Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2016, 14:24   #308
Dnc
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację


Markus się wściekł. Cholerny zwiad Korzara wypuścił ich do walki przeciwko pieprzonemu Inkwizytorowi. A z nim nie ma żartów. Tylko jakiemuś szczęściu i mocy magicznych przedmiotów udało się go pokonać. Młody mag cieszył się że ten zasczyt przypadł Dieterowi. Na pewno zyska na tym przychulnośc mutantów. Coś nie podobało mu się w zachowaniu towarzysza tuż po jego ataku na sługę Imperium ale przyknął na to oko gdyż działa się dużo i strasznie szybko. Jak dla nniego mogli się pozabijać, on chciał jak najszybciej spakować swoje graty i zniknąc z ich obozu...Ale teraz nie wiedziec dlaczego Pan pokarał go utratą wzroku, starał się nie panikować i wierzył że to tymczasowe. Wierzył, że Pan ma jakiś plan.

Gdy dostał propozycję przejęcia władzy nad całą bandą, to w pierwszej chwili go to całkowcie zaskoczyło gdyż nie myslał o takiej sposobności. Władza była ciekawą sprawą ale ponad to wolał i marzył o potędze. O magicznej potędze więc nie miał ochoty ścierać się z watażkami mutantów i coś im tłumaczyc. Z drugiej strony to wszystko miało swój cel........ Nie bez powodu zostali złapani a potem uratowani przez Korzara, też ten Inkwizytor. Jaka jest szansa na spotkanie Inkizytora na szlakach imperialnych? I do tego z więzniami? Musiał się bliżej zając tymi których uratowali z inkwizycyjnego więzienia. Markus wierzył bardzo mocno że to wszytstko to jest jeden wielki plan Pana Przemian. To było zbyt ładnie wyreżyserowane by było czymś nie istotnym. Jeszcze sam fakt, że odzyskał wzrok akurat teraz gdy usłyszał głos sforowego. To było na pewno to!

Chcąc nie chcąc czuł że powinien wziąć w opiekę te bandę pozostawioną bez jednego ośrodka władzy. Czuł, że powinien. Nie pytał nawet o zdanie swojego sojusznika gdyż wiedział, że taki pomysł jemu już dawno chodził po głowie. Zresztą poznali się juz na tyle że wystarczało jedno spojrzenie prosto w oczy i Markus widział gotowość do działania. Kiwnął mu lekko głową, po czym wstał.


- No więc dobrze! – krzyknął głośno a adrenalina i radośc z odzyskania wzroku potęgowały jego głos – Skoro tak oddani sludzy Pana Przemian zostali bez żadnego ośrodka władzy ja jako jeden z jego wybrańców nie mogę dopuścić do rozlewu krwi pośród braci. Bo tak wszyscy jestesmy bracmi i mamy tylko jednego ojca! A jest nim nasz pan, Tzenetch! Słuchajcie bracia, Korzar miał z nami umowę. Za naszą pomoc i wsparcie obiecał pomóc nam dostać się do Nuln. O to co nastąpi. Mamy do wypełnienia wielką misję jaką nam zleci Pan, jestesmy jego wybrańca i o to teraz macie możliwość pomocy nam! Wszyscy, którzy nie oddadzą się pod moją władzę niech odejdą teraz! Później nie będzie odwrotu! – krzyknął Markus, patrząc na każdego z osobna. Długo zatrzymując swój wzrok na Żabiogłowym i sforowym.



- Jeśli to wszyscy, którzy mieli coś do powidzenia to teraz słuchajcie. Wyruszamy w drogę gdyż po smierci Inkizytora zaraz w tych lasach zjawi się dziesięciu z całą armią, którzy gotów dorwać winnych spalą cały ten las. Ruszamy w drogę jak najszybciej. Dieter, moja prawa ręka dokładnie przygotuje plan drogi i podzieli was na grupy byśmy mogli bezpieczniej i sprawniej się przemieszczać. Macie się go słucha tak samo jak mnie. No i nie zapominajcie, że to on zabił Inkwizytora........ Przywódcami grup będą byly sforowy i Ty – czarodziej wskazał na Zabiogłowego – Nie chce słyszeć o żadnych awanturach bo pozabijam was wszystkich........


Czarodziej odszedł z miejsca swojej przemowy i idąc w kierunku jaskini zatrzymał się. Zawołał Sforowego:

- Przyprowadź mi wszystkich mutantów, ktorzy mają nie widoczne mutacje i tych, którzy zostali przez nas uwolnieni.



Gdy do jaskini tymczasowego miejsca spoczynku maga i jego ucznia przyszli zebrani mutanci. Mag łagodnie rzekł:

- Chętnie porozmawiałbym z każdym z was ale nie mamy czasu więc zapytam każdego z was teraz przy wszytkich i licze na szybki i szczere odpowiedzi. Ty – wskazał na Maxa – jesteś mutantem? Jaką masz mutacje?
-Yyy ja? - Max popatrzył na maga.- Nie. Nie jestem mutantem, bardzo bym chciał by Pan obdarzył mnie darem, tak jak innych, jednak jestem zwykłym człowiekiem. Oddanym wyznawcą, ale jednak bez spaczenia na ciele.

Markus popatrzył długo na człowieka i powiedział:
- Rozumiem ale powiedz skąd wziąłeś się w Czerwonej Koronie? Hmm dziwne że nie masz mutacji. Może jeśli będziesz posłuszny i oddany będę mógł ci w tej sprawie pomoc

Max spojrzał z nadzieją w oczy czarownika.
- Do kultu dołączyłem jakiś czas temu. Poszukiwałem możliwości zmiany swego życia, zostania kimś ważniejszym od chłopka ponad chłopkami. Na rodzinnej farmie i tak nie ma dla mnie miejsca. Kiedyś natrafiłem na mutantów w lesie, a oni dali mi możliwość przyłączenia się. Ja dostarczałem im informacje z okolic i prowiant do obozu, a w zamian miałem otrzymać dar przemiany. Jak na razie Tzeentch nie spojrzał na mnie przychylnie. Wiedz, że z chęcią podążę za tobą i twym uczniem na koniec świata jeśli będzie trzeba. Jesteście wybrańcami pana, a służba wam może dla mnie oznaczać nagrodę, której tak wyczekuję.
Po uzyskanej odpowiedzi rzekł:

- Dobrze, idź do Dietera i pomóż mu. Najlepiej znasz okolice więc Twoja wiedza może się przydać. Teraz Ty – wskzał na Kastratora:

Kiedy weszli do jaskini Kastor stał z boku.
W końcu przyszło na niego. Wystąpił na przód. Stanął przed wybrańcem i rozejrzał się. Wrócił wzrokiem na Markusa i patrząc mu w oczy zrzucił złudzenie.
Przed wszystkimi w miejscu gdzie stał Kastor ukazał się prawie czterometrowy pierzasty stwór. Opierzenie było koloru jasno niebieskie. Kiedy rozpostarł stwór skrzydła tam pióra zmieniały barwę ku końcowi lotek na kolor fioletowy. Na wydłużonej szyi znajdowała się opierzona głowa z dziobem przypominającym prastare smoki. Szereg ostrych zębów połyskiwał złowieszczo. Na końcu szczupłych rąk, czy też łap widać było kościane pazury, które podobne znajdowały się na nogach. Na całym ciele widać było łatane ubranie i elementy zbroi kolczej, które pobłyskiwały na korpusie.
Kiedy wreszcie Markus trzeźwiej zaczął patrzeć na demona zauważył również, że nie ma śladu po niedawnej ranie, którą otrzymał podczas bitwy. Jedyne co pozostało to zakrzepła krew w okolicach gdzie zapewne powinna być głęboka rana.

- Co to do cholery było? To magia? Jesteś mutantem? Czy ten dar zostały zesłany Ci w innym sposób? Jak wysoko możesz latać?- Zapytał Holzer uspokajając się już w zupełności.
- Jestem mutantem, który dla planu Tzeentcha został przygotowywany przez parę lat. Od jakiegoś czasu prowadzi mnie wizjami na spotkanie z Tobą o Wybrańcu. Zamierzam dbać o Twoje bezpieczeństwo w nadchodzącej misji.- Powiedział spokojnie.
- Nie posiadam magicznych mocy poza efektami darów, które widzisz Panie.- Spuścił głowę ze wstydem.
- Jednak potrafię latać dość wysoko i szybko. Jak z resztą co niektórzy widzieli.- wyprostował się na tyle ile mógł w tej jaskini i rozprostował skrzydła i strzepnął z nich coś niewidocznego.

Kastor zszedł ze środka i stanął z boku na tyle głęboko na ile jego postura pozwalała. Teraz czekał na rozkazy i przyglądał się nowym towarzyszom.

Markus widząc ponownie wielkiego stwora zaniemowił z wrażenia. Był wielki a mieć takiego sojusznika to skarb. Skarb od Pana.

Słysząc slowa o Wybrańcu Markus jeszcze raz poczuł, że idzie w dobrym kierunku.

- Nie nazywaj mnie Panem, bracie. Mamy tylko jednego Pana i to do niego tak powinienes się zwracać. Jak już powiedzialem wszyscy jesteśm braćmi. Nie wstydź się także tego kim jesteś. Jesteś przecież ważnym narzędziem w rękach Tzenetcha.
Dobrze Kastor a powiedz mi skąd ta moc iluzji która na siebie nakładasz? Także jest cześcią mutacji?

Po usłyszeniu odpowiedzi, kiwnął głową i rzekł;

- Z bardzo wysoko, myślę że możesz być niewidzialny dla innych. Idź także do Dietera, Twoja pomoc może mu się przydać przy organizacji drogi jaką wybierzemy. Powiedz mu, że uważam że ciekawym eksperymentem będzie wręczenie Tobie jego miecza. On będzie wiedział co to znaczy...
- Kiedy otrzymałem rozkaz w postaci snu okazało się, że mogę wyjść na trakt i nikt mnie nie pozna jako mutanta.- Odpowiedział zadowolony Kastor ze słów wybrańca.

Kastor patrzył na wybrańca. Jego przemowa była wystarczająca. Teraz czekał przekonanie do siebie czarownika. Chciał być jak najbliżej jego, ale najpierw musi zasłużyć.

Kastor zszedł ze środka i stanął z boku na tyle głęboko na ile jego postura pozwalała. Teraz czekał na rozkazy i przyglądał się nowym towarzyszom.

Na sam koniec Markus zwrócił się do byłych więźniów.

- Za co siedzieliście w tej skrzyni? Nie kłamać – rzekł trzymająć dłoń na kamieniu mocy- dzięki zaklęciu i temu kamyczkowi bedą wiedział kto nie jest szczery......... A Ty jedyny który walczyłeś – powiedział na koniec Holzer do Kurta- brawo. Pytanie dlaczego wyście nie walczyli....po co mi nie walczący? Chyba że macie jakieś inne ciekawe umiejętności.
 

Ostatnio edytowane przez Dnc : 08-09-2016 o 11:50.
Dnc jest offline