Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2016, 15:39   #84
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Becka miała duże zamiłowanie do wyścigów. W przestrzeni kosmicznej, w powietrzu i na lądzie dysponowała niemałym doświadczeniem, ale na wodzie nie miała jeszcze praktyki... jeszcze nie, gdyż chętnie wypróbuje nową wyścigówkę.
Podeszła bliżej nich, wchodząc do morza na tyle na ile było to wygodne i stanęła w wodzie po kolana. Woda nie była zimna, wprost przeciwnie, nieomal jakby ją podgrzewali.
- Cześć - przywitała się z uśmiechem. - Fajne maszyny. Można tu gdzieś wypożyczyć takie cacko? - zagadała.
- No cześć… cześć - Odpowiedziała jedna z nich, dosyć sceptycznie - Twoja kumpela już sobie pożyczyła - Kilka dziewczyn wskazało w kierunku morza, gdzie zwiał na jednym ze skuterów... Nightfall. I akurat w tym momencie do wody wpadł jakiś myśliwiec?? Zrobiło się małe zamieszanie, do wody wskoczyły roboty ratunkowe, a znajomy pilotki wypłynął na powierzchnię. Nie był jednak sam, była tam z nim w wodzie jakaś inna osoba… hmm… czyżby to była Isabell? To ona wpadła myśliwcem do wody, żeby efektownie zwrócić na siebie uwagę swego kochasia? To wszystko było zwariowane…
- O, nasz skuter wolny - Powiedziała jedna z dziewczyn przy Becky, i po niego popłynęły, po chwili wracając.
- To co mówiłaś? - Spytała kolejna, gdy w końcu się cały ten cyrk uspokoił - A tak, że fajne maszyny... - Oglądnęły sobie pilotkę z góry do dołu - Jak chcesz, możemy popływać razem - Pięć miłych uśmiechów skierowanych było wprost do Becky.
Becka żałowała przez moment, że nie ma jakiejś lornetki, aby zobaczyć co się tam dzieje, ale w sumie nie musiała wiedzieć wszystkiego. Jej zdaniem, Isabell zaplanowała całą akcję, aby Nightfall mógł ją uratować i zasłużyć na swój tytuł... Było to trochę naciągane. I żeby poświęcać myśliwiec dla odstawienia scenki... Rodzina Isabell musiała naprawdę być nadziana... Ale to wszystko nie miało dla Becky większego znaczenia. Miała wolne i chciała się zrelaksować, zabawić.
- Brzmi zachęcająco - odpowiedziała ze szczerym uśmiechem i ruszyła w ich stronę. Razem z nią była ich szóstka, a skuterów trzy. - Mogę też prowadzić? - spytała tej, która nie miała pary.
- No nie ma sprawy… właściwie, to nawet lepiej jak poprowadzisz, nauczysz się. No chyba że już jeździłaś? A przy okazji: to jest Laren, to Eyla, Ann, Katara, a ja Tandra - Ta ostatnia przedstawiła całą paczkę.


- Miło mi poznać. Ja mam na imię Becka - powiedziała pilotka z uśmiechem i spoglądając na koleżanki powtórzyła sobie w głowie imię każdej z nich. Skomplikowane nie były, ale przy kilku na raz mogłaby coś zapomnieć i byłoby jej niezręcznie.
- Właśnie, prowadzić taki skuter jeszcze nie miałam przyjemności, co najwyżej Hooverbike. Pokażesz mi co i jak? - zagadała.
- A to nic trudnego, tu masz “gaz” - Pokazała jej na prawą część kierownicy - Im mocniej pokręcisz, tym szybciej jedziesz, tu też jest przełącznik, żeby zablokować i jechać na dłuższy dystans… tu po lewej... - Tandara wskazała na lewą stronę kierownicy - ...tu jest przełącznik na przód lub tył, a jak lecisz szybko do przodu, to robi i za hamulec. Tu z kolei podłączasz zabezpieczenie, jak Cię ze skutera zrzuci, żeby sam nie popłynął - Pokazała kabelek podłączony w okolicach oparcia lewej nogi na maszynie, a ciągnący się właśnie do lewej kostki u nogi samej Tandry - Nic trudnego… a, i kamizelkę by wypadało założyć, ale to jak tam chcesz... - Dziewczyna odpięła zabezpieczenie ze swojej nogi, po czym przypięła do nogi Becky - To jak, jedziemy? Bo reszta się już niecierpliwi - Wskazała pozostałe Mackolitki, które ze... spokojnymi minkami czekały na rozwój wydarzeń.
Becka uważnie przyglądała się skuterowi i słuchała instrukcji. Faktycznie obsługa była prosta, nawet intuicyjna. Kamizelkę mogła sobie darować, w końcu umiała pływać a towarzystwo i bransoletka na kostkę były już dostatecznymi środkami bezpieczeństwa.
- Pewnie, ruszamy - powiedziała z entuzjazmem i zajęła miejsce kierowcy.

No i ruszyły… zostając w tyle. Pozostałe 2 parki od razu wystrzeliły w przód na pełnym gazie, obeznane ze skuterami, Becky wolała nie ryzykować… choć w sumie Tandra ją zachęcała, by się nie bała, co najwyżej się zmoczą. Chwyciła dosyć stanowczo pilotkę dłońmi za brzuszek, czekając aż da nieco więcej gazu.
Ruszyły przed siebie. Najpierw oddalając się od plaży, a po kilkudziesięciu metrach spokojny skręt i długa prosta równolegle do linii brzegowej. Śmiganie skuterem było rewelacyjne. Mknąc przed siebie Becka czuła się taka wyzwolona i wolna od wszelkich trosk, a sterowanie dawało jej uczucie pełnej kontroli, nad otoczeniem, nad życiem. Trochę podskakiwały na falującej wodzie, ale to dodawało tylko frajdy i śmiało sunęli do przodu po niebieskiej tafli morza. Becka dość szybko zapragnęła dogonić pozostałe pary i ostro podkręciła gaz. Maszyna zawarczała mocniej i głośniej, zwiększając obroty silnika a tym samym ich szybkość. Trwało to jednak tylko krótką chwilę, gdyż zaraz potem pilotka spuściła z gazu, w obawie że przeciąży silnik. Zwolniły nieomal tak gwałtownie, jak wcześniej przyspieszyły.
- Dobrze było, dawaj - powiedziała Tandra.
Taka zachęta wystarczała Becky i zaraz potem ruszyły do przodu z pełną prędkością nie obawiając się już niczego. Było wspaniale i nie obyło się bez kilku okrzyków radości.
Potem o kilkanaście metrów minęli białą boję z jakimiś czarnymi oznaczeniami. Becka śmigała dalej, aż zobaczyła pozostałe pary, które najwidoczniej się zatrzymały. Minęły kolejną boję, tym razem żółtą.
- Dalej niż czerwona nie wolno, zaraz zawracamy - poinformowała Tandra.
- Dobra - zgodziła się Becka, rozumiejąc już dlaczego pozostałe Macolitki na nich czekały. Sama też zauważyła kilka statków w oddali, a widok plaży wkrótce zastąpiłby port.
Zawracanie łatwiej było jednak powiedzieć niż zrobić. Becka zwolniła i odbiła najpierw w prawo, a potem nieco ostrzej w lewo. Chciała zrobić pętlę, aby w efekcie zawrócić. Niestety niepotrzebnie się przy tym nachyliła w bok i w pewnym momencie podczas płynięcia ostrym łukiem, skuter po prostu przewrócił się na bok, wrzucając Beckę i Tandrę do zimnej wody.
- ŁooHooo - rzuciła uradowana Becka, gdy wypłynęła na powierzchnię. Jeszcze nigdy nie miała tak głupiej, ale i fajnej w skutkach kraksy. Wspaniała sprawa.
- Jesteś cała? - spytała Tandra, która była blisko niej.
- Tak tak, za ostro wchodziłam - odpowiedziała Becka, płynąc powoli w stronę ich skutera. - A ty w porządku? - spytała.
- W porządku. I nie martw się failami, dopiero zaczynasz - Tandra podparła ją na duchu, a Becka odpowiedziała szczerym uśmiechem.
Gdy dopłynęły do skutera, Tandra weszła na niego pierwsza, a widząc to Becka chciała zrobić dokładnie to samo. Złapała za uchwyt, podciągnęła nogę do góry, aby oprzeć się kolanem o krawędź skutera i...
- Nienie zaczekaj - zdążyła powiedzieć Tandra, a Becka za późno zorientowała się, że jej waga zaważyła na przeciążeniu skutera na jedną stronę i...
- Łaaa!
- Aaa!
Plusk! - Ponownie obie wpadły do wody, jak się tym razem okazało nie tylko zimnej, ale i bardzo słonej. Nie było jednak powodu do smutku czy gniewu, a nawet przeciwnie - obie nieźle się po tym uśmiały.
- Nic wam nie jest? - spytała Katara.
Pozostała czwórka, podpłynęła do nich bliżej.
- Nic nic, błędy początkującej - odparła Becka, dopływając do jej skutera. - Zrobisz przeciwwagę? - zagadała do Tandry.
- Nom - przytaknęła jej Tandra, która zasiadła już na skuterze i odchyliła się w przeciwny bok wyciągając ku Becky pomocną dłoń.
Tym razem, bardzo łatwo było wrócić na skuter i na nim pozostać.
- To co? Ścigamy się? - zaproponowała uradowana Becka.
- Pewnie! Do tamtego pływającego placu, boję mijamy z lewej - powiedziała Laren.


Becka pamiętała ten plac. Sam w sobie wyglądał na fajne miejsce i miał pewną strefę bezpieczeństwa, wolną od pojazdów wodnych - wyznaczoną przez odpowiednie boje.
- Prostopadła do linii brzegowej, przechodząca przez środek placu i boję, to linia mety. Kto ostatni, ten stawia napój zwycięzcy - podsumowała Ann.

Za zgodą wszystkich, skutery ustawiły się w jednej linii i po odliczeniu od trzech w dół, razem ruszyły przed siebie, mknąc po wodzie niczym myśliwce. Z początku Becka nawet prowadziła, ale to pewnie dlatego, że koleżanki dały jej trochę fory na początek. Dla pilotki jednak liczył się sam wyścig i śmiganie na skuterze, niż sama wygrana.
Początkowe danie fory, zostało szybko nadrobione przez pozostałe 2 skutery i Becka… była ostatnia. Nie dawała jednak za wygraną, cisnęła ile się dało, a miejscówki zmieniały się co chwilę, choć jedna z maszyn stanowczo pomknęła do przodu… koniec końców, pilotka dopłynęła na trzecim miejscu. Całe towarzystwo miało jednak niezły ubaw, i wszyscy byli w naprawdę dobrych humorkach.
- To co robimy? - Spytała Laren.
- Nuuudy - Dodała z niewinną minką Katara.
- To co teraz robimy? - Tandra siedząc z tyłu skutera, oparła brodę na ramieniu Becky. Czyżby całe towarzystwo chciało, by to właśnie pilotka podjęła decyzję odnośnie dalszej zabawy? Dla niej samo śmiganie na skuterach było wystarczającą frajdą, ale rozumiała, że jeśli towarzystwo miało je na co dzień, to nie były one już aż tak ekscytujące. Nie mniej jednak i dla nich zabawa była przednia, inaczej robiłyby co innego.
- Fajnie jest - powiedziała z uśmiechem Becka. - Ścigajmy się dalej, tylko z innym, jakimś ciekawszym zakładem? - zaproponowała Becka.
- Na przykład, trzecie miejsce oddaje górę pierwszemu - podrzuciła Laren, pokazując górną część swojego kostiumu kąpielowego.
- Yyy ale - mruknęła Tandra, chyba przewidując wynik wyścigu.
- Ale chyba dacie małą przewagę początkującemu? - zasugerowała Becka posyłając zgromadzonym szeroki uśmiech.

- Hmmm... - Zastanowiły się głośno niemal wszystkie. No i się zgodziły. Rozpoczęto więc kolejną rundkę wodnych wyścigów, i Becky… została od samego początku w tyle. Później jednak, zrównała się z jednym ze skuterów, finisz zaś należał do niej! Pilotka nie dała za wygraną, i gnała ile fabryka dała, efektem czego wygrała!
- Heeee-heeee - Droczyła się z resztą Tandra - No już, już, wyskakiwać z biustonoszy!

Z oporem, ale cztery pozostałe dziewczyny ściągnęły więc co trzeba, najzwyczajniej w świecie… rzucając nimi w Becky i Tandrę. Obie je pozbierały, niemal znów spadając z maszyn do wody, i przywiązały je do kierownicy.
- Rewanż! Rewanż! - Domagała się reszta towarzystwa.

Kolejny wyścig, i kolejne emocje… i znów Becky była ostatnia. Jakoś jej te starty nie wychodziły, a może to była jej taktyka? Chwilę później przesunęła się na drugą pozycję… i na niej już pozostała do finiszu.
- No to fanty, fanty - Powiedziała wygrywająca tym razem Laren i Eyla. Po chwili Ann i Katara były już kompletnie nagie… i miny miały nietęgie. Becka i Tandra zaś, chciały po prostu oddać zwycięskiej drużynie L-E, to co przegrały one w poprzednim wyścigu.
- Nie ma tak łatwo. Zdejmujecie swoje - zarządziła Laren ze szczerym uśmiechem.
- I nie wolno zakładać cudzych! - rzuciła stanowczo Eyla.
Chcąc nie chcąc, Becka i Tandra musiały zdjąć i oddać im swoje biustonosze.
- Ja się już tak nie bawię - Powiedziała Ann.
- Nom - Dodała Katara.
- To co teraz? - Spytała Laren.
- Hmm... Może się poopalamy? - Zaproponowała Tandra.
- I napijemy drinka? - Uśmiechnęła Laren.
- Brzmi fajnie i generalnie jestem za. Tylko... - powiedziała Becka zerkając na nagie koleżanki.
- Tylko czy wracamy na naszą plaże? Czy płyniemy na tą południową dla nudystów? - rzuciła Tandra i uśmiechnęła się szczerze, rozbawiona sytuacją Ann i Katary.
- Wracamy na naszą oczywiście - zarządziła Laren, - A żeby odzyskać swoje kostiumy, trzeba najpierw złapać tego kto je ma - dodała z uśmiechem i odpaliła skuter jej drużyny.
Becka od razu podchwyciła sytuacje i także szarpnęła za gaz.

Zaczął się kolejny wyścig - na plaże. Becka i Tandra uciekały z trofeum w postaci czterech biustonoszów, zaś Laren i Eyla trzymały dwie góry i dwa doły od kostiumów. Ciekawe czy ktokolwiek odzyska swoje kostiumy przed dotarciem na plaże, czy też będą gonić za nimi jeszcze przez kilka kilometrów piasku...

***

Dziewczyny wylądowały na plaży. Niczym jakiś desant… półnagich piękności, wprowadzających chaos i zamieszanie. Ten kawałek ziemi należał do nich, ten bar, ten dzień, ta chwila. Było po prostu cudownie. Wspaniała pogoda, piękne widoki, krajobraz również był niezły. Becky czuła się cudownie, i wcale nie miał na to wpływ wlanych w siebie procentów. Ganiały za sobą chcąc odzyskać wdzianka, śmiejąc się, przewracając wzajemnie na piasek, krzycząc za sobą i na koniec odbierając swoją własność. Kiedy wśród szczerych śmiechów i bieganina, szaleństwo chwili dobiegły końca, cała szóstka rozłożyła się na słońcu.


Leżąc na ręczniku, czując ciepły piasek pod stopami, doszła do wniosku, że takie życie jej odpowiadało. Kosmos był… zimny i pusty, był wrednym miejscem. Wieczne gonitwy za kawałkiem szczęścia, za kolejnym dniem, podczas gdy tu, miała wszystko, czego tylko pragnęła. Upojona szczęściem, pozwoliła ponieść się chwili.
- Skarbie... - Usłyszała, i poczuła na swym ciele czyjeś zręczne dłonie, wcierające w jej skórę olejek. Przez na wpół otwarte oczy spojrzała na Tandrę, masującą jej brzuszek. Ktoś podstawił jej pod nos kolejnego drinka, jej usta objęły więc rureczkę, pijąc posłusznie…
Zimny, lekko alkoholowy z tego co się zorientowała; bardzo dobry, taki orzeźwiający a jednocześnie kojący.
- Oh, dziękuje - odpowiedziała Becka z uśmiechem. - Nie znam waszego słońca, a trzeba uważać żeby się nie sparzyć - dodała.
Nikt nie musiał zamykać jej ust słomką - sama ochoczo za nią złapała, popijając drinka. Mimo mijających godzin nie była ani trochę głodna. Wszystko było takie wspaniałe, że pilotka czuła się jak w jakimś mitycznym raju.


Słońce zaszło za horyzontem. Becka była pijana i szczęśliwa, a plaża niemal pusta. Kilka par dłoni pieściło jej ciało, a Becky unosiła się na fali rozkoszy. Czego więcej potrzeba do spełnienia, czego do szczęścia. Nawet nie poczuła, gdy zniknął jej strój. Dotyk był wyjątkowo przyjemny… piersi, brzuch, nogi, a nawet i stopy. Westchnęła, zadowolona z życia. Już dawno nie zaznała tyle uwagi i troski, a fundowany jej masaż był niezwykle zmysłowy i relaksujący.
- Jesteście wspaniałe - powiedziała Becka z błogim uśmiechem. - Może popływamy później w morzu?... Nago - zaproponowała z figlarnym uśmiechem. Co innego leżeć nago na pustej plaży, w otoczeniu koleżanek, a co innego oddalić się od kostiumów i wskoczyć do wody. Byłoby to ekscytujące doświadczenie, którego Becka chętnie znowu skosztuje. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że otaczające i pieszczące jej ciało osoby, były jej koleżankami nieomal w takim samym stopniu jak i kolegami... a pilotka powinna unikać silnych uniesień.

Propozycja panny Ryder została przyjęta z ogólną aprobatą, i już ledwie po 5 minutach roześmiane dziewczyny pomknęły na golasa do wody… która nadal była ciepła. Na odrobinę światła również nie narzekały, dzięki łunie bijącej bowiem od miasta, nie musiały się pluskać w absolutnych ciemnościach.


Wygłupiały się na całego, chlapały wodą, ganiały, raz nawet ktoś ją lekko pociągnął za ogon… w pewnym momencie, Becky poczuła, jak ktoś jej wpływa między nogi! Chociaż nie, nie do końca. I choooop, została uniesiona w górę, znajdując się na ramionach Katary - silna z niej sztuka. Pozostałe dziewczyny również dobrały się parami, jedna mająca drugą na ramionach i w ten sposób zaczęły nową zabawę: drobne przepychanki i siłowanie, wśród radosnych pisków i chichotów.

Becka kilkukrotnie wpadała do wody, przewracając się wraz z Katarą, ale świetnie się przy tym bawiąc. Aby zoptymalizować siły w drużynie, zamieniały się co jakiś czas, ale szybko się zorientowały, że lepiej im idzie, gdy pilotka była na górze i tam właśnie spędziła większość zabawy. Ona sama czuła się jak dziecko podczas dobrej zabawy - czerpała z niej niesłychaną radość, nie martwiąc się absolutnie o nic. Reszta towarzystwa też się świetnie bawiła, sądząc choćby z nieustających śmiechów całej szóstki, a do tego jako przedstawicielki iście sportowej społeczności, prowadziły punktację kto ile razy kogoś przewrócił oraz ile razy został przewrócony. 12-15, 13-12, 14-12.
Śmiały się, przewracały i zwyczajnie świetnie się bawiły. Jednak wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć i zmęczenie po długiej aktywności fizycznej zaczęło dawać o sobie znać - nie tylko u Becky.
W pewnym momencie Ann przewróciła Tandrę do wody, a potem po chwili siłowania się z Becką przewróciły się obie, w efekcie czego całe towarzystwo wylądowało w wodzie. Wtedy to wszyscy się uśmiali i jakoś tak wyszło, że nikt nie chciał już na nikogo wskakiwać.
Cała szóstka odpoczywała, stojąc sobie po prostu nago w morzu, w wodzie sięgającej ich biustów, a nawet pod szyję gdy akurat szła fala. Pogadały sobie przez jakiś czas - zarówno poważnie, jak też żartując i śmiejąc się szczerze. Becka podczas tych rozmów nie szczędziła im uprzejmości, dziękując jednocześnie za wspaniale spędzony dzień i wieczór.
- Hej, może umówimy się na jutro? Możemy się jeszcze pościgać na skuterach. Może udamy się na ten pływający plac, żeby się poganiać? - Zasugerowała Becka.
- Naprawdę chcesz już iść? - Mruknęła Tandra, zachodząc pilotkę od tyłu. Przytuliła się do jej pleców, jednocześnie obejmując dłońmi jej brzuszek. Becky wyczuła momentalnie odmienność Macolitki na swych pośladkach… szybko prężącą się odmienność i nie bardzo wiedziała co z tym zrobić.
- Zostań jeszcze - Namawiały ją.
- Napijemy się przy ognisku - Laren również przybliżyła się do Becky, stając przed nią. Pogładziła ją po ramieniu, miło się uśmiechając.
- O, ognisko brzmi wspaniale - zgodziła się ochoczo Becka, która nie chciała aby ten wieczór kiedykolwiek się skończył. - A damy radę je zorganizować? - spytała.
- Pewnie. Są na to specjalne surowce. Tam już ktoś sobie zrobił - powiedziała Ann, pokazując blask ognia na plaży, jakieś dwieście metrów na prawo od nich.
- No to dajemy - rzuciła ochoczo Becka.

Towarzystwo wróciło więc na plażę, po czym dziewczyny zaczęły się ubierać. Ryder nieco się zdziwiła, jednak postąpiła podobnie, zadowolona że nikt nie świsnął im ich rzeczy. Następnie ruszono… do oddalonej ledwie minutkę drogi chatki na plaży. Tam znajdowało się z kolei miejsce, gdzie można było rozpalić owe ognisko, były i wygodne krzesełka, była i pełna lodówka, oraz barek w owej chatce, jednak trzeba było za wszystko zapłacić. Po krótkiej naradzie, ustalono w końcu dalszą strategię, i przystąpiono do kolejnego etapu miłej zabawy. Naszykowanie wszystkiego i rozpalenie ognia potrwało zadziwiająco szybko, dzięki czemu już po chwili siedzieli w kółku, przyglądając się migoczącym płomieniom, w bardzo klimatycznej atmosferze.


Wszyscy co prawda mieli mokre włosy, ale nikt o to nie dbał; zresztą od czego jest ciepło bijące z ogniska. Oczywiście wykorzystały je też do przyrządzenia tutejszej potrawy - pieczonej na rożnie rybki zwanej “Czuryga”, już bez ości. Nie ograniczyły się jednak tylko do jedzenia, skoro lodówka była dobrze zaopatrzona. Zimne piwo z różnymi smakami: cytrynowe, limetkowe, miodowe i wiele innych. Becka zaproponowała małą degustację, ale w praktyce wyszła z tego duża degustacja. Każda z nich wypiła po pół piwa z każdego rodzaju, a było ich ponad tuzin. Pilotce najbardziej zasmakowało miodowe i brzoskwiniowe, ale do samej rybki najbardziej pasowało cytrynowe. Picie nie kończyło się jednak na samym piwie. Barek był zaopatrzony też w mocniejsze trunki i piwo zostało wzmocnione odrobiną wódki, tworząc oryginalne smaki... i efekty.
Oczywiście nie siedziały przy ognisku w milczeniu. Cały czas rozmawiały, począwszy od tematu tego co właśnie robiły i przebiegu dzisiejszych zabaw, przez opowiadanie sobie wzajemnie historii z życia, skończywszy na ogólnie pojętych dowcipach. Temat rozmów zmieniał się też wraz z ilością wypitych procentów i choć rozmowy cały czas były luźne i swobodne, z czasem robiły się coraz bardziej wesołe. Becka pamiętała, że w pewnym momencie chciała się napić łyk piwa, ale tak się śmiała, że po prostu nie mogła. Panowała wprost wyśmienita atmosfera.
Im dłużej towarzystwo siedziało przy ognisku i bawiło się w najlepsze, im więcej znikało procentów, tym bardziej stawało się nie tylko i wesoło, ale i… frywolnie. Eyla zaśmiała się podobnie do pilotki, radośnie i pełną buzią, odchylając się nieco w tył, efektem czego pacnęła na plecy. Leżąc zaś na piachu, nadal chichotała, nieco już wstawiona. Zresztą i całe towarzystwo miało z tego spory ubaw. Ann zaoferowała jej pomoc w powrocie do pionu, jednak po uklęknięciu obok dziewczyny, coś jej długo schodziło… póki się nie okazało, iż ich usta zespoliły się w namiętnym pocałunku, a dłonie Ann zaczęły błądzić po ciele Eylei.
Becka spojrzała na nie i uśmiechnęła się rozbawiona, zadowolona i rozmarzona zarazem. Upiła nieco swojego drinka wznosząc toast za koleżanki.

- Hmmm... - Podsumowała wszystko Tandra, podczas gdy siedząca obok Becky Katara pogładziła delikatnie Ryder dłonią po udzie. Spojrzała jej prosto w oczy, lekko przygryzając usteczka, a dłoń sunęła powolutku coraz wyżej i wyżej, prosto ku środkowi skąpych majteczek.
Becka odwzajemniła spojrzenie i uśmiechnęła się do Katary. To był wspaniały dzień i wieczór, więc dlaczego noc miałaby być gorsza?... Nanity - oto dlaczego. Mimo wypitego, a właściwie pitego przez pół dnia alkoholu, Becka nadal zdawała sobie sprawę, że nie powinna “iść na całość”, o ile nie chce zarobić jakiejś kolejnej mutacji. Mogło to jej dorobić trzecie oko, dodatkową parę rąk, albo też zlikwidować ogon. Wszystko było możliwe, ale ryzyko było za duże, nawet jeśli mieli już wstępne plany pozbycia się tego wszystkiego.
- Ja nie powinnam - powiedziała cicho. - Stan zdrowotny, nie mogę tak... na całość - mruknęła, ale nie zablokowała sąsiadce ręki. Właściwie w ogóle się nie opierała, a mało tego - nachyliła się w stronę Katary... ale nie po to aby szeptać jej do ucha. Pocałowały się namiętnie, a dłoń Macolitki szybko wśliznęła się pod cieniutki materiał majteczek, paluszkami muskając myszkę Becky… która nawet nie zauważyła, przelatujących obok jej głowy części strojów Ann i Eyli. Ale to nie był koniec mocnych wrażeń, ba, to był dopiero początek… pilotka poczuła kolejną dłoń, należącą tym razem do Tandry. Ona również przycupnęła obok Becky, pieszcząc jej pierś przez materiał staniczka, ustami całując ramię, a drugą ręką rozwiązując sznureczki na plecach uwodzonej kobiety.
- Mmmm - mruknęła rozochocona Becka. Nie przerywając namiętnych pocałunków z Katarą, chwyciła delikatnie jej dłoń i skierowała ją ze swojego krocza, na swoją wolną od pieszczot pierś. - Tutaj, proszę - szepnęła jej delikatnie do ucha.
Sama też przystąpiła do działania obejmując ją jedną ręką i sięgając do wiązań jej biustonosza. Aby było ciekawiej, drugą ręką zabrała się za to samo u Tandry. Miała nadzieję, że uda się jej pozbawić je obu górnej części odzienia, w tej samej chwili. To byłoby zabawne i... ekscytujące. Nie tracąc czasu, zaczęła pociągać za odpowiednie sznureczki.

Wtedy to jej spojrzenie padło na siedzącą z piwem w dłoniach i przyglądającą im się Laren. Becka uśmiechnęła się do niej i ze znakiem zapytania na twarzy, dosłownie za plecami sąsiadek, wskazała jej Ann i Eylę. Spędziły razem cudowny dzień, więc i w nocy żadna z nich nie powinna siedzieć samotnie.
Za plecami Becky rozległy się wymowne jęki Eyli...co tylko jeszcze bardziej rozpaliło pilotkę. Wstawionej już i podnieconej, na chwilę zakręciło się w głowie, lecz równie szybko przeszło, co się pojawiło, a po chwili na piasku wylądowały 3 kolejne biustonosze, z małą pomocą odnośnie własnych strojów Tandry i Katary. Te obie zaś chyba się potajemnie zmówiły, bowiem gdy jedna przestała namiętnie całować Becky, po chwili druga zajęła się jej ustami… a dłonie już obu dziewczyn, oprócz pieszczot piersi, zsunęły się do majteczek pilotki, rozwiązując je z obu stron, efektem czego, i te opadły do połowy. Języczki obu znalazły się z kolei na jej piersiach, pieszcząc suteczki. Rączki dziewczyn powędrowały zaś znów do skarbu Ryder, rozchylając jej uda, oraz masując wrażliwe miejsce. W tym czasie Laren wypiła piwo, wstała, po czym uśmiechnęła się do Becky. Szybkim ruchem ściągnęła górę swego stroju kąpielowego, a po chwili i dół, ukazując błyskawicznie budzącą się do życia, rasową odmienność. Uśmiechnęła się ponownie, nieco tak tajemniczo i podeszła prosto przed pilotkę, rozpaloną pieszczotami dwóch innych koleżanek. Laren perfidnie podsunęła swe sterczące berło prosto pod nos pilotki… Która w pierwszej chwili tylko oblizała usta widząc to co miała przed oczami. Starała się zrozumieć jak coś tak dużego mogło się tak niewidocznie schować w kostiumie kąpielowym - widać poziom powiększania się tego narządu, był u Macolitek większy niż u ludzi. Becka zdawała sobie sprawę, że Laren mogła dołączyć do Ann i Eylei, ale wolała właśnie ją. Cóż więc było robić? Podniecona i pijana pilotka ani trochę nie chciała niczego odmawiać i na jej twarzy pojawił się figlarny uśmieszek. Zaraz potem otworzyła usta i pochwyciła w nie apetycznie wyglądający “lizak”. W ten sposób nie uaktywni nanitów. Świadoma tego co ma do zrobienia, zabrała się ochoczo do roboty…

Usta i dłonie pieszczące jej ciało rozgrzewały coraz bardziej. Ona sama, pieszcząca, również była tą czynnością podniecona… do tego tuż za jej plecami już uprawiano figle, te jęki rozkoszy, odgłosy miłości, i pity przez cały dzień alkohol. Wszystko to powoli mieszało się w sobie w jeden wielki, wspaniały szum. Jęknęła z rozkoszy, gdy czyjeś paluszki wśliznęły się w jej muszelkę, czuła się cudownie, a to był dopiero początek cielesnych uniesień.
Gdzieś tam w głębi umysłu pamiętała, że nie powinna się zbytnio unosić, ale niesamowite doznania miłosne i wypity alkohol przesłoniły jej ten zakaz. Starała się nie udostępniać swojej kobiecości za bardzo, ale mimo to, podekscytowana wszystkim co się działo dała się ponieść chwili i zajęła się dopieszczaniem męskości Laren. Na przemian pochłaniając i uwalniając ją ze swych gorących, mokrych od śliny i zaciśniętych ust, ssąc ją i drażniąc językiem, dopieszczając dłońmi… i nagle poczuła, jak ją delikatnie popychają w tył, jak kładą na plecach. A liczne usta, języki i paluszki badały niemal każdy zakamarek jej ciała. Rozchylono jej bezwstydnie uda, aż zachłysnęła się powietrzem, i jęknęła, jęknęła krótko z rozkoszy i zaskoczenia, gdy poczuła wchodzącą w jej ciało Laren, i po chwili wiła się z rozkoszy przy każdym pchnięciu.
- O tak, tak - mruknęła Becka, pomiędzy cichymi pojękiwaniami rozkoszy. - To znaczy: nie - sprostowała - Laren ja... ja nie powinnaaa-aaa-m - powiedziała kochance, ale jej ciało zdradzało coś zupełnie innego. Becka była rozpalona i gotowa na wszystko, a chwilowy głos rozsądku został szybko przyćmiony ogromem podniecenia... nie wspominając o czyichś ustach, które zaczęły ją namiętnie całować. Katara... albo Tandra.
Dla Becky było to dość dziwne połączenie: kochała się zupełnie jak z mężczyzną, ale zdecydowanie widziała i czuła na sobie kobietę. Było jej z tym tak wspaniale! Sama nie wiedząc dlaczego, uchwyciła piersi Laren i zaczęła je intensywnie ugniatać, pieścić czule i delikatnie, ale i trochę tarmosić.
- Ach, ach, ach!! - Pojękiwała i Laren, intensywnie zajmując się Becky… nagle jednak przestała, choć pilotce było już naprawdę dobrze.
- Odwróć się skarbie - Powiedziała. A jak poproszono, tak Ryder uczyniła, wypinając po chwili w jej stronę pupę - nie miała nic przeciwko kilku klapsom. To było jednak chyba wszystko zaplanowane. Będąc bowiem na czworakach, pod Becky wśliznęła się Tandra, nabijając ją sobie na swą męskość, aż pilotka zadrżała. Wtedy też, w okolicach jej buzi, pojawiło się berło Katary.... a jakby tego wszystkiego było mało, Laren zainteresowała się nagle rejonami Beckowego ogona. Przez chwilę dzielna pani pilot jęczała nieco głośniej niż wypadało, uczucie bólu szybko jednak zostało zastąpione rozkoszą. Czuła się wypełniona w każdym centymetrze, co wprost w szaleńczym tempie wyniosło ją na wyżyny rozkoszy, kochając się z trzema dziewczynami na raz. A wkrótce dołączyły i dwie pozostałe, czegoś takiego nie przeżyła jeszcze nigdy w życiu…
Potem Becka nie pamiętała już co się dokładnie działo. Chciała powiedzieć coś o tym że nie powinna, ale usta miała wypełnione czyimś... Zapamiętała już jedynie niesamowite doznania, trzy działające na nią męskości, dużo pieszczących ją rąk, dużo całujących ją ust, a do tego ocierających się o nią piersi, nóg, oraz wijących się razem z nią ciał. Wszystko to przy blasku ogniska, oraz licznych odgłosach uniesień całego towarzystwa... i jej samej.
 
Mekow jest offline