|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-09-2016, 10:00 | #281 |
Reputacja: 1 | Dzień w swej pięknej krasie przyszedł cicho, pojawił się nagle niczym złodziej i skradł mieszkańcom miasta resztki snu. Jednak nie wszyscy zerwali się ciut świt. W jednej z sypialni zameczku w którym wczoraj odbywało się przyjęcie Smoków dwie osoby splecione w miłosnym uścisku wciąż przebywały w krainie boga snów. Nawet ruch na korytarzu nie zbudził śpiących kochanków. Dopiero otwarcie drzwi, odgłos kroków i jeszcze głośniej odsuwane story sprawiły, że kochankowie niechętnie otworzyli zaspane oczy. i wtedy się zaczęło. Kochana czas wstawać... Co to ma znaczyć Do ciężkiej cholery? - Ojciec filigranowej blondyneczki z która bard spędził upojną noc zmarszczył groźnie brew. Miranda w pośpiechu zakryła swoje obnażone wdzięki a Fillander sturlał się z łóżka i chwycił za sztylet. W efekcie czego Lord złapał za miecz a Miranda uniosła obie dłonie w powietrze skandując zaklęcie. Do zwarcia nie doszło bo lodowa ściana skutecznie rozdzieliła potencjalnych przeciwników. - Tato jestem już dorosła i wiem co robię - powiedziała twardo, a Fillander zdał sobie sprawę, że głupio musi wyglądać w negliżu ze sztyletem szykując się do walki. Skorzystał zatem z okazji i wdział gacie oraz spodnie. Mocując się z butami mimochodem słyszał dalszy ciąg rozmowy Mirandy z ojcem - Kruszynko ale z tym oberwańcem? Kim on na Bogów jest? - To Jest Serduszko znany bard... - Nie no teraz to przesadziłaś. Puściłaś się jak byle kurwa z pierwszym lepszym grajkiem - Ojciec wyraźnie był wściekły a na nieszczęście lodowa ściana zaczęła [pękać. Groziło to bliskim spotkaniem z ostrzem miecza. - Ja go kocham... - MILCZ! Zhańbiłaś naszą rodzinę a taką hańbę tylko w jeden sposób można zmyć! - Lodowa ściana chrupnęła niebezpiecznie. Fillander miał do obrony tylko sztylet bo broń zostawił w karczmie i teraz tego żałował - Uciekaj - Zawołała Miranda wskazując Filanderowi drzwi balkonowe - Po winorośli zejdziesz na dół potem przez ogród, koło fontanny w lewo i będziesz przy bramie. Ratuj się ukochany i oby Bóg cię miał w swojej opiece. Fillanderowi nie trzeba było dwa razy powtarzać szybko zebrał swoje rzeczy i pobiegł przez mgłę. Nie wiedział że Miranda przypłaci tę noc swoim życiem. ------------------------------------------------------------------------------ Na miejsce spotkania przybył mocno spóźniony jednak jedna osoba czekała na niego i uśmiechnęła się kpiąco widząc pośpiech z jakim bard biegł w jego kierunku. Nie mógł wiedzieć, że tatuś Mirandy wezwał służących oraz straż i wydał im rozkaz dostarczenia sobie głowy barda wraz z jego sercem i przyrodzeniem na srebrnej tacy. Dlatego też ścigany niczym dziki zwierz Fillander wbiegł na teren koszar a zdyszany wysapał tylko jedno słowo RUSZAJMY. Magia pierścienia zadziałała i nagle jego przewodnik przeniósł ich na inny plam materialny w miejsce gdzie miało odbyć się spotkanie. Przed wejściem poprawił swoje odzienie i zarzuciwszy lutnię na plecy przywołał na twarz pogodny uśmiech. Tylko ślad paznokci na jego szyi mógł świadczyć jak upojna to była noc.
__________________ Gargamel. I wszystko jasne |
06-09-2016, 14:33 | #282 |
Reputacja: 1 | Zatanna spojrzała na Leę ciepłym spojrzeniem.
__________________ Port Balifor - przygoda osadzona w świecie Smoczej Lancy - zapraszam do śledzenia! Przez czas bliżej nieokreślony bez dostępu do sieci. Znowu... |
06-09-2016, 19:21 | #283 |
Reputacja: 1 | Syrena odchyliła się na swoim krześle i uważnie wysłuchała Lei. Podział łupów nie był dla niej interesującym tematem, najważniejsze, że już była w załodze, że niebawem znów będzie u siebie. Słysząc wypowiedź kobiety z Untheru uśmiechnęła się. - Zgadzam się z Zatanną. Też wolałabym mieć więcej ludzi morza niż mniej. - Bujając się na krześle wsunęła dłonie do kieszeni wojskowego płaszcza. - Chyba zależy nam by podczas walki, nawet przy sporych falach, robili co do nich należy, a nie trzymali się kurczowo sztormliny? Poprawcie mnie, jeśli się mylę. |
06-09-2016, 21:14 | #284 |
Reputacja: 1 | Imbrar przysłuchiwał się wymianie zdań z zainteresowaniem mimo, że nie zamierzał do niej dołączać. Osobiście nie widział powodu do zmniejszania liczby bojowej części załogi - było nie było celem Smoków jest walka, więc mieczy nigdy za wiele. Był jednak ciekaw jak zareaguje i co odpowie Lea. Tylko jedna myśl nie dawała mu spokoju: wczorajszy piknik. Dlaczego o nim pomyślał po wypowiedzi Zatanny? Przecież nawet nie był wczoraj na pikniku! |
07-09-2016, 09:35 | #285 |
Reputacja: 1 |
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 13-09-2016 o 13:04. |
08-09-2016, 10:33 | #286 |
Reputacja: 1 | Syrena podniosła się i rozprostowała. Wysłuchiwanie szuru pióra i szeptów obliczających kobiet, wywołało u niej dziwną senność. - Panie, Panowie, skoro ustaliliśmy rzeczy niezbędne, pozostało ustalić kiedy się okrętujemy. Jutro, pojutrze? - Rozejrzała się po zgromadzonych. - Dziś? - Uśmiechnęła się do Lei. - Pani paladyn, jaka decyzja? Są dwie osoby, które chciałabym poinformować o tym, że wyruszamy i mogę nawet zaraz stanąć na okręcie - pozwoliła by jej głos zawisł w powietrzu - jeśli taka jest wola dowództwa. - Odpływamy z wieczornym odpływem, który wyniesie nas szybko daleko w morze. Macie jeszcze jakieś cztery dzwony. wiem ze teraz pomiędzy miastem-port “Smok” jeździć będą wozy ścigające, żeglarzy i piechotę pokładową z szynków i burdeli, nie spóźnijcie się. na tym zakończę spotkanie. Wystarczy, że wyjdziecie przez drzwi w holu a znajdziecie się ponownie w koszarach “Smoków”, klepsydra i umieszczony za nią tarcza z godzinami dzięki obecności niewidocznych sług wskazuje zawsze aktualny czas. Musicie się stawić do osiemnastego dzwonu. Paladynka wyszła z salki lekcyjnej i wdała się w cichą rozmowę z iluzyjnym bibliotekarzem. Syrena odprowadziła ją wzorkiem, pokłoniła się reszcie i opuściła salę. ~Muszę podziękować Gavenowi~. Gdy po przejściu przez drzwi stanęła w koszarach jej uśmiech się poszerzył. ~ Czas odebrać swoje rzeczy. ~ Gdy szła jej krok stawał się coraz lżejszy. Złapała jeden z wozów jadących do miasta i już po chwili była u swego przyjaciela. Z przyjemnością wypełniła kaburę i przypasała rapier. -Spakowałam ci kilka zmian ubrań. - Tiara stała obok z jej workiem. Syrena widząc pękający w szwach worek na chwilę zamarła. -Ekhym… tam było kilka… - Nie powinnaś dźwigać! - Gaven odebrał jej worek i narzucił na ramie. - Odprowadzę tę idiotkę, a ty odpoczywaj. - Nic mi nie będzie Gaven. Ruszajcie się. Wyszli z domu i złapali pierwszy lepszy wóz do portu. Syrena rozsiadła się na jakiejś beczce. - Traktujecie mnie jak swojego dzieciaka. Zupełnie jakbyście zapomnieli kto tu ma ile lat. - Bo jesteś dzieciątkiem, ale tutaj. - Delikatnie postukał ją w czoło. - Nie będę zbliżał się do portu bo jeszcze sam się zaokrętuję. Pisz, dobrze? - Idiota. Wyskoczyli z wozu w okolicy portu. Gaven oddał jej torbę i bez słowa odszedł. Syrena zerknęła na zegar. - Jeszcze jeden dzwon. W sam raz.- marszowym krokiem ruszyła w stronę wybrzeża pogwizdując cicho. Skończyła gdy tylko zbliżyła się do statków. Widząc fregatę pod smoczą banderą przyspieszyła krok. Natomiast na trap niemal wskoczyła, zupełnie tak jakby ziemia ją parzyła. - W końcu w domu. |
10-09-2016, 00:41 | #287 |
Reputacja: 1 |
|
10-09-2016, 22:19 | #288 |
Reputacja: 1 | Zatanna wraz z Nephis skinęły głowami pozostałym i ruszyły w kierunku wyjścia. Starsza z sióstr zatrzymała się na chwilę przy Imbarze i rzekła: - Czy zechciałbyś nas odprowadzić do wyjścia, panie Imbrarze? - spojrzała na niego, zalotnie mrugając rzęsami.
__________________ Port Balifor - przygoda osadzona w świecie Smoczej Lancy - zapraszam do śledzenia! Przez czas bliżej nieokreślony bez dostępu do sieci. Znowu... |
13-09-2016, 14:37 | #289 |
Reputacja: 1 |
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 08-01-2017 o 20:50. |
16-09-2016, 18:35 | #290 |
Administrator Reputacja: 1 | Pasażerka na gapę - Twój ojciec nie będzie zachwycony. Mnie też ten wybryk się nie podoba, młoda panno. - Kapłan skierował słowa do kuzynki, gdy tylko znalazł się blisko niej. - Mi się ten wybryk podoba jeszcze mniej - oświadczył Couryn, któremu zdecydowanie nie podobała się wizja niańczenia kolejnego dziecka. I to takiego, które (zapewne) będzie sobie wyobrażało nie wiadomo co. - Przygoda ci się zamarzyła, czy może nagle zakochałaś się w morskich podróżach? - Co to się robiło z pasażerami na gapę? - zwrócił się do pozostałych świadków tego zdarzenia. - Słyszałem, że niektórzy lądowali za burtą. Ciebie raczej ominie ten los - spojrzał na dziewczynkę. - Kto ci pomógł? - spytał. Ann z trudem uspokajała się, jednakże śmiech jej był zaraźliwy. Chichotały już wszystkie Golddragonówny, niemal wszystkie kobiety z załogi oraz wielu mężczyzn. Blasea uśmiechał się tylko pod nosem. Jeszcze nie całkiem dobudzona Tatiana, przestraszona reakcją Krossara cofnęła się do tyłu, potknęła się o przewróconą beczkę i ponownie wylądowała na dupie. Chichocząca do tej pory załoga wybuchła śmiechem. Tatiana szybko podniosła się z pokładu stanęła ze skromnie spuszczonymi oczyma i zaplecionymi dłońmi, lekko jednak na jej twarzy widać było uśmiech, który przybladł, gdy pytaniami zasypał ją Couryn. Nie cofnęła się jednak przed nim, gdy ten podszedł do niej. Nim dziewczynka miała szanse odpowiedzieć na którekolwiek z nich, do Tatiany podszedł kapitan, jego uśmiech spełzł z twarzy, gdy usłyszał ostatnie pytanie Couryna. - Nie straszcie jej sierżancie Talstaer. Nigdy jeszcze nie wyrzuciłem żadnego dziecka za burtę. Macie jednak rację - w jednym naruszone zostały zasady bezpieczeństwa całej społeczności. Podniósł i przytrzymał dłonią podbródek dziewczynki, popatrzył prosto, twardo w jej oczy, ta nie odwróciła wzroku. - Jak przeszłaś przez bramę “Smoków”, a potem jak dostałaś się na statek. Potem zaś odpowiesz na pytania sierżanta. To nie koniec jednak, gdyż potem zaś będziesz miała przeprawę ze swym starszym stryjecznym bratem, który pod nieobecność twych rodziców ma prawo decydować o tobie oraz karach wymierzanych ci za krnąbrność. Kuzynka szybko spojrzał w kierunku Krossara, potem znów spojrzała w oczy kapitana. - W skrzyni panie kapitanie wieziono mnie w niej. Towary zamówione u Goldmakerów. Dodałam jeden wpis do listy towarów zamówionych. Pusta skrzynia z wewnętrznym zamkiem. Podejrzewałam, iż teraz, w czasie budowy, jeszcze dokładnie nie kontrolują na bramach, wszak rzemieślnicy pracujący przy budowach jakoś muszą się poruszać. Na pokład wciągnęli mnie chyba bomem w skrzyni. Szparą w skrzyni obserwowałam pokład i gdy nikogo nie było w pobliżu wyszłam z niej, wprzódy otworzywszy od środka zapasowym kluczem zamek. Potem go ponownie zamknęłam. Znalazłam pustą beczkę na wodę i zamieniłam ją miejscem z pełną, chwilę wcześniej napełnianą wodą. Była to już ostania chwila. Usłyszałam jak dwie kobiety rozmawiają o skrzyni, w której przyjechałam, potem usłyszałam szczęk otwieranego zamka skrzyni. W zamieszaniu zapomniano o tej beczce, pewnie myśląc, iż jest już napełniona wodą, skoro stała pomiędzy napełnionymi. Potem usnęłam, panie kapitanie. Kapitan tylko uśmiechnął się na te słowa. - Bardzo twardy sen. Żeglarza i kanoniera, skoro salwy cię nie zbudziły. Teraz pytania sierżanta, Tatiano. Dziewczynka popatrzyła na Couryna. - Zawsze chciałam na morze. Żaglowce są takie piękne. Kapitan puścił podbródek dziewczynki. - Wezwać do mnie wachtowego i żeglarza odpowiedzialnego za napełnianie beczek słodką wodą. Przed kapitanem stanął wachtowy Uvo oraz Cyntia Song, która niedawno ledwo uszła z życiem z zamachu. - Uvo, za niedopilnowanie rozładunku i dopuszczenie, by postronny dostał się na pokład oraz niedopilnowanie napełniania beczek dziesięć batów, Cyntio za nienapełnienie wszystkich beczek wodą pięć. - Panie kapitanie, ja jestem winna. Mnie ukażcie, oni nie są winni. Tatian podeszła do kapitana i chwyciła go za doń. Kapitan przyjrzał się dziewczynce. - Wachtowy i żeglarka Cyntia odpowiadali za te czynności, od nich zależy życie każdego na pokładzie. Są dorośli. Odpowiadają za swe czyny. Skoro chcesz poznać życie, poznasz je. podzielicie się karą. Uvo pięć, batów Cyntia trzy, Tatiana trzy, wyrok wykona sierżant Couryn. Wtedy do kapitana podbiegła Ann. - Kapitanie też jestem winna. Trochę ubarwiłam opowieści z “Złotego Smoka”. Kapitan pokręcił głową. - Ktoś jeszcze czuje, że winien być ukarany? Kapitan pokręcił głową. - To szlachetne, Ann. Tatiana dwa baty, Ann jeden, by zapamiętała, aby nie kłamać o życiu na morzu, zwłaszcza innym dzieciom. Potem wszyscy zgłosicie się do Krossara, medyka pokładowego, by oczyścił i opatrzył rany. U dziewcząt nakazuje zastosować maść przeciwbólową. Jeszcze jedno, Tatiano. To nie wojsko, zdasz skórznię i broń pierwszemu, Kennie. Siostry Golddragon znajdą ci marynarskie odzienie. Greto zgłoś się do Kenny, niech wyda ci nóż marynarski dla Tatiany, potem dołączycie do prac na pokładzie, wdrożysz ją w nie. Wezwać całą załogę. Po chwili na pokładzie byli już wszyscy, zrobiło się ciasno. Wyrok i jego powód zostały ogłoszone całej załodze. Uvo i Cyntia zdjęli tuniki, w ślad za nimi uczyniła to Ann, a Tatian zdjęła skórznię i znajdującą się pod nią koszulę. Krossar skinął głową po rozkazach kapitana. Rozwiązanie uznał za słuszne i rozsądne. - Kapitanie, chciałbym, by dano mojej kuzynce odczuć trudu żeglarskiego życia. Niech zapamięta tę lekcję na długo. Couryn nie lubił szafować na prawo i lewo uderzeniami biczem, ale w tym przypadku kara się należała. Co prawda przede wszystkim to Tatiana była winna i to ona powinna dostać wszystkie baty, ale cóż... Z rozkazem kapitana dyskutować nie można było. Poza tym zdawało mu się, że w opowieści Tatiany było nieco nieścisłości... - Zaczynamy - powiedział. - Uvo... - Couryn przygotował bicz. Co prawda zwykle panie miały pierwszeństwo, ale w tym wypadku obserwowanie kary mogło przynieść dodatkowe korzyści. Uderzenia były silne, ale nie na tyle, żeby Uvo nie zdołał ustać na nogach. Podobnie jak i następna w kolejności Cyntia, która również nawet nie jęknęła. Ostatnie uderzenie rozcięło gładko w kilku miejscach plecy mężczyzny. Plecy ozdobiły podbiegnięte krwią ślady uderzeń. - Ann. - Couryn wypowiedział kolejne imię, po czym strzepnął bicz, by rozprostować sznury. Ann chwyciła się masztu. Na jej drobne, zagłodzone jeszcze ciałko spadł raz kota, pozostawiając dziewięć czerwonych, podbiegniętych krwią pręg. Dziewczynka cicho jęknęła a z oczu jej potoczyły się łzy. Tatiana, widząc postawę Ann, śmiało podeszła do masztu i zajęła jej miejsce. Czy parę batów stanowiło lekarstwo na głupotę? Tego Couryn nie wiedział, ale miał nadzieję, ze mała lekcja dobrze zrobi Tatianie i nie zamierzał się nad nią litować. Bicz świsnął w powietrzu i dziewięć rzemieni spadło na plecy dziewczynki. W przypadku Tatiany kara była częścią kary przypadającej członkom załogi, którzy nie dopełnili swych obowiązków. W normalnym przypadku kapitan wcale by nie ukarał Tatiany. Kot świsnął, pozostawił czerwone pręgi. Dziewczynka tylko mocniej chwyciła się masztu. Przy drugim ciosie krew z dziewięciu cięć trysnęła na białe plecy dziewczynki, ona zaś krzyknęła z bólu. Otarła oczy z łez, już chciała sięgnąć po koszulę, gdy kapitan ją powstrzymał. - Wpierw opatrunki. Ann podeszła do kapitana. - Przepraszam, nie będę już przy dzieciach kłamać na temat pracy na morzu kapitanie. Blasea wyciągnął do Ann dłoń, przez chwilę się zawahał, jego doń zastygła w pół ruchu, potem jednak zwichrzył rude włosy. - Dziewczęta, zapamiętajcie tą lekcję. Pamiętajcie też, iż wasi mentorzy mają prawo was karać na ciele. Na tym polega zależność mentor - uczeń. Oni was uczą, wy zaś winnyście im posłuszeństwo. Popatrzył na Krossara. - Krossarze, jako starszy krewny, brat cioteczny, masz prawo ukarać swą siostrę stryjeczną za ucieczkę z domu, doradzam jednak, byś powstrzymał się z tym do czasu wygojenia pleców. - Wszystkie dziewczęta, chcę widzieć dzisiaj na psiej wachcie. Przedtem pokażcie Tatianie węzły, oraz nauczycie ją, jak skrobie się pokład. Pokażcie jej też jak bezpiecznie operować nożem marynarskim. Potem pogroził siostrom Golddragon palcem. - Kapitanie... - Couryn zwrócił się do Blasei - czy jest jakaś możliwość, by przekazać informacje o losie Tatiany jej rodzicom. Kapitan pokiwał głową. - Taki miałem zamiar, sierżancie Couryn. Sierżancie kapelanie-medyku pokładowy Krossarze, czy chcesz przy tej okazji jakąś informację przekazać krewnemu? - Braciszku, nie odsyłaj mnie. Ucieknę pierwszym żaglowcem, jeśli mnie odeślesz. Nie chcę tracić czasu w ławie szkolnej. Tatian spoglądała z nadzieją na kuzyna, jednak w jej głosie można było usłyszeć determinację. Trzeba ją będzie zniechęcić do głupich pomysłów, pomyślał Couryn. Zatanna wraz z Nephis obserwowały całą sytuację z boku, nie ingerując zbytnio w to, co się dzieje. Nie chciały podpadać pierwszego dnia, a przy okazji były bardzo ciekawe tego, jak w “Smokach” utrzymuje się dyscyplinę. Odpowiedź, którą otrzymały, wywarła na nich niemałe wrażenie - kilka wychowawczych batów przeznaczonych dla dzieci? Zatanna zmarszczyła nosek, ale nie odezwała się słowem. To… brak było jej słów. Spojrzała na siostrę zaskoczonym wzrokiem, lecz Nephis tylko pokręciła jej głową. Podobnie jak ona, była zaskoczona. Ona nigdy nie uderzyłaby dziecka, bo to uczyniłoby ją podobną do mulhorandyczków... I chociaż rozumiała konieczność wymierzenia takiej kary, nie zgadzała się z tym. Ale nie zamierzała się wyrywać przed szereg. Siostry spojrzały na pozostałych członków załogi, chcąc dojrzeć ich reakcje na to zachowanie. Załoga z dumą popatrywała na dziewczynki. W końcu wzięły na siebie część kary, chociaż nie musiały. Morze potrzebowało twardych zdyscyplinowanych ludzi, zaś Ann miała zadatki na doskonałego żeglarza. Ci co już odbyli rejsy na “Złotym Smoku” wiedzieli, że dyscyplina musi być utrzymywana. Razy kotem o dziewięciu ogonach “Smoków”, bolały, mogły rozciąć skórę, lecz były delikatne w porównaniu z razami zadawaniami kotem marynarki wojennej Republiki Turmishu, nie mówiąc już o kotach innych krajów. Załoga wiedziała, też, że taki wybór wykonawcy był celowy. Siła Couryna nie leżała w w jego sile fizycznej, lecz tkwiła w jego mocy i rozumie. Wszyscy wiedzieli, że kapitan to litościwe serce. Dostrzegł winę, ukarał winnych litościwie. Wszak mógł wybrać do wykonania kary Urlanę - olbrzymią sierżant “Spiżowych”. Stojąca obok Syrena przyglądała się wszystkiemu obojętnie z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Ta sytuacja niczym nie różniła się od tego co spotykało ją samą na innych statkach. Nie, była różnica. Jej nikt nie oferował maści przeciwbólowej. Przyglądała się dziewczynkom z odrobiną szacunku, a i Bastion pozostał bierny w całej sytuacji. Swoje opinie pozostawił dla siebie. Jego monumentalna sylwetka świeciła nieco na kształt góry na horyzoncie, za pierwszymi rzędami marynarzy. Rzucał się w oczy jako jedyny który miał na sobie jakąś liczącą się ilość metalu, a on stał w pełnym adamantowym pancerzu, choć gdy się przyjrzeć to można było dostrzec ryty i glify wygrawerowane pod płytami, które sugerowały jakąś magię związaną z morzem zaklętą w tej zbroi co tłumaczyło ten ewenement. - Dobra, panie i panowie. Czas wracać do pracy! - klasnął w, zakute w adamant, dłonie i sam skierował się do swoich zajęć. Na okręcie tego rozmiaru zawsze było coś do zrobienia, a jego ogromna siła była bardzo przydatna przy sporej części robót. Syrena obejrzała się na Bastiona i uśmiechnęła. - Masz rację, czas wracać do pracy. - Obróciła się i odeszła do porzuconego zajęcia. Imbrar przyglądał się całemu przedstawieniu - bo przedstawienie to chyba stosowne słowo. Wydawało się, że batożeni ludzie niewiele przejmują się karą. Ba! Niemal czują się dumni z tego, że ją otrzymali. Całe zajście wyglądało rozkosznie sielsko, zwłaszcza po kilku latach spędzonych na morzu i obserwowaniu jak zwykli majtkowie są traktowani na równi z niewolnikami. - Nie odeślę cię, dziecko. Zobaczymy z jakiej jesteś gliny ulepiona. Nie będziesz tu jednak miała lekko - stwierdził uspokojony już Krossar. W lazarecie Greta i nawet ukarana Ann, w pierwszej kolejności opatrzona przez Tanię, pomagały jej w opatrywani reszty ukaranych. Widząc wchodzącą Tatianę uśmiechnęła się do kuzynki Krossara. - Odważnie i szlachetnie postąpiłaś, chociaż ucieczka z domu była głupotą. - Mówiąc to oczyszczała szybko rany dziewczynki. - Ann, maść łagodzącą. Ann, Elza, Tatiana po pracy zgłoście się do mnie. Sprawdzę jak przebiega proces utwardzania dłoni. Elza pewnie już będziesz mogła zacząć stosować rękawice. Wydaje się je, gdy ręce są odpowiednio uodpornione, wyrobione i stwardniałe bo stosuje się je do długotrwałych prac. |
| |