Shinny Desydes, tagmata na Zaułku wydłubywał czubkiem buta jakiś uparty kamień, który nie chciał wyjść z ubitej drogi.
- Ale że tutaj? - żachnął się Logan.
Tagmata sapnął, nie przerywając zajęcia, co można było uznać za przytaknięcie.
- W biały dzień? Głupi jaki czy co? - spojrzał zirytowany na kopiącego zawzięcie w dołek powstający pod kamieniem. Przy każdym takim kopnięciu kurz wzbijał się i osiadał na szarych butach strażnika. - Czy ty kurwa możesz przestać gdy do ciebie rozmawiam?
Shinny stęknął. Przestał pastwić się nad otoczakiem, zamiast tego przyglądając się krytycznie swemu dziełu.
- Przecież mówiłem, żeby pilnować grubasa.
- Za mało ludzi mamy, nie sądziłem że tak głupi będzie... Wystawiłeś chłopaków?
Sapnięcie.
- Dorwiemy kutasa...
- Na pew... no... - stęknął Desydes wpychając czubek buta w powstałą dziurę i podważając kamor, który w końcu wyskoczył na drogę. Tagmata odsłonił żółte zębiska. - Niech tylko wystawi łeb z dziury to...
Kopnięty kamień z pluskiem wpadł do pobliskiego rynsztoka.
__________________ LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |