Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2016, 15:13   #44
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Biały kocur, którego Seathan prawie rok temu własną ręką wybrał z wiklinowego kosza pełnego uroczych białych kotków wskoczył na łoże. Nie miał już w sobie nic uroczego. Obdarzył lorda Reaver Rest spojrzeniem pozbawionym szacunku. Do trójkatnej. wrednej łepetynki dotarło, że obydwie ręce ukochanej pani są zajęte głaskaniem rywala. Zielone oczy zmrużyły się zazdrośnie.
- Psik, Zbytek! - fuknęła na niego Milly, a gdy kocur nie zareagował, zepchnęła go bezceremonialnie na podłogę wąską stopą.
- Gdyby ten większy zaciąg miał być czymś zwykłym, Grayson nie dygotałby tak, gdy się zorientował, że się wygadał. Wybacz, że mu zaczęłam propozycje składać bez uzgodnienia z tobą, ale jakbym czekała, toby wytrzeźwiał, albo uzgodnił z Farmanami, co mówić ma. Martwi mnie to, że nie chciał wysłać do nas krewniaczki, choć do ślubu daleko… to może znaczyć, Seathanie, że on już wie, iż stanie przeciwko nam.
Milly rzuciła mokre szmatki na posadzkę, celując ewidentnie prosto w jeżącego się na lorda kota. Podparła zmartwioną twarz smukłą dłonią.

Seathan patrzył na żonę czule, obdarzał ja autentycznym uczuciem.
- Oddzielmy to co było moja droga, od tego co jest. Każde z nas zapewne robiło różne rzeczy. Uznajmy przeszłość za rozdział zamknięty. Rozliczajmy się wzajemnie za nasze obecne decyzje. Odkąd jesteśmy razem. - gróźb pół żartem nie skomentował. No i pewien nie był czy to żart.
- Na razie dziadek ma rację. Trzeba zbierać siły. Aden to priorytet naszych wysiłków. Ma ludzi i niezależnie od jego tajemnic, wydaje się najpoważniejszym i najpewniejszym mieczem w okolicy. Co nie oznacza, że nie chcemy wiedzieć co ukrywa.- uśmiechnął się do niej wymownie.- Mam umówione sekretne spotkanie z Geroldem Lannisterem. - powiedział sadzajac ją sobie na kolanach, głos zniżając do szeptu. - Za kilka tygodni, zobaczymy co zaproponuje. Znam go, co nieco. Niezależnie od tego oferuje złoto za szepty z żelaznych wysp. Od moich przyjaciół…- zamyślił się na chwilę. -Piękna wyspa podobno została mocno splądrowana, najbardziej ze wszystkich miejsc na zachodzie. Najęcie wielu najemników powinno przekraczać ich możliwości. Chyba, że ktoś ich wspomaga finansowo. Ilu tych ludzi mają pod bronią?
- Rzekł: kompania - zadumała się Milly, po czym się pośladkami lepiej umościła i błysnęła wiedzą z dziedziny sztuki wojennej. - Sześćdziesięciu do stu dziesięciu zatem. A wiesz ty, że nowa żona Gerolda jest z Fowlerów?
- Prawdę powiedziawszy to nie. Być może zatem przybycie Fowlera łączy się z planami Gerolda. Element jego tajemniczej układanki. - chwilę milczał. -Przejdźmy do naszej domowej układanki. Co możesz mi powiedzieć o Hortonie? To jedyny z naszych istotnych domowników który nie jest zemną jakoś powiązany. I czy masz jakieś zobowiązania, zewnętrzne bądź wewnętrzne o których powinienem wiedzieć. - w trakcie tych słów błądził ręka po jej ciele.
Biały kocur mordował Seathana jadowicie zielonym spojrzeniem zza rzeźbionego krzesła, z którego zwisała ślubna suknia Milly.
- Mój kot cię nienawidzi. - Mildrith wyglądała na rozbawioną tym faktem, i mniej więcej podobnie podchodziła do kocich fochów, jak i do rozbuchanych apetytów Hortona. - To rzetelny zarządca, zręczny organizator i dobry mąż dla Alerie - przylgnęła mocniej do małżonka. - Mylisz się, mój miły. Horton jest mężem twej siostry i jest z tobą związany. Niezależnie od tego, jak bardzo to się tobie może nie podobać… albo jemu. Jest ambitny, co samo w sobie nie jest wadą. Lecz myśli tylko o sobie i podgarnia tylko pod siebie. Gotów się nażreć ponad siły, pochorować, posrać i porzygać, byle inni uszczknąć nie mogli - zaśmiała się cichutko, zasłaniając usta dłonią. - Wybacz grube słowa, chyba zbyt długo ostatnio przebywam z ser Craigiem. Horton zaś… przy całej swej rzutkości jest pozbawiony subtelności i finezji. Co nie oznacza, że jest bezużyteczny - Bycie bezużytecznym w oczach Milly stanowiło zdecydowanie większą przywarę niż Hortonowy przerost ambicji. - … tylko nie zna swojego miejsca. Ja zaś… jestem twoją żoną. Oczywiście, mam tutaj swojego ukochanego piastuna. Ser Craig broni mnie i towarzyszy mi od bardzo dawna, polegam całkowicie na jego sile i honorze. I mam moją rodzinę. Kocham ich i nie zostawię w potrzebie… i bardzo mnie zasmuciło, że nie pomówiłeś na uczcie z mym ojcem i dziadkiem.
- Wymieniłem z nimi uprzejmości jak z każdym, ważnym gościem. Na należny im czas i uwagę czas przyjdzie po turnieju. Wesele dla pana młodego to pływanie między wyspami gości. Na żadnej nie można zostać zbyt długo. Teraz ani się z nimi napić nie mogłem, ani pomówić o sprawach istotnych. Zarówno dla nas jak i dla nich. Zadbaj by zostali ciut dłużej w gościnie.
Przyglądała mu się przez moment, aż ostre igiełki gniewu w spojrzeniu wyparła pobłażliwość dla potknięć bliskiej osoby.
- Nie o to rzecz się rozchodzi, byś z nimi o polityce przy stole rozprawiał - pogłaskała go czule po policzku. - Tatko akurat by przy świadkach nic ważnego nie powiedział. O to chodzi, abyś publicznie pokazał szacunek i przywiązanie dla mojej rodziny. Wówczas możesz liczyć ze strony ojca i mych braci… na cokolwiek. A to jedyne przychylne mi ucho na Skale, które może być przychylne i tobie. I nie tylko na Skale. Mój brat najmłodszy giermkować idzie, ostrogi zdobywać. On już nie raubritter… on będzie lordem. Charakter ma taki, że sympatię wzbudza. Gdzie bardziej chciałbyś mieć teraz kogoś więzami krwi związanego? U Dondarionów, Mallisterów czy Oakheartów?
- Biorąc Cię za żonę, związałem się z nimi na dobrej złe. Nie musimy razem paradować po sali. - machnął ręką- dla Ciebie jednak naprawie przewinę. Taką czy inną. Zaproszę ich do naszej loży na turnieju.
Obsypała mu twarz gorącymi pocałunkami, obaliła z powrotem na łoże.
- U Dondarionów, Mallisterów czy Oakheartów? - powtórzyła.
On jednak nie odpowiedział jej wprost choć myślał i Mallisterach.
- Cleverly…- wymruczał rozpoczynając miłosne zapasy.
 
Asenat jest offline