Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2016, 18:31   #25
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Pirania nie mogła się doczekać postoju. Chwila spokoju zdecydowanie przydałaby się wszystkim, choć w szczególności tym, co doznali ran. Między innymi z tego powodu, choć też i własnych, materialnych pobudek, kobieta postanowiła zagadać do Collina. Nie zapominając przy okazji, o podrażnieniu się z aasimarem.
- Jak się czujesz? - spytała Pirania z marszu, gdy tylko podeszła bliżej kupca. Szybko usiadła obok niego, rzucając krótkie spojrzenie na Mesmira, a potem już w pełni skupiając się na mężczyźnie - Rany mniej doskwierają?
- Bywało lepiej - zaśmiał się kupiec, lecz chwilę później spoważniał, widząc pełne szczerej troski oblicze Piranii. - Naprawdę nie musiałaś tego robić, ale dziękuję ci za pomoc. Znałem wielu awanturników, a wśród nich większość była taka, że zostawiliby mnie na pastwę okrutnych orków - Colin uśmiechnął się do niej nieznacznie, jakby na złe wspomnienie.
- Myślałam o tym - wtrąciła zaczepnie z lekkim uśmiechem, pozwalając jednak mu dalej kontynuować.
- Byłem nieprzytomny, bezbronny, a mimo to wciąż żyję i moja sakiewka jest nietknięta. Nie myśl tylko, że na ciepłych słowach kończy się moja wdzięczność. Wynagrodzę ci to, kiedy tylko dostaniemy się do miasta. Obiecuję.
- Wierzę ci, choć zazwyczaj pokładanie wiary w ludziach nie kończy się pomyślnie
- odpowiedziała chwytając go za nadgarstek, aby wyprostować zranioną rękę w swoim kierunku.
- Zmienię opatrunek, same szmaty nie są aż tak kosztowne, choć pięć złotych monet mi tego nie wynagrodzi. Mimo to głupio by było, gdybyś zakrwawiony stanął przed bramami miasta w naszym towarzystwie. Myślę, że to i o nas nie świadczyłoby dobrze - niespiesznie poczęła odwiązywać stary, nasiąknięty krwią opatrunek.
- Dobrze znasz Endhome, istoty go zamieszkujące? - zagaiła niezobowiązująco.
- Zaiste, bywałem tam często - Colin przytaknął głową na pytanie Piranii, po czym syknął z bólu, a jego mina, mimo rysującego się na niej uśmiechu, niespodziewanie skwaśniała.
- Czy to zawsze musi tak boleć? - Zapytał, a widząc unoszącą się brew undinki, sprostował:
- No wiesz… odrywanie bandażów od ran. Ale mniejsza o to… Co byś chciała wiedzieć o Endhome?
Kobieta w odpowiedzi wzruszyła ramionami
- To nie tak, że chcę wiedzieć coś konkretnego. Interesuje mnie jedynie biznes, nie ich struktura społeczna, poziom przestępczości czy też rozwój architektury. Będę potrzebowała dobrego startu, aby nie zostać uznaną za zwykłą oszustkę i konowała. Zastanawiam się ile osób i jak dobrze cie tam rozpoznaje, jak bardzo jesteś lubiany. Możesz pomyśleć, że cię wykorzystuję, jednak ja sądzę, że będąc kupcem doskonale zrozumiesz pobudki jakie mną kierują. Moja rodzina, jak i większość ludu, od dawien dawna pała się handlem. Propozycja handlu rzecznego padła właśnie z tegoż powodu. Z ojcem nigdy nie mieliśmy większych problemów, choć zapomniałam już jak bardzo było to kosztowne. Twój sposób jest skromniejszy, ale i tańszy. Pomijając kwestie niebezpieczeństw, których ja staram się unikać, więc nie powiem, by dołączenie tutaj było mi na rękę - mówiąc to wszystko niespiesznie i starannie, zmieniała opatrunek. W jej ruchach widać było należytą staranność.
- Nie musi boleć, ale to dodatkowo kosztuje - zaśmiała się na krótko zerknąwszy na twarz mężczyzny, odpowiadając na wcześniej zadane pytanie.
- Coś czuję, że moją sakiewkę dużo bardziej zaboli spotkanie z wami, aniżeli mnie zabolało spotkanie z orkami - odparł żartobliwie Colin, dołączając się do śmiechu.
- Chcesz wiedzieć z kim warto rozmawiać o biznesie? Ja niestety nie jestem nikim istotnym, ani też nie otaczam się szczególnie potężnymi przyjaciółmi. Choć planowałem polecić was Beamusowi Cainowi, kapłanowi zarządzającemu świątynią Solanus. Znałem go jeszcze z moich awanturniczych dni, a słyszałem, że niedawno powrócił do Endhome, aby zająć się tamtejszą parafią, która powoli dogorywa. Wspominał mi o jakiś dręczących go problemach i sądzę, że będzie skłonny zapłacić wam za ich rozwiązanie. Szczegółów jednak nie znam.
Pirania bardziej się skrzywiła, niż ucieszyła
- Nie lubię kłopotów, wolę stonowane i uczciwe życie. Wyciąganie kogoś z tarapatów, tułanie się, narażanie na niebezpieczeństwo, ciągła walka i pościg… To nie jest coś, za czym przepadam. W mojej wiosce życie toczyło się spokojnie, jedyną atrakcją i chwilą napięcia było wypłynięcie na morze. Pamiętam jeszcze czasy, jak około czterdzieści lat temu wypłynęliśmy do Riddleportu. Zwinęliśmy się szybciej niż ojciec miał w planach, to chyba nie był dobry czas na handel w tym mieście - Pirania zrobiła supeł, kończąc tym samym zmianę opatrunku. W myślach już miała cenę, jaką zazwyczaj wypowiedziałaby po skończonej robocie, jednak zdążyła ugryźć się w język. Zamiast tego uśmiechnęła się nieznacznie.
- Także jak sam widzisz, nie jestem nikim odważnym ani szukającym wrażeń. Choć i do ustatkowania się mi niespieszno. Myślę, że samo wspomnienie, że jest w mieście pewna kobieta Undine, która potrafi leczyć i ratować życie, mogłoby być odpowiednim wynagrodzeniem. Wiem, że starasz się utrzymać rodzinę, a szczerze wątpię, byś na tej sprzedaży zarobił tyle, aby zdołać opłacić dodatkowe usługi. Nie lubię obciążać zmartwieniami dobrych ludzi, choć sama do takich nie należę i zazwyczaj los krótko żyjących śmiertelników nie obchodzi mnie zbytnio. Szanuję twoje kupieckie poświęcenie, tak po prostu. I upór.
- Rozumiem. Mimo to jestem w stanie wynagrodzić wam wasz trud. Może ty nie będziesz, ale twoi towarzysze na pewno będą zainteresowani udzieleniem pomocy ojcu Beamusowi. Nie sądzę by to było coś wyjątkowo niebezpiecznego. Znam go i na pewno nie narazi kogoś na nadstawianie karku za jego osobę. Wspominał coś o swoich podejrzeniach wobec nowopowstałego w mieście kultu religijnego, ale czego będzie od was wymagał to już nie wiem, ale na pewno wynagrodzi was odpowiednio. Z całą pewnością lepiej ode mnie
- odparł Colin.
- Żadnych wpływowych kupców nie znam, bo gdybym znał to pewnie nie musiałbym handlować owocami na targu, ani ryzykować życie ciężką przeprawą przez wzgórza. Niestety, ale w tym jednym przypadku nie mogę wam pomóc.
- Zobaczymy więc, co nastąpi
- skomentowała powściągliwie, kiedy nagle obok nich stanął Mesmir. Popatrzył na Collina kryjąc doń swą niechęć, a później za nią. Zastanawiał się nad czym tyle dyskutowali, ale podejrzewał, że to kwestia interesów.
- Przejdziesz się ze mną do lasu? - zapytał po przykucnięciu obok niej - Muszę zebrać kilka reagentów alchemicznych. Miło by było mieć cię przy boku.
Kobieta spojrzała na niego po raz pierwszy od dłuższego czasu, milcząc wystarczajaco długo, aby wzbudzić w nim niepewność. Po chwili przeniosła swe spojrzenie na kupca
- Może przy okazji upoluję coś świeżego na kolację. Zdrowiej - tymi słowami pożegnała się z Collinem i wstała z ziemi z pomocą dłoni Aasimira.


Pirania i Mesmir wrócili po parudziesięciu minutach, niosąc ze sobą świeże mięso, gotowe by wrzucić na rożen. Każdy mógł mieć podejrzenia, co do ceny jaką zaraz krzyknie niebieskoskóra, za przyniesienie mięsa, jednak ta podarowała go innym zupełnie nieodpłatnie.
- Zróbmy sobie dobrą kolację i zaleczmy to zmęczenie - oznajmiła całkiem poważnie, biorąc się za przygotowanie. Mięsa starczyłoby dla każdego, więc nie było obaw, że ktoś pójdzie spać głodny. Podczas kolacji nawiązała się nieciekawa dla Piranii rozmowa, tycząca się jakiegoś skróty, który był nazywany przez Collina "niebezpiecznym"
- Ja nie idę żadnymi krwiożerczymi chaszczami, od razu możecie zapomnieć. Mam zamiar udać się prosto na trakt i stamtąd kupiecką ścieżką, jak zaproponował Collin. Wydaje się to być najrozsądniejsze, a ja stanowczo staję po stronie mądrych decyzji. - oznajmiła błyskawicznie, wbijając w upieczone mięsiwo swoje ostre uzębienie, które szarpało jadło jak kły drapieżnika. Poza tym szczegółem, Pirania wyglądała zdecydowanie niegroźnie, a w jej tonie głosu nie dało się słyszeć nawet nutki złości.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 06-09-2016 o 18:34.
Nami jest offline