Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-09-2016, 15:28   #351
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Chciała krzyknąć. Chciała zacząć skakać z radości. Chciała też rzucić się Gnorstowi na szyję i wyściskać go najmocniej jak tylko potrafiła, ucałować go w oba policzki i jeszcze raz przytulić. Niestety Gnorst musiał wyczytać to wszystko ze spojrzenia jej piwnych oczu.
To samo spojrzenie powędrowało po chwili w kierunku, który wskazywał mężczyzna i Orianna od razu zdała sobie sprawę, skąd to nagłe uciszanie.
Znowu oni. Musieli trafić na jej trop. Albo na ślady pozostawione przez Gnorsta - choć to akurat było wątpliwe.
Przez krótki moment, dosłownie mrugnięcie powieki, w jej głowie zabłysnął szalony pomysł, by posłać w kierunku tych dwóch morderców magiczny pocisk. Spowodowane było to chęcią zemsty. Tak bardzo chciała pomścić śmierć dwójki jej towarzyszy, ale w ostatniej chwili opamiętała się. Byłoby to nierozsądne i z pewnością wyrządziłoby więcej szkód jej i Gnorstowi, niż tym dwóm opryszkom. Zamiast tego podążyła za planem Gnorsta, który poprowadził ich ku wolności.

- Gnorst, słuchaj... - zaczęła Orianna, kiedy w końcu przestali biec, a daleko na horyzoncie rozpościerały się już mury Candlekeep. Chwyciła Gnorsta za rękę i zatrzymała. - Nie wiem jakim cudem znalazłeś się w tym lesie, ale... dziękuję. Gdyby nie ty, pewnie ta dwójka by mnie znalazła i... Ech, tak mi przykro z powodu Liliusa i Korda. Byliście przyjaciółmi, prawda? Znaliście się już tak długo... Nieważne, dziękuję za uratowanie - dokończyła, uśmiechając się blado do Gnorsta, po czym ruszyła ścieżką.
Przez resztę drogi nie odezwała się już ani słowem. Nie było to do niej podobne, ale wcale nie miała ochoty na czcze pogawędki. Było jej zimno, była cała podrapana i posiniaczona, a ubranie miała w strzępach. Gnorst wcale nie wyglądał lepiej. Przypominali bardziej dwójkę żebraków czy zbiegów wyjętych spod prawa, niż bohaterskich poszukiwaczy przygód.

Przekroczyli w końcu pierwsze bramy chroniące Candlekeep przed resztą świata. Oriannie ciężko było uwierzyć, że w końcu tam dotarli i trochę obawiała się, że to tylko senny majak. Odetchnęła jednak z ulgą, bo czuła, że za tymi murami byli już bezpieczni. Gery i jego banda nie mogli ich tutaj skrzywdzić, a oni mogli odpocząć i doprowadzić się do porządku i przemyśleć swoje dalsze plany. W końcu zostali tylko we dwójkę, nawet nie wiedzieli co się stało z Liską i Colinem...
- Colin? - powiedziała Orianna z lekkim niedowierzaniem, ale słowa Gnorsta upewniły ją w tym, że nie ma żadnych halucynacji. - Colin! Hej, Colin!
Humor jej nagle wrócił. Widok znajomej twarzy sprawił, że na jej twarzy pojawił się dawno nie widziany uśmiech.
Gdy tylko chłopak zareagował na jej nawoływania, Orianna podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję, mocno się do niego przytulając.
Mimo swojego tragicznego wyglądu wciąż ładnie pachniała cytrusami, jakby za sprawą magicznego zaklęcia.
- Nic ci nie jest! Na bogów, wszystko z tobą w porządku!
W końcu się od niego odsunęła i wskazała na Gnorsta, po czym ze łzami wzruszenia i radości w oczach opowiedziała Colinowi naprędce wszystko to, co przytrafiło się jej po ucieczce z pola walki.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 05-09-2016, 20:05   #352
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Colin miał już serdecznie dość tego wszystkiego. Ledwo uszedł z życiem, a teraz musi użerać się ze strasznie upartym strażnikiem.
- Człowieku wpuść mnie, co ci szkodzi, czy ja naprawdę wyglądam na jakieś ogromne zagrożenie? – Colin starał się jakoś przemówić strażnikowi do rozsądku, niestety, ten pozostawał niewzruszony na prośby młodego łotrzyka.
- Po co miałbym kłamać? Uwierz, to nie my jesteśmy dla was zagrożeniem, oj nie my… - pokiwał tylko głową, gdy nagle usłyszał znajomy głos.
Odwrócił się szybko, a widok, który zobaczył sprawił, że znów do oczu napłynęły mu łzy. To była Orianna i Gnorst. Nie mógł w to uwierzyć, oni żyli, udało im się uciec! Uśmiechnął się najszerzej, jak tylko się dało i przytulił mocno dziewczynę. To była jedna z najpiękniejszych chwil w jego życiu. Bał się, że zostanie sam na tym świecie, bez ani jednego kompana. Na szczęście los w końcu się do niego uśmiechnął.

Po wysłuchaniu tego, co miała do powiedzenia Orianna, Colin ucieszył się, że grupa Gerego nie była w stanie znaleźć jej i Gnorsta.
- Teraz pozostaje tylko jeden problem. Liska jest już w środku, a ten… Gamoń... – spojrzał na strażnika. – ...Nie chce mnie wpuścić. Będzie trzeba coś wymyślić, żeby dostać się do środka.
 
Morfik jest offline  
Stary 06-09-2016, 08:23   #353
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Oczekując na wieści z biblioteki Liska siedziała jak na szpilkach, a gdy w końcu wprowadzono ją na podgrodzie i dalej nie mogła uwierzyć własnemu szczęściu. Zamek i jego otoczenie były imponujące, lecz Leomunda była tak zdenerwowana czekającym ją spotkaniem, że ledwie zwróciła na to uwagę. Pomyślała za to, że fortyfikacje otaczające tysiące woluminów wcale ją nie dziwią. Wiedza to nie tylko historia, geografia czy geneaologia. Wiedza to magia i władza, które mogą zmieniać świat. Starcie na trakcie dobitnie pokazywało, że nie każda książka jest "tylko" książką. W Candlekeep strzeżono pewnie niejednej takiej...

W gabinecie przeora dygnęła na tyle elegancko na ile potrafiła, wręczyła Woredowi księgę i opowiedziała całą historię od chwili gdy Dytrocha zatrudnił ich do spenetrowania grobowca Asada. No może nie całą - pominęła tak nieistotne zdarzenia jak kłótnie w drużynie, polowanie na niedźwiedziowe skarby czy wydarzenia w Beregoście. Przyznała za to, że z podziemi zabrali magiczne buty i że otrzymali również hełm do kompletu - niestety ten zaginął wraz z Liliusem. Podobnie jak skrzynia archeologa. Liska relacjonowała wszystko monotonnym głosem, jakby sprawa jej nie dotyczyła. Spełniła swój obowiązek, dostarczyła księgę w bezpieczne miejsce. To, czy Wored ukarze ją za kradzież butów z grobowca, czy porzucenie kompanów... Cóż, jakby nie było, należało jej się.

Ze stuporu wyrwał ją strażnik, który powiadomił o gościach u bram. Liska w pierwszej chwili podskoczyła z niedowierzania i radości. Czyżby zwyciężyli?! Zaraz jednak oklapła jak stygnący suflet. Nie... nie wydawało się to możliwe. W jej głowie zakiełkowała ponura myśl, że może to grupa "kupców" podszywa się pod jej towarzyszy by odzyskać wolumin. Zadrżała.
- Jeśli to oni... Jeśli przeżyli walkę to wyglądają tak... - tu bardka dokładnie opisała swoich towarzyszy. Potem jednak zreflektowała się, że wrogowie mieli ze sobą maga. A jak to iluzja?
- Jeśli to oni... To Gnorst będzie wiedział czym wabiliśmy niedźwiedzia. Orianna jakie słodycze mi kupiła, a Colin o co się pokłóciliśmy po wyjściu z grobowca - odparła po krótkim namyśle, podając strażnikowi również i odpowiedzi. Tego złodzieje na pewno wiedzieć nie będą.

Teraz pozostało tylko czekać. Leomunda przytuliła śpiącego Tofika, starając się nie rozbudzać w sobie nadziei. Nie wiedziała, czy z rozczarowaniem dałaby sobie radę.
 
Sayane jest offline  
Stary 11-09-2016, 18:28   #354
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Liska dawno nie zaglądała do przegródki plecaka gdzie spoczywała księga. Odkąd zapakowała ją do środka, zawijając w kawałek materiału, nie chciała jej ruszać, ani nawet na nią patrzeć. Od razu przypomniała sobie dlaczego, gdy tylko jej dłonie spoczęły na twardej okładce. Poczuła na sercu ukłucie strachu, niepokoju, jakby księga zatruwała jej myśli. Szybkim ruchem wyjęła przedmiot z plecaka i podała Czytaczowi, chcąc jak najszybciej pozbyć się ciężaru, przez który zginęła cała jej drużyna.
Worred wziął w dłonie okryty wolumin i odwinął go z materiału. Wtedy Liska dostrzegła, że jego oczy rozszerzają się, jakby ze zdziwienia. Mężczyzna chwilę wodził wzrokiem pomiędzy dziewczyną a księgą, jakby niedowierzając, że taka delikatna osóbka była w stanie dostarczyć mu ten przedmiot.
Następnie czytacz ponaglił ją aby opowiedziała mu całą historię, co Liska uczyniła. Mężczyzna słuchał jej z kamienną twarzą, nie przerywając ani razu. Gdy bardka skończyła opowieść Chissvor potarł w zamyśleniu twarz dłonią, a jego wzrok utkwiony był gdzieś w oddali. Następnie spojrzał na Liskę, prosto w jej oczy i położył dłoń na magicznym woluminie
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wielką przysługę oddałaś mnie, Nyrverowi, Candlekeep i całemu Wybrzeżu Mieczy! Leomundo, to nie jest jakaś tam zwykła magiczna księga. Na kartach tego tomiska spisano zaklęcia tak stare, że język, w którym je zapisano, zna już tylko garstka osób w całym Faerunie. Nie będę cię wtajemniczał w szczegóły, ale żeby zrozumieć co to za rodzaj zaklęć, wystarczy, że powiem ci z czego wykonana jest okładka. To... ludzka skóra. To chyba daje ci pewne wyobrażenie o tym co w niej się znajduje. Ja... sam nie wiem co tam jest zapisane, wiem tylko, że nasz brat, Tynod Asad, z którego grobowca ją zabraliście, studiował te zaklęcia, lata temu. W Bibliotece zachowały się szczątkowe zapiski z jego badań, chciał zniszczyć księgę, ale jego wiedza była zbyt mała, dlatego postanowił, że nie zostanie pochowany tu, w Candlekeep, tylko daleko stąd, w nieoznaczonym grobowcu, wraz z księgą, tak aby nie wpadła w niepowołane ręce. Jakiś czas temu... - tutaj przerwał mu strażnik, któremu Liska opisała swoich towarzyszy i przekazała pytania do zadania. Gdy strażnik wyszedł Czytacz kontynuował
-Jakiś czas temu w Candlekeep zatrzymał się tajemniczy jegomość, który wśród zapisków i ksiąg szukał informacji o Tynodzie i księdze, jednak na całe szczęście były ukryte i niedostępne dla zwykłych odwiedzających. Jednak wtedy wysłałem Nyrvera na poszukiwania grobowca i księgi. Czułem w kościach, że coś złego wisi w powietrzu i nie myliłem się. W dwa tygodnie po wyjeździe naszego brata zniknął tajemniczy osobnik, a w raz z nim ukryte zapiski. Na szczęście lokalizacja nie była podana wprost, co dawało nam trochę czasu. I wtedy pojawiliście się wy. -

Drzwi do komnaty otworzyły się a w nich stał strażnik wraz z Orianną, Colinem i Gnorstem.


Gdy wreszcie strażnik zdecydował się pójść do Czytacza i zapytać Liski czy Colin, Orianna i Gnorst są tymi, za których się podają, chłopak spuścił z tonu. Był już na granicy wybuchu, ale na szczęście w pobliżu był Gnorst ze swoim stoickim spokojem. Łowca zdawał się być niewzruszony całym zajściem, choć mogły być to tylko pozory. Niezależnie od tego i Orianna, i Colin byli radzi, że przynajmniej on zachowywał spokój i był swego rodzaju podporą dla drużyny w tej ciężkiej chwili. Po jakimś czasie strażnik wrócił i przyjrzał się każdemu z nich, chcąc porównać do opisu, który podała mu Liska, a następnie zadał pytania przekazane mu przez bardkę, na które jej towarzysze odpowiedzieli bez zająknięcia. Wtedy też udało się im wejść za mury Twierdzy, a ten sam strażnik, który im je zadawał poprowadził ich do komnaty Czytacza. Ten to się dziś nachodzi w tę i z powrotem.


Po powitaniach i wymianie uprzejmości w gabinecie Czytacza wszyscy zasiedli na krzesłach, a gospodarz powiedział
-Rad jestem, że historia Leomundy nie okazała się do końca zgodna z prawdą i udało się wam przeżyć. Strata dwóch towarzyszy to na pewno bolesny cios, możecie uczcić ich pamięć w świątyni Oghmy. - na chwilę przerwał i kontynuował - Przejdźmy teraz do przyjemniejszych rzeczy. Jako awanturnicy nie zrobiliście tego z dobroci serca. Zapłata należy wam się jak psu buda, a dodatkowo podziwiam waszą lojalność. Nie sprzedaliście księgi bandytom na szlaku, choć ich oferta była kusząca. Proszę, to dla was - powiedział Czytacz kładąc na stole elegancką szkatułę. Gdy uchylił jej wieko oczom poszukiwaczy przygód ukazała się kupa szczerozłotych monet.
- Tysiąc pięćset sztuk złota. To mała rekompensata za straty jakie ponieśliście, ale mam nadzieję, że wam wystarczy. Leomundo, co do butów - zachowaj je, proszę. Może uda wam się skompletować tą magiczną zbroję. A tutaj - powiedział wstając i podchodząc do szafy - mały dodatek. Napierśnik z tej właśnie zbroi. Jeśli uda wam się odzyskać hełm to zostaną wam jeszcze rękawice i spodnie. Powodzenia w poszukiwaniach. - powiedział. Po wymianie kolejnych uprzejmości i podziękować Chrisvvor powiedział
-Proszę, udajcie się do gospody Candlekeep, odpocznijcie. Na nasz koszt oczywiście. Winthrop, karczmarz, będzie poinformowany, że ma was podjąć jako moich gości. Jednak prosiłbym was, abyście zostali w Twierdzy przez kilka dni. Raz, że na szlaku jest niebezpiecznie, a wy musicie odpocząć, a dwa, możliwe, że będę potrzebował jeszcze waszej pomocy, dobrze? No, a teraz uciekajcie, mam dużo spraw do załatwienia związanych z tym woluminem-



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=uHhD6Kzq5PY[/MEDIA]

Drużyna wyszła z Twierdzy na Tereny Wewnętrzne, a następnie na Tereny Zewnętrzne. Czas spowolnił, dźwięki i zapachy stały się wyraźne i przyjemne. Stres i uczucie zagrożenia gdzieś zniknęło, pozostał jedynie smutek i żal po straconych towarzyszach.
Wreszcie poszukiwacze przygód poczuli się bezpieczni wśród murów Twierdzy Candlekeep, a teraz, gdy spełnili tak ważną misję, każdy z nich czuł się jak bohater. Przepełniała ich duma i radość, gdy przemierzali drogę idącą przez środek podgrodzia, kierując się na gospodę. W pewnym momencie uszu ich doszedł krzyk mężczyzny
-Loooomiiiiiir! Looooomiiiiiiir!- a gdy zaintrygowani odwrócili się zobaczyli małego chłopca, golusieńskiego i całego umorusanego w błocie, który biegł z małym drewnianym mieczykiem w dłoni i śmiał się w głos. Niestety był na tyle blisko, że Colin nie zdążył się odsunąć i chłopiec na niego wpadł, przewracając go i brudząc błotem. Dziecko jednak zamiast wybuchnąć płaczem zaśmiało się w głos i poderwało do biegu, szybko znikając za zakrętem. Po jakimś czasie przybiegł za nim zziajany mężczyzna w sile wieku, z włosami przyprószonymi siwizną, odziany w szaty maga.
-Przepraszam was bardzo, czy nie widzieliście tu takiego małego dzieciaczka, całego w błocie i golusieńkiego? To mój syn, Lomir. Cały dzień dziś psoci, ale teraz przeszedł samego siebie! Wytarzał się w błocie i poleciał do komnat Thetorila bawić się w rycerza. A przy okazji zostawiając wszędzie ślady z błota... -


Karczma Candlekeep wyglądała okazale. Nie wyróżniała się szczególnie, zwłaszcza, w porównaniu z tymi z Beregostu, jednakże i tak robiła bardzo dobre wrażenie. Po wejściu do środka po prawej znajdował się kontuar, na wprost schody prowadzące na piętro, a po lewej sala główna, gdzie stały okrągłe stoliki i stołki oraz głębokie, wyściełane fotele. W głębi palił się kominek. Gdy drużyna weszła do środka karczmarz odezwał się
-Witajcie młodzieży w Gospodzie Candlekeep, która jest czysta jak tyłeczek elfiej panny! - po czym zaśmiał się rubasznie - No skoro już powitania mamy za sobą to teraz poproszę o pięć tysięcy sztuk złota, czyli zwyczajową opłatę za wizytę w gospodzie. -
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)

Ostatnio edytowane przez Lomir : 13-09-2016 o 08:14.
Lomir jest offline  
Stary 14-09-2016, 12:11   #355
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
O ile Orianna była niezwykle radosna i wdzięczna bogom, kiedy po walce natknęła się na Gnorsta, a później ujrzała żywego Colina, o tyle Liskę przyjęła dosyć chłodno, jak na siebie.
Sama sobie się dziwiła, bo nie podejrzewała, że taka właśnie będzie jej reakcja po spotkaniu dziewczyny, dopóki rzeczywiście do niego nie doszło.
Jeszcze przy bramie, kiedy czekali na pozwolenie na wejście, Orianna cieszyła się, że bardce nic się nie stało i tak jak oni dotarła do Candlekeep.
Gdy zostali przepytani przez strażnika i w końcu wpuszczeni do środka, była ciekawa jej historii, co się z nią działo przez czas od bitwy na szlaku, czy księga bezpiecznie dotarła o celu.
Jednak gdy otworzyły się przed nimi drzwi do izby, w której stała Leomunda z Czytaczem, wszystko prysło niczym mydlana bańka.
Widok Liski całej i zdrowej, kiedy oni niemalże stracili własne życie w walce o jej obronę, kiedy tak naprawdę dwójka jej przyjaciół faktycznie poległa na szlaku, po tym wszystkim co Orianna później przeżyła - sprawił, że bardzo niechętnie skinęła do niej głową na powitanie. Nic więcej nie zrobiła, ani nie odezwała się do Liski słowem.
Coś sprawiało, że jej postać przypominała jej cały czas o przykrych wydarzeniach, o śmierci Liliusa i Korda, o strachu, który odczuwała osamotniona w lesie, uciekając przed pościgiem Gerego.
Najprościej mówiąc, Orianna obarczyła Leomundę winą za całe zło, które ich od tamtej pory spotkało - ją, Colina i Gnorsta, a także martwych już Korda i Liliusa. Czy było to słuszne? Pewnie nie, ale coś pękło w Oriannie od czasu tej przegranej walki, coś się w niej zmieniło. Na pewno już nie była tą samą, wesołą dziewczyną, którą spotkali w Beregoście.

Orianna dopiero po wyjściu na zewnątrz poczuła, że może już całkowicie odetchnąć z ulgą. Byli bezpieczni. Znajdowali się za murami Candlekeep i mogli w końcu odpocząć, nabrać sił i zastanowić się, co dalej robić.
Z radością wsłuchała się w dźwięki codziennego życia. Marzyła o ciepłej kąpieli i świeżych ubraniach.
Dostali pieniądze za dostarczenie księgi. Orianna zastanawiała się czy jakiekolwiek kosztowności byłyby w stanie zrekompensować straty, jakie ponieśli podczas podróży do Candlekeep. Pewnie nie, pomyślała i wtedy Colin został stratowany przez małego, nagiego chłopca całego umorusanego w błocie.
To przypomniało jej, że i ona nie wyglądała wcale lepiej i naprawdę kąpiel i zakupy zrobiłby jej dobrze - przynajmniej w kwestii wyglądu.
- Chyba powinniśmy najpierw udać się do gospody, żeby coś zjeść, wziąć kąpiel i trochę odpocząć - zaproponowała, pomagając Colinowi wstać.
- I koniecznie trzeba się udać na zakupy, bo wyglądamy tragicznie - dodała po chwili, przyglądając się swojej spódnicy, która była w opłakanym stanie.
W tym czasie podbiegł do nich mężczyzna szukający swojego syna. Jak się Orianna domyśliła, był to ten sam goły chłopiec, który zniknął nie tak dawno za zakrętem.
Pokierowała więc ojca, życząc mu powodzenia, po czym zwróciła się do pozostałych.
- To co, gospoda?

- Pięć tysięcy sztuk złota? Śmie pan żartować, prawda?! - oburzyła się Orianna na słowa karczmarza. W ogóle nie była w nastroju na żarty, przynajmniej dopóki wyglądała jak siedem nieszczęść. - Pan Winthrop, czyż nie? Jesteśmy tutaj gośćmi Czytacza Chrisvvora i jestem pewna, że zdążył ktoś panu przekazać te wieści.
Skrzyżowała ręce na piersi, wyczekując na to, aż szanowny pan Winthrop karczmarz zreflektuje się i należycie ich ugości.
Chciała jak najszybciej zanurzyć się w ciepłej, a może nawet i gorącej wodzie, by zmyć z siebie błoto i krew, opatrzyć niezagojone rany, a następnie udać się na zakupy w poszukiwaniu nowego odzienia godnego wspaniałej zaklinaczki.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 15-09-2016, 15:33   #356
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Liskę uradowało, że jej towarzysze żyją, ale sytuacja była bardziej niż niezręczna. Byli na nią źli, że zostawiła ich na pastwę losu i cieżko im się było dziwić. Oczywiście można było gdybać i dyskutować, że gdyby Colin udawał, że nie mają księgi, gdyby Orianna nie prowokowała kupca, gdyby Lilius naiwnie nie wierzył w przypadek... Koniec końców jednak to ucieczka Liski dała sygnał do walki, a bardka nie pomogła krwawiącym kompanom gdy szala zwycięstwa przechylała się na ich niekorzyść. Dziewczyna wiedziała, że powinna przeprosić chociaż dla formalności, ale nie mogło jej to przejść przez gardło. No bo jak przeprosić za ból i śmierć? Miała ochotę schować się w mysią dziurę, lecz skoro nie było takiej możliwości wlokła się smętnie na końcu ich małego pochodu, pilnując by Tofik - który zdążył już się wyspać i zapragnął z nową energią eksplorować otoczenie - nie drażnił zbytnio miejscowych kundli.

Odnalezienie gospody i niewybredne żarty karczmarza wcale nie poprawiły jej humoru. Czuła że nadchodzi czas by stawić czoła Gnorstowi, Colinowi i Oriannie.
 
Sayane jest offline  
Stary 18-09-2016, 20:23   #357
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Te kilka dni w Candlekeep minęło w mgnieniu oka. Strudzeni drogą poszukiwacze przygód nawet nie zdążyli zatęsknić za kurzem gościńców, gdy w Gospodzie Candlekeep zjawił się posłaniec od Chissvora. Drużyna awanturników siedziała w okół kominka, pogrążona w rozmyślaniach lub rozmowach, gdy jednak otrzymali wezwanie pospiesznie zebrali się i ruszyli w kierunku Wielkiej Biblioteki. Byli wdzięczni za gościnę Czytaczowi i przynajmniej chcieli wysłuchać jego propozycji.

Po pokonaniu drogi do Biblioteki i gabinetu Woreda drużyna znalazła się w tej samej sytuacji co kilka dni temu, z tą różnicą, że byli zdrowi i wypoczęci.

Witajcie ponownie. Cieszę się, że zdecydowaliście się przyjść. Zacznę od razu od złej wiadomości. Pamiętacie co mówiłem o woluminie? Myślałem, że będę w stanie dokończyć dzieło Tynoda. W końcu od jego badań minęło tak wiele czasu a my poszerzyliśmy naszą wiedzę, jednak wszelkie próby zniszczenia księgi spełzły na niczym. A pewnym jest to, że zniszczyć ją trzeba, gdyż jeśli wpadnie w niepowołane ręce to zagrozi całemu Wybrzeżu Mieczy. Udało mi się przetłumaczyć niewielką część treści i wiem, że ta księga ma w sobie zapisane zaklęcia, które mają otwierać portale. Dokąd? Tego nie wiem. Może do innych planów, może do Dziewięciu Piekieł, a może jeszcze gdzieś indziej. Nie chcę jednak się o tym przekonać. Mogę się tylko domyślać do czego chce jej użyć ta... organizacja... która was napadła w drodze. Niezależnie od wszystkiego - taka starodawna magia jest niebezpieczna i nie będę ryzykował, że ktoś położy na niej swoje łapy i otworzy portal, którego nie będzie w stanie kontrolować. Takie niestabilne przejście może się zapaść i eksplodować falą magicznej energii, która zmiecie całe Wybrzeże, albo coś równie gorszego! Dlatego mam dla was zadanie. Trzeba zabrać wolumin i dostarczyć go do dwóch najmądrzejszych czarodziejów w okolicy - do Thalantyra z Wysokiego Żywopłotu niedaleko Beregostu i Shandalara z Brody Ulgotha, na północ od Wrót Baldura. Napisałem do nich listy - wskazał na dwa zwinięte pergaminy, opieczętowane symbolem Candlekeep -w których wyjaśniam sytuację i proszę o pomoc. Zadaniem będzie strzec księgi w podróży, dostarczenie jej magom i asysta w ich badaniach. Mam nadzieję, że uda im się znaleźć sposób na unicestwienie księgi. Zwracam się do was, gdyż wiem, że mogę wam zaufać. Mieliście już okazję sprzedać księgę i tego nie zrobiliście, poświęciliście się, aby wykonać zadanie. Macie w sobie żyłkę bohaterów, a wasze serca są czyste i nieskażone złem. Poza tym jesteście już wtajemniczeni, a im mniej osób wie o księdze tym lepiej. Oczywiście czeka was za to solenna nagroda w złocie. Jeśli macie pytania co do zadania to teraz jest właściwy moment na rozwianie wątpliwości - skończył monolog, a gdy awanturnicy wypytali go o wszystko zapytał
-To jaka jest wasza decyzja? Mogę na was liczyć?-
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline  
Stary 20-09-2016, 12:01   #358
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Dni spędzone w Candlekeep minęły Lisce nie wiadomo kiedy. Chciała iść do Wielkiej Biblioteki, ale jakoś nie mogła się zebrać. Miała zamiar zrobić zakupy, spożytkować złoto od Czytacza, lecz koniec końców nie zrobiła nawet listy sprawunków. Kompanów unikała jak mogła; pierwszego dnia zdołała tylko wydusić z siebie jakieś łzawe "przepraszam", które niczego nie zmieniło.

Pogrążona w marazmie większość czasu spędzała w swoim pokoju, bezmyślnie gapiąc się przez okno na toczące się poniżej życie mieszkańców Twierdzy. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Kiedyś wizyta w największej bibliotece tej części Faerunu byłaby dla niej spełnieniem marzeń, a teraz? Co jej było po marzeniach, skoro do ich spełnienia doszła po trupach?

Wiadomość od Woreda wyrwała Liskę ze stagnacji. Niechętnie poczłapała za towarzyszami, a potem wysłuchała propozycji Czytacza czując, jak zaczyna w niej buzować coraz większy gniew. Ten... ten... ten facet niczego się nie nauczył! Śmierć Liliusa, Korda, nawet archeologa niczego go nie nauczyły! Czyżby siedzenie z nosem w książkach sprawiło, że stał się tak bardzo oderwany od rzeczywistości?! Co za durny, głupi, kompletnie beznadziejny pomysł wpadł mu do głowy! Jak można wywozić księgę z bezpiecznych murów Candlekeep, zwłaszcza gdy z takim trudem ją tutaj dostarczyli! W dodatku dawać ją ich czwórce, skoro nawet w szóstkę (no dobra, w piątkę) nie poradzili sobie z wrogami pragnącymi przechwycić cenne znalezisko. Już pomijając fakt, że Colin chciał im księgę sprzedać...
Na dodatek tamci znają przecież ich twarze i z pewnością czają się w okolicy! A może nie? W końcu kto byłby tak głupi, żeby wywozić stąd księgę...? Chyba nawet oni nie wpadną na tak poroniony pomysł.

No i to całe wożenie woluminu od maga do maga... Asysta w badaniach... Na prawdę? Nie prościej, bezpieczniej i szybciej byłoby wezwać czarodziei tutaj, do Candlekeep? Do takiego miejsca z pewnością przybyli by w podskokach, zwłaszcza gdy nie musieliby opłacać wstępu do biblioteki własnym drogocennym tomem. Razem na pewno szybciej by sobie poradzili ze zniszczeniem tej głupiej książki. Co prawda magowie nie byli znani z chęci współpracy między sobą, ale dla dobra sprawy... Wored na pewno by ich przekonał. Poza tym byłoby to bezpieczniejsze także ze względu na samych magów. A co jeśli będą chcieli zatrzymać wolumin Asada? Wykorzystać go do własnych celów, zgłębić tajemnicę portali? Tutaj byliby przynajmniej pod jaką-taką kontrolą, a tak...? Co za kompletnie idiotyczny pomysł!

Oczywiście Liska nie powiedziała tego wszystkiego na głos, ale w środku aż się gotowała z wściekłości. Stała tylko cicho, piorunując Woreda wzrokiem i mając nadzieję, że reszta nie przystanie na tak nieprzemyślaną i samobójczą misję.
 
Sayane jest offline  
Stary 21-09-2016, 09:33   #359
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Od razu po przybyciu do Candlekeep, Colin był pod ogromnym wrażeniem całej twierdzy. Można powiedzieć, że od momentu wyjechania z Orilionu, każde miejsce, które było większe od ich rodzinnej wioski, robiło ogromne wrażenie na młodym łotrzyku. Pierwszego dnia pobytu, Colin odkrywał całą twierdzę, przeszkadzały mu w tym liczne opatrunki i ogólny ból w człowieku, ale jednak ciekawość za każdym razem zwyciężała. Jedynym miejscem, którego nie odwiedził była Wielka Biblioteka. Zanudził by się tam na śmierć. Drugiego dnia, przesiadywał już tylko w karczmie słuchając opowieści różnych ludzi.

Natomiast trzeciego dnia pobytu, gdy przestało go już wszystko boleć, a do zwiedzania nie pozostało już, według niego, nic ciekawego, Colin zaczął nudzić się w twierdzy. Chodził bez celu, cały czas zastanawiając się, jak daleko może być od domu. Minęło już tyle dni odkąd wyjechali z Orilionu, musieli być strasznie daleko. Pomimo wielkiej odległości, jakoś nie tęsknił za domem. Jeszcze nie może do niego wrócić, musi najpierw zdobyć znacznie więcej złota i przeżyć więcej przygód, aby powrócić w glorii i chwale.

Po kilku, aż za spokojnych dniach, Colin zdecydował, że pora w końcu zmyć się z tego miejsca i ruszać dalej. Ku przygodzie! Miał już zacząć omawiać dalsze plany ze swoimi towarzyszami, gdy nagle okazało się, że Czytacz ma dla nich pewną propozycję. Radość i podniecenie, jakie towarzyszyło Colinowi na samą myśl o nowym zadaniu, szybko minęła, gdy okazało się, że znów będą musieli transportować ten nieszczęsny wolumin. Łotrzyk miał już nadzieję, że pozbędą się tej księgi raz na zawsze i będą mogli dalej podróżować na spokojnie, bez obaw o własne życie.

Colin nie był do końca pewny, czy chce pakować się znów w niebezpieczną misję. Przecież nie tak dawno, ledwo udało mu się ujść z życiem przez ten wolumin, a teraz mają znów wyruszyć z nim w podróż i to w jeszcze mniejszym składzie niż poprzednio?
- Czy dostaniemy chociaż kogoś do pomocy? Jeżeli znów zostaniemy napadnięci przez tamtą grupę, to tym razem na pewno uda im się zdobyć księgę... - Colin poczuł delikatne ukłucie w żołądku na myśl o ponownym spotkaniu z bandytami. – Bardzo chciałbym ruszyć dalej, bo już trochę zaczyna mi się tu nudzić, ale jeżeli mamy wykonać naszą misję, potrzebujemy więcej osób, sami nie damy rady.
- Oczywiście, że mam kogoś, kto pomoże wam w dalszej drodze. Na ochotników zgłosili się paladyn z zakonu Szponów Sprawiedliwości oraz mnich z zakonu Grzmiącego Klifu. Czy taka pomoc was satysfakcjonuje? – zapytał wszystkich zgromadzonych Czytacz.
Colin przez chwilę nie był pewny, jak na to wszystko zareagować. Paladyn to brzmiało dumnie, słyszał wiele razy o paladynach i ich pięknych zbrojach, które bardzo ciężko przebić, taki ktoś rzeczywiście mógł im pomóc. Jego wątpliwości wzbudzał mnich. Nie wiedział, jak taka osoba ma im pomóc. Zawsze słyszał, że mnisi tylko się modlą, a walka wychodzi im jeszcze gorzej niż jemu. No ale cóż, trzeba to będzie jakoś przełknąć, w sytuacji w jakiej się znaleźli, każda pomoc jest na wagę złota.
- Taka pomoc mi wystarczy – powiedział Colin i uśmiechnął się szeroko. – Tak jak wcześniej mówiłem, strasznie chcę już stąd wyjechać, księgę trzeba będzie trzymać w ukryciu i nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów… – tutaj spojrzał na Liskę. – Wtedy powinno nam się udać.
Miał nadzieję, że Orianna również będzie podzielała jego entuzjazm co do wyjazdu, tak jakoś wyszło, że na jej towarzystwie zależało mu najbardziej.
 
Morfik jest offline  
Stary 23-09-2016, 16:26   #360
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Pierwszy dzień pobytu w Candlekeep minął Oriannie niesamowicie szybko. Może to dlatego, że kilka godzin spędziła w gorącej kąpieli, co kwadrans prosząc o dolewkę wrzątku. Było to jednak to, czego potrzebowała po tak ciężkich przeżyciach. Gorąca woda rozluźniła wszystkie zmęczone i spięte mięśnie, a olejki nadały relaksującego aromatu całej ceremonii.
Orianna z radością zmyła z siebie zaschnięte błoto i krew, jednocześnie mając wrażenie, że razem z nimi zmywa z siebie wszystkie złe wspomnienia. Oddała się całkowicie chwili i nim się obejrzała zakopywała się w świeżej, pachnącej pościeli, na niesamowicie wygodnym łóżku. Zasnęła od razu, kiedy tylko zamknęła powieki.
Sen jednak nie był dla niej tak litościwy. Ponownie była świadkiem śmierci Liliusa i Korda. Widziała, jak umierają na jej oczach. Potem przeniosła się w jakieś dziwne miejsce. Wokół było ciemno, a na środku stała grupka ludzi z pochodniami, skupiająca się wokoło jakiegoś ołtarza. Leżał na nim Lilius, a dziwne postacie skandowały tajemnicze, niezrozumiałe słowa. Wszystko zaczęło się rozmazywać, a kiedy zaczęło ponownie nabierać kształtów znajdowała się w zupełnie innym miejscu. Było jej doskonale znane, bo spędziła tam kilka nieprzyjemnych chwil. W oddali słyszała krakanie wron, a przed sobą widziała nikogo innego jak Darvina. Przyglądał jej się z tym okropnym uśmieszkiem na twarzy. Było w nim coś nietypowego. Jego sylwetka była dziwnie wykrzywiona, a kiedy już miał przemówić, zamiast słów z jego ust wydobyło się krakanie. Wszystko wokół zapłonęło i przybrało jaskrawych barw.
Orianna obudziła się wtedy w kiepskim humorze. I tak minął jej kolejny dzień, kiedy to chodziła przygnębiona i właściwie nie opuszczała wcale swojego pokoju, z nikim nie rozmawiając i pogrążając się we własnych myślach.
Zastanawiała się co dalej. Czy pozostać z Colinem, Liską i Gnorstem? A może pożegnać się z nimi i wyruszyć samotnie przed siebie, jak to miała wcześniej w zwyczaju? Nie miała pojęcia, ale wiedziała, że wkrótce będzie musiała podjąć jakąś decyzję.

Ostatni dzień, przed wezwaniem przez Czytacza, Orianna spędziła na przechadzaniu się po zakamarkach Candlekeep.
Chciała na zakupy wyciągnąć Colina, jednak nigdzie nie mogła go znaleźć, a że dłużej nie zamierzała zwlekać w końcu udała się samotnie.
Jej głównym celem była wymiana garderoby, a sam fakt zakupów wprawił ją w doskonały nastrój. Długo szukała czegoś, co odpowiadałoby jej wygórowanym gustom, jednak ostatecznie udało jej się osiągnąć cel.
Od razu przyodziała nową, pstrokatą acz szykowną długą spódnicę i stonowaną, lnianą bluzkę z odpowiednim wycięciem na dekolcie. Do tego piękne, skórzane buty z długą cholewą na wiązanie i niewysokim obcasem oraz kilka małych detali jak różne paciorki, bransoletki i koraliki.
Długo zastanawiała się też nad zmianą fryzury lub chociaż koloru włosów, jednak ostatecznie stwierdziła, że róż jeszcze jej się nie znudził i przy nim pozostała.

Tuż przed spotkaniem z Czytaczem, młoda zaklinaczka podjęła decyzję, jakie były jej dalsze zamiary. Z tą myślą udała się wraz ze swoimi towarzyszami na spotkanie i cierpliwie wysłuchała słów Woreda.
Przez ten czas zdążyła również przyjrzeć się trójce jej znajomych. Gnorstowi, któremu niezaprzeczalnie zawdzięczała życie. Zastanawiała się czy kiedykolwiek będzie w stanie mu się odwdzięczyć. Colinowi, z którym jeszcze w Beregoście udało jej się nawiązać nić porozumienia. A także Lisce, którą do pewnego momentu uważała za przyjaciółkę - ale czy przyjaciele zostawiają się w potrzebie?
Musiała przyznać, że przywiązała się do nich. Trudno było jej myśleć o tym, że mogli już więcej się nie zobaczyć. Choć nie znali się długo, to przeżyli razem tyle, że śmiało mogła mówić o nich, jak o najbliższych.
W końcu nadszedł czas, by i ona wyraziła swoje zdanie i przedstawiła pozostałym swoją decyzję.
Liska nic nie powiedziała. Colin przyjął propozycję Czytacza, kiedy ten wyjawił, że nie wyśle ich samotnie na tę misję. Gnorst zgodził się bez słowa, a Orianna...
- Nie mogę... - zaczęła, podnosząc wzrok i spoglądając na każdego z osobna. - Nie mogę opuścić przyjaciół podczas tak ważnej misji - dokończyła, uśmiechając się.
Nie taka była jej pierwsza myśl. Dopóki nie doszło do podjęcia decyzji miała wrażenie, że była pewna swojego - miała zamiar wyruszyć w samotną podróż, z dala od niebezpiecznych przygód, by zająć się występowaniem na festynach. Jednak kiedy tylko przekroczyła próg gabinetu i znalazła się w jednym pomieszczeniu z Colinem, Liską i Gnorstem zwątpiła w podjętą decyzję i zmieniła ją w ostatniej chwili. Czułaby się okropnie, gdyby ich opuściła i nigdy by sobie tego nie wybaczyła.
Wtedy jej wzrok powędrował na tajemniczy wolumin i słowa Czytacza odbiły się echem w jej umyśle. Nie wiedzieć czemu, ale przez chwilę przez jej głowę przemknęła dziwnie kusząca myśl, by samej spróbować posiąść wiedzę, jaka zawarta była w tym woluminie. Potężne zaklęcia, moc, o jakiej wielu nawet nie śniło. Szybko jednak się opamiętała i wróciła myślami do rzeczywistości.
Zapowiadała się naprawdę wielka przygoda...
 
Pan Elf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172