| Zatanna wraz z Nephis skinęły głowami pozostałym i ruszyły w kierunku wyjścia. Starsza z sióstr zatrzymała się na chwilę przy Imbarze i rzekła: - Czy zechciałbyś nas odprowadzić do wyjścia, panie Imbrarze? - spojrzała na niego, zalotnie mrugając rzęsami. - Odnoszę wrażenie, że to co bym zechciał właśnie przestało mieć większe znaczenie. - Odpowiedział Imbrar z uśmiechem. - Gdzie panie mieszkają? – Spytał przytrzymując przed kobietami otwarte drzwi.
Zatanna obdarzyła Imbrara szczerym, szerokim uśmiechem. - Jesteśmy nowe w tym mieście, ledwo wieczorem dotarłyśmy do stolicy. - przeszła przez drzwi. Nephis siedziała cicho, nie zwracając uwagi na rozmowę siostry ze szlachcicem. - Tyle co zeszłyśmy z okrętu, skierowano nas do Bernarda Fertanda. Noc spędziłyśmy w pobliskiej karczmie, ale zebrałyśmy rzeczy rankiem i nie bardzo mamy gdzie wrócić. - rozłożyła przepraszająco ręce, uśmiechając się w lekko nieśmiały sposób.
-Rozumiem. Faktycznie: bankiet, rekrutacja Smoków, wszystko w pośpiechu i na ostatnią chwilę. Aż człowiek jest gotów uwierzyć, że jesteśmy tylko marionetkami w rękach niecierpliwego boga. – Imbrar zaśmiał się swobodnie. - Niemniej mogę wam polecić dobre miejsce - sam wynająłem pokój w „Obitej wieczerzy”. Miejsce do najtańszych nie należy, ale mają solidne pokoje i dobre jadło. Jeśli są panie zainteresowane, z radością was tam zaprowadzę.
Zatanna uśmiechnęła się zalotnie. - Z wielką przyjemnością się przyłączymy. Co prawda, nie ma zbyt wielkiego sensu wynajmować pokoju, skoro wypływamy dziś wieczór, ale z chęcią zjemy obiad w miłym towarzystwie. - posłała Imbrarowi ciepły uśmiech.
Mężczyzna prowadził je do karczmy, po drodze zagadując. -Co was sprowadza do Turmishu? Macie jakiś konkretny cel, czy znalazłyście się tutaj przypadkiem? - Choć przez większość czasu Imbrar zwracał się do Zatanny, nie ignorował milczącej Nephis. Nie chciał, by poczuła się wykluczona z towarzystwa. - Cóż, do Turmishu sprowadziła nas konieczność… - odezwała się młodsza z sióstr. Starsza spojrzała na nią w ten dziwny sposób, nie do końca karcąco, lecz coś jakby na granicy… - Nasza wioska została zaatakowana przez Mulhorand. My same niemal trafiłyśmy do niewoli. Zaciągnęłyśmy się więc na statek i jakoś tak wyszło. - Nephis uśmiechnęła się słabo do Imbrara, zupełnie nie przejmując się Zatanną. Starsza siostra westchnęła głośno, spoglądając na młodszą. - Jasne, jasne. Pilnować sakiewek, pani bosman. - Nephis podniosła dłoń do czoła w parodii salutu.
Imbrar uśmiechnął się widząc to przekomarzanie. Siostry zachowywały się zupełnie inaczej niż jeszcze kilka minut temu w sali Smoków. Podejrzewał, że pewnie wiele doświadczyły i nauczyły się przed obcymi prezentować butność i siłę charakteru – nie koniecznie dlatego, że lubiły. Po prostu był to dla nich jedyny sposób by wywalczyć swoje miejsce na tym świecie.
-Pilnować sakiewek? Swoich... czy cudzych? Jesteście z tych marynarzy, co potrafią przetrwać na lądzie nawet bez regularnych rejsów? – Zaśmiał się, żartobliwie sprawdzając czy jego własna sakiewka jest na miejscu.
Zatanna wzruszyła ramionami. - Wiesz, dzieciństwo w Untherze nie jest takie różowe jak mogłoby się wydawać. - uśmiechnęła się słabo. - Trzeba było sobie jakoś radzić. To była nasza ulubiona zabawa, podkradanie mieczy z koszar Mulhorandu. - uśmiechnęła się szeroko na wspomnienia tamtych dni. Ten Imbrar zaczynał coraz bardziej do niej przemawiać. - No i oczywiście zwędzenie sakiewek strażnikom na służbie. - gdyby to było możliwe, jej uśmiech stałby się jeszcze szerszy.
-To ciekawe. – Imbrar odpowiedział zamyślonym tonem. Milczał przez chwilę, ale zaraz wznowił rozmowę. - Być może, w dalekiej przyszłości, będziemy mogli sobie wzajemnie pomóc. – Powiedział trochę zagadkowym tonem. Zaraz jednak wróciła jego frywolna powierzchowność. -Ale oto i jesteśmy przy „Obitej wieczerzy”! Zabawna historia wiąże się z tą nazwą. W czasie księgowania interesu, jakiś niezdarny urzędnik zrobił literówkę w nazwie „Obfita wieczerza”. Właściciel lokalu uznał, że nie chce się wykosztowywać na opłacanie zmian w urzędowych księgach rachunkowych i zostawił tak jak jest. Lecz muszę przyznać, że pierwotna nazwa bardziej pasuje do tego przybytku, bo podawane dania są słusznych rozmiarów. Karczmarzu! – Zawołał wprowadzając swoje towarzyszki. - Proszę trzy solidne obiady! Musimy zapewnić sobie siły przed dzisiejszą wyprawą. A w czasie gdy kucharz będzie przygotowywał nam posiłek, ja pójdę spakować swoje rzeczy. Zatanno, jeśli chcesz, mogę pokazać ci jak wyglądają tutejsze pokoje. – Imbrar z uśmiechem rzucił tę lekką, niemniej wyraźnie niedwuznaczną propozycję.
Zatanna posłała siostrze uśmiech z cyklu "zaczekaj tu parę minut, zaraz wrócę". Nephis tylko pokiwała głową z lekkim uśmiechem i poszła zamówić trzy obiady. Gdy tylko weszli na górę, wepchnęła Imbrara do jego pokoju, całując go. * * *
Cała trójka jakieś dwa dzwony później wchodziła po trapie na statek, podając swój stopień i odbierając kwatery.
__________________ Port Balifor - przygoda osadzona w świecie Smoczej Lancy - zapraszam do śledzenia!
Przez czas bliżej nieokreślony bez dostępu do sieci. Znowu... |