - zaszarżował w stronę Bruckschmeihera, Kirstin i nieprzytomnej Edyty.
Siła Woli:
Kirstin
Dmytko
W czasie tego szaleńczego biegu - tupot stóp Dmytka wyraźnie słyszeli Svein i Tankred, ale i będący na zewnąrz Otto, Heinrich i Franz - kozak zdołał wyzwolić się spod działania złowieszczego zaklęcia i z rozpędu odciął głowę i ramiona Bruckschmeihera. Głowa, ramiona i karbunkuł następnie wpadłu do kuchni, a Dmytko błyskawicznie zamknął za nimi drzwi. Kirstin wypuściła z dłoni trzymany przez siebie sztylet i rozejrzała się dookoła. Latarnie wszystkich leżały na korytarzu - ta Edyty i Awerroesa były uszkodzone nie do naprawienia. Przy zwłokach Bruckschmeihera i ciele Edyty poniewiarał się ekwipunek Kirstin, a gdzieś tam leżała również halabarda. Kirstin, nadal będąc w szoku próbowała się podnieść i wtedy chwyciła za klamkę tylnych drzwi korytarza. Te otworzyły się, a po drugiej stronie stali zdziwieni, ubrani w futra Franz, Otto i Heinrich.
[cd niżej]
Otto, Franz, Heinrich:
Bez problemu opuściliście siebie, skrzynię z monetami i wszystko co tam jeszcze chcieliście. Porzuciliście natomiast zwłoki - kufer już był wystarczająco ciężki, więc bez sensu byłoby angażować trzecią osobę w noszenie worków z trupami (o ile w ogóle byłaby w stanie). Na patio Otto miał spory problem, gdy poczuł niesamowity chłód na swoich podeszwach. Podskakując niby to na rozgrzanych węglach w końcu trafił swym dupskiem na ławkę - i skonstruował sobie obuwię podobnie jak to wcześniej zrobił Franz. Stopy go jednak bolały. Następnie Otto sprawdził tajemniczy przedmiot pozostawiony przez tych innych Porywaczy Zwłok (tamci teraz byli wewnątrz budynku). Pukanie w szkiełko nic nie dało, ale próba odkręcenia pokrywki z drugiej strony sprawiła, że potężny snop światła wystrzelił ze szklanej końcówki - wiązka światła była dość skupiona, ale sięgała o wiele dalej niż jakichkolwiek latarni. Powtórne przekręcenie pokrywki sprawiało, że światło nikło natychmiast... a znów przekręcenie, że się pojawiało! Z pewnością była w tym jakaś magia, ale jaka? Takich pytań w tym momencie należało nie zadawać, bo przedmiot ten był niezbędny w szczególności, że... na niebie nie było żadnych gwiazd, ani księżyca (a przecież jutro ma być pełnia!). Już mieliście sobie iść, gdy usłyszeliście szarżę na korytarzu zaraz za drzwiami, przy którymi byliście, a po chwili drzwi otworzyły się i ku waszemu zdumieniu zobaczyliście wycieńczoną Kirstin. Zaraz za nią leżała nieprzytomna i ranna Edyta, a dalej stał ciężko dyszący (i ranny Dmytko) pod którym leżały zwłoki jakiego faceta... a tam dalej w połowie korytarza były dwa stojaki z ciężkimi zbrojami, przy których leżał Awerroes. Nieprzytomny. Być może martwy.
Awerroes, Edyta, Edgar:
-
W końcu zdołałem się z kimś skontaktować. Ja pierdolę. - usłyszeliście głos. Właśnie wyjmowaliście zwłoki z grobu, gdy do waszych głów dotarł ten dziwaczny głos. Cmentarz był ciemny i nikogo nie widzieliście. Edgar natychmiast wyjął swoje ostrze jeszcze bardziej żałując, że poszedł na robotę z dość... ekscentrycznymi Porywaczami. Nikt inny nie miał czasu, a pieniądze na drzewach nie rosną. Chyba, że jest się sadownikiem, ale to już inna historia.
-
Zluzuj pawiana. - powiedział głos, a wy zastanawialiście się co to pawian. Wtem z mroku wyszedł do was mężczyzna w czarnym ubraniu z dziwnym naszyjnikiem jakby maską... taką samą, która była na obrazie w domu Wielkiego Alchemika, w którym... czy wy tam przed chwilą nie byliście? Ostatnie co pamiętacie to czerwone światło. Może to jakieś światło do teleportacji? Tak jak w tej magii iluzyjnej? Czy to kopanie grobu było prawdziwe? Bo w sumie wyglądało jak prawdziwe, ale to też było jakby wspomnienie. Takie deja vu.
-
Jestem więziony w lochach Wielkiego Alchemika. Jak mi pomożecie to i ja wam pomogę. Nazywam się Targein Schwarzkopf. Może słyszeliście o mnie? A wy jak się nazywacie i po co przyszliście do Wielkiego Alchemika? Zresztą ja tylko chcę odzyskać wolność, więc cokolwiek chcecie to sobie bierzcie. To był wyjątkowo chujowy pomysł, żeby przychodzić do tego pojebanego miejsca. Plotki:
Awerroes
Edyta
Edgar
Awerroes i Edyta oczywiście, że słyszeli już nazwisko Targein Schwarzkopf! Toż to jeden z największych talentów jakie ostatnimi czasy uczyły się magii na uniwersytetach w Altdorfie, Nuln i Middenheim! Do tego zgodnie z plotkami nawet nie był stary - nie miał więcej niż trzydzieści lat i o to stał tutaj, w tym wspomnieniu? Miejscu? O co chodziło? Awerroes jedynie domyślał się, że to jest jakieś telepatyczne miejsce do rozmów, o których słyszał, ale w którym uczestniczył może raz czy dwa i wówczas to zupełnie inaczej wyglądało. I bolało. Tu nie bolało. Plotki mówiły, że medyczne zainteresowania Targeina sprowadziły go na drogę nekromancji i demonologii, ale inkwizycja nic mu nie udowodniła i wypuszczono go (choć nie jest ile widziany na wielu uczelniach).