Colin miał już serdecznie dość tego wszystkiego. Ledwo uszedł z życiem, a teraz musi użerać się ze strasznie upartym strażnikiem.
- Człowieku wpuść mnie, co ci szkodzi, czy ja naprawdę wyglądam na jakieś ogromne zagrożenie? – Colin starał się jakoś przemówić strażnikowi do rozsądku, niestety, ten pozostawał niewzruszony na prośby młodego łotrzyka.
- Po co miałbym kłamać? Uwierz, to nie my jesteśmy dla was zagrożeniem, oj nie my… - pokiwał tylko głową, gdy nagle usłyszał znajomy głos.
Odwrócił się szybko, a widok, który zobaczył sprawił, że znów do oczu napłynęły mu łzy. To była Orianna i Gnorst. Nie mógł w to uwierzyć, oni żyli, udało im się uciec! Uśmiechnął się najszerzej, jak tylko się dało i przytulił mocno dziewczynę. To była jedna z najpiękniejszych chwil w jego życiu. Bał się, że zostanie sam na tym świecie, bez ani jednego kompana. Na szczęście los w końcu się do niego uśmiechnął.
Po wysłuchaniu tego, co miała do powiedzenia Orianna, Colin ucieszył się, że grupa Gerego nie była w stanie znaleźć jej i Gnorsta.
- Teraz pozostaje tylko jeden problem. Liska jest już w środku, a ten… Gamoń... – spojrzał na strażnika. – ...Nie chce mnie wpuścić. Będzie trzeba coś wymyślić, żeby dostać się do środka. |