Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2016, 17:45   #21
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Łowy i podchody

Elf sprawdził kierunek wiatru i poprowadził grupę skuloną w wysokiej trawie tak, aby wiatr wiał od strony pasących się zwierząt. Podejście było ryzykowne ale niestety konieczne. Pora polowania była w dzień, a na rykowisko było stanowczo za wcześnie. Jednakże deszcz i wiatr powodowały nieco hałasu, i dawały pewną nadzieję na podejście zwierząt.
Xandros położył palec na ustach i gestem pokazał na Erwina, że mógłby zostać w miejscu i podejść, a wskazując na siebie i Plaufena, że mogliby otoczyć stado z dwóch stron.
Erwinowi nie trzeba było powtarzać, właściwie to nawet mówić bo żadne słowa nie padły, byli w dziczy w świecie ciszy gestów i oby skutecznego okrucieństwa.
Prowadził elf, mały i cichy, ktoś kto się też zna. Erwin nie zamierzał się w żaden sposób wykłócać. Polowanie było wysiłkiem zespołowym.
Rozumiał gesty, dwóch elfów obejdzie stado, dzięki temu gdziekolwiek jeleń nie ucieknie tam wpadnie na jednego z nich.
Erwin gestem ręki dał do zrozumienia, że się zgadza.
Założył bełt na łożysko, polizał palec i wyczuł nim kierunek i siłę wiatru. Powoli przeszedł kilka stóp, przyklęknął, przyłożył kuszę do ramienia i czekał aż pozostali znajdą się na pozycjach.
Pleufan zatrzymał ich gestem i zaczął mówić ledwo dosłyszalnym szeptem.
- Możemy stracić dystans do naszego celu.
- Pada. Wieje. Daleko - lakonicznie wyjaśnił Xandros szeptem jeszcze raz kładąc palec na ustach. Wyciągnął swoją strzałę z kołczanu, pokazując bojowy, a nie myśliwski grot i jednocześnie wskazując na kołczan Pleufana. Ten skinął głową w odpowiedzi i bezszelestnie wyciągnął pięć strzał, które zaraz wręczył towarzyszowi.
Xandros wskazał obu łowcom wyglądającego na najstarszego jelenia, przekazując na migi, aby skupić na nim ostrzał po czym ruszył zająć swoją pozycję. Kiedy już wszyscy byli na swoich miejscach,założył strzałę na cięciwę
Nawet zwierzęta miały swój umysł i cele. Ten największy był królem tej okolicy jak lew jest królem dżungli i z pewnością nie chciał by to się zmieniło.
Erwin złożył ręce w muszlę i zaczął nawoływać udając młodego i agresywnego jelenia, który przyszedł rzucić wyzwanie królowi. Jak odpowiednio zaintonuje to rogacz pewnie ruszy na spotkanie pretendentowi a wtedy Erwin będzie miał dogodne miejsce do strzału.
Zwierzęta w jednej chwili uniosły głowę w górę, zaalarmowane dziwnym dźwiękiem. Serce łowców na kilka chwil zabębniło, zagłuszając dźwięki spadających kropel deszczu. Wielki jeleń, z całym swoim dostojeństwem, spoglądał w stronę skąd dobył się odgłos. Stał w miejscu, a reszta małego stada wraz z nim. Wszystkim do głowy przyszła tylko jedna myśl. Fortel się nie udał...
Nagle zwierz również zaryczał… i zaczął zbliżać się w stronę Erwina.
Pleufan i Xandros spokojnie niczym leśne duchy zaczęli zmniejszać dystans. Zaabsorbowane nieznanym zwierze nie dostrzegło błyszczących w trawie grotów jego bliskiej śmierci. *
Xandros podsunął się ostatnie dwadzieścia stóp do przodu i widząc zwierzęta idące powoli w stronę przyczajonego Erwina, naciągnął łuk i wstrzymując na chwilę oddech, zwolnił cięciwę.
Piękny rogacz zbliżał się do niego. Erwin klęcząc na jednej nodze celował i brał poprawkę na wiatr. W końcu jeleń był dość blisko. Erwin wziął głęboki wdech, przycisnął kuszę mocniej do ramienia, zrobił wydech i na wydechu nacisnął spust.
Łowcy w jednej chwili powstali i posłali serię śmiertelnych strzał w stronę niewinnego jelenia. Krew zbrudziła jego piękne futro, jednak leśne zwierze nie chciało dać za wygraną. Ryknął, dając sygnał odwrotu swoim współbratymcom, którzy szaleńczym galopem ruszyli na północ. Sam przywódca natomiast po raz ostatni spojrzał na stojącego przed nim człowieka, kiedy strzała Xandrosa przebiła jego serce. Nabity strzałami padł na ziemię. Łowcy nie mogli dostrzec w nim już ani dumy, ani szlachetności. *
- No to żeśmy jelenia upolowali - powiedział dumny Erwin wstając i podszedł do zwierzęca.
Xandros widząc efekt swojego ostatniego strzału trafiającego wielkiego byka prosto w komorę zerwał się do biegu, dopadając w kilka chwil padającego jelenia. Szybkim i wprawnym ruchem wyszarpnął długi i ostry sztylet po czym chwilę czekając aż zwierze spokojnie wyzionie ducha, począł oprawiać łup, zamierzając wykroić tyle mięsa, ile zdołają unieść. Potrzeby były ogromne.
Widząc nadbiegającego Erwina i Plaufena, zagadnął tego pierwszego
- Nieźle z tym udawaniem byka. - Xandros zagryzł na moment zęby przecinając sztyletem grubszą fałdę skóry jelenia.
- Pomożecie?
- Piękny i piękny strzał - pochwalił elfa. - I dziękuje za komplement, nie mam wprawy w udawaniu jelenia bo to zwierzyna możnych ale się udało.
- Z tym cięciem to może zaczekaj. Zobaczmy czy damy radę go całego przenieść w dwójkę. Jeden łapie za przód drugi za tył a trzeci będzie zmiennikiem.*
- Nawet we trzech może być ciężko udźwignąć takie bydle - stwierdził Pleufan, zbierając wystrzelone strzały. - Ale myślę, że powinniśmy dać radę donieść go do reszty grupy. Jego skóra jest cenna, więc nie warto marnować jej przez pośpiech. Tamci zapewne już skończyli odprawiać mszę za zmarłych.
- Nigdzie się nam nie spieszy - Xander uśmiechnął się do elfa i Erwina. - Nie chciałbym, by jakiś niewprawny nóż dotykał skóry czy mięsa, więc i tak czeka nas oprawianie go. Tylko będziemy wtedy zmęczeni taszczeniem go do reszty. Jeśli skończyli już bawić się w pochówek, zapewne niedługo ich zobaczymy. Poza tym, już zacząłem. Farbę puści i jeszcze jakieś drapieżniki się zlecą do obozu na wieczór
- A masz jakiś worek lub pojemnik, do którego moglibyśmy to wszystko potem upchać? - zapytał Pleufan. - W plecakach tego wszystkiego z pewnością nie zmieścimy.
- Zdejmiemy skórę, wykroimy co lepsze mięso, zawiniemy w nią i zwiążemy liną
- Dobrze więc, plan wydaje się porządny - zgodził się elf. - Miejmy nadzieje, że ich pogrzeb nieco się przedłuży, byśmy nie musieli później wysłuchiwać ich narzekań…
- Jesteśmy zakładnikami własnego sukcesu. Żal marnować cokolwiek nawet kości. Nie wiemy czy następnym razem też nam się tak poszczęści - zatroszczył się Erwin. - Cóż najwyżej wrócimy, oby nic resztek do tego czasu nie zjadło. Wy zacznijcie a ja poszukam bełtów co bogom w okno wysłałem.
- Natura daje dokładnie tyle, ile można wziąć. Trzeba to szanować i brać dopóki daje. Drapieżniki też muszą coś jeść - Xander zadowolony uwolnił duży płat skóry. Dobrze, że nie było upału. Nie będzie much.
 
Matyjasz jest offline