Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2016, 22:19   #288
Corrick
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
Zatanna wraz z Nephis skinęły głowami pozostałym i ruszyły w kierunku wyjścia. Starsza z sióstr zatrzymała się na chwilę przy Imbarze i rzekła: - Czy zechciałbyś nas odprowadzić do wyjścia, panie Imbrarze? - spojrzała na niego, zalotnie mrugając rzęsami.
- Odnoszę wrażenie, że to co bym zechciał właśnie przestało mieć większe znaczenie. - Odpowiedział Imbrar z uśmiechem. - Gdzie panie mieszkają? – Spytał przytrzymując przed kobietami otwarte drzwi.
Zatanna obdarzyła Imbrara szczerym, szerokim uśmiechem. - Jesteśmy nowe w tym mieście, ledwo wieczorem dotarłyśmy do stolicy. - przeszła przez drzwi. Nephis siedziała cicho, nie zwracając uwagi na rozmowę siostry ze szlachcicem. - Tyle co zeszłyśmy z okrętu, skierowano nas do Bernarda Fertanda. Noc spędziłyśmy w pobliskiej karczmie, ale zebrałyśmy rzeczy rankiem i nie bardzo mamy gdzie wrócić. - rozłożyła przepraszająco ręce, uśmiechając się w lekko nieśmiały sposób.
-Rozumiem. Faktycznie: bankiet, rekrutacja Smoków, wszystko w pośpiechu i na ostatnią chwilę. Aż człowiek jest gotów uwierzyć, że jesteśmy tylko marionetkami w rękach niecierpliwego boga. – Imbrar zaśmiał się swobodnie. - Niemniej mogę wam polecić dobre miejsce - sam wynająłem pokój w „Obitej wieczerzy”. Miejsce do najtańszych nie należy, ale mają solidne pokoje i dobre jadło. Jeśli są panie zainteresowane, z radością was tam zaprowadzę.
Zatanna uśmiechnęła się zalotnie. - Z wielką przyjemnością się przyłączymy. Co prawda, nie ma zbyt wielkiego sensu wynajmować pokoju, skoro wypływamy dziś wieczór, ale z chęcią zjemy obiad w miłym towarzystwie. - posłała Imbrarowi ciepły uśmiech.
Mężczyzna prowadził je do karczmy, po drodze zagadując. -Co was sprowadza do Turmishu? Macie jakiś konkretny cel, czy znalazłyście się tutaj przypadkiem? - Choć przez większość czasu Imbrar zwracał się do Zatanny, nie ignorował milczącej Nephis. Nie chciał, by poczuła się wykluczona z towarzystwa.
- Cóż, do Turmishu sprowadziła nas konieczność… - odezwała się młodsza z sióstr. Starsza spojrzała na nią w ten dziwny sposób, nie do końca karcąco, lecz coś jakby na granicy… - Nasza wioska została zaatakowana przez Mulhorand. My same niemal trafiłyśmy do niewoli. Zaciągnęłyśmy się więc na statek i jakoś tak wyszło. - Nephis uśmiechnęła się słabo do Imbrara, zupełnie nie przejmując się Zatanną. Starsza siostra westchnęła głośno, spoglądając na młodszą. - Jasne, jasne. Pilnować sakiewek, pani bosman. - Nephis podniosła dłoń do czoła w parodii salutu.
Imbrar uśmiechnął się widząc to przekomarzanie. Siostry zachowywały się zupełnie inaczej niż jeszcze kilka minut temu w sali Smoków. Podejrzewał, że pewnie wiele doświadczyły i nauczyły się przed obcymi prezentować butność i siłę charakteru – nie koniecznie dlatego, że lubiły. Po prostu był to dla nich jedyny sposób by wywalczyć swoje miejsce na tym świecie.
-Pilnować sakiewek? Swoich... czy cudzych? Jesteście z tych marynarzy, co potrafią przetrwać na lądzie nawet bez regularnych rejsów? – Zaśmiał się, żartobliwie sprawdzając czy jego własna sakiewka jest na miejscu.
Zatanna wzruszyła ramionami. - Wiesz, dzieciństwo w Untherze nie jest takie różowe jak mogłoby się wydawać. - uśmiechnęła się słabo. - Trzeba było sobie jakoś radzić. To była nasza ulubiona zabawa, podkradanie mieczy z koszar Mulhorandu. - uśmiechnęła się szeroko na wspomnienia tamtych dni. Ten Imbrar zaczynał coraz bardziej do niej przemawiać. - No i oczywiście zwędzenie sakiewek strażnikom na służbie. - gdyby to było możliwe, jej uśmiech stałby się jeszcze szerszy.
-To ciekawe. – Imbrar odpowiedział zamyślonym tonem. Milczał przez chwilę, ale zaraz wznowił rozmowę. - Być może, w dalekiej przyszłości, będziemy mogli sobie wzajemnie pomóc. – Powiedział trochę zagadkowym tonem. Zaraz jednak wróciła jego frywolna powierzchowność. -Ale oto i jesteśmy przy „Obitej wieczerzy”! Zabawna historia wiąże się z tą nazwą. W czasie księgowania interesu, jakiś niezdarny urzędnik zrobił literówkę w nazwie „Obfita wieczerza”. Właściciel lokalu uznał, że nie chce się wykosztowywać na opłacanie zmian w urzędowych księgach rachunkowych i zostawił tak jak jest. Lecz muszę przyznać, że pierwotna nazwa bardziej pasuje do tego przybytku, bo podawane dania są słusznych rozmiarów. Karczmarzu! – Zawołał wprowadzając swoje towarzyszki. - Proszę trzy solidne obiady! Musimy zapewnić sobie siły przed dzisiejszą wyprawą. A w czasie gdy kucharz będzie przygotowywał nam posiłek, ja pójdę spakować swoje rzeczy. Zatanno, jeśli chcesz, mogę pokazać ci jak wyglądają tutejsze pokoje. – Imbrar z uśmiechem rzucił tę lekką, niemniej wyraźnie niedwuznaczną propozycję.
Zatanna posłała siostrze uśmiech z cyklu "zaczekaj tu parę minut, zaraz wrócę". Nephis tylko pokiwała głową z lekkim uśmiechem i poszła zamówić trzy obiady. Gdy tylko weszli na górę, wepchnęła Imbrara do jego pokoju, całując go.

* * *

Cała trójka jakieś dwa dzwony później wchodziła po trapie na statek, podając swój stopień i odbierając kwatery.
 
__________________
Port Balifor - przygoda osadzona w świecie Smoczej Lancy - zapraszam do śledzenia!
Przez czas bliżej nieokreślony bez dostępu do sieci. Znowu...
Corrick jest offline