Gdy Rubus zobaczył strażników wiedział że oznacza to kłopoty. Nie był mu potrzebny żaden dodatkowy zmysł czy wyczulenie na magiczne wiatry. Po prostu wiedział, a może suma doświadczeń zebrana przez pokolenia guślarzy.
Stłumił w sobie chęć natychmiastowej ucieczki. Raz był na nieswoim terenie, tłum mógł go pochwycić równie skutecznie jak strażnicy a wtedy pewnie komendanta by nie doczekał to dwa, a trzy brali wszystkich a wszystkich nie powywieszają. … Chyba.
Poszedł razem ze wszystkimi starając nie rzucać się w oczy. Z ulgą słuchał sów Rolfa i Niklausa. „Może zagadają go i wywinę się nie wpadając komendantowi w oko”
Gdy już myślał że jest po strawi pojawił się jakiś urzędas z kartką i świat mu się zawalił. Podparł się ciężko na świeżo zakupionej włóczni bo czół że nogi się pod nim uginają. Tyle lat unikał podejrzeń, śledztw, narażania się i teraz wsadzą go za czyjeś grzechy. - Ale… ale… to jakieś nieporozumienie. To nie my. Po co mieli byśmy to robić. Przecież dali nam nawet nagrodę… - Zaczął paplać bez składu i ładu.
__________________ Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka. |