Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2016, 12:29   #20
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Wejście w świat farmacji.

Mijał kolejny tydzień. Najwyższy czas, żeby rozwinąć drugą gałąź chemicznego imperium Caroliny. Jakiś czas temu David zdał sobie sprawę, że mentorka jest mu niezbędna żeby cokolwiek sprzedać. Musieli pozyskiwać kolejnych kupców na materiały wybuchowe. Musieli też wprowadzić na rynek nowy dopalacz, który opracował młody wampir. Toreador do tego zmagał się ze swoimi uczuciami. Dziwne relacje między nim i Caroliną były niejasne. Sam nie wiedział czego oczekuje. Była kobietą spełniającą jego najskrytsze pragnienia. Dała mu nieśmiertelność. Ale jemu było mało. Chciał ją sobie podporządkować, ale nie maił pojęcia jak się do tego zabrać.

Miał też cały szereg scieżek, w których na Carolinę nie było miejsca. Dawni Sabatnicy tyle się naopowiadali o odcięciu się od ludzkich słabości. Może to oni pozwoliliby mu szybciej rozwinąć skrzydła? Był młodym wampirem, osadzonym głęboko w strukturze Camarilli. Bez możliwości przesunięcia w górę. Nie chciał dla siebie takiej wieczności. Jego myśli były rozdarte jak nigdy wcześniej. Cokolwiek postanowi, to będzie musiał wykazać się spokojem i ostrożnością.

Stał w swoim pokoju w willi Diaz. Wpatrywał się w swoje notatki. Bardziej gotowi i tak nie będą. Carolina zorganizowała opuszczony lokal w okolicy Port of Spain. Chociaż David nalegał na Point Lisas, to Harpia nie chciała tracić kontroli nad poczynaniami swojego potomka. Może była to próba zatrzymania go w jej willi? A może sprytne zabezpieczenie interesu? Za dużo myślał. Jak wtedy, gdy Devon wyciągnął jego żal na zewnątrz. Musiał działać. Zabrał swoje notatki i ruszył do biura Caroliny. Energicznie zapukał do drzwi.

- Proszę - równie energiczne zaproszenie dobiegło zza drzwi gabinetu, które właśnie się otworzyły. Stanął w nich Gerard i ustąpił drogi Davidowi. Nie wyglądał na szczególnie zachwyconego. Miał ściągniętą twarz i mroczne spojrzenie. - Mi amado, wejdź. - dobiegło Davida, a Gerard opuścił pomieszczenie.

Ułamek sekundy wystarczył Davidowi, żeby określić, że coś jest nie tak. I nie były to jakieś drobne fochy jak z Devonem czy Leonem. Gerard był w porównaniu z nimi profesjonalistą. Doświadczonym taktykiem. Łącznikiem harpii z gangami i nielegalnymi interesami. Jeżeli był niezadowolony to albo coś złego działo się z ich małym przestępczym imperium, albo Carolina zleciła mu coś nieprzyjemnego. Żeby to określić musiał jeszcze dowiedzieć się co czuje jego Sire.
- Cześć. Chciałem pogadać o naszym małym interesie farmaceutycznym.
Jednak nie mógł sobie odmówić sprawdzenia jej samopoczucia. Spojrzał na aurę stwórczyni.
Blade kolory rozbłysły lekkim poblaskiem wokół postaci Caroliny, pomarańcz z czerwienią mieszały się płynnie.
- Tak, oczywiście - wampirzyca wskazała potomkowi fotel. - Już czas - skinęła głową i spojrzała wyczekująco.
Położył przed nią swój notatnik. Pełen był symboli chemicznych. Skrótów. Strzałek i notatek takich jak: 3 gramorównoważniki, kat H+, temp. 85.
David chciał pochwalić się swoim wielkim dziełem, ale po chwili dotarło do niego, że bez odpowiedniej wiedzy dla Caroliny są to bazgroły o wartości zbliżonej do notatek licealisty. Jego serce ukłuło uczucie, z którym pewnie wielokrotnie się spotka. Brak zrozumienia dla jego dzieła. Cóż, pora przejść do wcielenia jego Opus Magnum w życie. Rozsiadł się wygodnie w fotelu. Położył lewą stopę na prawym kolanie.
- Myślę, że jesteśmy gotowi. Bez rozpoczęcia produkcji nie jestem w stanie już niczego poprawić. W tym notatniku mam wszystko co potrzebujemy. W teorii. W praktyce powinniśmy już mieć jakieś laboratorium o ile kupiłaś wszystko z listy.
Uśmiechnął się. Cieszył się, że harpia jest w dobrym humorze.
- Hektor raportował dwa dni temu, że lokalizacja jest na ukończeniu. Więc jeśli chcesz jutro możemy podjechać i sprawdzisz czy wszystko się zgadza z Twoją specyfikacją. Do nadzoru samej produkcji będą oddelegowani dwaj ludzie, których zarządzanie zostawię Tobie. Zaś cała brudna robota będzie wykonywana przez najętą biedotę - Carolina wzruszyła ramionami beznamiętnie - Jak wyglądamy z kwestią materiałów?
Po czym sprawdzając notatki dorzuciła:
- A tak, jest jeszcze hakera. Mam człowieka. Lokację dla materiałów też, ale o magazynie chciałam porozmawiać. Chcesz mieć magazyn u siebie? - spytała mając na myśli domenę - Skoro to Twój interes to dość istotny szczegół. Jeśli nie, mam potencjalny lokal zastępczy. Hektor go zabezpieczył. - Carolina popatrzyła na Davida uważnie.
- Chcę to mieć daleko od domeny. Nie potrzebuję nalotu policji blisko domu. Nie potrzebuję jakiegoś wybuchu, pożaru czy innego kłopotliwego zdarzenia. Zdaję się na Ciebie. Powiedz mi, czy będziemy produkować sole tam gdzie materiały wybuchowe? Wolałbym rozdzielić te dwa interesy. Minimalizowanie ryzyka. Jeżeli ktoś będzie prowadził śledztwo w sprawie dopalaczy, to nie natrafi na materiały wybuchowe. No i odwrotnie.
Pochylił się w stronę mentorki.
- Jeżeli masz czas to bardzo chętnie obejrzę dziś z tobą obydwa miejsca.
- Nie no, coś Ty. Obydwie miejscówki znajdują się w różnych miejscach.

Uśmiechnął się.
- Czyli jak rozumiem znajdziesz dla mnie czas - stwierdził zamiast zapytać. Ostatnio stał się dużo pewniejszy siebie. Ciężko powiedzieć, co na niego tak wpłynęło.
- Znajdę, ale na jedną miejscówkę. Jutro mogę drugą. Może tak być? - spytała z uśmiechem, poprawiając włosy.
- Jak zwykle ulegam twoim wdziękom - puścił do niej oko - i oczywiście muszę zgodzić się na wszystko.
- I jak zwykle próbujesz czarować - odmrugała - to ruszymy za kwadrans. Wróć jak będziesz gotów?
Poprawił marynarkę. Przeczesał swoje krótkie włosy, a jego fryzura nie uległa żadnej zmianie, po czym powiedział:
- Już. Poczekać ten kwadrans? - Spojrzał na wielofunkcyjny zegarek.
Carolina się roześmiała.
- Co byś zrobił jakbym powiedziała “tak”? - wylogowała się i zamknęła laptopa. - Tak z ciekawości pytam.
- To zależy. W sumie poznałaś mnie już trochę, więc podam dwa przykłady mojego zagospodarowania piętnastu minut. - Pochylił się i wziął swoje notatki, wyjął długopis z kieszeni marynarki.
- Opcja pierwsza, to siedziałbym tutaj kołysząc się na krześle i wypełniał puste miejsca tego wspaniałego dzieła, które tutaj mam. - zastukał długopisem w zeszyt - Druga opcja, to wpatrywałbym się w ciebie bezczelnie myśląc jak to było fajnie ocierać się o tak wspaniałe ciało. - Na koniec wypowiedzi na jego twarzy pojawił się bezczelny uśmiech, a oczy kierowały się w dekolt Caroliny.
- Widzę, że energia cię rozsadza - Carolina uniosła jedną brew z krzywym uśmiechem - Rusz swój seksowny tyłeczek do garażu. No chyba, że wymyśliłeś również jak podróżować w czasie bez ruszania się z miejsca.
- Nadal nie mam twojej szybkości. Ale to chyba lepiej. Delektuję się każdą chwilą.
Wstał i ruszył do garażu.

*****


Carolina pokierowała go ku części Plum Mitan. Gdy wyjechali z głównej części T&T okolica ponownie zamieniła się w prawie dziewicze lasy. Żadno z nich nie przepadało specjalnie za “naturą” :
- Lokację załatwiał Hektor. W końcu to jego działka. - tłumaczyła wampirzyca lecz w jej głosie słychać było lekki przekąs.
Po około pół godzinie jazdy gps wskazał, że są w środku "nigdzie" a droga zaczęła się robić typowym off-roadem. Na szczęście komórki działały na tym zadupiu. Carolina w końcu zatrzymała auto i zadzwoniła do Hektora domagając się przewodnika. Mężczyzna po drugiej stronie telefonu tłumaczył coś przez chwilę ale w końcu umilkł.
- Poczekamy tu chwilę, przyjadą po nas. Nie będę się pchać w ciemną… - Carolina zmięła w ustach przekleństwo. - I jak? Znalazłeś już coś? - spytała wpatrując się w komórkę.
- Ja znalazłem? W jakim sensie? - David zdawał się być zdziwiony pytaniem. Prawdopodobnie wyrwała go z rozmyślań, bo nie wyglądał jakby z przyjemnością kontemplował przyrodę.
- Siedzibę… - wyjaśniła rzucając spojrzenie na wampira.
- A tak…. - zmienił minę. Był to kłopotliwy temat. Zyskał niezależność, ale wiązało się to z dużo rzadszymi spotkaniami z Caroliną. Mieszane uczucia.
- Twój ghul mi znalazł jakieś mieszkanie. Jakieś systemy alarmowe mi tam będzie montował i zabezpieczenia okien. W zasadzie to całe piętro budynku w luksusowym apartamentowcu. Wybudowany w zeszłym roku, dla najbardziej vipowskiej kadry firmy Ferrostal. Tyle, że mało kto z vipów chciał mieszkać w Point Lisas i apartamentowiec jest praktycznie niezamieszkany. Zresztą, sam wolałem mieszkanie w Port of Spain. Jeszcze trochę potrwa zanim się wyniosę. - Zastanawiał się, czy Carolina wiedziała, że od jakiegoś czasu celowo przeciągał wyprowadzkę. Apartament byłby gotowy od tygodnia, gdyby nie nowe pomysły Davida na zmiany instalacji elektrycznej, albo dodatkowy monitoring.
- Coś tam mówił, ale niespecjalnie dzielił się szczegółami. Zakładam, że na twoje polecenie moi ludzie nagle zaczęli mieć sekrety przede mną? - spytała pół żartem, pół serio. - Nie wyrzucam cię, mi amado. Przecież wiesz. - w końcu spojrzała na Davida.
- Wiem. Przecież na miejscu łatwiej mnie kontrolować - znowu na jego twarzy pojawił się ten wyzywający uśmiech.
- Oy, mi amado…. - zaśmiała się Carolina - gdybym mogła Cię kontrolować… - nie dokończyła gdy noc rozjaśniły światła nadjeżdżającego z naprzeciwka jeepa. Nowa maszyna zawróciła i Carolina poprowadziła samochód za nią by … po niecałych dziesięciu minutach znaleźć się przed zdezelowanym wielkim magazynem, gdzieniegdzie ze śladami rdzy na zewnątrz, wybitymi oknami.
- Co za rupieciarnia… - mruknęła Toreadorka rozglądając się znad kierownicy. Zaparkowała i wysiadła z auta. Z auta przewodnika wysiadł niewysoki meksykanin i machnął bezceremonialnie na nią dłonią. Otworzył magazyn, który okazał się budynkiem w stylu rosyjskich laleczek. W środku kręciło się kilku ludzi z bronią pilnując niewiele mniejszego od magazynu budynku. Ten z kolei zabezpieczony był już zgoła inaczej.
Carolina podeszła i wstukała kod na czytniku. Drzwi się otworzyły i David poczuł się zdecydowanie lepiej. Ukazały im się srebrzyste urządzenia połyskujące w jasnym świetle. Były utrzymane w czystości, chociaż było widać, że nie są one kupione wprost od producenta. David szybko przebrał się w kombinezon ochronny i zszedł na niższy poziom "laboratorium", żeby osobiście dokonać inspekcji kaskady reaktorów. Na dolnym poziomie właśnie zakończono zbiorników na surowce. Wampir zajrzał do środka upewniając się, że środowisko jest wolne od zanieczyszczeń. Sprzęt prawdopodobnie był pozyskiwany na czarnym rynku, co było dość istotne. Dużo lepiej mieć kradziony sprzęt dostosowany do produkcji farmaceutyków, niż nowy spawany w jakimś garażu. Ostatnim elementem układanki była zamrażarka niskotemperaturowa, w której miał przebiegać proces krystalizacji.
Ostatnia faza oczyszczania produktu. Najdłuższa. Limitująca wydajność. David przesuwał powoli dłonią po szybie urządzenia. W końcu zdjął maskę. W zasadzie w laboratorium nie było jeszcze żadnych chemikaliów. Kolejny raz przeszedł wzdłuż kaskady.
Gdy skończył oglądać kolejne reaktory stanął na środku pomieszczenia. Wyprostowany z wypchniętą do przodu klatka piersiową. Tak, czuł dumę i było to wyraźnie widać. Laboratorium nie było nawet ułamkiem tego co było w korporacji Ferostaal, ale tutaj wszystko było pod jego kontrolą. Nie musiał się z niczego tłumaczyć. I w całości według jego specyfikacji, jak podkreśliła Carolina. Już nie mógł doczekać się kolejnej nocy. Nagle dotarło do niego, że właśnie ta gałąź ich wspólnych zainteresowań będzie rozwijać się dużo szybciej niż materiały wybuchowe. Tutaj mógł tworzyć… a tam był tylko złodziejem, który pod śmieciami wywoził ładunki wybuchowe.

Niewiele myśląc podszedł do Caroliny, objął ją, przycisnął mocno do siebie i pocałował namiętnie w usta. Dzięki niej jego istnienie wkraczało na nowy poziom. Nie miał pojęcia jak się jej odwdzięczyć.

Carolina właśnie tłumaczyła coś ochronie, więc ten nagły gest wdzięczności całkowicie ją zaskoczył. Nie protestowała, wręcz przeciwnie, oddała pocałunek a gdy się nieco odsunęli od siebie spytała:
- Czy to znaczy, że się podoba? - usilnie tłumiąc śmiech.
- Nie - uśmiechął się i spojrzał jej głęboko w oczy - jest tak okropnie, że musiałem zająć się czymś przyjemnym i spojrzeć na kogoś pięknego.
- Nicpoń - Carolina poklepała Davida leciutko po policzku, gest, który po chwili przemienił się w delikatną pieszczotę - Czyli co, kiedy zaczynamy? Jutro?
Pokiwał głową:
- Tak, jutro. Wracamy?
- Wracamy - Carola rzuciła do obsługi kilka zdań wskazując na Davida. Ochrona kiwnęła głowami - Jesteś szefem. Pewnie jutro poznasz Hektora i będziesz mógł poustalać szczegóły - ruszyła do auta powabnie kręcąc biodrami.
Gdy ruszyli i David upewnił się, że nikt nie może ich podsłuchać zapytał w końcu:
- Co z sabatnikami? Odzywali się? Wszystko aktualne?
- Nadal są zainteresowani. - wampirzyca rzuciła Davidowi spojrzenie - ale oni są niezrzeszeni dla nas. Rozumiesz?
- Jasne. A twój Sire? Zaniechał odwiedzin?
- Nie - Carolina nieco sposępniała. - Odłożył wizytę do … do czasu Twej wyprowadzki.
- Co takiego? - David był szczerze zdziwiony. Zastanawiał się dlaczego sytuacja tak właśnie wyglądała. Dla księcia on był zapewne ledwie pomiotem, a to oznaczało, że za terminem spotkania stała Carolina. - Skąd taki właśnie pomysł? - ciągnął.
- Nie wsadzę go do hotelu przecież - wyjaśniała Carolina prowadząc pewnie auto - Poczekam po prostu aż nie będziesz musiał się przejmować jego obecnością. Co nie znaczy, że Cię wyrzucam. Powtarzam ponownie.
- Jak został księciem? - Rzucił od niechcenia niby zmieniając temat.
- Poprzez zebranie odpowiedniej ilości wpływów i dogadując się z koterami. W końcu rada primogenów wybrała jego. Czemu pytasz?
- Gdy zaczynałem pracę po studiach założyłem sobie, że będę zarabiać średnią krajową. Po roku, gdy zarabiałem średnią krajową, to założyłem, że przeskoczę do kolejnego progu podatkowego. Gdy i to się stało, to założyłem sobie, że będę zarabiać milion rocznie. I tak całe życie. Teraz jestem martwy. Pieniądze nie mają znaczenia. Zaakceptowała mnie księżna. Łapię kontakty. Jestem ambitny i szukam sobie nowego celu. W końcu każdy może zostać księciem, tak? Czy może jakieś drogi są przede mną zamknięte?
Carolina uśmiechnęła się szeroko:
- Każdy może, Davidzie. Tylko… po co? - spytała potomka.
- Dlaczego mam wrażenie, że gdy odpowiem: “dla władzy” to wybuchniesz słodkim śmiechem?
- To pomyśl, zanim tak odpowiesz - odparła Carolina wesoło zerkając na siedzącego obok potomka. - Naprawdę w to wierzysz?
- Chcesz mi powiedzieć, że Książe, albo Księżna nie mają władzy? Czyżby spora część dotychczasowych nauk wprowadzała mnie w błąd?
- Ehh… oczywiście, że ma jakieś tam… - wampirzyca machnęła dłonią powoli zbliżając auto do willi - … ale jest też na świeczniku, w samym centrum reflektorów. Ne jest to coś czym ja jestem zainteresowana. Ale jeśli jesteś Ty, to nic nie stoi Ci na przeszkodzie. Stołki mają zbyt wiele ograniczeń jak dla mnie. Zdecydowanie zbyt wiele, w porównaniu do ilości rzeczywistych benefitów.
- Stołek harpii też?
- Stołek harpii jest … przydatny i nie w centrum uwagi. - uśmiechnęła się Carolina.
- A inne funkcje? Kim jeszcze można być w tym miejscu, żeby mieć wielkie znaczenie, a nie przyciągać uwagi?
- Czy tytuł jest dla ciebie ważny czy zakres władzy?
Jego dłoń zgrabnie minęła drążek zmiany biegów i swobodnie opadła na jej nogę nieco powyżej kolana.
- Kontrola. Chcę mieć kontrolę. Najpierw nad najbliższym otoczeniem, później chcę zataczać coraz większe kręgi.
Ścisnął dłonią jej nogę po wewnętrznej stronie.
- Czyli w ogólnym rozrachunku chodzi o władzę. Aczkolwiek w świecie ludzi władzę dawały pieniądze i tytuły.
- Chcesz próbować kontrolować mnie, też? - wymruczała i rzuciła spojrzenie na dłoń wampira na swym udzie - Stwórz najbliższy sobie krąg, uzależnij od siebie lub zwiąż interesami. To będzie twoja koteria. Im mocniejsze więzy i “plecy” tym większy zakres wpływów. Rozszerzaj działania o kolejne koterie i kolejne powiązania - tłumaczyła cierpliwie, gładząc jego dłoń, pieszcząc kark i w końcu też jego kolano i udo.
- Nie. Z tobą jest inaczej. Nie chciałbym narzucać Ci swojej woli. Chciałbym, abyś wszystkie działania wobec mnie podejmowała nie mając galaretki w czaszce. - Splótł palce swojej dłoni z jej palcami. - Zresztą, cóż by to była za kontrola, gdyby kontrolowany wiedział, że ktoś inny podejmuje za niego decyzję? - Mrugnął okiem, po czym podniósł jej dłoń do swoich ust i delikatnie ucałował jej wierzch.
- Za to wolisz bym miała galaretkę między nogami? - zaśmiała się Carolina - Pamiętaj tylko, że nie każda wampirzyca będzie tak reagować. Nie rzucaj się w takie zagrania od razu. Rób zawsze wywiad na temat danej ofi...osoby. Żyj w zgodzie i dobrych układach z Nosferatu. Dobrze mieć jednego w koterii.
- Nie wszystkie wampirzyce zachęcają do podejmowania podobnych działań. Ta od cienistych macek na przykład raczej zachęcała do szybkiego opuszczenia Wenezueli.
- Nie będę Cię wiecznie prowadzić za rączkę - jakby na przekór słowom, Carolina zacisnęła nieco mocniej palce na dłoni Davida - a skoro planujesz się wyprowadzić, wolę żebyś miał pełnie informacji. Przynajmniej takich jakie mogę Ci przekazać. Jako memu potomkowi i ...kochankowi. - wjechała na podjazd willi.
Spojrzał na nią z zaciekawieniem. Zastananawiał się co się zmieniło. Stworzyła go, bo miała jasny cel. Chciała wykorzystać jego wiedzę, umiejętności i majątek. Czy coś się zmieniło? Wolał nie drążyć tematu. Postanowił cieszyć się chwilą.
- Wiesz, że nawet gdy się wyprowadzę, to będę tu częstym gościem? - przyłożył sobie jej dłoń do ust i tym razem pocałował delikatnie wewnętrzną stronę. Musnął ją językiem.
Carolina uśmiechnęła się lekko i pogładziła policzek wampira wolną dłonią. Odwróciła się lekko.
- Jako twoja mentorka i stwórczyni nie mogę zabronić ci wizyt. To byłoby wręcz strzelanie sobie w stopę. - przyciągnęła twarz Davida do swojej szybkim gestem i… ucałowała czubek nosa.
Przysunął się szybko do niej i zaczął całować po szyji. Plecami ocierał się o sufit samochodu.
- Szanuję twoją pasję jaką są samochody, ale możemy się przenieś w wygodniejsze miejsce?
Przenieśli się. Tym razem do pokoju Davida. Wybuch namiętności był krótki, pełen ognia i wciąż niezmiennie pasjonujący, jednak...Carolina nie została. Wróciła do swojej sypialni przed świtem. Zaś David został sam w łóżku pachnącym jego Sire.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 05-09-2016 o 12:31.
Mi Raaz jest offline