Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2016, 15:28   #351
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Chciała krzyknąć. Chciała zacząć skakać z radości. Chciała też rzucić się Gnorstowi na szyję i wyściskać go najmocniej jak tylko potrafiła, ucałować go w oba policzki i jeszcze raz przytulić. Niestety Gnorst musiał wyczytać to wszystko ze spojrzenia jej piwnych oczu.
To samo spojrzenie powędrowało po chwili w kierunku, który wskazywał mężczyzna i Orianna od razu zdała sobie sprawę, skąd to nagłe uciszanie.
Znowu oni. Musieli trafić na jej trop. Albo na ślady pozostawione przez Gnorsta - choć to akurat było wątpliwe.
Przez krótki moment, dosłownie mrugnięcie powieki, w jej głowie zabłysnął szalony pomysł, by posłać w kierunku tych dwóch morderców magiczny pocisk. Spowodowane było to chęcią zemsty. Tak bardzo chciała pomścić śmierć dwójki jej towarzyszy, ale w ostatniej chwili opamiętała się. Byłoby to nierozsądne i z pewnością wyrządziłoby więcej szkód jej i Gnorstowi, niż tym dwóm opryszkom. Zamiast tego podążyła za planem Gnorsta, który poprowadził ich ku wolności.

- Gnorst, słuchaj... - zaczęła Orianna, kiedy w końcu przestali biec, a daleko na horyzoncie rozpościerały się już mury Candlekeep. Chwyciła Gnorsta za rękę i zatrzymała. - Nie wiem jakim cudem znalazłeś się w tym lesie, ale... dziękuję. Gdyby nie ty, pewnie ta dwójka by mnie znalazła i... Ech, tak mi przykro z powodu Liliusa i Korda. Byliście przyjaciółmi, prawda? Znaliście się już tak długo... Nieważne, dziękuję za uratowanie - dokończyła, uśmiechając się blado do Gnorsta, po czym ruszyła ścieżką.
Przez resztę drogi nie odezwała się już ani słowem. Nie było to do niej podobne, ale wcale nie miała ochoty na czcze pogawędki. Było jej zimno, była cała podrapana i posiniaczona, a ubranie miała w strzępach. Gnorst wcale nie wyglądał lepiej. Przypominali bardziej dwójkę żebraków czy zbiegów wyjętych spod prawa, niż bohaterskich poszukiwaczy przygód.

Przekroczyli w końcu pierwsze bramy chroniące Candlekeep przed resztą świata. Oriannie ciężko było uwierzyć, że w końcu tam dotarli i trochę obawiała się, że to tylko senny majak. Odetchnęła jednak z ulgą, bo czuła, że za tymi murami byli już bezpieczni. Gery i jego banda nie mogli ich tutaj skrzywdzić, a oni mogli odpocząć i doprowadzić się do porządku i przemyśleć swoje dalsze plany. W końcu zostali tylko we dwójkę, nawet nie wiedzieli co się stało z Liską i Colinem...
- Colin? - powiedziała Orianna z lekkim niedowierzaniem, ale słowa Gnorsta upewniły ją w tym, że nie ma żadnych halucynacji. - Colin! Hej, Colin!
Humor jej nagle wrócił. Widok znajomej twarzy sprawił, że na jej twarzy pojawił się dawno nie widziany uśmiech.
Gdy tylko chłopak zareagował na jej nawoływania, Orianna podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję, mocno się do niego przytulając.
Mimo swojego tragicznego wyglądu wciąż ładnie pachniała cytrusami, jakby za sprawą magicznego zaklęcia.
- Nic ci nie jest! Na bogów, wszystko z tobą w porządku!
W końcu się od niego odsunęła i wskazała na Gnorsta, po czym ze łzami wzruszenia i radości w oczach opowiedziała Colinowi naprędce wszystko to, co przytrafiło się jej po ucieczce z pola walki.
 
Pan Elf jest offline