Gdy kapitan im odpuścił myślał że nogi drugi raz się pod nim ugną.
„Jery… Muszę coś z tym zrobić. Do jasnej cholery żeby padać na glebę i to dwa razy nie tylko na dzień ale w trakcie jednej rozmowy. Mam dość takiego życia. Zrobię wszystko dla licencji. Nawet pobawię się w śledczego, chć sprawa wydaje się cuchnąć na mile lub dwie.”
Gdy w końcu mogli odetchnąć „świeżym powietrzem” Oparł się o ścianę i wsparł na włóczni.
- Ot sobie skubany wymyślił. Wolał sam nie zadzierać ze świątynią to nas wysłał. Nikt się nie przyczepi że sprawę odpuścił. A jak nie uda się nic wyjaśnić to nadal będzie mógł z nas zrobić kozła ofiarnego. W końcu powiedział że nie chciał by wieszać pierwszych lepszych przybłędów. No ale jak nie znajdzie ”drugich dobrych przybłędów” to i pierwsi się nadadzą. – Westchną nad swym ciężkim losem – Co i tan nie daje nam specjalnie wyboru, nie?
- To jak najpierw do świątyni popytać braciszków czy obejrzeć trupa? – Zapytał.
__________________ Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka. |