07-09-2016, 13:33
|
#123 |
| Mroczna atmosfera, która była wręcz namacalna, nie poprawiała nastroju Kirstin, ale kobieta starała się o tym nie myśleć. Odrzucić wszelkie niepokojące myśli podsuwane jej przez umysł, który jasno sygnalizował, by dała stąd nogę najszybciej, jak się da. Teraz jednak były ważniejsze sprawy - przecież nie mogła uciec, nie pomagając ludziom, z którymi na co dzień pracowała. To nie było w jej stylu, dlatego gdy tylko stan Edyty był w miarę w porządku, porywaczka zwłok ruszyła w stronę Dmytka i Awerroesa.
Chcąc nie chcąc, zerknęła na obraz wiszący na ścianie, dostrzegając tam tego, który nazywał się Tyg. Aż przeszły ją ciarki - czyżby ten mężczyzna wciąż zamieszkiwał ten dom? A może był jedynie pozostawionym w murach tego domu paskudnym wspomnieniem nawiedzającym tych, którzy przekroczą progi posiadłości? A może jej się już jebało pod czaszką? Może. Najprawdopodobniej. Za dużo myślisz, Kirstin, zdecydowanie za dużo, powtarzała sobie w myślach, w drodze do towarzyszy.
Po chwili natrafiła na kolejny problem. Awerroes nie wyglądał na takiego, co długo pociągnie bez pomocy kogoś obeznanego z łataniem ludzi. Dołączył do niej Dmytko, by choć trochę wspomóc i ustabilizować stan mężczyzny. Sama nic nie mogła zdziałać, bo się na tym zwyczajnie nie znała. - Nasz czaruś potrzebuje fachowej pomocy - powiedziała do towarzyszy.
Pomagała, na ile mogła, a gdy miała okazję, zbliżyła się do zwłok Bruckschmeihera. Przez chwilę chciała je obejrzeć, a jeśli nie zaczną się nagle ruszać (co nie było nieprawdopodobne przecież, jakkolwiek dziwnie to brzmiało), to chciała je przeszukać. |
| |