Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2016, 18:48   #27
kinkubus
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Nie tylko mnie było niezręcznie.

Dzień był tak pełen wrażeń, że Pech nie zorientowała się jak bardzo jest spragniona. Wzięła kilka łyków z bukłaka, ale przerwała picie, gdy tylko usłyszała kolejną niepokojąca nowinę. Podeszła do śladów, by bliżej się im przyjrzeć w celach edukacyjnych; warto było zapamiętać jak wyglądają „kurze nóżki” goblina.

Chcesz się napić? — Wyciągnęła wodę do Triny, którą interesowały się prawie wyłącznie psy Hendrika. Chociaż byli obok strumienia, a na głowy padał im nieustannie deszcz, woda którą miała przy sobie Pech była czysta jak łza. Na tym etapie była to praktycznie pamiątka po starym świecie.

Dziewczynka bez słowa odebrała bukłak i skinęła głową w stronę Pech, okazując wdzięczność. Już kiedy Hendrik zabrał ją do tego świata, Trina nie była w najlepszym stanie, jednak teraz wyglądała wręcz tragicznie. Była całkiem blada, a sińce pod oczami świadczyły o skrajnym wyczerpaniu. Pech dostrzegła jak dziewczynka trzęsła się z zimna. Jej cienki, poszarpany strój z pewnością nie nadawał się na taką pogodę.

Dziękuję — powiedziała ledwo dosłyszalnym głosem, oddając bukłak.


Pogoda wciąż nieprzyjemnie chłostała, a sam deszcz, którego Pech była zwolenniczką, zaczął być problematyczny. Widząc jak podlotek dygocze, zdjęła płaszcz i czując się przy tym bardzo niezręcznie, podała go zziębniętej dziewczynce.

Straszny dzionek. Nie wie gdzie jest, dookoła grasują gobliny, marznie na deszczu, a jeszcze tego samego dnia widziała, jak ktoś jest rozszarpywany przez nieumarłego, który również nie należał do codziennych widoków. Zaczęła zastanawiać się, czy opad niedługo przeminie i chociaż w nocy będą mieli spokój. Deszcz był sojusznikiem wszystkiego, co mogłoby chcieć się zbliżyć do obozowiska.

Powinna coś zjeść — powiedziała Crilia, która nagle pojawiła się za plecami Pech.
Pół-drowka podeszła do Triny i wyciągnęła trochę ze swoich zapasów. Nie zdziwiłaby się, gdyby mała się wystraszyła, ale nie chciała jej zostawić w takim stanie.
To niewiele, ale powinno starczyć, aż uszykujemy coś ciepłego. — Kapłanka zwróciła się już do dziewczynki.


Czarodziejce zaburczało w brzuchu na widok jedzenia. Miała zamiar odkładać spożycie posiłku jak najdłużej i wyglądało na to, że już nie będzie w stanie więcej ignorować ssania żołądka. Sięgnęła do worka po niewielkie zawiniątko, które po rozwinięciu ukazało niewielką ilość jedzenia składającego się z kilku płatków zasuszonego mięsa, sucharków oraz garści orzechów laskowych i borówek. Nie było to wiele, ale nie szykowała racji na długą podróż gdy opuszczała dom.

Częstujcie się. — Podrzuciła kawałki mięsa posmutniałym psom. Te również nie miały lekko i tak samo jak większość, straciły kogoś bliskiego.

Sama zaczęła chrupać orzechy, rozciągając chustę na kolanach w geście który wskazywał, żeby chętni się częstowali. Może nie była zbyt altruistyczną osobą, tak nie wyobrażała sobie, by nie podzielić się w takich okolicznościach jedzeniem.

Pół-drowka odwróciła się w kierunku dziewczyny, która proponowała im poczęstunek, aby zobaczyć tę samą twarz, którą ujrzała wtedy nad grobem, gdy została uratowana. Uśmiechnęła się mimowolnie.

Nazywam się Crilia, Crilia Shadowsong. Chciałam ci podziękować. Gdyby nie twoja pomoc, teraz pewnie leżałabym rozszarpana w grobie. Jeśli kiedyś będziesz czegoś potrzebować, zwróć się do mnie — powiedziała, kłaniając się lekko. Nie była w stanie wyrazić słowami jak mocno była wdzięczna, więc musiało starczyć zwykłe „dziękuję”, chociaż nawet to było ciężkie do strawienia dla Pech, która nie przywykła do takiego traktowania.

Do tej pory wszystkie te grzecznościowe zwroty spływały po niej, ale teraz miała przed sobą kogoś, kto wyrażał wdzięczność za uratowanie życia i prawdopodobnie miał rację. Speszyło to czarodziejkę, która miała już zdecydowanie za dużo emocji jak na jeden dzień. Zawstydzona spuściła głowę i nawet nie pomyślała, żeby w odpowiedzi się przedstawić.


Kiedy dziewuchy delektowały się posiłkiem, Xandros przytaszczył do nich worek z upolowanym mięsem. Rozłożył go na ziemi, po czym uśmiechnął się do najmłodszej. Nie miał doświadczenia z dziećmi, więc pozostawała mu jedynie nadzieja, że jego uśmiech nie wypadł sztucznie. Szczerze chciał poprawić im nastój, ale było jeszcze tyle do zrobienia...

Czy drogie panie mogłyby pomóc? Trzeba pokroić mięso. Najlepiej je uwędzić, ale to dopiero, jak ognisko będzie większe. Mogłybyście też zatroszczyć się o kobiety, i dzieciaka, aby się dobrze wysuszyły. Ogień zaraz się rozpali.
Mogę to zrobić sam, ale trzeba zobaczyć, czy... — chciał powiedzieć „czy nie ma tu goblinów”, jednak uznał, że gadanie o potworach przy Trinie nie będzie najlepszą metodą na uspokojenie jej. — Jest tu bezpiecznie. Odnośnie kobiet — popatrzył na ciężarną i pasterkę — Dajcie im jakieś zajęcie. Cokolwiek. Praca pozwala zapomnieć. I rozgrzewa.

Umm… — zaskoczona pojawieniem się elfa, kapłanka nie wiedziała od czego zacząć. — Mogą pomóc przy krojeniu, bo mięsa jest dużo. Gdzie… gdzie jest łopata? Przygotuję wszystko do wędzenia. Znam prosty sposób — dodała po chwili — I… niech ktoś inny im powie, żeby pomogły, ja się… nie nadaję. — Ostatnie słowa powiedziała z wyraźnym zawstydzeniem.

Znajdę kogoś. Łopatę znajdziesz tam, na polanie. — Elf kiwnął pół-drowce głową. Stare uprzedzenia musiały na razie zostać odłożone.
Pomożesz jej? — Xandros popatrzył na cichą, ciemno ubraną dziewczynę wyglądającą jak zabiedzony uczony.

Spróbuję — odpowiedziała Crilia, chociaż pytanie chyba nie było kierowane do niej — Jeśli będzie chciała... — dodała cicho.

Elf musiał zapytać dwa razy, zanim Pech zareagowała. Nie była pewna, jak długo już tutaj stał, ale zrozumiała o co prosił. Skinęła twierdząco głową, chociaż nie miała dużego doświadczenia z dziczyzną, zadanie nie wydawało się należeć do trudnych. Wyjęła sztylet, przemyła go w deszczu i zabrała się za porcjowanie mięsa.


Xandros pochylił się nad przemokniętą dziewczynką.
Słuchaj... to ładne pieski, ale strasznie zmokły. — wskazał na rozbijany namiot i rozpalające się ognisko. — Mogłabyś je wziąć i usiąść z nimi tam pod namiotem? No i musisz je mocno przytulić, im też jest pewnie smutno.

Elf uśmiechał się i szczelnie opatulił dziewczynkę płaszczem podarowanym jej przez jedną z dziewczyn. Trina w odpowiedzi jedynie skinęła głową i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę ogniska. Piękna i Szybki jak na komendę podążyły za nią.
 
kinkubus jest offline