Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2016, 18:48   #26
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Jak to nie od razu Rzym budowano


- Gobliny z kurzymi nóżkami? Może to koboldy? - Xandros zainteresował się śladami, szukając na ziemi śladów ogona. W międzyczasie elf obejrzał również uważnie jeziorko, zwracając uwagę na ewentualne ślady bytności zwierząt. Popróbował też wody, badając jej smak. Oglądał również korony drzew, szukając większych skupisk owadów czy ewentualnych gniazd. Xandros pomyślał, że byłoby to dobre miejsce na obóz - świeża woda, zacisznie, blisko morza i zwierzyny… tylko te ślady. Położył niesiony sprzęt obok złożonego na ziemi ekwipunku, usiadł w pobliżu jeziorka i zamyślił się przez chwilę, pozwalając nogom wypocząć po marszu i polowaniu.
- Poważnie? Pokaż mi gdzie te ślady? - Ruppert bardzo przejął się tą informacją. Przecież jeszcze przed godziną był tutaj i to sam, samiutki jak palec. - Rzeczywiście. Taki ze mnie tropiciel jak widzicie. Jak znam te bydlaki, to mogą nocą nas zaatakować a jak mniemam zostaniemy tu na noc? Pokażcie mi co przynieśliście. Warto by pozakładać pułapki przed zmierzchem.
- Warto byłoby także się okopać i postawić ostrokół. Zbudowanie porządnego obozu to kilka godzin pracy, narzędzia mamy, zdążylibyśmy przed nocą - ocenił ich możliwości Erwin, choć wątpił czy ludzie niedoświadczeni byliby w stanie zrobić to tak sprawnie jak wojsko, gdy pilnowano dyscypliny. - Stare są te ślady? Nie wiemy też czy gdzie indziej będzie lepiej. I czy damy radę się przenieść. - Po tym ostatnim stwierdzeniu postanowił rozejrzeć się wśród ocalałych i ocenić pozostałe im siły.
- Xandrosie, ile ich było? - Raul zwrócił się do elfa. - Tak mniej więcej?
Ruszył w stronę elfa, chcąc na własne oczy zobaczyć wspomniane tropy.
- Były tu po Ruppercie, czy też nasz zwiadowca po prostu nie zauważył ich śladów?
- Raczej niewielu. Nie jestem aż tak dobrym tropicielem by dokładnie powiedzieć. - Elf wzruszył ramionami.
- Kiedy tu byłem to o mały włos nie wlazłem w kupę jakiegoś zwierza ale żadnych śladów goblinów tu nie widziałem. Przyznaję się że mogłem ich nie zauważyć. - Przyznał się Ruppert.
- Które są na wierzchu, jeśli jeden na drugi zachodzi? - usiłował się dowiedzieć Raul.
- Wygląda na to - rozległ się nagle głos Pleufana, który ni z tego, ni z owego wyszedł z lasu - że te poczwary podążały wzdłuż strumienia w tę stronę, a stąd ruszyły dalej. Nie jestem tropicielem, dosyć szybko zgubiłem ich ślady, ale z pewnością nie było ich zbyt wiele.
- A gdyby tak… - wtrącił się znów Ruppert - Jeśli te poczwary były tu niedawno. To może wykorzystać to i ruszyć ich tropem by je zaskoczyć?
Erwin wrócił i rozmasował sobie skronie.
- Nie mamy sił by przenieść wszystko gdzie indziej. Reszta nie da rady. Nie możemy panikować z powodu kilku goblinów. Gdyby miały w tym zagajniku obóz to byśmy go znaleźli. Jak porzucimy rzeczy to nas wytropią i dopadną zmęczonych jeszcze bardziej. Trzeba rozbić obóz w rozsądny sposób i ogarnąć ten bałagan.
- Co masz na myśli mówiąc, żeby rozbić go w rozsądny sposób? Być może masz w tym jakieś doświadczenie - dopytywał Ruppert.
- Zapewne w miejscu, którego nie można zaatakować z kilku stron - odparł Raul. - No i słyszałeś - palisada, ostrokół. Poza tym potrzebne będą szałasy.
- Widziałem, że chłopaki już zbierają drewno. Nasz buntowniczy Esur stara się ujarzmić ogień. Pokażcie mi gdzie najlepiej ustawić pułapki to zabiorę się też za robotę chociaż wolałbym sobie usiąść jak ten arystokrata tam. - Ruppert wskazał z wyrzutem na młodzieńca z mieczem na kolanach siedzącego bezczynnie.
- Wojsko w marszu co dzień powinno obwarować obóz, by wróg nie mógł nocą podejść. - Żołnierz zacytował maksymę. - Trochę się rowów nakopałem i palisad nastawiałem. Tutaj żyją gobliny nie musi być to równie solidne. Może nam się udać. Jak rozbijemy się przy stawie to staw nam osłoni jedną stronę, ta półka może też. Najpierw powinniśmy postawić jakiś baldachim nad paleniskiem w deszczu to nigdy tego nie rozpali.
- Skoro mowa o ognisku, to i na dym musimy szczególnie uważać - dorzucił Raul. Wolał się nie wypowiadać na temat budowania palisady i kopania okopów. To 'wojsko' wyglądało tak, jakby potrzebowało tygodnia odpoczynku.
- A pułapki... Może tam, gdzie te gobliny przyszły z wizytą i na ścieżce, którą odeszły? - zaproponował.
- Jak dla mnie brzmi dobrze. - Erwin ku swojemu zdziwieniu stwierdził, że pan de Foix miał więcej rozumu niż przeciętny z możnych. - To czas brać się do roboty. Zagonienie giermka do pracy powinno być twoim przywilejem - zwrócił się do Raula.
Xandros spojrzał na wycieńczonego dzieciaka, oraz ciężarną kobietę. Wiedział, że nie dadzą rady isć dalej. Należało zaryzykować.
- Dobra, rozbijemy się tutaj. Ryzyko jest, ale warte. W końcu i tak możemy się uważać za martwych. Ognisko rozpalimy z dala od wody. Damy namiot od strony łąki, aby nieco osłaniał przed wiatrem. A gobliny….może przyjdą, a może nie. W każdym razie trzeba odpocząć i pomyśleć na spokojnie - elf wstał i zaczął organizować obozowisko. Po pierwsze należało rozpalić ogień i zacząć suszyć przemoczone łachy ocaleńców. Xandros pochylił się nad Esurem wyciągając swoją hubkę i krzesiwo. Dłuższą chwilę mu pomagał, osłaniając lekkie zagłębienie które Esur wybrał jako miejsce na ognisko.
Rockhell podszedł do przyszłych władców ognia.
- W tym deszczu to prędzej kastrat wyjdzie szczęśliwy z burdelu niż rozpalimy ogień. Trzeba to zasłonić. Rozwiesimy płachtę z namiotu na czterech tyczkach to osłoni palenisko przed deszczem i zredukuje ilość dymu. Nas jest czterech to tyczka na każdego, jak rozpalimy to resztę zostawimy kobietom. Trzeba jeszcze umocnić obóz i zbudować jakiś dach bo nas w nocy gobliny zarżną. - Przydzielił zadanie i ruszył bohatersko walczyć z odpowiednim drzewem.
Po dłuższej chwili Xandros zauważył smużki dymu spod hubki kryminalisty a nos wyłapał ostry i drażniący zapach dymu. Szybko pobiegł po ścinane przez drwala drewno, wziął kilka mniejszych gałązek i za pomocą ostrza sztyletu pokroił je na małe i wąskie szczapki. Podrzucił nieco swojej hubki, aby dodatkowo podsycić ogień z pod iskier tak mozolnie krzesanych przez Esura, po czym powolutku podłożył szczapkę aż do pojawienia się języków ognia.
-Dobra robota - pochwalił człowieka - Podkładaj kolejne aż ogień będzie większy, wtedy kładź coraz większe szczapy - poradził Esurowi i zaczął zajmować się inną robotą. Chwycił worek z mięsem i ruszył w stronę pół-drowki i smutnie wyglądającej dziewczyny. Morale niektórych spadło tak drastycznie, że mogło być groźne dla ich życia. Apatia powodowała odrętwienie, a te w tych warunkach oznaczały zgon z wyziębienia lub poważną chorobę. Elf nie był skłonny patrzeć dobrowolnie na ich śmierć.

 
Matyjasz jest offline