Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2016, 15:03   #21
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Ego Davida - część I


Kolejna noc przyszła szybciej niż się spodziewał. Czyżby dlatego, że tak na nią czekał? Obudził się z uczuciem ekscytacji. Poza laboratorium narkotykowym miał jeszcze jedną kwestię do zrobienia. Stał nagi przed lustrem. Nie oddychał. Nie żył. Był blady, a jego ciało zimne. Gładził swój zarost. Miękka szczecina nie urosła nawet o milimetr od nocy spokrewnienia. Na początku było mu ciężko do tego przywyknąć. Zwłaszcza, gdy Devon rozbudził w nim tęsknotę za życiem. Później spotkał Adę. Ona miała zupełnie inny pogląd na istnienie. Należało sobie podporządkować ludzi. On, jako wampir powinien się samodoskonalić. Poznawać nowe dyscypliny. Spijać przedstawicieli innych klanów.

Uśmiechnął się na myśl o tym i obserwował swoje kły. Był bestią. I na pewno był lepszy od wielu innych. Czy jest wystarczająco silny, żeby pokierować własną koterią? Zacisnął pięści.
To nie siła fizyczna decydowała o tym dlaczego jest lepszy od innych. Miał całą masę innych zalet. Wciągnął głęboko powietrze. Jego skóra zaczęła różowieć. Z przyzwyczajenia przeczesał dłonią włosy, choć jego fryzura była nienaganna. Założył oliwkowy garnitur i czarną koszulę. Poprawił spinki. Wprawdzie zapowiadała się wyjątkowa noc, ale nie na tyle, żeby brać ze sobą cenny prezent od Caroliny.

Stał wptarzony w swoje oblicze. Młody. Przystojny. Pewny siebie. Przerażające kły zastąpił zniewalający uśmiech.
- To jest prawdziwa bestia!
Wziął smartfona i wykręcił numer do Lenniego Morgana. Ada miała rację, trzeba się rozwijać, a ludzie nie dorastają do pięt wampirom. Tyle, że ludzie są doskonałym źródłem surowców. Krwi i gotówki. Bez nich wampiry się pozabijają.
W słuchawce rozbrzmiewał kolejny sygnał.
Po czwartym sygnale telefon został odebrany:
- Morgan… słucham.
- David Whetstone, wymieniliśmy się wizytówkami jakiś czas temu na przyjęciu. Chciałbym szczegółowo omówić kwestie inwestycji w poliamidy. Kiedy moglibyśmy się spotkać?
- Aaa tak… - Lennie zaklikał z kim rozmawia - potomek Caroliny. Masz dzisiaj czas? Jeśli nie, to jutro o 22.
- W takim razie widzimy się jutro. Gdzie się spotkamy?
- Spotkajmy się w centrum handlowym w Costa. Miłe i przyjemnie dyskretne miejsce. - Lennie najwyraźniej uśmiechał się w słuchawkę mimo, że wybór miejsca nie należał do “top notch”.
- W takim razie do zobaczenia jutro. - Rozłączył się.
Tak, był bestią, która właśnie szykowała się do polowania. Poprawił marynarkę i ruszył do gabinetu swojej Sire. Zapukał w drzwi i czekał na zaproszenie.

- Proszę - odezwała się Carolina a gdy David wszedł podniosła głowę znad komputera.- W czymś trzeba Ci pomóc?
Mina wampira skrzywiła się w niesmaku.
- Cześć. Proszę nie używaj tego zwrotu. Jedziesz ze mną do laboratorium?
W jego głosie pobrzmiewała nutka nadziei.
- Którego? Proszę? Czy tego o pomocy? - Carolina podrażniła wampira z lekko ironicznym uśmiechem. - Nie, dzisiaj nie. Jedź i zacznij działać. Ja muszę zająć się innymi kwestiami. - Toreadorka przekrzywiła lekko głowę mierząc potomka spojrzeniem.
- W czym mogę ci pomóc zazwyczaj w kręgach biznesowych znaczy tyle co: wypierdalaj, nie mam czasu. Oczywiście nie musisz tego wiedzieć. Dobra, lecę sam. Daj mi tylko numer do Hektora. Niby trafię na miejsce, ale na wszelki wypadek chciałbym do niego kontakt. Powiedz, czy oni tam wiedzą, że jesteśmy wampirami?
- Mi amado… - Carolina zmarszczyła brwi i zaczęła jakby chciała coś powiedzieć ale zmieniła zdanie ostatecznie - … tutaj numer do Hektora. On jest moim podwładnym, wie o nas. Nie wszyscy wiedzą i chciałabym aby tak zostało. Hektor Ci pomoże w ramach potrzeby chyba, że jego pytanie o pomoc również uznasz jako próbę spoliczkowania Cię. - dodała kąśliwie znużonym tonem.
Przewrócił oczami. Nie miał ochoty na utarczki słowne. Nie takiego dnia jak ten. Wziął numer i rzucił:
- Dziękuję.
W jego głosie było coś takiego, co sugerowało, że nie chodzi tylko o numer, ale też o laboratorium i o szansę na realizowanie się.
- Powodzenia. - Carolina spoglądała na młodego wampira z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

David wyszedł przed willę. Wsiadł do swojego samochodu. Uruchomił głośno muzykę i wyjechał. Na autostradzie jak zwykle sobie pofolgował, dlatego też skończyła się ona bardzo szybko. Po zjeździe i kilku zakrętach jechał już utwardzoną drogą wgłąb lasu. Był zły. Robił to dla niej. Realizował się, ale chciał, żeby ona go doceniła. Ale nie miała czasu. Trudno. Może faktycznie zachowuje się jak nastolatek. Może wreszcie pora dorosnąć. Droga stawała się coraz mniej utwardzona. Na szczęście nie padało, ale wiedział już, że jeżeli zastanie go tu deszcz, to będzie musiał zostawić audi i wrócić czymś bardziej terenowym.
Dojechał jednak bez większych przeszkód. Na ostatnim odcinku ktoś już poukładał prowizoryczną drogę z długich bali drewna. Więc dojazd do samego laboratorium nie był problemem dla samochodu Davida. Zaś zachowanie Caroliny, niezrozumiałe i dziwne dla młodego wampira, stanowiło dodatkowe paliwo do działań tego wieczoru.

Toreador wysiadł z samochodu i wzrokiem odszukał Hektora. Musiał w końcu jakoś wejść do laboratorium. Gdy byli już w środku David poprosił o kitel, rękawiczki i maskę. Nie musiał wprawdzie oddychać. Bardzo mało prawdopodobne też, że zachoruje na raka. W końcu mijał drugi miesiąc od jego śmierci. Jednak bezpieczeństwo przede wszystkim.
- Gdzie chemicy? - zapytał Hektora zniekształconym przez maskę głosem.
- O tu - Hektor wskazał dwie postaci stojące karnie w szeregu, ubranych podobnie w stroje ochronne. - Nina i Jorge. - wskazał kobietę i mężczyznę. Po czym zwracając się po hiszpańsku do wskazanej dwójki przedstawił najwyraźniej wampira. David rozpoznał swe imię.
Uścisnął dłonie swoich nowych współpracowników, po czym podszedł do pierwszego reaktora. Miał nadzieje, że jego towarzysze zapoznali się z notatkami, które wczoraj zostawił w laboratorium. Przystąpił do naważenia kolejnych składników i przesypywania ich do reaktora. Na koniec wlał składniki ciekłe, aceton i benzen.
Zamknął właz reaktora, ustawił termostat i uruchomił mieszanie. Mieli jakieś czterdzieści minut do kolejnego etapu.
- Opowiedzcie o sobie. - Nie był pewien czy rozumieją po angielsku, dlatego po chwili poprosił Hektora, żeby tłumaczył.
- Nina pracowała dla nas już wcześniej - Hektor tłumaczył z początku a potem się zreflektował i machnął dłonią, gdy Nina ze śmiechem wpadła mu w słowo. - Hektor przeniósł mnie tu do pomocy przy nadzorowaniu zakładania labu. Pracuję dla Hektora od 5 lat. Jorge to mój podwładny, w zespole od 3 lat.
- Świetne rozplanowanie sprzętu. Co sądzicie o procesie? - Postukał w swój terminarz.
- Robi wrażenie. Ale mam kilka pytań - Nina pochyliła się nad swoim notatnikiem by wyciągnąć listę z 3 pytaniami.
Jorge przysłuchiwał się uważnie rozmowie i raczej nie włączał się w wymianę.
David bardzo się cieszył, że mógl się z kimś podzielic wiedzą. Pytania były bardzo konkretne i skłoniły wampira do refleksji. W zasadzie Nina pytała o miejsca, w których on sam miał wątpliwości. Czterdzieści minut minęło jak z bicza strzelił. Zadzwonił minutnik. Należało natychmiast opróżnić reaktor. David sięgnął po google i przystąpił do odkręcania zaworu. Wcześniej wyłączył grzanie. W pomieszczeniu pojawiły się kłęby duszącego i szczypiącego w oczy dymu. Na szczście wszyscy byli w maskach i googlach. Zarób przelewał się do kolejnego reaktora w kaskadzie. Należało dodać kolejne katalizatory i dodatki. David nie czekał na pomoc, chciał wszystkiego dopilnować samemu. Chociaż ten pierwszy raz. Ten etap miał trwać sześć godzin. Później tylko krystalizator i za trzy dni będzie gotowa pierwsza partia. Wrocił do rozmowy z Niną.
Kobieta przez większość czasu była jego cieniem. Obserwowała, dopytywała, uszczegółowiała. Przede wszystkim w celu zapewnienia odpowiedniej jakości instrukcji dla ludzi, którzy z chemią mieli mniej wspólnego niż sam David czy ona czy Jorge. Ego Davida zdecydowania dostawało skrzydeł. Tutaj nie był wszek “potomkiem Caroliny” lecz szefem, ekspertem, na którego nowi podwładni spoglądali z uznaniem.
Stanął oparty o jedną z poręczy i omiatał wzrokiem laboratorium. Czuł jak powstaje jego opus magnum. Czuł, że jest naprawdę szczęśliwy. I to bez Caroliny. Ona nawet nie przyjechała tutaj. Nie rozumiała go. Nie to co Nina. Przyglądał się kobiecie z uwagą. Czuł, że miała w sobie tę pasję co on. Wiedziała co robi. Wiedziała, że od dokładności jej ruchów zależy jakość jego dzieła.
Czas do świtu minął jak z bicza trzasnął. O jego upływie poinformował Davida alarm ustawiony w komórce.
Zagryzł zęby. Nie mógł zostać przy kolejnych etapach. Pożegnał się z Jorge i Niną.
Nina odprowadziła Davida do wyjścia i po przejściu odpowiednich procedur, w końcu znaleźli się w bezpiecznej sferze. Kobieta zdjęła ubranie ochronne i maskę by ukazać w końcu swoją latynoską twarzyczkę
David zamarł w miejscu wpatrując się regularne rysy Niny i krągłości kuszące choć dużo pełniejsze niż u Caroliny.
Swoją maskę zdjął i odwiesił. Twarz kobiety go zaskoczyła. W jego ocenie była prześliczna. Dawno nie miał tak ładnej podwładnej, chociaż jako prezes zawsze starał się otaczać eleganckimi asystentkami. Wciągnął mocno powietrze przez nos.
- Eh, garnitur do wyrzucenia. Jak rozumiem jutro znowu się widzimy, tak?
- Tak… - Nina wydukała wpatrując się w Davida intensywnie - Oczywiście, panie Whetstone. - lekko zagryzła dolną wargę.
- Cieszę się. - Głęboki wdech - Bardzo dobrze mi się z tobą pracuje. Miałaś bardzo konkretne uwagi do procesu. Myślę, że wspólnie naniesiemy jakieś poprawki. Jutro niestety będę nieco później.
Nina wyglądała na niesamowicie zadowoloną. Rozpromieniła się z przyjemności i uśmiechnęła szeroko co z kolei wywołało gwałtowną reakcję Davida.
- Przyjemność jest po mojej stronie. Dawno nie miałam okazji współpracować z fachowcem tak wysokiej klasy. - dodała nieco ciszej z leciuteńkim rumieńcem pojawiającym się na twarzy.
- W takim razie do zobaczenia jutro. - Wyciągnął dłoń w jej kierunku.
- Absolutnie - Nina wsunęła swą dłoń w dłoń Davida i uścisnęła stanowczo.
Gdy tyko to zrobiła pociągnął ją delikatnie i zrobił krok w jej stronę. Przysunął do niej swoją twarz i ucałował w policzek. Zaraz po tym się odsunął, uśmiechnął na pożegnanie i ruszył do samochodu.
Nina stała zamurowana w miejscu śledząc jego odjazd oczami rozszerzonymi z zaskoczenia.
David był zły, że tyle czasu mu zeszło. Znając trasę pozwolił sobie jechać nieco szybciej niż wcześniej. Chciał jeszcze skoczyć do sklepu budowlanego, ale wiedział, że nie zdąży. Jechał wprost do willi Caroliny. Musiał wyrzucić garnitur, wziąć prysznic i zgolić zarost. Zastanawiał się, czy broda mu odrośnie. Jeszcze się nie golił od spokrewnienia.
Dojechał bezpiecznie choć wyhamował pod willą z piskiem opon. Na parking zaglądnął Simon, sprawdzając czy wszystko w porządku. Wycofał się jednak widząc, że David jest cały i zdrowy.

Wyglądało na to, że Carolina pozostawiła Davidowi wolną rękę również i następnego wieczora, przekazując mu przez Gerarda, by jedynie informował dokąd się udaje i o której planuje powrót. Gwałtowne odstawienie od piersi nie należało do przyjemności. Jednak David nie miał czasu kolejnego wieczora. Spotkanie z Morganem a potem laboratorium oczekiwały.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline