Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2016, 14:00   #15
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wyrok

- Ty, młody, nie szarp się tak - przez serię wściekłych okrzyków przebił się czyiś, młodzieńczy głos. - Skorzystaj w odpowiedni sposób z szansy, jaką daje ci nowe życie. No chyba że chcesz poddać się karze, a ta, jeśli dobrze pamiętam, jest dość wysoka.
- A kim wy kurwa jesteście by wyznaczać tu prawa?! I co ja wam zrobiłem!? To ten pierdolony osiłek pierwszy zaczął mi grozić, a kiedy nie skuliłem się przed nim jak jakiś kundel, to rzucił się na mnie! - Esur krzyczał na cały głos. Wszyscy z zaciekawieniem spoglądali w jego stronę, wysłuchując jego słów. - Czego wy ode mnie…
Zaskoczony umilkł. Niespodziewanie nowym obiektem zainteresowań stała się dziewczyna o szarych oczach. Z jej ust wydobyły się słowa w plugawym języku, który sprawił, że zebrani wokoło cofnęli się o krok. Erwina zaś przeszły nieprzyjemne ciarki. Od razu wiedział, że ma do czynienia z magiem.
- Czego ty ode mnie chcesz? - Ostatnie słowa, tym razem zupełnie spokojne wydostały się z ust chłopaka, kiedy dziwny pył omiótł jego twarz. Przez chwilę ich spojrzenia spotkały się. A młoda czarodziejka dostrzegła w nich jedynie niezrozumienie i gorycz. Chwilę później chłopak już spał i jedynie dzięki silnemu ramieniu Erwina nie upadł ciężko na ziemię.
Przez chwilę nastała grobowa cisza, którą mącił jedynie lodowaty powiew silnego wiatru.
- To było całkiem niezłe. - Raul skinął głową. Miał co prawda zamiar wyjaśnić Esurowi, że nowych warunkach prawo też będzie obowiązywać, no ale nie zdążył i musiał pozostawić to na później. - Moje uznanie. - Skinął głową magiczce. - Mam tylko nadzieję, że chłopak nie narobi głupot, gdy się potem obudzi.
- Dobrze dobrany czar czarodziejko. Sam miałem dzięki Latahanderowi przygotowany podobny. - półelf zgadał z uśmiechem gładzą chowającą się nieco za nim dziewczynkę.
- O... on się obudzi! - odpowiedziała Pech, nie usłyszawszy dokładnie tego, co przed chwilą do niej powiedziano.
Objęła się rękoma, zaciskając palce na rękawach. Wyglądała, jakby było jej zimno, zaczęła się trząść i zbladła jeszcze bardziej. Poczęła stawiać chwiejne kroki w stronę swojego bagażu, starając się trzymać z daleka od kogokolwiek.
- To dobrze - odparł Raul, chociaż może nie do końca szczerze. Gdyby chłopak zasnął na wieki, mieliby z głowy problem młodego przestępcy. Za to dziewczyna, magiczka, miałaby problemy. Z dwojga złego... W końcu młodego bandytę można wychować. - Źle się czujesz? - spytał odchodzącą dziewczynę.
- Nie - odparła jawnym kłamstwem, szczękając przy tym zębami.
Początkowo zamiarowała nakryć się płaszczem, jednak mnogość spoglądających na nią oczu sprawiała, że zachowywała się irracjonalnie. Nigdy przedtem nie była w centrum uwagi i na pewno tego nie chciała. Nie spuszczając wzroku z gawiedzi, podniosła worek; przytuliła go do siebie i zaczęła wycofywać się w odosobnione miejsce, cały czas drgając od zimna, którego nie czuł chyba nikt inny, jak ona sama.
- Dziękuje pani czarodziejko - powiedział Erwin mający szacunek do tego czego nie znał, bo to czego nie znał mogło go zabić. Nawet nie chciał myśleć jak to by było być celem tego zaklęcia.
Nie wiedząc ile ma czasu zabrał młodzieńcowi sztylet i zabrał się za krępowanie go.
- To jest Esur z Drystar - powiedział do wszystkich. - Poszukiwany listem gończym lorda Whitehall. Jest poszukiwany za gwałt i kradzież. Statut mówi, że za za gwałt należy się sześć grzywien, a kradzież karze na ciele.
Erwin odsapnął.
- Stary świat umarł, przyzwoitość nie. Wsi nie ma, ławy wiejskiej nie ma. Więc biorę was wszystkich na ławę - oznajmił ocalonym. - I niech najstarszy przewodniczy obradom. Ja doprowadzam więźnia i z uwagi na okoliczności proszę o łagodną karę, pracy na rzecz społeczności.
- To mi się na stare lata trafił przywilej. - Wszyscy zebrani jak jeden mąż odwrócili wzrok w stronę starca, który do tej pory modlił się nad ciałem człowieka, który umarł rozbijając sobie głowę o coś twardego, nim przeszedł przez portal. Staruszek miał srogą, naznaczoną wiekiem twarz. Wspierając się o lasce zbliżył się do zebranych.
- Myślę, że wszyscy wystarczająco w ostatnim czasie się wycierpieliśmy. Niemniej jednak od wielu lat służę jako pasterz tej społeczności i w największym stopniu obchodzi mnie ich bezpieczeństwo. Wszyscy będziemy musieli pracować, by odbudować to, co w tak okrutny sposób zostało nam odebrane. - Staruszek mówił zachrypniętym, donośnym głosem człowieka, który z pewnością miał doświadczenie w takich kazaniach. - Sprawa jest jednak poważna. Odprawić go samego w ten dziki świat, nie mam serca. Natomiast na trzymanie go pod ciągłym nadzorem nie możemy sobie pozwolić. No a sami widzieliście, że wszelkie kary cielesne raczej pogorszą jeszcze sprawę, przy tak nieposkromionym duchu. Być może jednak uda się komuś dotrzeć do tego chłopca słowem. Jeżeli dobrowolnie zgodzi się działać na rzecz społeczeństwa, jak to zaproponował oto ten mężczyzna - staruszek wskazał na Erwina - to myślę, że jego niecne uczynki, których dopuścił się w starym świecie, mogą zostać mu wybaczone. W innym razie… niestety chyba nie pozostanie nam nic innego, jak wygnać go...
Erwin z szacunkiem kiwał głową.
- Czy ktoś ma zdanie odrębne?
- Raul de Foix - przedstawił się. - Dajmy mu szansę - stwierdził. Uważny słuchacz zdołałby zauważyć, że w głowie mówiącego nie było zbyt wiele wiary powodzenie tego przedsięwzięcia. - Jest jeszcze na tyle młody, że może nie został zatwardziałym przestępcą i zdoła się zmienić.
Ruppert postanowił pozostawić sprawę portalu na jakiś czas by zająć się nieco bardziej przyziemnymi sprawami. Zdjął plecak, odczepił od niego linę i ruszył w kierunku młodocianego przestępcy. Gdy decyzja tłumu już zapadła odezwał się zniesmaczony.
- Nie to żebym popierał to co tu robicie ale z tego co powiedziała ta dziwaczka, chłopak ma się jeszcze obudzić. Tak więc co by można na spokojnie wytłumaczyć do jakich wniosków doszliście podczas jego nieprzytomności, zawiąże go na supełek - po czym zabrał się do obwiązywania młodzika.
- Nie popierasz? Cóż zatem proponowałbyś, żeby z nim zrobić? - zainteresował się Raul. - I dlaczego nie dzielisz się z nami swymi wątpliwościami? Wszak każdy może wypowiedzieć swoje zdanie.
- Każdy może wypowiedzieć swoje zdanie? Tak jak ten tutaj bezwładny? Oczywiście… - parsknął Ruppert.
- Jestem pewien, że się wypowie, gdy tylko się ocknie - odparł Raul. - Ale może, póki on milczy, ty powiesz, co według ciebie powinniśmy zrobić. Z pewnością jakiś pomysł masz.
Uwielbiał takich malkontentów, co tylko marudzili i na wszystko kręcili nosem, a sami nie potrafili niczego zaproponować.
Ruppert docisnął ostatni supeł aż z faceta syknęło powietrze.
- Może nie rzucać się od razu na chłopaka? Chociaż jestem w stanie to zrozumieć. Skoro wychędożył komuś córkę to pewnie gdyby była moja to sięgnąłbym nawet po miecz. Ale od razu jakieś klątwy? - Na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas obrzydzenia. - Skąd wiesz co będzie jak się obudzi? Może oszaleje? Jak dostaniesz w łeb to wiesz, że będziesz mieć guza. Ta dziewczyna przesadziła i to ją wolałbym związać.
- Klątwa? Chyba żartujesz. - Raul był naprawdę zaskoczony. - Gdzie ty widziałeś klątwę? On tylko zasnął. Klątwy tak nie działają...
- A skąd ty możesz wiedzieć jak wygląda klątwa? - odezwał się Ruppert lustrując Raula. - Może ty też jesteś jakimś czarownikiem. Właśnie przez takich stary świat się rozpadł! - krzyknął z żalem chłopak. Dopiero teraz do niego dotarło że wszystko przepadło. Może i on nie zostawił za sobą zbyt wiele ale ci zrozpaczeni ludzie, na pewno...
- Spójrzcie na nią - dodał Ruppert. - omamiła chłopaka jakimiś diabelnym językiem a teraz udaję, że jej nie ma. Pomyślcie ludzie. Portal wyrósł w mieście spod ziemi. Przyjrzyjcie się. Przy filarach portalu, trawa to popiół. Mroczne siły maczały w tym palce, daję sobie rękę uciąć. Ktoś musiał przecież i ten portal tutaj przygotować. A do tego na pewno potrzebna była magia - dokończył dramatycznie rzucając nieprzyjazne spojrzenie szkaradnej dziewczynie ale jednocześnie żałował, że dał się wciągnąć w całą tą dyskusję.
Pech - bohaterka zamieszania - usiadła na uboczu i zarzuciła na plecy płaszcz równie smętny, jak reszta jej ubioru. Nie wsłuchiwała się w prowadzone dyskusje, doszły ją jedynie pojedyncze zdania, na przykład wymierzona w nią obelga.
- Jeżeli chcesz, to go obudź... - Wymamrotała pod nosem do samej siebie, słysząc narzekania mężczyzny, który wiązał niedawno rzucającego się zbira.
Pogoda nie była przyjemna, wietrzysta i chłodna, do tego pochmurne niebo przysłaniało słońce. Wyglądało jednak na to, że niedługo się poprawi. Wiatr zdawał się nie być tak silny, jak jeszcze niedawno, kiedy dotarli do tej krainy, a chmury leniwie rozchodziły i przepuszczały coraz więcej promieni. Obserwowała niebo, odcinając się od reszty. Przynajmniej nie była już przygnębiona, a nawet czuła delikatne zadowolenie z zakończonego konfliktu, gdzie nikt nie został dotkliwie zraniony.
- Mamy wymierzyć przestępcy sprawiedliwość, nie zajmować się samosądem. - Erwin spróbował krótko uciąć temat. - Esur ma się obudzić by mógł się wypowiedzieć i poznać osąd, jeżeli się nie obudzi to... - Nie dokończył zdania i zabrał się za cucenie oskarżonego.
Nie trzeba było długo czekać, nim oczy chłopaka uchyliły się. Wyraz na jego twarzy świadczył o tym, że nie spodobał mu się widok, który ujrzał po przebudzeniu. Gniewnym wzrokiem spoglądał na swego oprawcę. Niebywale szybko zdążył rozeznać się w sytuacji, a mimo to, ku zaskoczeniu wszystkich, milczał jedynie, nie próbując się nawet wyrwać z więzów.
- Jeżeli chcesz się mnie pozbyć, to mogłeś zrobić mi tą przyjemność i zajebać mnie jak spałem - zwrócił się po chwili do stojącego nad nim Erwina. Nie dało się nie zauważyć gniewu w jego głosie, jednak chłopak wydawał się opanowany.
Ruppert podobny wiekiem i może ciut chudszy od buntownika zbliżył się do niego i wyjaśnił.
- Słuchaj Esur. Mnie się to też nie podoba. Jednak ty jesteś sam przeciwko wszystkim. Nic nie wskórasz póki co. Ten starszy pan ma dla ciebie propozycję - łotrzyk wskazał na najstarszego z gawiedzi. - Na twoim miejscu bym się nie zastanawiał.
- Skoro ci się to też nie podoba - wtrącił się Raul - to może nie powinieneś był go wiązać? A sprawa jest prosta. - Tym razem zwrócił się do zainteresowanego. - Jeśli dobrowolnie zgodzisz się na to, by działać na rzecz naszego maleńkiego społeczeństwa, to twoje uczynki, popełnione w naszym świecie, zostaną zapomniane.
Esur uważnie przysłuchiwał się słowom Raula, a następnie z niedowierzaniem rozejrzał się po zebranych. Milczał przez dłuższą chwilę, trzymając w napięciu wszystkich zebranych.
- Czy wy bierzecie mnie za jakiegoś pierdolonego idiotę?! - wybuchnął w końcu i spojrzał na Erwina. - Czy rzucając się na mnie, myślałeś padalcu, że będę tu wszystkich na około gwałcił i okradał? Co by mi z tego przyszło?! Chcąc czy nie chcąc zostałem wrzucony w to gówno razem z wami, więc nie mam wyboru i muszę z wami współpracować. Każdy chce przetrwać, co nie?
- Twoja sława przedarła się nawet na inną planetę - zaśmiał się Ruppert i zabrał się do rozwiązywania Esura. - Wybacz mi tą linę ale przyznaj że to lepsze niż jakieś plugawe zaklęcia.
- Nie obrażaj bogów. Każda moc źle zastosowana jest zła, lecz ta dziewczyna postąpiła słusznie usypiając przestępcę, dzięki temu nie doszło do jatki. - Hendrik wystąpił do przodu.
- Tak by się skończyło gdyby w ruch poszły miecze, noże i łuki. Potem zaś, kto musiał by magią mego boskiego patrona was wszystkich leczyć. No kto. - powiódł wzrokiem po zgromadzonych.
- Skoro tak nienawidzisz magii czemuś skorzystał z bramy, która też była magiczna. Miałeś wybór jak każdy z nas zginąć lub wybrać magię. Wybrałeś magię.
- “Wybór” - parsknął krasnolud, który od kilku chwil przyglądał się w milczeniu wszystkim. - Mnie tam ta wielka fala nie pytała, gdzie życzę sobie płynąć.
Tymczasem Esur niespiesznie wstał z ziemi i ruszył gdzieś w stronę portalu. Wydawać by się mogło, że miał już dosyć całej tej sytuacji.
Całej sytuacji przypatrywał się Xandros kręcąc głową. Specjalnie się nie odzywał, choć chwilami miał nawet chęć. Jak zwykle, małostkowość ludzi dała o sobie znać, a jakieś stare grzeszki i urazy powodowały, że byli gotowi skoczyć sobie do gardeł. Elf uśmiał się na ustalenie, że najstarszy powinien decydować. Xandrosa bawiła ta informacja - to oznaczało, że zgodnie z typowo krótkowzroczną, ludzką logiką wydawać wyroki będzie albo on, albo ten drugi elf obok portalu. Starca słuchać nie zamierzał - ludziom brakowało należytej perspektywy, choć szanował sędziwy wiek człowieka. Najwyraźniej było mu dane swoje przeżyć i był z tego dumny. Niestety, nie zmieniało to w ogóle ich sytuacji, a na pewno nie mogło w żaden znaczący sposób wpłynąć na los nikogo tutaj. Zaczynał powoli mieć niemiłe wrażenie, że cała ta gromada uchodźców raczej szybko zginie - przyroda była bezlitosna i wiek, który byłby zaletą w dużej, bezpiecznej społeczności był raczej słabą stroną gdzie młodość, siła i wytrzymałość były najbardziej pożądane. Elf szacował szansę - i nie widząc innej alternatywy dla tego przedziwnego miejsca zaczął zbierać swój dobytek
 
Kerm jest offline