Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2016, 15:15   #24
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Problemy ściętej głowy


Kiedy walka ustała, a zwłoki straciły wigor, Pech wypowiedziała jedno słowo po którym cały śluz rozmył się w błocie i ostatecznie zniknął. Wciąż trzymała w ręku przedmioty, których przed chwilą desperacko próbowała użyć.

- Nie spalimy ich przez tę pogodę. Odrąbcie głowy zanim wstaną. Zanim on wstanie. - Wskazała na świeże zwłoki pół-elfa.

W głosie dziewczyny dało wyczuć się drganie spowodowane smutkiem. Pierwszy raz widziała tak brutalną śmierć, napotkała tak złowieszcze istoty jak z najgorszych koszmarów. Krople łez szybko zmywane były z twarzy przez deszcz, dzięki czemu nie dało się poznać, że zapłakała nad losem Hendrika.

- I tak trzeba będzie ich spalić - stwierdził Raul. - Odcięcie głowy wydaje mi się jedynie półśrodkiem. - Spojrzał na tych, którzy na widok ożywających zwłok uciekli. - Czy ktoś z was ma coś przeciwko takiemu rozwiązaniu? - spytał. - Ktoś uważa, że potrzebne są nam dodatkowe kłopoty? A może ktoś chce tu zostać i poczekać, aż znowu powstaną z martwych i zaczną szukać kolejnej ofiary?
Na żal i rozpatrywanie błędów będzie później. Teraz trzeba było się upewnić, że sytuacja się nie powtórzy, i to już za chwilę.

- Zaprawdę, straszliwa to tragedia - odezwał się w końcu stary kapłan, przyklękając nad ciałem Hendrika. - Pożegnać mieliśmy dwie osoby, a przyjdzie nam rozstawać się z trzema. Dzielnym sługą bożym i wojownikiem byłeś, mój chłopcze, któż wie co mogło by się wydarzyć gdyby nie twoja siła i męstwo. Będę się modlić, by twa dusz trafiła bezpiecznie do Boga, któremu to oddałeś się w usługi.

Geoffry wypowiedział jeszcze kilka modlitewnych sentencji, po czym powstał i oglądając ciała dwójki winowajców, odezwał się ponurym tonem.

- Macie racje. Nie możemy ich od tak pochować, albowiem złe moce pewnego dnia znowu mogą zwrócić ich przeciwko nam. Nie mam pojęcie co mogło być powodem tej niespodziewanej zmiany, jednak wiem na pewno, że mieliśmy do czynienia z głodnymi ludzkiego mięsa Ghoulami. Kreatury te są sprytne i nie czują strachu. Od ran zadanych przez ich pazury i zęby można stracić władzę nad ciałem. Natomiast zabity przez Ghoula, o ile nie zostanie pożarty w całości, sam po pewnym czasie się nim staje.

Wszyscy na chwilę umilkli, zasępiając się nad tymi wiadomościami, kiedy to nagle z oddali, powolnym krokiem zbliżyli się łowcy. Nieśli sporych rozmiarów zawiniątko, które świadczyło o tym, że polowanie się udało. Żaden z nich nie mógł spodziewać się widoku, który zastali.

- Nie ma z czym zwlekać - Pech kucnęła przy ciele Hendrika, wyciągając przy tym sztylet - Jeżeli wy tego nie zrobicie, ja zrobię.

Przeciągnęła palce przez włosy denata, by za chwilę mocno za nie przytrzymać. Jeżeli to, co mówił klecha było prawdą, musieli działać szybko i nie pozwolić na powstanie kolejnego ożywieńca. Przycisnęła sztylet do gardła i na chwilę zamarła. Miała szczerą nadzieję, że ktoś ją odciągnie i zrobi to porządnie, a nie pozwoli jej babrać się przy zwłokach.
Skórzany wór był pełen mięsa, krwi, deszczówki i nadziei na przetrwanie oraz pełny brzuch. Erwin był niezwykle szczęśliwy, że się im udało. Mimo niesionego ciężaru i deszczu optymistycznie wymachiwał zdobycznym porożem.
- Udało nam się, z głodu nie umrzemy a ten deszcz zapewni nam wodę. - Żołnierz oświadczył radośnie nim dostrzegł nieszczęśliwe miny zebranych i dziewczynę stojącą przy kapłanie.
- Co się stało? - zapytał krótko, nie chcąc tracić czasu na zbyt długie wyjaśnienia.
- Umarli odżyli, teraz chcą im… - Crilia powstrzymała wymioty - ...obciąć głowy, żeby znów tego nie zrobili - zakończyła odwracając się od zwłok, żeby nie widzieć powolnej dekapitacji zwłok sztyletem.
- I zrzuciliście ten obowiązek na dziecko? - Niemal wykrzyczał odkładając worek i rzucając odciętym porożem. - Dobrzy bogowie, jeżeli tak trzeba to trzeba, ja to zrobię.
Erwin sięgnął do miecza i podszedł do martwego.
- Odejdź dziewczyno, jesteś dzielna ale nie musisz tego robić. - Żołdak zwrócił się do reszty. - Niech Alin i mała na to nie patrzą. Jeżeli ja zginę, liczę, że z moim ciałem zrobicie to samo.
Spokojnie ułożył sobie ciało tak by głowa Hendrika znajdowała się nad dołem, tak by miecz mógł odciąć ją nie trafiając w ziemię. Chwycił broń oburącz i szepcząc modlitwę za zmarłych uderzył. Głowa wpadła do dołu.
- Musimy zabrać jego ekwipunek. Martwym broń nie jest potrzebna nam jest konieczna. Zmarłych pochowamy z głowami między nogami by ciężej im było ich dosięgnąć, w tej pogodzie ich nie spalimy, niech bogowie zmiłują się nad żywymi i martwymi.
Xandros podszedł do pozostałych dwóch zmasakrowanych ciał chwilę na nie patrząc
- Ghule? Przemienili się tak szybko? Może to moc z tego portalu którym tu przybyliśmy…. - mruczał na głos elf, po czym na wszelki wypadek wyjął miecz i zrobił to samo co Erwin ,pozbawiając Ghuli głów szybkimi ciosami miecza. Wycierając miecz o ubrania zabitych chwilę patrzył na pół-drowkę i nie mówiąc ani słowa poszedł rozdzielać sprzęt po kapłanie.
- Tak, tak szybko się przemienili - potwierdził Raul, który usiłował wyplątać truposza z sieci. Robił to ostrożnie, bo nie chciał się nadziać na jakiś pazur. Ale sieć była im potrzebna. A przynajmniej mogła się przydać w przyszłości.
Psy martwego półelfa zawyły smętnie przyglądając się poczynaniom Erwina. Jednak nie ruszyły się ze swoich miejsc, z głowami położonymi na trawie i oklapniętymi uszami. Od nieszczęsnej walki trzęsły się jedynie i popiskiwały. Było one stworzone do walki ze zwierzyną, nie zaś z nieumarłymi.
Minęło jeszcze kilkanaście minut, nim wszystkie, pozbawione głów ciała zalęgły w grobach, przysypane cienką warstwą ziemi. Wszyscy wciąż zastanawiali się, czy zmarli przypadkiem ponownie nie wrócą, by wyrwać z ich rąk kolejnego towarzysza. Bezczynność niektórych ocalonych sprawiła, że zaczęli głęboko rozmyślać nad przyczyną owego nagłego zmartwychwstania. Crilia udawała, że nie widzi nieprzychylnych spojrzeń skierowanych w jej stronę przez niektórych. Była pewna nawet, że słyszała swoje imię wypowiadane z ust Pleufana.
- Ah, chyba przydało by się coś zrobić z tymi twoimi ranami - rzekł stary kapłan, kiedy skończył zajmować się modlitwą nad zmarłymi. Z wysiłkiem przyklęknął przy półdrowce i pomarszczonymi dłoń dotknął jej nogi. Lekki blask otoczył jej skaleczenia, które zaczęły szybko się goić. Po kilku chwilach jedynym śladem świadczącym o ich istnieniu były roztargania w jej stroju.
- Dziękuję! - powiedziała wdzięczna Crilia.
- Czy nie powinniśmy już ruszać? - zapytał ktoś.
-Powinniśmy - Xandros próbował dostrzec kto zadał to pytanie, ale w sumie nie miało to znaczenia.
- Będziemy musieli tu jak najszybciej wrócić - powiedział Raul - zakończyć definitywnie sprawę tych ghuli. Jak tylko deszcze przestanie przeszkadzać. Poza tym warto by zabrać i naprawić łódkę. Łatwiej będzie ją naprawić, niż zbudować nową. Zna się ktoś na łowieniu ryb? - Spojrzał w stronę ocalonych wieśniaków.
- Pamiętaj, że spora część z nas pochodzi z wioski łowieckiej - odparł Frewyn. - Urodziliśmy się z wiosłem w ręce.
- To dobrze, że nie boicie się morza. To może być cenniejsze, niż umiejętność łażenia z łukiem za zwierzyną - odparł Raul. *
-Łódź się przyda, ale nie teraz. W tej chwili najważniejsze to znaleźć suchy kąt aby się rozgrzać i przenocować- Xander wskazał trzęsące się z zimna, moknące na deszczu postaci - rybacy nie boją się morza, ale marzną tak samo jak reszta. Bierzcie co zdołacie i idziemy. Gdzie Ruppert? - Elf próbował wypatrzyć człowieka, który ewidentnie poszedł w inną stronę niż łowcy.
- Mówił coś, że idzie zbadać teren - odpowiedział mu krasnolud Gottri. - Ale pewnie gnojek schował się gdzieś w tej trawie i się opierdala, kiedy my musimy to wszystko taskać.*
- Trzeba iść do lasu - Xander wskazał jakiś ciemniejszy punkt na horyzoncie - tam jest chyba jakiś zagajnik. Ruszajmy! - Xander przekazał swoją częśc worka dla Pleufana po czym spakował część rzeczy po zabitym Hendriku zamierzając nieco ulżyć krasnoludom i reszcie w ciężkiej robocie tragaża.
- Jeżeli tak to jeszcze go do roboty zapędzimy. - Odrzekł Erwin do krasnoluda – Xander ma rację, dość opierdalania się i gadania po próżnicy. Bierzemy co możemy i idziemy, trzeba schronienie znaleźć. Tamte drzewa to nasz dach nad głową i ogień. Idziemy. - Zarządził głośno, podniósł swój wór z mięsem i mając dość gadaniny ruszył przed siebie.
 
Matyjasz jest offline