Nowy transport pojawił się znikąd. Niby było to całkiem wygodne rozwiązanie. Porzucony w lesie koń byłby całkiem fajnym zbiegiem okoliczności. Jak to jednak mawiają, czasem z braku sznurowadeł trzeba zawiązać buty dżdżownicą. Czasem z braku konia trzeba dosiąść świnio-nosorożca. Dziwny pomysł? Nie dla wszystkich. Nie dla Diritha na przykład. Manewrowanie pomiędzy drzewami w lesie znacznie ułatwiało zbliżenie się do świnio-nosorożca, podczas gdy wspomniane drzewa bardzo przeszkadzały mu w nagłych zwrotach, obrotach i dosięgnięciu drowa. Przemiana w tygrysołaka i związana z tym zmiana głosu na ryk, wyraźnie zmieniły nastawienie świnio-nosorożca do całej sytuacji. Jego chwilowe zagubienie i wspominane drzewa ułatwiły atak. Dirith miał jak zawsze opracowany plan i doskonale wiedział co robi. Sprawne wykorzystania atutów i swojej zaufanej broni, i siup, Dirith znalazł się na grzbiecie bestii i zabrał się za jej ujeżdżanie. Sądząc po odgłosach, piskach, miotaniu się i obijaniu się o drzewa, sama bestia nie sprawiała wrażenia takiej, która chciałaby być ujeżdżona. Wrzawa, drżąca ziemia i drżące pnie drzew, dawały wyobrażenie o tym co działo się w ciemnościach lasu.
https://www.youtube.com/watch?v=EtyeOOWLyKg
Dirithowi udało się utrzymać na bestii całkiem długo. Ta nadal nie była z tego zadowolona. Była za to coraz bardziej zmęczona, co dobrze rokowało. Bestia na oślep uciekała głębiej i głębiej w las, obijając się o drzewa, wpadając w krzewy i przedzierając się przez nie. Kiti biegła za nią, próbując ją dogoni i dostać się na jej grzbiet, póki co nie powiodło się jej to. Goniło was coś jeszcze i mieliście wrażenie, że gryf biegnie za wami, pasem przecinki w lesie, po wydeptanych i stratowanych krzewach i mniejszych drzewach. Minął jakiś czas i świnio-nosorożec wybiegł z lasu, przegalopował kawałek po łąkach i pastwiskach, wreszcie zwolnił i zatrzymał się na łące na skraju lasu. Pokręcił się trochę w kółko, poskakał i powierzał, ale Dirith wczepił się w niego jak przysłowiowy wesz. Zasapany i zmęczony, przez moment stał nieruchomo, z poobijanym gałęziami ale zwycięskim Dirithem na grzbiecie. Pojawił się jednak nowy problem. Usłyszeliście znów orli pisk i łopot skrzydeł, a po chwili z nieba na Diriha i świnkę runął gryf.
Gryphon by TheRafa on DeviantArt