Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2016, 20:33   #29
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Goblińska zaraza...jest wszędzie

Xandros zadowolony, że sprawy o obozie zaczęły przybierać właściwy obrót, postanowił w końcu zrealizować swoje plany zwiadu. Niepokoiły go ślady goblinów czy koboldów w zagajniki i warto było dowiedzieć się, co to za grupa szwendała się po okolicy. Kiiwnął głową w stronę Pleufana.
- Chodź, zobaczmy czy te tajemnicze gobliny są gdzieś w pobliżu -
- Kazałeś mi długo z tym czekać - odpowiedział z uśmiechem elf. Siedzący mu na ramieniu sokół spojrzał na Xandrosa na krótką chwilę, po czym, na komendę, wzbił się w powietrze. Trzepot jego skrzydeł przyciągnął uwagę wszystkich, aż do chwili kiedy ptak zniknął nad koronami drzew. - Chodźmy więc.

Po kilku chwilach elfy zniknęły w zaroślach, podążając goblińskim śladem. Żaden z nich nie znał się na tropieniu, dlatego wkrótce oboje zgubili drogę obraną przez domniemanych zielonoskórych. Jednak to wcale nie odwiodło ich od poszukiwań. Wciąż ostrożnie kluczyli wśród wąskich drzew i zarośli, lustrując wzrokiem otoczenie.
Napięte cięciwy oraz groty strzał lśniły lekko od spływających po nich kropel deszczu. Paranoiczna atmosfera zagajnika dawała się obojgu we znaki. Każdy najdrobniejszy odgłos nie uszedł uwadze czujnym elfim uszom, a strzały nie raz bliskie były poszybowania w stronę jakiejś wiewiórki, czy nawet niematerialnego tworu wyobraźni. Jednak zdawać by się mogło, że zagajnik, poza nowo co przybyłymi lokatorami, nie ma w sobie żadnych niebezpiecznych mieszkańców. Prawie.
W chwili gdy przekradali się skrajem leśnej gęstwiny, oboje zatrzymali się zaalarmowani dźwiękami, które dochodziły do nich gdzieś nieopodal. Jednocześnie rzucili się do najbliższych zarośli, zza których jedynie sprawne oko mogło by ich dojrzeć. Oboje spoglądali w stronę ostatniej linii drzew, stanowiącej naturalną barierę między zagajnikiem, a morzem traw. Głosy z każą chwilą stawały się wyraźniejsze, a serce elfów zabiło szybciej.
I wtedy ich dostrzegli. Sześć niewielkich, człapiących ostrożnie goblinów. Wszystkie w rękach trzymały gotowe do wystrzału łuki i z wielką uwagą rozglądały się wokoło. Serce Xandrosa zabiło jeszcze mocniej, kiedy spojrzenie jednego z nich padło na zarośla, za którymi byli schowani. Elf był już gotowy na najgorsze, kiedy jednak uwagę całej szóstki odciągnął niespodziewanie szybujący na niebie i skrzeczący donośnie sokół. Kiedy tamci spoglądali na majestatyczne zwierze, Pleufan posłał Xandrosowi pytające spojrzenie.*
Xandros przejechał palcem po gardle wskazując zamiar, po czym wskazał dwa gobliny po prawej stronie jako cele dla strzał Pleufana, a sam wycelował w najbardziej wysuniętego na lewo, zamierzając zmienić cel na kolejny bliżej środka jeśli pierwsza ze strzał okaże się dla goblina śmiertelna. Chwilę poświęcił na uspokojenie oddechu i łomoczącego od adrenaliny serca. Potem wypuścił strzały mając nadzieję, że gwałtowny i zaskakujący atak przepłoszy tchórzliwe kreatury. Sycząca śmierć uzbrojona w bojowy grot pomknęła w kierunku zielonych potworów.
W powietrze wzniósł się okrzyk boleści. Oniemiałe gobliny ze zdziwieniem spojrzały za siebie na, jeszcze chwilę temu żywego, towarzysza, który leżał w trawie ze strzałą w piersi. Stojący na przedzie zielonoskóry nie zdążył nawet zrozumieć co się stało, kiedy jego ciało przeszył grot. Jego, niemal zwierzęcy, ryk bólu został jednak szybko przerwany przez drugą strzałę, która na dobre odesłała go na tamten świat.
Xandros przeklął pod nosem, kiedy druga wystrzelona przez niego strzała minęła głowę następnego goblina ledwo o cal.
Elf uśmiechnął się smutno, przeczuwając nadchodzące problemy. Nie wszystko szło tak gładko jak zakładał. Dobrze, że przynajmniej Plaufen nie uciekł, choć z drugiej strony doskonale wiedział, że żaden elf nie zdzierży goblinów dokoła swojego obozu. Lekko skorygował pozycję, by ustawić jakakolwiek zasłonę pomiędzy sobą i goblinami i wypuścił kolejne strzały, prosto w najwredniej wyglądającego goblina, mając nadzieję, że był to ich przywódca. Naprawdę liczył, że gobliny zaczną uciekać albo się nie połapią, że napastników jest tylko dwóch…
Zielonoskóre poczwary szybko rozeznały się w sytuacji i postąpiły w jedyny dla siebie rozsądny sposób. Upuściły łuki i rzuciły się do panicznej ucieczki wzdłuż granicy zagajnika. Elfy wyskoczyły za nimi z zarośli posyłając za nimi grad strzał, jednak albo niezwykła zwinność goblinów, albo zły los sprawiły, że ani jedna strzała nie trafiła celu. Pleufan wykrzyknął w stronę sokoła komendę w elfim języku, która najprościej mogła być przetłumaczona jako “śledź ich”. Zwierze dosłyszało i ruszyło za zielonoskórymi.
- Biegnij po wojowników! Spróbuję ich nie zgubić! - wykrzyczał w elfim do Plaufena i rzucił się nie bezpośrednio za goblinami, ale wprost przez łąkę, aby szybciej otworzyć sobie pole widzenia za załom zagajnika, za którym prysnęły gobliny. Xandros miał w głowie pewien plan na rozegranie tego. Należało jednak wykorzystać chwilową przewagę zaskoczenia i fakt, że gobliny uciekały i nie miały broni strzeleckiej. Postanowił kupić Plaufenowi nieco czasu i jednocześnie postarać się, by żaden z nich nie uciekł na otwartą przestrzeń…..
Sokolnik bez słowa skinął głową i rzucił się w stronę obozowiska. Pędził przez las jak szalony, jednak Xandros tego nie mógł już zobaczyć. Sam bowiem pędził za przeciwnikami, którzy już zniknęli mu z oczu za załomem zagajnika. Gobliny miały przewagę dystansu, jednak ze swoimi krótkimi nogami nie miały szans uciec pędzącemu za nimi elfowi.
Xandros był już prawie za załomem. Mimowolnie wyciągnął strzałę, by bez chwili zwłoki wyeliminować swoich wrogów. “Jeszcze tylko dwa kroki” - pomyślał napinając cięciwę łuku i… zatrzymał się zaskoczony. Po goblinach nie było śladu.
Elf spojrzał w górę próbując dostrzec, czy sokół Plaufena wciąż krąży nad pozycją goblinów i pochylony ruszył szerokim łukiem okrążając zagajnik w taki sposób, aby widzieć łąkę po tej stronie lasu. Xandrosowi dosyć długo zajęło odnalezienie wzrokiem sokoła. Kiedy go dostrzegł, zdziwił się jeszcze bardziej. Ptak kołował nad miejscem, obok którego jeszcze chwilę temu przebiegał.
Wojownik uspokoił oddech i postanowił chwilę nasłuchiwać. Wydawało mu się,że spanikowane gobliny przystanęły na skraju lasu i pewnie próbowały się ogarnąć. Przyczaił się za nieco wyższą trawą i uważnie obserwował skraj lasu, czekając na Plaufena i resztę. Wytężał oczy, jednak po goblinach nie było śladu. Nie dostrzegał żadnego ruchu między drzewami ani krzewami. A mimo to sokół bez ustanku krążył nad tym samym miejscem. Elf starał się ogarnąć jakoś tą sytuację, gdy nagle, zaczął słyszeć dobywający się stamtąd dźwięk. Z początku nie mógł zrozumieć co było jego źródłem, lecz z każdą minutą stawał się on donośniejszy i zaczynał nabierać przerażającego sensu.
To były okrzyki goblinów i ich bębnów wojennych, które dochodziły wprost zza zarośli.
Xandros nie czekał, aż gobliny pojawią się na skraju lasu tylko od razu ruszył szerokim łukiem omijając skraj zagajnika przez wysoką trawę po czym kiedy sokół prawie zniknął mu z oczu skręcił w las, zamierzając ostrzec obozowiczów. Wydaje się, że od początku przeczucie go nie myliło. W tym samym lesie obozowała banda goblinów, a to, co elfy wzięły za zwiadowców było niczym innym jak patrolem. Gdzieś tu mogła również być ich jaskinia.
Nie omylił się ani trochę. Nim zarośla kompletnie zniknęły za załomem, po raz ostatni obejrzał się za siebie. Serce zabiło mu mocniej. Zza zarośli zaczęły wyłaniać się uzbrojone po zęby gobliny. Gdy przedzierały się przez krzaki, dostrzegł na moment wejście do ich groty.
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 09-09-2016 o 20:36.
Asmodian jest offline