Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2016, 14:52   #20
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
A nie mówiłem.

Pogrzeby zdecydowanie nie były uroczystościami, w których Raul lubił brać udział. No chyba że chodziłoby o ewentualnego spadkodawcę.
Ten pogrzeb był jednak zdecydowanie nietypowy.
- Na wszystkie demony! - wykrzyknął, gdy truposze równocześnie otworzyły oczy. Cofnął się o krok, wyciągając równocześnie miecz. - Dajcie sieć!
Pogrzeby nigdy nie zależały do ulubionych obowiązków Crilii, ale po tym co właśnie się wydarzyło, spadły na samo dno tej listy. Długi przybywanie w lasach nauczyło jej jednego: jeśli coś się rusza, a nie powinno, to trzeba być gotowym na dobicie tego. Dlatego odruchowo sięgnęła po łuk i strzałę, którą wycelowała w jednego z truposzy. Nie wystrzeliła jednak, zamiast tego z nadzieją w głosie zapytała pozostałych kapłanów:
- Wasi bogowie są z tych, co nie lubią i zabijają nieumarłych?
Hendrik ujął krzepko miecz, będący również symbolem dobra Lathandera.
- Za długo leżeli na przeklętej ziemi. Trzeba to zło zniszczyć.
Skoncentrował się przesłał moc swego boga przez symbol. Zakrzyknął
- Gińcie nieumarłe stwory.

Nawet Pech udzieliła się determinacja z jaką Hendrik zaczął odpędzać nie-zwłoki. Zebrała strzępy odwagi i postanowiła pomóc, chociaż nie wydawało jej się, że była w stanie wiele zrobić. Zbliżyła się i rzuciła zaklęcie w celu oblepienia grobu śliskim śluzem, aby utrudnić nieumarłym wdrapanie się do góry. Taki miała zwyczaj, stając oko w oko z zagrożeniem: wypalić zaklęcia i uciekać ile sił w nogach. Różnica była taka, że tym razem nie czuła potrzeby brania nóg za pas.

To były zaledwie jeden moment. Wszyscy z przerażeniem ujrzeli jak usta zmarłych rozchylają się w uśmiechu, obnażając nienaturalnie długie zęby. Z niezwykłą jak na martwe istoty zwinnością podnieśli się z ziemi.
I wtedy wybuchła panika. Opanowana strachem grupa zaczęła w panice cofać się i uciekać przed swoimi dawnymi przyjaciółmi. Jednak nieumarłych nie obchodziła uciekająca zdobycz…

Hendrik skupił swoją boską moc na symbolu, pragnąc przepędzić nieczyste kreatury. Te jednak z niezwykłą łatwością oparły się zaklęciu i rzuciły do ataku. Ten, przed którego grobem stał półelf, nie zamierzał odpuścić kapłanowi próby odpędzenia go. Nikt nie dostrzegł kiedy wyrosły im długie i ostre pazury, jednak wciąż zaskoczony niepowodzeniem swojego zaklęcia Hendrik poczuł je jako pierwszy na swojej nodze. Mimowolnie syknął z bólu, kiedy krew trysnęła mu z nogi, a stojąca w płytkim grobie bestia obnażyła tylko ostre niczym u wilka zęby z zadowolenia.
Nie pozostał jednak sam w swej walce. Za plecami nieumarłego pojawił się jakby znikąd Esur, mierząc sztyletem wprost w jego plecy.
- Przestań się wiercić padalcu! - wrzasnął wściekle, kiedy jego cel w ostatniej chwili uchylił się przed sztyletem. W podobny sposób wysławiał się krasnolud Bhupindar, który bezskutecznie starał się trafić z góry zwinną kreaturę.
Mimo przewagi liczebnej przeciwników nieumarły nie myślał nawet o ucieczce. Najwyraźniej wściekłość wywołana w nim przez kapłana zamroczyła mu umysł. Szczerząc zęby uchylał się przed kolejnymi atakami, i ponownie rzucił na Hendrika. Kapłan tym razem nie mógł powstrzymać krzyku, kiedy ostre kły kreatury wyrwały mu spory kawałek mięsa z nogi. Półelf pobladł na twarzy widząc nadchodzącą śmierć.

Crilia jednak nie mogła pomóc swojemu towarzyszowi. Skupiła wzrok na stojącym we własnym grobie mężczyźnie, przy ciele którego nie tak dawno pocieszała dwójkę młodych chłopców. Cieszyła ją myśl, że obaj uciekli, dzięki czemu nic im się nie mogło stać, ale to nie poprawiało jej sytuacji. Zwolniła cięciwę.
Nieumarły cofnął się o krok, gdy strzała zatopiła się głęboko w jego piersi. Lekko zdezorientowany spojrzał na lotkę wystającą z jego piersi, a później ogarnęła go wściekłość. Z wywalonym na wierzch językiem, opętańczo machając rękami, mężczyzna rzucił się na półdrowkę. Próbowała cofnąć się, jednak było za późno. Przeszył ją niewyobrażalny ból, kiedy pazury nieumarłego rozdarły jej nogi. Spanikowana próbowała wycofać się poza jego zasięg jednak potknęła się na grudzie wykopanej ziemi. Nieumarły już miał rzucić się na nią, gdy niespodziewanie pośliznął się na czymś i ponownie znalazł się na dnie płytkiego grobu.
Crilia zaskoczona dostrzegła, że po przeciwnej stronie stała dysząca ciężko Pech. Zaabsorbowani nieumarłymi walczący nawet nie usłyszeli, kiedy z jej ust wydarły się plugawe formuły zaklęć, a ziemia w grobie oblała się jakimś dziwnym, śliskim śluzem. Kreatura próbowała podnieść się z ziemi, jednak bezskutecznie. A wtedy w końcu nadbiegł Raul. Kiedy wszyscy zaczęli w panice uciekać, mężczyzna sam musiał wydobyć z jednej z beczek sieć. Dostrzegłszy dogodną okazję, zarzucił ją na wijącego się w grobie nieumarłego, który szybko zaplątał się w niej niczym ryba i nie zanosiło się na to, by prędko miał się z niej uwolnić.
Hendrik nie namyślając się wiele zaatakował mieczem osłaniając się puklerzem przed ciosami pazurów nieumarłego.
Jeden truposz był unieruchomiony, przynajmniej na jakiś czas. Raul postanowił zostawić go w tej chwilowej pułapce. Ponownie chwycił za miecz i pod osłoną tarczy zaatakował drugiego nieumarłego. Nie miał zamiaru pozwolić, by jakiś ożywieniec bezkarnie ranił tych, którzy nie zrobili mu nic złego.
Chociaż Pech czuła, jakby serce zaraz miało jej stanąć, padła na kolana i zaczęła szukać pośpiesznie czegoś w swoim worku. Potrzebowała pochodni, hubki i krzesiwa by spróbować strawić kreatury w ogniu, zanim te wyjdą z dołu i rozbiegną się po okolicy.
Serce kapłanki biło jak szalone, bo jeszcze chwilę temu była gotowa żegnać się ze światem. Z wdzięcznością kiwnęła głową w stronę Pech, która ją uratowała i spróbowała wstać. Pomimo bólu udało jej się wstać. Zaciskając zęby, postanowiła choć trochę uleczyć rannego kapłana, któremu nie udało się odpędzić nieumarłego.
- Wracaj do zdrowia.

Pierwszy pomiot zła został obezwładniony. Jego próby ucieczki spływały na niczym. Ryczał wściekle i wił się, jednak jego towarzysz nie zamierzał przyjść mu z pomocą. Gdzieś obok Pech próbowała odpalić pochodnie. Jednak pech chciał, że materiał zamókł i nie chciał się podpalić. Trzęsły się jej ręce. Czy to ze zmęczenia, czy to ze strachu. Nie miało to większej różnicy. Nagle jednak zaprzestała próby i, tłumiąc krzyk, zamarła, ze spojrzeniem wlepionym gdzieś obok...

Hendrik tego nie rozumiał. Nieumarły był sam jeden, otoczony przez wielu przeciwników. Znajdował się w dużo gorszym położeniu. Na jego ciele pojawiały się co chwila nowe rany. A więc dlaczego?! Dlaczego ten uparty skurwysyn nie chciał umrzeć?! Dlaczego wciąż z taką zażartością go atakował? Czyżby Bogowie byli zbyt daleko, by mogli ich wesprzeć w tej walce? Czy nie słyszeli jego błagalnych próśb o pomoc? Czy…
Kapłan otworzył szeroko oczy. Świat wokół niego jakby dziwnie wyblakł i obrócił się o dziewięćdziesiąt stopni. Dostrzegł dziwny blask przebijający się zza zachmurzonego nieba nad nim. Krople deszczu zaczęły strumieniami opływać jego skrwawioną twarz. Ktoś krzyczał gdzieś w oddali, jednak Hendrik nie mógł pojąć sensu jego słów. Światło zaś wzmagało się z każdą sekundą, a wydarzenia wokół niego zwalniały. Przestał czuć ból, strach, zimno. Wszystkie zmartwienia odeszły w niepamięć. Czymże jest to światło? Zastanawiał się, co raz bardziej oślepiony jego blaskiem. Jednak im dłużej na nie patrzył, tym większy spokój go ogarniał. Uśmiechnął się, gdy przyjemne ciepło ogarnęło jego ciało. “No przecież” - pomyślał z satysfakcją, zamykając oczy. “Jakżem mógł tego nie wiedzieć…”

Krzyk przerażenia przeszył całą okolicę. Nie wiadomo było, do kogo należał, bowiem wszyscy zamarli, spoglądając w jedno miejsce. Raulowi żołądek podszedł do gardła. Z odrazą przyglądał się kreaturze pod swoimi nogami. Nieumarły, skąpany w czerwieni krwi, siedział teraz okrakiem na półelfie, przywarty zębami do jego gardła. Uniósł się i spojrzał na stojącego nad nim wojownika. Trzymając wyrwany kawałek krtani kapłana w zębach, posłał Raulowi obrzydliwy uśmiech. A później miecz przeszył jego głowę na wylot…


Wkrótce potem wszyscy zebrali się ponownie przed dwoma grobami, spoglądając z rozpaczą na trzy trupy…
Piękna i Szybki wyły z rozpaczy jednak nie odstępował na krok Triny, dziewczynki, którą ich pan uratował.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 07-09-2016 o 15:00.
Cedryk jest offline