Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-09-2016, 14:13   #11
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Pierwsze, trudne kroki i pochopne decyzje.

Chwilę po ocknięciu, Pech wydawało się, że miała bardzo zły sen. Teraz leżała pośród trawy i półprzymkniętymi oczami wpatrywała się w spokojne niebo. Przetarła oczy, wycierając je z wysuszonych grudek, które mogły świadczyć o drzemce. Przewróciła głowę w bok, by ujrzeć skuloną kobietę. Spojrzała w drugą stronę, gdzie dwie osoby pochylały się nad trzecią. Dopiero później zaczęły docierać do niej pierwsze dźwięki, a wraz z nimi poczuła również ból barku, który był jednak niczym w porównaniu do narastającego, coraz wyraźniejszego lamentu.

Raptownie usiadła, chcąc przyjrzeć się dokładnie sytuacji. Gdyby nie siniak na ręce, pomyślałaby, że wciąż śni. Dookoła dział się chaos, ktoś leżał zakrwawiony na ziemi, jakiś rosły facet zaczął wykrzykiwać komendy, do tego w jednym miejscu chyba nigdy nie widziała tylu nie-ludzi lub po prostu ich proporcja sprawiała wrażenie natłoku.

Pech ścisnęła mocno swoją sakwę i podniosła się z ziemi, chwiejąc się przy tym nieznacznie. Czuła jakby odebrało jej siłę w nogach; tak samo jak większość, nie wiedziała co się dzieje. Nieprzyjemne uczucie podchodziło pod samo gardło i dusiło niczym oszalała zjawa.

Zaczęła przypominać sobie co działo się, zanim trafiła do tego obcego miejsca z równie obcymi osobami. Łzy powoli spłynęły po jej policzkach, gdy uświadomiła sobie, jaki los mógł spotkać jej macochę. Pomyślała, że wolałaby spłonąć w jej ramionach, niżeli znaleźć się tutaj i nie wiedzieć jak powrócić lub czy jest to w ogóle możliwe.

Stojąc praktycznie na samym środku pobojowiska, mijana przez kilka krzątających się osób, rozkleiła się zupełnie, dodając własną nutę do serenady płaczu i bezradności jaka nawiedzała okolicę. Dziewczyna płakała, jednak nikt zdawał się nie zwracać na nią uwagi. Wszyscy byli zajęci własnymi sprawami. W starym świecie z pewnością prędko znalazła by się osoba, której serce ukułby płacz niewiasty, jednak teraz wszyscy pogrążeni byli we własnej tragedii. Każdy tego dnia stracił dorobek swojego życia. Swoich przyjaciół, krewnych.

- Prze-przepraszam - niespodziewanie dziewczyna usłyszała za swoimi plecami czyiś głos, aż podskoczyła, a po plecach przeszły ją nieprzyjemne ciarki. Odwróciła głowę, by dostrzec za sobą młodzieńca, najpewniej niewiele starszego od siebie. Spoglądał na nią spod zmierzwionych, brązowych włosów. Jego nietypowy strój od razu rzucił się dziewczynie w oczy. Jego dosyć brudna tunika nie wyglądała nadzwyczajnie, jednak krótka peleryna zdobiona była jaskrawego koloru naszyciem herbu, którego pochodzenia nie znała. Przy jego pasie wisiał natomiast długi miecz, ze zdobioną złotem rękojeścią. Zdawało jej się, że z broni emanowała jakaś dziwna energia.

- Czy nic ci nie…
- Esurze z Drystar, za gwałt i kradzież jesteś zatrzymany!
Oboje odwrócili się zaskoczeni nagłym krzykiem. Byli wystarczająco blisko by dojrzeć jak wojownik wykrzykujący chwile wcześniej rozkazy, teraz otrzymał niespodziewane uderzenie w brzuch od chłopaka z poparzeniem na policzku. Jednak to był najwyraźniej szczyt tego, co młodzik mógł uczynić w walce z lepiej zbudowanym i najwyraźniej bardziej doświadczonym przeciwnikiem. Szybko został obezwładniony, a teraz mógł tylko próbować się wyrwać z uścisku mężczyzny, rzucając na prawo i lewo obelgi.

Pech ponownie przetarła oczy. Musiałby być już czerwone od wylewania żalu. Zaciągnęła mokrym nosem i spojrzała jeszcze raz na młodzieńca, który przed chwilą ją zaczepił. Chciała coś powiedzieć, ale trema podchodziła jej do gardła i blokowała jakiekolwiek próby komunikacji. Nie spuszczając z niego wzroku przez chwilę - co nie było gestem spowodowanym uprzejmością - zaczęła stawiać kroki w stronę bójki, taszcząc za sobą po ziemi worek w którym pobrzękiwało kilka przedmiotów.

Macocha zawsze powtarzała, żeby się nie popisywać publicznie. Im mniej osób wiedziało o tym, że potrafi rzucać magię, tym mniej będzie miała kłopotu. Porady tej nie przestrzegała pieczołowicie, często wspomagając się zaklęciami w trakcie podróży, a gdy ktoś pytał, odpowiadała, że jest wędrowną uczennicą magii, co pozwalało trzymać więcej osób na dystans, niż mogło by się wydawać. Blisko awanturników, nabrała do dłoni garść piasku i puściwszy worek, zaczęła inkantować zaklęcie. Piasek zatlił się białymi refleksami, a gdy była już obok domniemanego gwałciciela, dmuchnęła pyłem w jego twarz po czym wypowiedziała krótką, magiczną formułę w niepospolitym języku, nawet dla kogoś obeznanego w sztukach magicznych.

~ Zamknij oczy i zaśnij ~ rozległ się spokojny, acz lekko zachrypnięty przez niedawny płacz głos.

Niedługo po tym zdała sobie sprawę, że mogło to nie być najlepsze rozwiązanie. To nie był szlak ani zaludnione miejsce, a na bijatykę spoglądała większość zgromadzonych. Przepadła szansa na spokojną egzystencję, gdzie nikt nie naciska na używanie jej magicznego talentu. Najbardziej jednak bała się tego, że mogą być tutaj inni użytkownicy magii.

Stała naprzeciw wojownika i rzezimieszka, obracając nerwowo oczami, by rozejrzeć się dookoła. Pobladła ze strachu, a w gardle ponownie pojawiło się nieprzyjemne uczucie.
 

Ostatnio edytowane przez kinkubus : 05-09-2016 o 12:44.
kinkubus jest offline  
Stary 04-09-2016, 22:13   #12
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
Coś się kończy...

Zapach trawy. Szum wody. Wiele przyjemnych wspomnień przepłynęło przez głowę Crilii, nim otworzyła oczy. Chętnie spędziłaby więcej czasu na rozkoszowaniu się tymi przyjemnymi doznaniami, jednak nie pozwolił jej na to jej wierny pies łowczy, imieniem Keks, który zaczął lizać ją po twarzy.
Młoda pół-drowka wstała powoli z ziemi, a do jej świadomości zaczęło docierać więcej szczegółów. Staruszek klęczał nad jakimś biedakiem, którego będzie trzeba pochować, histerycznie szlochająca kobieta, którą będzie trzeba się zająć, dwóch chłopców wołających o pomoc i jakiś rozkazujący wszystkim facet, którego w tym momencie postanowiła zignorować.

W pierwszej kolejności kapłanka skierowała się do grubego wieśniaka, nad którym chłopcy wołali o pomoc.
- Umm, co mu się stało? Może będę mogła pomóc… - stwierdziła niepewnie, obawiając się jak na nią zareagują.
Chłopcy zesztywnieli na widok kobiety. Najwyraźniej nie spodziewali się, że pierwszą osobą, która zareaguje na ich wołania, będzie pół-drowka. Niepewnie spojrzeli po sobie i po leżącym przed nim mężczyźnie, aż w końcu jeden z nich zdobył się na odwagę.
- On… Nie chce się obudzić… Próbujemy od kilku minut, ale nie reaguje.
- Fregus, mówię Ci… On chyba… - drugi młodzieniec zwrócił się do swojego kolegi, jednak urwał w pół zdania.
Crilia nie była być może doświadczoną medyczką, jednak już na pierwszy rzut oka mogła stwierdzić co owemu mężczyźnie dolegało. Nie żył. Lekko nabrzmiała i sina twarz mężczyzny mówiła sama za siebie. Najwyraźniej fala która ich zmiotła zbyt długa przytrzymała go w swoich objęciach. A teraz nie dało się już z tym nic zrobić…
Kapłanka wyraźnie posmutniała, co było widać na jej twarzy. Nie chodziło o reakcję chłopców, bo tę nazwałaby nawet przyjazną, ale o to, że nie mogła pomóc temu nieszczęśnikowi. Teraz jednak jedyne co mogła dla niego zrobić to pochowanie go.
Delikatnie przytuliła obydwu chłopców.
- Przykro mi chłopcy. On… on odszedł. Pożegnajcie się z nim, żebyśmy mogli go pochować. - powiedziała, ciągle ich tuląc.
- Ale przecież… - Jeden z chłopców próbował coś powiedzieć posmutniałym głosem, kiedy nagle uciszyło go zamieszanie, które rozległo się gdzieś za plecami kapłanki. Spojrzała w tamtą stronę, z niedowierzaniem widząc, jak mężczyzna, który chwilę wcześniej próbował ogarnąć ten chaos, bił się teraz z jakimś chłystkiem.
Dziewczyna westchnęła ciężko, nie mogąc uwierzyć w to co widziała.
- Nie patrzcie na nich. Niektórzy nie potrafią przedłożyć swoich małych niesnasek ponad to co naprawdę ważne. - Zwróciła się do chłopców, nie wiedząc o co tak naprawdę poszło. - Czy to był wasz ojciec? - zapytała, patrząc na leżące obok ciało.
Chłopcy z ponurymi minami pokręcili głowami. Jeden z nich, ten którego drugi nazwał Fregus, rzekł nie odrywając spojrzenia od ciała.
- Był moim wujem. Ojciec kilka miesięcy temu wysłał mnie do niego, by nauczył mnie kowalstwa. Przez ten czas opiekował się mną…
- Rozumiem. Teraz nadszedł czas, abyś odpłacił mu się za tę naukę i opiekę. Pokaż mu, że jesteś już mężczyzną, który potrafi odwdzięczyć się za to, co dla niego uczyniono i zaopiekować się sobą oraz innymi. - Po chwili przerwy kapłanka dodała. - Pożegnaj się z nim, nie musisz się spieszyć. Później go pochowamy. I pamiętaj, że tak długo, jak zachowasz go w swoim sercu, on zawsze będzie z tobą. - dodała, kładąc dłoń na sercu chłopca.
Ten ze zgorzkniałą miną jedynie pokiwał głową, nie odrywając spojrzenia od swojego krewniaka. Natomiast drugi chłopak poklepał przyjaciela po ramieniu, chcąc w jakiś sposób dodać mu otuch, po czym wolno wstał i ruszył w stronę zbiorowiska, które rozgorzało na dobre. Nim zniknął im z oczu, Crilia mogła jeszcze zobaczyć lekki, lecz posmutniały uśmiech wdzięczności, który posłał w jej stronę.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 04-09-2016, 22:18   #13
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
Zagadka portalu


Znów się udało. Zazwyczaj była to jakaś zapadnia albo sidła, czasem zdarzał się też trujący gaz ale tym razem to było totalnie szalone. Ruppert nie mógł sobie przypomnieć jak to się stało, że udało mu się trafić do portalu. Faktem było, że teraz siedział na trawie i był przemoczony do suchej nitki. W dodatku wszystko go bolało. Gigantyczna fala nieźle musiała go poturbować zanim trafiła nim do celu. Mimo to w głowie wciąż kłębiły się sceny z onirycznej podróży. Co to wszystko miało znaczyć?

Na twarzy młodzieńca skierowanej w niebo rozkwitł uśmiech. Szlochająca kobieta jednak szybko sprowadziła go na ziemie. Na dodatek jakiś twardo stąpający facet swoimi krzykami wbił go w glebę. Jęknął i podniósł się z ziemi. Najpierw sprawdził wszystkie wiązania plecaka. Mimo podróży był solidnie przymocowany. Zaczął się rozglądać udając, że czegoś szuka ale skierował się w stronę portalu bo zauważył, że toczy się tam jakaś dyskusja między elfem a krasnoludem. Przywitał ich w ojczystych językach i zapytał:

- No i nad czym tak Panowie dywagujecie?

Dwójka nieludzi wydawała się zdziwiona pojawieniem Rupperta. Jego wejście jakby wybiło ich z rytmu rozmowy, przez co dopiero po chwili krasnolud odzyskał rezon i odezwał się.

- A jak myślisz, barani łbie? - Spojrzał z powrotem na portal. - Czyja to jest robota?

- Nie jest to robota żadnej znanej mi rasy - rzekł spokojnie elf, który wydawał się wyjątkowo mocno zafascynowany monolitem. - Pomijając już tą potężną energię, która nas tu sprowadziła, to sama budowa tego czegoś jest niezwykła. Nie wykuły tego ani krasnoludy, ani elfy, ani tym bardziej gnomy.

Zachęcony tymi słowami Ruppert również mimowolnie przyjrzał się budowli. Była ona spokojnie cztery razy większa niż on i na pewno z dwadzieścia razy szersza. Natomiast na solidnym, szarym kamieniu wykute zostały jakieś napisy, których w żaden sposób nie mógł rozszyfrować. Po dłuższej chwili takiego wpatrywania, Ruppert odczuł dziwny niepokój, jakby portal samym swym posępnym wyglądem przytłaczał go. Nieczuły na obelgi Ruppert chętnie włączył się do dyskusji.

- Jak dla mnie to dzieło czegoś boskiego – powiedział tajemniczo. – Albo diabelskiego… Ewentualnie jednego i drugiego zarazem. Bogowie i Demony wymyśliły sobie jakąś idiotyczną grę w stylu 10 punktów za człowieka, 20 za elfa, 100 za krasnoluda a potem zrzucili ten portal i tą gigantyczną falę dla rozrywki. Wiecie, taka niebiańska potyczka.

- Ee… Tak, to jest nader... interesująca teoria - rzekł niepewnie elf, natomiast krasnolud pokręcił tylko głową.
Chłopak odczepił wzrok od portalu i przeniósł ją na nieludzi. Przyjrzał im się uważnie bo chciał wiedzieć z kim ma do czynienia. W jego głowie zrodziło się pytanie.

- Wszystko działo się tak szybko. Ten portal… Jak do niego wpadliście?

- Wpadliśmy… dobrze powiedziane - odparł krasnolud. - Ta cholerna fala porwała mnie i przypadkiem zaniosła wprost w stronę portalu. No… I jeszcze były te dziwne głosy.

- Hm? Czyli też je słyszałeś? - zdziwił się nagle elf. - Niedługo przed uderzeniem fali, zacząłem słyszeć w umyśle jakieś dziwne szepty. Myślałem, że to duchy ostrzegają mnie przed niebezpieczeństwem, ale skoro i ty je słyszałeś…

Nie dokończył, kiedy nagły krzyk rozległ się za ich plecami. Wszyscy odruchowo odwrócili się, by zobaczyć jak dwójka mężczyzn zaczęła z jakiegoś powodu okładać się pięściami. A w zasadzie, jakiś młody chłopak próbował uderzyć rosłego faceta, który chwilę wcześniej starał się jakoś ogarnąć ten chaos. Wojownik jednak okazał się bardziej zwinny, niż by się to z początku mogło wydawać. W jednej chwili obezwładnił chłopaka zakładając chwyt na jego ramię.Krasnolud aż gwizdnął z podziwem dla zdolności mężczyzny.

- No ładnie, ledwo ktoś zaczął się rządzić i już pierwszy przejaw buntu - powiedział pod nosem Ruppert kręcąc głową. - Dobrze że bez rozlewu krwi.

Ruppert nie wyglądał na zbyt przejętego. Oczywiście sam ze względu na swoją lichą posturę starał się trzymać z dala od wszelkich potyczek, jednak był niejednokrotnie ich widzem. Bójki w karczmach po których tułał się ze swoją bandą były pewnego rodzaju rozrywką podtrzymującą wszystkich rzezimieszków w dobrej kondycji. Przynajmniej tak patrzył na to Ruppert. Przyglądając się z ciekawością starciu pociągnął temat głosów dalej.

- Tak swoją drogą ja również słyszałem te głosy. W każdym razie ten portal tutaj ktoś musiał postawić tak więc nie jesteśmy tu sami… - Ta myśl sprawiła, że chłopak oderwał wzrok od szarpiących się mężczyzn i rozejrzał się dookoła szukając jakby śladów pozostawionych po twórcach portalu.

Dwójka nieludzi jakby nie dosłyszała jego słów i ruszyła w stronę zbiegowiska. Ruppert jednak zignorował całe zajście i zaczął dokładnie badać teren wokół portalu. Nie był tropicielem, więc szukanie śladów szło mu raczej kiepsko, jednak jego uwadze nie uszła, przywierająca do filarów portalu, zwęglona trawa. Najwyraźniej energia magiczna musiała ją wypalić.

Poza tym, łotrzyk nie znalazł niczego szczególnego. Zupełnie żadnych śladów stóp, czy chociażby jakichkolwiek surowców czy narzędzi pozostawionych przez budowniczych tego portalu. Wyglądało na to, że budowla ta postawiona i porzucona została bardzo dawno temu.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline  
Stary 04-09-2016, 23:39   #14
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Trudne początki

Hendrika obudziło szturchanie dwóch wilgotnych nosów i szorstkie języki. Syknął, gdy piękna całym swym ciężarem usiadła na nim. - Wstaje, już wstaję.
Obok niego szlochała wyniesiona z miasta dziewczynka. Opodal słyszał płacz młodej kobiety. Niedaleko w rozpaczy był pogrążona dziewczyna w zaawansowanej ciąży. Ciężko podniósł się, zarzucił plecak na ramiona, potem uklęknął przy dziewczynce
- Spokojnie, już dobrze. Widzisz te panie, pomożesz mi je uspokoić. - łagodnie przemawiając starał się uspokoić zrozpaczone dziecko. Wziął je na ręce.
Potem ruszył do stojącej szlochającej dziewczyny.
- Nie czas na płacz pani, ludzie potrzebują twojej pomocy. Chodź pomożesz mi.
Po tych słowach ruszył w kierunku ciężarnej. Pod nogami cały czas plątały mu się podekscytowane nowymi zapachami Piękna i Szybki.
Gdy podszedł do ciężarnej, postawił pochlipującą jeszcze i siąkającą nosem dziewczynkę przy kobiecie. Przyklęknął przy niej, delikatnie ujął za dłoń.
- Wiem, że twoja strata jest olbrzymia. Jednak nie tylko ty jedna cierpisz. To dziecko straciło cła rodzinę, pomożesz mi je uspokoić pani? - przemówił łagodnie.
W tym czasie badał już stan ciężarnej, tętno na nadgarstku i zaglądał w oczy, gdyż wiele chorób można z nich wyczytać. A przynajmniej próbował to wszystko zrobić. Gdy brązowowłosa dziewczyna, wręcz nadzwyczajnej jak na wieśniaczkę urody, w końcu zorientowała się, że ktoś obok jest, wyrwała rękę i warknęła opryskliwie.
- A co mnie obchodzi jakieś dziecko!? Ja również straciłam całą swoją rodzinę, zostając sama w tym stanie! Jak ja sobie teraz poradzę!? Zostaw mnie w spokoju, popaprańcu! A tam, co oni znowu wyczyniają?!
Ostatnie słowa dziewczyny dotyczyły dwójki bijących się kawałek dalej mężczyzn. Hendrik ze zdziwieniem przyglądał się tej niepoprawnej scenie, kiedy sypiący serią obelg chłopak starał się wyrwać z chwytu wojownika.
Hendrik wstał.
- Takie zachowanie zapewne nie zjedna ci przyjaciół. Jeśli jeszcze się nie zorientowałaś to nasz świat nie istnieje. Jesteśmy bogowie wiedzą gdzie. Nasze przetrwanie zależy od tego czy się dogadamy. Powinnaś martwić się nie tym, jak sobie poradzisz z dzieckiem, tylko jak sama przeżyjesz.
Dziewczyna spoglądała na niego gniewnie, sinymi od płaczu oczami. Po chwili jednak jakby złagodniała i ponownie skuliła się.
- Zostaw mnie w spokoju - rzekła rozżalonym głosem.
Hendrik przytulił dziewczynkę do boku i podszedł w kierunku dziewczyny, którą wcześniej prosił o pomoc, a która najwyraźniej rzucała jakiś czar. Ciekaw był efektu jej czaru. Sam miał też w zanadrzu czar, którym na chwilę mógł powstrzymać przestępcę.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 07-09-2016 o 07:08.
Cedryk jest offline  
Stary 05-09-2016, 14:00   #15
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wyrok

- Ty, młody, nie szarp się tak - przez serię wściekłych okrzyków przebił się czyiś, młodzieńczy głos. - Skorzystaj w odpowiedni sposób z szansy, jaką daje ci nowe życie. No chyba że chcesz poddać się karze, a ta, jeśli dobrze pamiętam, jest dość wysoka.
- A kim wy kurwa jesteście by wyznaczać tu prawa?! I co ja wam zrobiłem!? To ten pierdolony osiłek pierwszy zaczął mi grozić, a kiedy nie skuliłem się przed nim jak jakiś kundel, to rzucił się na mnie! - Esur krzyczał na cały głos. Wszyscy z zaciekawieniem spoglądali w jego stronę, wysłuchując jego słów. - Czego wy ode mnie…
Zaskoczony umilkł. Niespodziewanie nowym obiektem zainteresowań stała się dziewczyna o szarych oczach. Z jej ust wydobyły się słowa w plugawym języku, który sprawił, że zebrani wokoło cofnęli się o krok. Erwina zaś przeszły nieprzyjemne ciarki. Od razu wiedział, że ma do czynienia z magiem.
- Czego ty ode mnie chcesz? - Ostatnie słowa, tym razem zupełnie spokojne wydostały się z ust chłopaka, kiedy dziwny pył omiótł jego twarz. Przez chwilę ich spojrzenia spotkały się. A młoda czarodziejka dostrzegła w nich jedynie niezrozumienie i gorycz. Chwilę później chłopak już spał i jedynie dzięki silnemu ramieniu Erwina nie upadł ciężko na ziemię.
Przez chwilę nastała grobowa cisza, którą mącił jedynie lodowaty powiew silnego wiatru.
- To było całkiem niezłe. - Raul skinął głową. Miał co prawda zamiar wyjaśnić Esurowi, że nowych warunkach prawo też będzie obowiązywać, no ale nie zdążył i musiał pozostawić to na później. - Moje uznanie. - Skinął głową magiczce. - Mam tylko nadzieję, że chłopak nie narobi głupot, gdy się potem obudzi.
- Dobrze dobrany czar czarodziejko. Sam miałem dzięki Latahanderowi przygotowany podobny. - półelf zgadał z uśmiechem gładzą chowającą się nieco za nim dziewczynkę.
- O... on się obudzi! - odpowiedziała Pech, nie usłyszawszy dokładnie tego, co przed chwilą do niej powiedziano.
Objęła się rękoma, zaciskając palce na rękawach. Wyglądała, jakby było jej zimno, zaczęła się trząść i zbladła jeszcze bardziej. Poczęła stawiać chwiejne kroki w stronę swojego bagażu, starając się trzymać z daleka od kogokolwiek.
- To dobrze - odparł Raul, chociaż może nie do końca szczerze. Gdyby chłopak zasnął na wieki, mieliby z głowy problem młodego przestępcy. Za to dziewczyna, magiczka, miałaby problemy. Z dwojga złego... W końcu młodego bandytę można wychować. - Źle się czujesz? - spytał odchodzącą dziewczynę.
- Nie - odparła jawnym kłamstwem, szczękając przy tym zębami.
Początkowo zamiarowała nakryć się płaszczem, jednak mnogość spoglądających na nią oczu sprawiała, że zachowywała się irracjonalnie. Nigdy przedtem nie była w centrum uwagi i na pewno tego nie chciała. Nie spuszczając wzroku z gawiedzi, podniosła worek; przytuliła go do siebie i zaczęła wycofywać się w odosobnione miejsce, cały czas drgając od zimna, którego nie czuł chyba nikt inny, jak ona sama.
- Dziękuje pani czarodziejko - powiedział Erwin mający szacunek do tego czego nie znał, bo to czego nie znał mogło go zabić. Nawet nie chciał myśleć jak to by było być celem tego zaklęcia.
Nie wiedząc ile ma czasu zabrał młodzieńcowi sztylet i zabrał się za krępowanie go.
- To jest Esur z Drystar - powiedział do wszystkich. - Poszukiwany listem gończym lorda Whitehall. Jest poszukiwany za gwałt i kradzież. Statut mówi, że za za gwałt należy się sześć grzywien, a kradzież karze na ciele.
Erwin odsapnął.
- Stary świat umarł, przyzwoitość nie. Wsi nie ma, ławy wiejskiej nie ma. Więc biorę was wszystkich na ławę - oznajmił ocalonym. - I niech najstarszy przewodniczy obradom. Ja doprowadzam więźnia i z uwagi na okoliczności proszę o łagodną karę, pracy na rzecz społeczności.
- To mi się na stare lata trafił przywilej. - Wszyscy zebrani jak jeden mąż odwrócili wzrok w stronę starca, który do tej pory modlił się nad ciałem człowieka, który umarł rozbijając sobie głowę o coś twardego, nim przeszedł przez portal. Staruszek miał srogą, naznaczoną wiekiem twarz. Wspierając się o lasce zbliżył się do zebranych.
- Myślę, że wszyscy wystarczająco w ostatnim czasie się wycierpieliśmy. Niemniej jednak od wielu lat służę jako pasterz tej społeczności i w największym stopniu obchodzi mnie ich bezpieczeństwo. Wszyscy będziemy musieli pracować, by odbudować to, co w tak okrutny sposób zostało nam odebrane. - Staruszek mówił zachrypniętym, donośnym głosem człowieka, który z pewnością miał doświadczenie w takich kazaniach. - Sprawa jest jednak poważna. Odprawić go samego w ten dziki świat, nie mam serca. Natomiast na trzymanie go pod ciągłym nadzorem nie możemy sobie pozwolić. No a sami widzieliście, że wszelkie kary cielesne raczej pogorszą jeszcze sprawę, przy tak nieposkromionym duchu. Być może jednak uda się komuś dotrzeć do tego chłopca słowem. Jeżeli dobrowolnie zgodzi się działać na rzecz społeczeństwa, jak to zaproponował oto ten mężczyzna - staruszek wskazał na Erwina - to myślę, że jego niecne uczynki, których dopuścił się w starym świecie, mogą zostać mu wybaczone. W innym razie… niestety chyba nie pozostanie nam nic innego, jak wygnać go...
Erwin z szacunkiem kiwał głową.
- Czy ktoś ma zdanie odrębne?
- Raul de Foix - przedstawił się. - Dajmy mu szansę - stwierdził. Uważny słuchacz zdołałby zauważyć, że w głowie mówiącego nie było zbyt wiele wiary powodzenie tego przedsięwzięcia. - Jest jeszcze na tyle młody, że może nie został zatwardziałym przestępcą i zdoła się zmienić.
Ruppert postanowił pozostawić sprawę portalu na jakiś czas by zająć się nieco bardziej przyziemnymi sprawami. Zdjął plecak, odczepił od niego linę i ruszył w kierunku młodocianego przestępcy. Gdy decyzja tłumu już zapadła odezwał się zniesmaczony.
- Nie to żebym popierał to co tu robicie ale z tego co powiedziała ta dziwaczka, chłopak ma się jeszcze obudzić. Tak więc co by można na spokojnie wytłumaczyć do jakich wniosków doszliście podczas jego nieprzytomności, zawiąże go na supełek - po czym zabrał się do obwiązywania młodzika.
- Nie popierasz? Cóż zatem proponowałbyś, żeby z nim zrobić? - zainteresował się Raul. - I dlaczego nie dzielisz się z nami swymi wątpliwościami? Wszak każdy może wypowiedzieć swoje zdanie.
- Każdy może wypowiedzieć swoje zdanie? Tak jak ten tutaj bezwładny? Oczywiście… - parsknął Ruppert.
- Jestem pewien, że się wypowie, gdy tylko się ocknie - odparł Raul. - Ale może, póki on milczy, ty powiesz, co według ciebie powinniśmy zrobić. Z pewnością jakiś pomysł masz.
Uwielbiał takich malkontentów, co tylko marudzili i na wszystko kręcili nosem, a sami nie potrafili niczego zaproponować.
Ruppert docisnął ostatni supeł aż z faceta syknęło powietrze.
- Może nie rzucać się od razu na chłopaka? Chociaż jestem w stanie to zrozumieć. Skoro wychędożył komuś córkę to pewnie gdyby była moja to sięgnąłbym nawet po miecz. Ale od razu jakieś klątwy? - Na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas obrzydzenia. - Skąd wiesz co będzie jak się obudzi? Może oszaleje? Jak dostaniesz w łeb to wiesz, że będziesz mieć guza. Ta dziewczyna przesadziła i to ją wolałbym związać.
- Klątwa? Chyba żartujesz. - Raul był naprawdę zaskoczony. - Gdzie ty widziałeś klątwę? On tylko zasnął. Klątwy tak nie działają...
- A skąd ty możesz wiedzieć jak wygląda klątwa? - odezwał się Ruppert lustrując Raula. - Może ty też jesteś jakimś czarownikiem. Właśnie przez takich stary świat się rozpadł! - krzyknął z żalem chłopak. Dopiero teraz do niego dotarło że wszystko przepadło. Może i on nie zostawił za sobą zbyt wiele ale ci zrozpaczeni ludzie, na pewno...
- Spójrzcie na nią - dodał Ruppert. - omamiła chłopaka jakimiś diabelnym językiem a teraz udaję, że jej nie ma. Pomyślcie ludzie. Portal wyrósł w mieście spod ziemi. Przyjrzyjcie się. Przy filarach portalu, trawa to popiół. Mroczne siły maczały w tym palce, daję sobie rękę uciąć. Ktoś musiał przecież i ten portal tutaj przygotować. A do tego na pewno potrzebna była magia - dokończył dramatycznie rzucając nieprzyjazne spojrzenie szkaradnej dziewczynie ale jednocześnie żałował, że dał się wciągnąć w całą tą dyskusję.
Pech - bohaterka zamieszania - usiadła na uboczu i zarzuciła na plecy płaszcz równie smętny, jak reszta jej ubioru. Nie wsłuchiwała się w prowadzone dyskusje, doszły ją jedynie pojedyncze zdania, na przykład wymierzona w nią obelga.
- Jeżeli chcesz, to go obudź... - Wymamrotała pod nosem do samej siebie, słysząc narzekania mężczyzny, który wiązał niedawno rzucającego się zbira.
Pogoda nie była przyjemna, wietrzysta i chłodna, do tego pochmurne niebo przysłaniało słońce. Wyglądało jednak na to, że niedługo się poprawi. Wiatr zdawał się nie być tak silny, jak jeszcze niedawno, kiedy dotarli do tej krainy, a chmury leniwie rozchodziły i przepuszczały coraz więcej promieni. Obserwowała niebo, odcinając się od reszty. Przynajmniej nie była już przygnębiona, a nawet czuła delikatne zadowolenie z zakończonego konfliktu, gdzie nikt nie został dotkliwie zraniony.
- Mamy wymierzyć przestępcy sprawiedliwość, nie zajmować się samosądem. - Erwin spróbował krótko uciąć temat. - Esur ma się obudzić by mógł się wypowiedzieć i poznać osąd, jeżeli się nie obudzi to... - Nie dokończył zdania i zabrał się za cucenie oskarżonego.
Nie trzeba było długo czekać, nim oczy chłopaka uchyliły się. Wyraz na jego twarzy świadczył o tym, że nie spodobał mu się widok, który ujrzał po przebudzeniu. Gniewnym wzrokiem spoglądał na swego oprawcę. Niebywale szybko zdążył rozeznać się w sytuacji, a mimo to, ku zaskoczeniu wszystkich, milczał jedynie, nie próbując się nawet wyrwać z więzów.
- Jeżeli chcesz się mnie pozbyć, to mogłeś zrobić mi tą przyjemność i zajebać mnie jak spałem - zwrócił się po chwili do stojącego nad nim Erwina. Nie dało się nie zauważyć gniewu w jego głosie, jednak chłopak wydawał się opanowany.
Ruppert podobny wiekiem i może ciut chudszy od buntownika zbliżył się do niego i wyjaśnił.
- Słuchaj Esur. Mnie się to też nie podoba. Jednak ty jesteś sam przeciwko wszystkim. Nic nie wskórasz póki co. Ten starszy pan ma dla ciebie propozycję - łotrzyk wskazał na najstarszego z gawiedzi. - Na twoim miejscu bym się nie zastanawiał.
- Skoro ci się to też nie podoba - wtrącił się Raul - to może nie powinieneś był go wiązać? A sprawa jest prosta. - Tym razem zwrócił się do zainteresowanego. - Jeśli dobrowolnie zgodzisz się na to, by działać na rzecz naszego maleńkiego społeczeństwa, to twoje uczynki, popełnione w naszym świecie, zostaną zapomniane.
Esur uważnie przysłuchiwał się słowom Raula, a następnie z niedowierzaniem rozejrzał się po zebranych. Milczał przez dłuższą chwilę, trzymając w napięciu wszystkich zebranych.
- Czy wy bierzecie mnie za jakiegoś pierdolonego idiotę?! - wybuchnął w końcu i spojrzał na Erwina. - Czy rzucając się na mnie, myślałeś padalcu, że będę tu wszystkich na około gwałcił i okradał? Co by mi z tego przyszło?! Chcąc czy nie chcąc zostałem wrzucony w to gówno razem z wami, więc nie mam wyboru i muszę z wami współpracować. Każdy chce przetrwać, co nie?
- Twoja sława przedarła się nawet na inną planetę - zaśmiał się Ruppert i zabrał się do rozwiązywania Esura. - Wybacz mi tą linę ale przyznaj że to lepsze niż jakieś plugawe zaklęcia.
- Nie obrażaj bogów. Każda moc źle zastosowana jest zła, lecz ta dziewczyna postąpiła słusznie usypiając przestępcę, dzięki temu nie doszło do jatki. - Hendrik wystąpił do przodu.
- Tak by się skończyło gdyby w ruch poszły miecze, noże i łuki. Potem zaś, kto musiał by magią mego boskiego patrona was wszystkich leczyć. No kto. - powiódł wzrokiem po zgromadzonych.
- Skoro tak nienawidzisz magii czemuś skorzystał z bramy, która też była magiczna. Miałeś wybór jak każdy z nas zginąć lub wybrać magię. Wybrałeś magię.
- “Wybór” - parsknął krasnolud, który od kilku chwil przyglądał się w milczeniu wszystkim. - Mnie tam ta wielka fala nie pytała, gdzie życzę sobie płynąć.
Tymczasem Esur niespiesznie wstał z ziemi i ruszył gdzieś w stronę portalu. Wydawać by się mogło, że miał już dosyć całej tej sytuacji.
Całej sytuacji przypatrywał się Xandros kręcąc głową. Specjalnie się nie odzywał, choć chwilami miał nawet chęć. Jak zwykle, małostkowość ludzi dała o sobie znać, a jakieś stare grzeszki i urazy powodowały, że byli gotowi skoczyć sobie do gardeł. Elf uśmiał się na ustalenie, że najstarszy powinien decydować. Xandrosa bawiła ta informacja - to oznaczało, że zgodnie z typowo krótkowzroczną, ludzką logiką wydawać wyroki będzie albo on, albo ten drugi elf obok portalu. Starca słuchać nie zamierzał - ludziom brakowało należytej perspektywy, choć szanował sędziwy wiek człowieka. Najwyraźniej było mu dane swoje przeżyć i był z tego dumny. Niestety, nie zmieniało to w ogóle ich sytuacji, a na pewno nie mogło w żaden znaczący sposób wpłynąć na los nikogo tutaj. Zaczynał powoli mieć niemiłe wrażenie, że cała ta gromada uchodźców raczej szybko zginie - przyroda była bezlitosna i wiek, który byłby zaletą w dużej, bezpiecznej społeczności był raczej słabą stroną gdzie młodość, siła i wytrzymałość były najbardziej pożądane. Elf szacował szansę - i nie widząc innej alternatywy dla tego przedziwnego miejsca zaczął zbierać swój dobytek
 
Kerm jest offline  
Stary 06-09-2016, 02:19   #16
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Gdybyś był jego ofiarą, mówiłbyś inaczej.

Wypuścili bandytę tylko dlatego, iż powiedział, że już nie będzie? Szkoda, że życie nie było takie proste jeszcze kilka dni temu i Pech wraz z macochą narażały się na ukamienowanie za znacznie mniejsze przewinienia. Jeżeli ten człowiek naprawdę zawinił tym o co go oskarżali, będzie musiała trzymać go na dystans i zawsze mieć w pogotowiu przynajmniej jedno zaklęcie, którym będzie w stanie szybko go unieszkodliwić.

Przeszedł jej na widoku kulturalny młodzieniec, który wcześniej chciał zapytać prawdopodobnie o jej samopoczucie. Poczekała na moment, gdy był sam, żeby podejść i podzielić się swoją wiedzą. Budził sympatię - być może przez podobny wiek - więc nie obawiała się, że od niego dostanie nożem pod żebro, a zdawała się być tutaj przynajmniej dwójka, która mogła mieć teraz takie zamiary.

- Zignorowałam Cię wcześniej - zaczęła, nie siląc się na przeprosiny, chociaż z drugiej strony pierwszym czy ostatnim nie był - Pogoda zdaje się poprawiać. Niedługo powinno zrobić się cieplej, a słońce wyjść zza chmur. Może... możesz powiedzieć innym... - Skinęła lekko głową, wskazując na zbierającą się grupę, która wydawała się szykować do narady.

Pomyślała, że ma pecha, będzie teraz robił za posłańca. Trzeba było urodzić się brzydszym, to może nie wzbudzałby zaufania i miał spokój. Samej bała się rozmawiać z innymi, szczególnie, kiedy tyle autorytetów było w pobliżu. Czekać tylko, aż jeden zacznie forsować swoje poglądy na innych; wolała być wtedy daleko poza zasięgiem uzbrojonej ręki.

- Czy Ty... - Zawahała się, nie będąc pewną, czy powinna drążyć temat - zgadzasz się z tym, jak odpuścili mu winy?

Tym razem to chłopak mocno wzdrygnął się, kiedy Pech odezwała się do niego. Zaskoczony spojrzał na nią niepewnie, jakby nieco speszony, choć wiedźmie zdawało się, że również nieco przestraszony. Dopiero po chwili jakby odzyskał rezon i uśmiechnął się do niej zakłopotany.

- Wybacz, zamyśliłem się nieco - powiedział, drapiąc się po i tak wystarczająco zmierzwionych już włosach - P-przekażę im, to co powiedziałaś.

Następnie zaś młodzieniec spojrzał w stronę siedzącego przy portalu Esura. Ten wyglądał, jakby samym spojrzeniem mógł zabić.

- Myślę - zaczął, po krótkiej chwili milczenia - Że to nie tak, że jego winy zostały mu odpuszczone. Po prostu nie mieli innego wyjścia przymknąć na nie oczy.

- Mogli poderżnąć mu gardło lub powiesić. Spodziewają się kłopotów, więc dlaczego jednocześnie zakładają, że wszystko będzie w porządku? Ockną się dopiero, jak znowu kogoś okradnie, zgwałci, może zabije. - Pouczyła rozmówcę, nie zmieniając przy tym nadto tonu, jakby nadal mówiła o pogodzie.

- Ale tak nie można! Kto nam dał prawo, byśmy mogli swobodnie odbierać komuś życie? - Uniósł się chłopak. Zaraz jednak opuścił głowę i poczerwieniał lekko. - Prze-przepraszam. Mój pan często mówił mi, że jestem zbyt naiwny.

Pech zrobiła krok w tył gdy młodzieniec się wzburzył. Nie była pewna, co ma mu powiedzieć i czy w ogóle chce kontynuować tę rozmowę. Ostatecznie przymusiła się, ponieważ wyglądał na zagubionego, tak samo zresztą, jak ona sama. Jeżeli chociaż jedno z nich wyniesie coś z tej rozmowy, to będzie już dobry krok w przyszłość.

- Sami wyznaczamy sobie prawa. Jeżeli chcesz coś zrobić, to możesz, jak tamten kraść, tylko licz się z konsekwencjami. Jeśli jednak wolisz podążać zasadami wyznaczonymi przez innych, to Twoja sprawa. Czucie się dobrze z samym sobą zawsze wydawało mi się najlepszą drogą do szczęścia. - Brzmiało to trochę niespójnie, ale nie miała zwyczaju zastanawiać się nad składnią zdań - Może idź już, bo jeszcze oskarżą Cię o konszachty z wiedźmą. - Uśmiechnęła się pierwszy raz odkąd przybyła do nowego świata.

- Jestem przywoływaczem. - Szybko dodała, zdając sobie sprawę z rzuconej sugestii, jakoby była wiedźmą.

Chłopak ponownie zamyślił się nad słowami dziewczyny, co chwile rzucając spojrzenia w stronę Esura.

- A czuła byś się dobrze zabijając go? - Zapytał niepewnie, jednak nim Pech zdążyła odpowiedzieć, on potrząsnął głową i spojrzał na dziewczynę. - Eh, nieważne. Nie ma co roztrząsać tematu.

Młodzieniec uśmiechnął się i wyciągnął rękę w stronę dziewczyny.

- Jestem, a raczej byłem, giermkiem Lorda Tristrama. Mogłaś o nim słyszeć, był znanym i wielkim człowiekiem. A na imię mi Dorne.

Nie bardzo wiedziała, jak odpowiedzieć. Doskonale zdawała sobie sprawę z pochodzenia swojego “imienia”. W zasadzie nie było to imię tylko sposób w jaki na nią wołała macocha, a potrzeby na posiadanie prawdziwego, normalnego imienia zwyczajnie nie miała. Spuściła głowę i wpatrując się w ziemię, wysiliła się na szczerą prawdę.

- Pech… - Odpowiedziała enigmatycznie oraz tak cicho, że ledwie dało się ją zrozumieć.

Dorne najwyraźniej nie zrozumiał od razu o co chodziło dziewczynie, jednak znaczenie tego jednego słowa w końcu do niego trafiło. Znowu nieco się zmieszał, co Pech uznała za stałą cechę charakteru chłopaka.

- W takim razie miło mi cię poznać, przywoływaczko Pech.
 
kinkubus jest offline  
Stary 06-09-2016, 12:10   #17
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wyprawa w nieznane

- Uważam - powiedział Raul - że nie powinniśmy tutaj siedzieć i czekać nie wiadomo na co. To miejsce nie nadaje się na obozowisko. Nic nas nie ochroni przed deszczem czy słońcem, nie ma tutaj wody. Proponowałbym ruszyć między drzewa. - Wskazał kierunek. - Można będzie zorganizować jakieś szałasy. Tam są też zwierzęta. Zwierzęta muszą pić. No i można na nie zapolować.
- Umm… - odezwała się Crilia, która właśnie dołączyła do grupy. - Może najpierw sprawdźmy okolicę i zabierzmy wszystko co może się przydać. Nie wiadomo czego będziemy potrzebować.-
- Pokażcie zatem, co tam zebraliście - wtrącił się Ruppert - Wszystkiego nie musimy zabierać. Raczej nikt nam niczego nie zabierze z tego pustkowia. Za to powinniśmy jak najszybciej znaleźć schronienie. Kto wie jakie bestie grasują tu nocą.

- Radzę opuścić to miejsce jak najszybciej się da. Ta ziemia jest skażona złem i wyczuwam, iż skierowane jest ono stąd na północ. -
Odezwał się do tej pory milczący, bo pocieszający uratowaną dziewczynkę Hendrik.
- Zanim opuścimy to miejsce, musimy pochować zmarłych. Ci, którzy nie będą pomagali, mogą w tym czasie sprawdzić, czy nie ma tu jakiś narzędzi - uparła się Crilia.
- Jeszcze nie przepatrzyliśmy wszystkiego - odezwał się mężczyzna w średnim wieku, który na samym początku zagadnął do Erwina - ale jedna, czy dwie łopaty się znajdą. Skończę tą robotę i pomogę kopać, jeżeli brakuje wam rąk do pracy.-
- Zmarłego, bo chyba jest tylko jeden zmarły? Należało by zabrać z tego przeklętego miejsca, Chyba, że chcemy by powstał z tej złej ziemi jako nieumarły. Wprawdzie potrafię sobie mocą boga z nimi poradzić, lecz lepiej pochować go zgodnie z kanonami, w miejscu nie przesiąkniętym złem. -
Potem uśmiechnął się do dziewczynki, dzieląc jedna z porcji Żelaznych pomiędzy siebie, psy i dziecko.
- Tyle się działo ze zapomniałem się zapytać jak ci na imię. Ja jestem Hendrik, pies to Szybki, a suczka, która domaga się twojej uwagi to Piękna. Nie bój się możesz ją pogłaskać, nic ci nie zrobi.-
- Trina - odrzekła nieśmiało dziewczynka pałaszując łapczywie ofiarowany jej posiłek. Wyglądało na to, że już nieco się uspokoiła, jednak wciąż znajdowała się w ciężkim szoku.
- No pogłaszcz ją po brzuchu. Piękna na to czeka. Tylko patrz Trina, jak się wyciągnęła byś ją tylko pogłaskała. Widzisz jaki duży ma brzuch, to znaczy, że niedługo będzie miała szczeniaki. Jeśli chcesz będziesz mogła sobie wybrać najładniejszego z miotu.-
Suszone mięso i suchary szybko znikły rozdzielone na pierwszy posiłek w tym nowym świecie.
- Dwoje, niestety dwoje… - kapłanka odpowiedziała z wyraźnym smutkiem - Dobrze, przeniesiemy ich do miejsca, w którym będzie można ich pochować. Proponuję chodzić od zagajnika do zagajnika. Może w którymś trafimy na wodę pitną.-
- Byle nie w kierunku północnym. Wpierw jednak dowiedzmy się co jeszcze udało się znaleźć. Potem możemy ruszać, jak już znajdziemy jakieś miejsce na obozowisku zorientujemy się, kto z nas jakie przydatne posiada umiejętności. Ja oprócz tego, że jestem wojownikiem kapłanem, to znam się na leczeniu, polowaniu oraz tresurze psów. - Pokiwał głową.
- Chodzenie całą grupą z miejsca na miejsce jest bez sensu - odparł Raul. - Moim zdaniem powinniśmy dotrzeć do najbliższego zagajnika, a potem wysłać jeden lub dwa patrole. Najlepiej mniej więcej wzdłuż brzegu. Jak na razie pogoda nam mniej więcej sprzyja. Gorzej by było, gdyby zaczęło padać. -
- Nasze patrole trwały wiele dni gdy było trzeba sobie radzić w dziczy. - Zaczął Erwin. - Woda, jedzenie, ogień. Te trzy rzeczy są nam konieczne. Jesteśmy nad morzem, więc jak pójdziemy wzdłuż niego to prędzej niż później trafimy na jakąś rzekę czy strumień. Jego brzegiem możemy pójść dalej w ląd. Rzeka daje też szansę na dotarcie do cywilizacji, jeżeli jakaś w tym świecie jest to właśnie nad rzeką. Wschód i zachód są tak samo dobrymi wyborami. Można rzucić monetą. Co do zwierząt...
Hendrik pokiwał głową.
- Byle nie na północ. Niekoniecznie musi być też w pobliżu jakaś przyjazna cywilizacja. Bardziej prawdopodobne, iż skończymy jako ofiary lub nawet w garnku. Bez sprzętu zapasów i zwierząt gospodarskich będziemy mieli zaś wielkie trudności ze stworzeniem osady.-

Elf podszedł do gromadzącej się grupy, słysząc o dokonaniach łowieckich człowieka który rozpoczął te zamieszanie ze złoczyńcą.
- Jeśli organizujecie jakąś wyprawę zwiadowczą, z chęcią pomogę. Zdaje się, że utkniemy tu na dłużej, gdziekolwiek jesteśmy. Jestem Xandros.-
- Jestem Ruppert - przedstawił się małolat jakby w odpowiedzi na słowa elfa. - Przyznaję, że powinniśmy ruszyć jak najprędzej. Dlatego mogę razem z Xandrosem już ruszyć na przód. Wydaje mi się, że kobiecie w ciąży nie widzi się tułaczka. Wybierzcie tylko kierunek a my zaczniemy poszukiwania. -
- Sądzę, że to łowcy powinni wybrać kierunek. Kobieta w ciąży musi maszerować razem. Wszyscy muszą. Jeśli ktoś nie ma życzenia, niech zostaje i radzi sobie sam. Przyroda jest brutalna i nie będzie nikogo pytać o to, czy ktoś chce czy nie chce. Nic nam nie da zostawianie tu kogokolwiek, ale każdy musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie, czy chce żyć? Ja chcę i nie zamierzam zajmować się nieżywymi. Zwiadowcy pójdą na przedzie, dalej od grupy aby móc ewentualnie zapolować na coś świeżego i szybciej znaleźć miejsce na porządny obóz. Poszedłbym na północ i szukałbym jakiś wzgórz i lasów, nie morza i cywilizacji. Mogę jednak mówić i odpowiadać za siebie. Czy wojownik, który chciał wymierzać sprawiedliwość chce wziąć odpowiedzialność za wszystkich? - Elf spojrzał pytająco na wojownika.
- Jeśli tak , ruszajmy. Tracimy czas. - Xandros kiwnął głową do małolata.
- Erwin Rockhel, żołnierz w służbie lorda Whitehalla. Były żołnierz. Czy chcę wziąć odpowiedzialność za cywilów? Nie, bogowie tamtego i tego świata, nie. Ale wezmę, bo trzeba to zrobić. Co do kierunku to czemu północ, daleko od morza, które jest dobrym punktem odniesienia a i ktoś był zdecydowanie przeciwny by iść w tamtym kierunku. - Wskazał na Hendrika.- Czemu nie północ?-

Wezmę, bo trzeba. Zabawne. Raul uśmiechnął się w myślach. Jak miło, że ktoś się poświęci. Męczennik się znalazł. Na szczęście on nie był cywilem i nie wymagał, by się ktoś dla niego poświęcał.
- Proponowałbym przenieść wszystko, co jest przydatne, do najbliższego zagajnika - powiedział - i dopiero stamtąd wysłać jakieś patrole i myśliwych.-
- Prawda. - zgodziła się kapłanka. Po chwili namysłu dodała. - Gdzieś tu były beczki. Mniejsze rzeczy można do nich włożyć, żeby łatwiej było je przetransportować. - zaproponowała.
- W sumie to chyba tylko narzędzia i ryby są nam potrzebne. Jak widziałem siekierki, to z drewnem sobie poradzimy jak dojdziemy do tego zagajnika. Nie ma co ludzi nadmiernie obciążać.-
-Z drewna, szczególnie długiego zróbcie włóki. Łatwiej wlec ciężar niż go nieść - zaproponował Xander przebierającym w stercie towarów ludziom

Erwin zdjął kuszę z ramienia i wycelował niezaładowaną w niebo.
- W drodze przydałoby się zapolować. Jeżeli po tej stronie jest podobnie do naszego świata to będzie na co. Duże pastwisko, to duże stadne zwierzęta, konie, bizony, sarny ale ja mimo wszystko liczę na zbłąkanego jelenia. Nie ma lordów z kijem w dupie to nie ma kłusownictwa, w końcu jakiegoś ustrzelę. Zna się ktoś na wnykach?-

- Ja. Ale trzeba wpierw rozejrzeć się po okolicy, by wiedzieć, gdzie warto je rozstawić - Xandros zaoferował pomoc, ale drobne zwierzęta lubiły akurat lasy i zagajniki, nie bezkresne łąki. To, co można było zazwyczaj łapać wśród traw nie mogło wystarczyć do wykarmienia wszystkich tu zebranych. Pojedynczy łowca mógłby mieć szansę. Należało myśleć w innych kategoriach.
Jeśli dałoby się schwytać żywcem parę dzikich królików albo zajęcy i je w niewoli rozmnożyć. Ptactwo które dawało się łapać na wnyki również mogło być bardziej przydatne żywe, niż martwe. Jajka mogły być cenne dla kobiety mającej niebawem dać życie.

-Myślę, że tej sieci rybackiej mógłbym coś zmontować - odezwał się Ruppert przeglądając zebrane rzeczy, przez ocalałych katastrofe. - Ale to może przydać nam się dopiero jak znajdziemy jakieś miejsce do noclegu. Czasem może się w nią złapać coś co chciałoby złapać nas.-
- Zwierzęta są. Wystarczy się rozejrzeć - stwierdził Raul. Tematu lordów nie skomentował. - Z wnykami zapewne będziemy musieli poczekać, ale na razie łuk czy kusza wystarczą. Może trzeba by zrobić polowanie z naganką. Równie dobrze może się okazać, że tutejsze zwierzęta nie boją się myśliwych.
- Może, w końcu jesteśmy pierwszymi ludźmi tutaj od bogowie wiedzą kiedy. Może nawet pierwszymi. Jak zwierzyna się nas by nie bała, to świetnie ale to drapieżniki też się nas nie będą bały - teoretyzował Erwin. - My to sobie damy radę, ciężko pancerz przegryźć ale nie wszyscy są tak przygotowani.-
- Większość drapieżników boi się ognia. Na szczęście - odparł Raul. - A polowania trzeba by robić jak najdalej od obozu. I, być może, udałoby się oswoić kilka sztuk. -
- Najpierw to musimy znaleźć miejsce na obóz. Tak czy siak dość już chyba gadania po próżnicy. Zbieramy się panienki? Może tak, ci z nas co znają się na polowaniu pójdą przodem i może coś uda się w drodze dorwać, reszta idzie za nimi i stara się nie hałasować zbytnio.-
Erwin rozejrzał się po suchym przestworze oceanu i wskazał grupę drzew na północny zachód.
- Tam chyba najbliżej a i po drodze przetniemy się z tym stadem.- Wskazał grupę pasących się zwierząt.
- W takim razie weźcie co tam uważacie a my z Xandrosem ruszamy przed szereg - odparł Ruppert. Zarzucił plecak i ruszył zadowolony z siebie, że udało mu się wymigać od targania tego całego złomu.
- Ani mi się waż! - Odkrzyknął Erwin z uśmiechem na twarzy. - Pierwszego ja upoluje, zobaczysz.
- Dobra towarzystwo! - Tym razem wydarł się do reszty ocalonych. - Uradziliśmy co robić. Zwijamy graty bo tu zła ziemia i idziemy do tamtego zagajnika. Narzędzia i ryby do beczek, siekierka za pas, łopaty i młotki w ręce. Jak coś wyskoczy to tłuc po łbie aż zdechnie. - Powtórzył niezawodną radę dotyczącą walki. - Ja i inni co się znają na polowaniu pójdziemy przodem i spróbujemy złapać coś na obiad. Ci co się nie znają niech chronią cywilów. Naszym celem jest tamten zagajnik. - Wskazał dla przypomnienia. - Pomagać sobie, nie hałasować i zbierać wszystko co wygląda na przydatne i jadalne, jak trzeba to przejrzę jedzenie jak się spotkamy czy nie jest trujące.-
- Nie wydzieraj się tak, jakbyś miał do czynienia z bandą tępych rekrutów - zasugerował Raul. - Nie mówiąc już o tym, że najbardziej hałasujesz.-
Miał nadzieję, że ich 'nie chcę ale muszę' kandydat na przywódcę okaże trochę rozsądku, ale na razie nie wyglądało to najlepiej.
- Dołączę do polowania, po pochowaniu zmarłych - powiedziała krótko Crilia.
- Gorzej sir de Foix, cywile, którzy zaraz mogą zacząć rozmyślać o tym co ich spotkało. Trzeba znaleźć im cel bo za nami tylko otchłań, gorycz i rozpacz. Więc róbmy cokolwiek by nie myśleć o tych co zostali po drugiej stronie. - Erwin prawie sam wpadł w pułapkę wspomnień. - Z pochówkiem pomogę, choć to zajęcie dla kapłana, chyba że chcesz ich zjeść czy co wy tam u siebie w jaskiniach robicie.-
- Byle oddalić się od złych ziem a pochówek się szybko zorganizuje. Jestem Hendrik, W poprzednim życiu zawali mnie tez ojcem Hendrikiem. A co do polowania bardziej liczę na jakieś ptactwo lub drobną zwierzynę, które wystawią mi psy, zaś na to starczy kamień i proca. -
Hendrik z uśmiechem gładził po włosach Trinę, chcąc by ta poczuła się bezpieczna.
Twarz Crilii poczerniała ze wstydu, gdy usłyszała słowa Erwina.
- Crilia, kapłanka - przedstawiła się krótko. - I nie wiem co jada się w jaskiniach. Wychowałam się wśród ludzi - dodała z wyraźną urazą w głosie. Naciągnęła kaptur na głowę i szybko odeszła w stronę jednego ze zmarłych.

“Jak dzieci” pomyślał Xandros. To będzie jak orka na ugorze.
- Pójdziemy przodem w oddaleniu. Potem Ruppert i reszta “łowców”. Potem reszta z bagażami. Ona niech trzyma się ode mnie z daleka. - Xandros wskazał pół-drowkę.
Elf wysforował się daleko przed grupę zwiadowców. Jego bezszelestny krok i wrodzona zdolność do bycia niemalże niewidzialnym w określonych warunkach dawała jakieś szanse na drobnego zwierza, lub podejścia jakiegoś większego stada. Albo zaczajonego w zasadzce wroga. Podróżując wraz z całą grupą, nie było na to większych szans.

- Raul wystarczy. 'Sir' został daleko stąd. - Raul skomentował słowa Erwina. - Chodziło mi nie o ideę, a o sposób realizacji. I chyba powinniśmy wszyscy wziąć udział w pogrzebie. Nawet jeśli nie znaliśmy zmarłych. Przyda się wszystko, co nas będzie jednoczyć, nawet taka smutna okoliczność. -
Spojrzał dla odmiany w stronę elfa, który wyraźnie usiłował wprowadzić podział na 'swoich' i 'tych gorszych'. Zapewne plotki głoszące zarozumialstwo elfów w tym przypadku znalazły swoje potwierdzenie.
Ruppert uświadomił sobie, że już nikt nie podłoży mu gotowego jedzenia pod nos. Teraz będzie skazany na wyroby kulinarne ocalałych. Daj boże żeby ktoś z nich miał jakąkolwiek wiedze o kuchni. Najwidoczniej wszystkie osoby, które wyszły przed szereg wiedziały jak to pożywienie zdobyć. Upatrywali już pasące się na równinie zwierzęta. Łotrzyk wiedział jak się za nie zabrać ale dopiero po upieczeniu.
- Widzę, że już ostrzycie sobie noże na tą zwierzynę - powiedział do łowców. - Nie mam wprawy w polowaniu więc nie będę wam przeszkadzał. Sprawdzę za to czy zagajnik jest bezpiecznym miejscem.-
- Możecie się w końcu zamknąć i ruszyć dupę?! - zawołał nagle nieprzyjemny, acz znajomy głos. Wszyscy odwrócili się w stronę Esura, który, ku zaskoczeniu wszystkich, niósł w rękach niewielką beczkę wypełnioną wyrzuconymi przez portal rybami. - Jeszcze minuta i sami będziecie to sobie taskać! -
 
Asmodian jest offline  
Stary 06-09-2016, 20:42   #18
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację


Pech, Raul, Hendrik, Crilia, Bhupindar

- Cholera, co za pechowa pogoda - powiedział zezłoszczony krasnolud imieniem Gottri wygrzebując się ze świeżego grobu, do którego wykopania zgłosił się z jakiegoś powodu sam. Następnie ustawił się obok byłego giermka, Dorne’a, posyłając mu wściekłe spojrzenie. - Nie mówiłeś czasem, że miało się rozpogodzić?

Owszem. Silny wiatr ustał, jednak zapewne wszyscy woleli go, niż siąpiący teraz leniwie deszcz. Pogoda zdawała się sprzyjać ponurej atmosferze pochówku dwójki zmarłych, którzy nie mieli tyle szczęścia, by dotrzeć cało do tej nowej ziemi. A być może to jednak oni byli szczęściarzami? Któż mógł wiedzieć, co ta nieznana kraina miała przynieść ocalonym?

Dorne posłał, stojącej obok niego Pech pytające spojrzenie. Najwyraźniej jej przepowiednia co do pogody tym razem się nie sprawdziła.

Kilkudziesięciu minutach oczekiwania do dwóch płytkich grobów złożono w końcu ciała. Kapłanów do odprawienia mszy za ich dusze nie brakowało. Staruszek, który w czasie procesu wybrany został na przewodniczącego, okazał się wiejskim proboszczem. Na imię miał Geoffry, a swoje życie już za młodu ofiarował matce żywicielce, Bogini Floanri. Teraz zaś, w tym nowym świecie, pierwszą ceremonią, którą miał odprawić był pogrzeb. Po jego prawicy stał półelf Hendrik, a po lewicy ciemnoskóra elfka, której obecność przy ceremonii nie wszystkim się podobała. Na całe szczęście, wszelkie słowa sprzeciwu zostały stłumiony przez starego kapłana.

Deszcz zdawał się nasilać z każdą chwilą. Kiedy wszystko było już gotowe, ocaleni otoczyli groby, natomiast kapłani unieśli ręce w górę.

- Nasi wszechmogący Bogowie! Znajdujemy się daleko od naszych rodzimych świątyń, jednak wiem, że słyszycie mój głos i wciąż czuwacie nad nami! - Geoffrey zaczął ceremonie donośnym głosem. Oczy wszystkich skierowały się na niego. Prawie wszystkich. - Zebraliśmy się tu...

- Co jest kurwa? - Wszyscy nagle przenieśli wzrok na Esura, który jednak nie zwracał na nikogo uwagi. Wpatrywał się tylko z rosnącym zadziwieniem w oczach w ciała złożone w grobach. Psy najeżyły się nagle i zaczęły warczeć. Z początku wszystkich ogarnęła konsternacja, która już wkrótce przekształciła się w przerażenie.

Dwoje, jeszcze chwilę temu martwych, mieszkańców nadmorskiej wioski otworzyło przekrwione oczy.



Erwin, Xandros

Trójce łowców nie było dane zobaczyć cudu zmartwychwstania. Bardzo szybko zostawili z tyłu grupę ocalałych, ruszając w stronę miejsca, gdzie ze wzgórza widzieli ostatnio niewielkie stado zwierząt. Erwin co chwilę spoglądał za siebie, przyglądając się co raz to bardziej malejącej i niknącej za strugami deszczu grupie. Miał cichą nadzieję, że pogrzeb przeciągnie się do czasu aż upolują jakąś zwierzynę. Zapasy, które mieli mogły wystarczyć dla wszystkich na jeden, może dwa dni.

Z rozmyśleń nad ich ponurą przeszłością wyrwało go szturchnięcie Xandrosa, który zaraz ruchem ręki nakazał pochylić się w wysokiej trawie, tak by nie zostali dostrzeżeni. Z wolna zbliżali się do celu.

Nad ich głowami kołował sokół Pleufana. Elf, z którym to Ruppert wcześniej nawiązał rozmowę na temat portalu, niespodziewanie dogonił dwójkę łowców i zaoferował swoją pomoc chwilę po wyruszeniu ze wzgórza. Tłumaczył, że miał już dość starającego się z nim ciągle spierać o coś krasnoluda, towarzystwa półdrowki oraz “przeklętej dziewczyny”. Wymieniając tą ostatnią, miał oczywiście na myśli Pech.

W pewnym momencie idący przodem Xandros uniósł delikatnie dłoń, dając sygnał towarzyszom by się zatrzymali. Wszyscy delikatnie unieśli się spod wysokiej trawy i dostrzegli sześć pięknych jeleni pasących się na łące. Mieniące się od deszczu futra oraz poroże nadawały im królewskiego wyglądu. Jednak w pewnym momencie ich oczy skupiły się na jednym ze stada. Największym i najpiękniejszym, który z pewnością mógłby zapewnić im zapasów jedzenia na kilka lub nawet kilkanaście dni.

- Dobra - rzekł szeptem Pleufan. - Byleby go nie spłoszyć…



Ruppert

Jeszcze jeden bohater tej opowieści obrał tego czasu inną ścieżkę. Polować potrafił co najwyżej na skarby w podziemiach, a pogrzeby zawsze wydawały się mu niezbyt interesujące (sam nie wiedział wówczas, co go ominęło!), dlatego odważnym, zdecydowanym krokiem ruszył w stronę zagajnika, do którego reszta grupy dotrzeć miała nieco później. Ulewa była denerwująca, jednak pocieszało go to, że nie musi teraz przynajmniej sterczeć jak kołek przed grobami ani wlec się po ziemi polując na potencjalny obiad. Ruppert zawsze wiedział jak się ustawić!

Podróż minęła mu bez większych niespodzianek. Deszcz to raz wzmagał się, to raz ustawał, jednak chłopak parł przed siebie w stronę zbliżającego się niebłagalnie celu. Nie mógł nawet nacieszyć się pięknymi krajobrazami, bo pogoda znacznie pogorszyła widoczność, przez co nie mógł ujrzeć nic więcej, niż już widział ze wzgórza.

Ale w końcu udało mu się dotrzeć do granicy zagajnika. Niepewnie przyglądał się pociemniałym od wilgoci drzewom iglastym, oraz opadającemu w dół terenowi. Teraz, gdy słońce przysłoniły chmury, miejsce to wydawało się mu mroczne i ponure. Przez mnogość krzaków i drzew, oraz ze względu na schodzący w dół teren, nie mógł zobaczyć zbyt wiele z granicy zagajnika. Drapiąc się po głowie rozmyślał nad tym, co powinien teraz zrobić.
 
Hazard jest offline  
Stary 07-09-2016, 07:05   #19
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Co teraz?

Jeszcze nie minął jeden dzień i zaczęły pojawiać się pierwsze animozje. Pierwsze o czym Pech pomyślała, to odejść; ale czy poradziłaby sobie sama na obcym terenie? Na pewno niewiele chciała mieć wspólnego z nowymi rządami, które pośpiesznie zostały ustalone, a że nie była osobą, która lubiła narzucać się innym, najprostszym rozwiązaniem wydawało się pójście w swoją stronę.

Na tę chwilę za bardzo się wahała, żeby podejmować taką decyzję. Poczeka jeszcze trochę, dzień, kilka. Przez ten czas może uda się znaleźć z kimś wspólny język; jeżeli Esur zasługiwał na drugą szansę, to może i na nią przestaną spoglądać przez pryzmat dziwaczki czy nawet wiedźmy. Nadzieja matką głupich...

Z zamysłu wyrwała ją kropla deszczu, która spadła prosto na jej nos. Wyciągnęła dłoń by sprawdzić, czy tylko jej się wydawało, czy też faktycznie zaczęło padać. Nie była bardzo zaskoczona, pogoda w tej krainie może się różnić, chociaż wydawała się być nienaruszalnym prawem natury. Po zagładzie jej rodzimych stron już nie mogła brać tego za oczywistość, nic nie było sprawdzone i pewne, wszystko trzeba odkrywać na nowo.

Zanim rozpadało się na dobre, podeszła do jednej z niewielu osób, które jeszcze nie rzucały jej posępnego spojrzenia. Długo nie musiała czekać, chociaż Dorne był bardziej zaskoczony niż zaniepokojony. Przecież powiedziała, iż powinno się poprawić, nie, że się poprawi. Wzruszyła ramionami i odeszła, zanim zaczną ją podejrzewać o sprowadzenie tego opadu.

W ceremonii nie miała zamiaru uczestniczyć. Niewiele wiedziała o bogach i wyznaniach, do tego czy przypadkiem ich bogowie nie zostali zniszczeni razem z poprzednim światem? Nasiąkając deszczem, czekała aż pogrzeb dobiegnie końca; bardzo lubiła takie leniwe opady, dźwięk kropel uderzających o ziemię był kojący nawet przy większych ulewach.

Gdyby nie krzyk Esura, mogłaby nie zorientować się w porę, że coś się dzieje. Przestraszyła się na widok nieumarłych. Chociaż macocha potrafiła animować - jak to sama nazywała - martwą, leśną zwierzynę, zawsze ostrzegała przed niekontrolowanymi ożywieńcami. Do tego Ci byli ludźmi, budzili w niej jeszcze większą grozę. Pech chciała uciec, ale zamiast tego stała sparaliżowana strachem.

Ktoś nie chciał być zakopany w obcej ziemi...
 
kinkubus jest offline  
Stary 07-09-2016, 14:52   #20
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
A nie mówiłem.

Pogrzeby zdecydowanie nie były uroczystościami, w których Raul lubił brać udział. No chyba że chodziłoby o ewentualnego spadkodawcę.
Ten pogrzeb był jednak zdecydowanie nietypowy.
- Na wszystkie demony! - wykrzyknął, gdy truposze równocześnie otworzyły oczy. Cofnął się o krok, wyciągając równocześnie miecz. - Dajcie sieć!
Pogrzeby nigdy nie zależały do ulubionych obowiązków Crilii, ale po tym co właśnie się wydarzyło, spadły na samo dno tej listy. Długi przybywanie w lasach nauczyło jej jednego: jeśli coś się rusza, a nie powinno, to trzeba być gotowym na dobicie tego. Dlatego odruchowo sięgnęła po łuk i strzałę, którą wycelowała w jednego z truposzy. Nie wystrzeliła jednak, zamiast tego z nadzieją w głosie zapytała pozostałych kapłanów:
- Wasi bogowie są z tych, co nie lubią i zabijają nieumarłych?
Hendrik ujął krzepko miecz, będący również symbolem dobra Lathandera.
- Za długo leżeli na przeklętej ziemi. Trzeba to zło zniszczyć.
Skoncentrował się przesłał moc swego boga przez symbol. Zakrzyknął
- Gińcie nieumarłe stwory.

Nawet Pech udzieliła się determinacja z jaką Hendrik zaczął odpędzać nie-zwłoki. Zebrała strzępy odwagi i postanowiła pomóc, chociaż nie wydawało jej się, że była w stanie wiele zrobić. Zbliżyła się i rzuciła zaklęcie w celu oblepienia grobu śliskim śluzem, aby utrudnić nieumarłym wdrapanie się do góry. Taki miała zwyczaj, stając oko w oko z zagrożeniem: wypalić zaklęcia i uciekać ile sił w nogach. Różnica była taka, że tym razem nie czuła potrzeby brania nóg za pas.

To były zaledwie jeden moment. Wszyscy z przerażeniem ujrzeli jak usta zmarłych rozchylają się w uśmiechu, obnażając nienaturalnie długie zęby. Z niezwykłą jak na martwe istoty zwinnością podnieśli się z ziemi.
I wtedy wybuchła panika. Opanowana strachem grupa zaczęła w panice cofać się i uciekać przed swoimi dawnymi przyjaciółmi. Jednak nieumarłych nie obchodziła uciekająca zdobycz…

Hendrik skupił swoją boską moc na symbolu, pragnąc przepędzić nieczyste kreatury. Te jednak z niezwykłą łatwością oparły się zaklęciu i rzuciły do ataku. Ten, przed którego grobem stał półelf, nie zamierzał odpuścić kapłanowi próby odpędzenia go. Nikt nie dostrzegł kiedy wyrosły im długie i ostre pazury, jednak wciąż zaskoczony niepowodzeniem swojego zaklęcia Hendrik poczuł je jako pierwszy na swojej nodze. Mimowolnie syknął z bólu, kiedy krew trysnęła mu z nogi, a stojąca w płytkim grobie bestia obnażyła tylko ostre niczym u wilka zęby z zadowolenia.
Nie pozostał jednak sam w swej walce. Za plecami nieumarłego pojawił się jakby znikąd Esur, mierząc sztyletem wprost w jego plecy.
- Przestań się wiercić padalcu! - wrzasnął wściekle, kiedy jego cel w ostatniej chwili uchylił się przed sztyletem. W podobny sposób wysławiał się krasnolud Bhupindar, który bezskutecznie starał się trafić z góry zwinną kreaturę.
Mimo przewagi liczebnej przeciwników nieumarły nie myślał nawet o ucieczce. Najwyraźniej wściekłość wywołana w nim przez kapłana zamroczyła mu umysł. Szczerząc zęby uchylał się przed kolejnymi atakami, i ponownie rzucił na Hendrika. Kapłan tym razem nie mógł powstrzymać krzyku, kiedy ostre kły kreatury wyrwały mu spory kawałek mięsa z nogi. Półelf pobladł na twarzy widząc nadchodzącą śmierć.

Crilia jednak nie mogła pomóc swojemu towarzyszowi. Skupiła wzrok na stojącym we własnym grobie mężczyźnie, przy ciele którego nie tak dawno pocieszała dwójkę młodych chłopców. Cieszyła ją myśl, że obaj uciekli, dzięki czemu nic im się nie mogło stać, ale to nie poprawiało jej sytuacji. Zwolniła cięciwę.
Nieumarły cofnął się o krok, gdy strzała zatopiła się głęboko w jego piersi. Lekko zdezorientowany spojrzał na lotkę wystającą z jego piersi, a później ogarnęła go wściekłość. Z wywalonym na wierzch językiem, opętańczo machając rękami, mężczyzna rzucił się na półdrowkę. Próbowała cofnąć się, jednak było za późno. Przeszył ją niewyobrażalny ból, kiedy pazury nieumarłego rozdarły jej nogi. Spanikowana próbowała wycofać się poza jego zasięg jednak potknęła się na grudzie wykopanej ziemi. Nieumarły już miał rzucić się na nią, gdy niespodziewanie pośliznął się na czymś i ponownie znalazł się na dnie płytkiego grobu.
Crilia zaskoczona dostrzegła, że po przeciwnej stronie stała dysząca ciężko Pech. Zaabsorbowani nieumarłymi walczący nawet nie usłyszeli, kiedy z jej ust wydarły się plugawe formuły zaklęć, a ziemia w grobie oblała się jakimś dziwnym, śliskim śluzem. Kreatura próbowała podnieść się z ziemi, jednak bezskutecznie. A wtedy w końcu nadbiegł Raul. Kiedy wszyscy zaczęli w panice uciekać, mężczyzna sam musiał wydobyć z jednej z beczek sieć. Dostrzegłszy dogodną okazję, zarzucił ją na wijącego się w grobie nieumarłego, który szybko zaplątał się w niej niczym ryba i nie zanosiło się na to, by prędko miał się z niej uwolnić.
Hendrik nie namyślając się wiele zaatakował mieczem osłaniając się puklerzem przed ciosami pazurów nieumarłego.
Jeden truposz był unieruchomiony, przynajmniej na jakiś czas. Raul postanowił zostawić go w tej chwilowej pułapce. Ponownie chwycił za miecz i pod osłoną tarczy zaatakował drugiego nieumarłego. Nie miał zamiaru pozwolić, by jakiś ożywieniec bezkarnie ranił tych, którzy nie zrobili mu nic złego.
Chociaż Pech czuła, jakby serce zaraz miało jej stanąć, padła na kolana i zaczęła szukać pośpiesznie czegoś w swoim worku. Potrzebowała pochodni, hubki i krzesiwa by spróbować strawić kreatury w ogniu, zanim te wyjdą z dołu i rozbiegną się po okolicy.
Serce kapłanki biło jak szalone, bo jeszcze chwilę temu była gotowa żegnać się ze światem. Z wdzięcznością kiwnęła głową w stronę Pech, która ją uratowała i spróbowała wstać. Pomimo bólu udało jej się wstać. Zaciskając zęby, postanowiła choć trochę uleczyć rannego kapłana, któremu nie udało się odpędzić nieumarłego.
- Wracaj do zdrowia.

Pierwszy pomiot zła został obezwładniony. Jego próby ucieczki spływały na niczym. Ryczał wściekle i wił się, jednak jego towarzysz nie zamierzał przyjść mu z pomocą. Gdzieś obok Pech próbowała odpalić pochodnie. Jednak pech chciał, że materiał zamókł i nie chciał się podpalić. Trzęsły się jej ręce. Czy to ze zmęczenia, czy to ze strachu. Nie miało to większej różnicy. Nagle jednak zaprzestała próby i, tłumiąc krzyk, zamarła, ze spojrzeniem wlepionym gdzieś obok...

Hendrik tego nie rozumiał. Nieumarły był sam jeden, otoczony przez wielu przeciwników. Znajdował się w dużo gorszym położeniu. Na jego ciele pojawiały się co chwila nowe rany. A więc dlaczego?! Dlaczego ten uparty skurwysyn nie chciał umrzeć?! Dlaczego wciąż z taką zażartością go atakował? Czyżby Bogowie byli zbyt daleko, by mogli ich wesprzeć w tej walce? Czy nie słyszeli jego błagalnych próśb o pomoc? Czy…
Kapłan otworzył szeroko oczy. Świat wokół niego jakby dziwnie wyblakł i obrócił się o dziewięćdziesiąt stopni. Dostrzegł dziwny blask przebijający się zza zachmurzonego nieba nad nim. Krople deszczu zaczęły strumieniami opływać jego skrwawioną twarz. Ktoś krzyczał gdzieś w oddali, jednak Hendrik nie mógł pojąć sensu jego słów. Światło zaś wzmagało się z każdą sekundą, a wydarzenia wokół niego zwalniały. Przestał czuć ból, strach, zimno. Wszystkie zmartwienia odeszły w niepamięć. Czymże jest to światło? Zastanawiał się, co raz bardziej oślepiony jego blaskiem. Jednak im dłużej na nie patrzył, tym większy spokój go ogarniał. Uśmiechnął się, gdy przyjemne ciepło ogarnęło jego ciało. “No przecież” - pomyślał z satysfakcją, zamykając oczy. “Jakżem mógł tego nie wiedzieć…”

Krzyk przerażenia przeszył całą okolicę. Nie wiadomo było, do kogo należał, bowiem wszyscy zamarli, spoglądając w jedno miejsce. Raulowi żołądek podszedł do gardła. Z odrazą przyglądał się kreaturze pod swoimi nogami. Nieumarły, skąpany w czerwieni krwi, siedział teraz okrakiem na półelfie, przywarty zębami do jego gardła. Uniósł się i spojrzał na stojącego nad nim wojownika. Trzymając wyrwany kawałek krtani kapłana w zębach, posłał Raulowi obrzydliwy uśmiech. A później miecz przeszył jego głowę na wylot…


Wkrótce potem wszyscy zebrali się ponownie przed dwoma grobami, spoglądając z rozpaczą na trzy trupy…
Piękna i Szybki wyły z rozpaczy jednak nie odstępował na krok Triny, dziewczynki, którą ich pan uratował.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 07-09-2016 o 15:00.
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172