Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-09-2016, 10:00   #281
 
Gargamel's Avatar
 
Reputacja: 1 Gargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumny
Dzień w swej pięknej krasie przyszedł cicho, pojawił się nagle niczym złodziej i skradł mieszkańcom miasta resztki snu. Jednak nie wszyscy zerwali się ciut świt. W jednej z sypialni zameczku w którym wczoraj odbywało się przyjęcie Smoków dwie osoby splecione w miłosnym uścisku wciąż przebywały w krainie boga snów. Nawet ruch na korytarzu nie zbudził śpiących kochanków. Dopiero otwarcie drzwi, odgłos kroków i jeszcze głośniej odsuwane story sprawiły, że kochankowie niechętnie otworzyli zaspane oczy. i wtedy się zaczęło.
Kochana czas wstawać... Co to ma znaczyć Do ciężkiej cholery? - Ojciec filigranowej blondyneczki z która bard spędził upojną noc zmarszczył groźnie brew. Miranda w pośpiechu zakryła swoje obnażone wdzięki a Fillander sturlał się z łóżka i chwycił za sztylet. W efekcie czego Lord złapał za miecz a Miranda uniosła obie dłonie w powietrze skandując zaklęcie. Do zwarcia nie doszło bo lodowa ściana skutecznie rozdzieliła potencjalnych przeciwników.
- Tato jestem już dorosła i wiem co robię - powiedziała twardo, a Fillander zdał sobie sprawę, że głupio musi wyglądać w negliżu ze sztyletem szykując się do walki. Skorzystał zatem z okazji i wdział gacie oraz spodnie. Mocując się z butami mimochodem słyszał dalszy ciąg rozmowy Mirandy z ojcem
- Kruszynko ale z tym oberwańcem? Kim on na Bogów jest?
- To Jest Serduszko znany bard...
- Nie no teraz to przesadziłaś. Puściłaś się jak byle kurwa z pierwszym lepszym grajkiem - Ojciec wyraźnie był wściekły a na nieszczęście lodowa ściana zaczęła [pękać. Groziło to bliskim spotkaniem z ostrzem miecza.
- Ja go kocham...
- MILCZ! Zhańbiłaś naszą rodzinę a taką hańbę tylko w jeden sposób można zmyć! - Lodowa ściana chrupnęła niebezpiecznie. Fillander miał do obrony tylko sztylet bo broń zostawił w karczmie i teraz tego żałował
- Uciekaj - Zawołała Miranda wskazując Filanderowi drzwi balkonowe - Po winorośli zejdziesz na dół potem przez ogród, koło fontanny w lewo i będziesz przy bramie. Ratuj się ukochany i oby Bóg cię miał w swojej opiece.
Fillanderowi nie trzeba było dwa razy powtarzać szybko zebrał swoje rzeczy i pobiegł przez mgłę. Nie wiedział że Miranda przypłaci tę noc swoim życiem.

------------------------------------------------------------------------------

Na miejsce spotkania przybył mocno spóźniony jednak jedna osoba czekała na niego i uśmiechnęła się kpiąco widząc pośpiech z jakim bard biegł w jego kierunku. Nie mógł wiedzieć, że tatuś Mirandy wezwał służących oraz straż i wydał im rozkaz dostarczenia sobie głowy barda wraz z jego sercem i przyrodzeniem na srebrnej tacy. Dlatego też ścigany niczym dziki zwierz Fillander wbiegł na teren koszar a zdyszany wysapał tylko jedno słowo RUSZAJMY. Magia pierścienia zadziałała i nagle jego przewodnik przeniósł ich na inny plam materialny w miejsce gdzie miało odbyć się spotkanie. Przed wejściem poprawił swoje odzienie i zarzuciwszy lutnię na plecy przywołał na twarz pogodny uśmiech. Tylko ślad paznokci na jego szyi mógł świadczyć jak upojna to była noc.
 
__________________
Gargamel. I wszystko jasne
Gargamel jest offline  
Stary 06-09-2016, 14:33   #282
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
Zatanna spojrzała na Leę ciepłym spojrzeniem.
- Mam kontrpropozycję, jeśli chodzi o skład załogi. - powiedziała łagodnie. - Proponuję by zwiększyć liczbę marynarzy. Z moich doświadczeń wynika, iż walczą oni niewiele gorzej od piechoty pokładowej, a większa ich liczba pozwoli nam na przejęcie większej liczby wrogich pryzów. Załogę możemy uzupełniać wtedy w pobliskich portach, automatycznie zwiększając prestiż Smoków i rozszerzając ich wpływy. - wyraz jej twarzy mówił "a także naszą sławę i fundusze". - Obsadzając zdobyte statki doświadczoną załogą mamy większą pewność, że podąży ona za nami. W ten sposób szybciej stworzymy armadę, która zaprowadzi porządek na tych wodach. - wzruszyła ramionami, jakby opowiadała o wczorajszym pikniku.
 
__________________
Port Balifor - przygoda osadzona w świecie Smoczej Lancy - zapraszam do śledzenia!
Przez czas bliżej nieokreślony bez dostępu do sieci. Znowu...
Corrick jest offline  
Stary 06-09-2016, 19:21   #283
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Syrena odchyliła się na swoim krześle i uważnie wysłuchała Lei. Podział łupów nie był dla niej interesującym tematem, najważniejsze, że już była w załodze, że niebawem znów będzie u siebie. Słysząc wypowiedź kobiety z Untheru uśmiechnęła się.
- Zgadzam się z Zatanną. Też wolałabym mieć więcej ludzi morza niż mniej. - Bujając się na krześle wsunęła dłonie do kieszeni wojskowego płaszcza. - Chyba zależy nam by podczas walki, nawet przy sporych falach, robili co do nich należy, a nie trzymali się kurczowo sztormliny? Poprawcie mnie, jeśli się mylę.
 
Aiko jest offline  
Stary 06-09-2016, 21:14   #284
 
Bizon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bizon nie jest za bardzo znanyBizon nie jest za bardzo znanyBizon nie jest za bardzo znanyBizon nie jest za bardzo znanyBizon nie jest za bardzo znanyBizon nie jest za bardzo znany
Imbrar przysłuchiwał się wymianie zdań z zainteresowaniem mimo, że nie zamierzał do niej dołączać. Osobiście nie widział powodu do zmniejszania liczby bojowej części załogi - było nie było celem Smoków jest walka, więc mieczy nigdy za wiele. Był jednak ciekaw jak zareaguje i co odpowie Lea.
Tylko jedna myśl nie dawała mu spokoju: wczorajszy piknik. Dlaczego o nim pomyślał po wypowiedzi Zatanny? Przecież nawet nie był wczoraj na pikniku!
 
Bizon jest offline  
Stary 07-09-2016, 09:35   #285
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Lea pokiwała głową, co dziwne niemal identycznie uczyniła Leila.
- Widzę, iż znacie wartość fachowych żeglarzy. Tak też zrobimy, myślę iż dwustu pięćdziesięciu żeglarzy i stu dwudziestu piechoty pokładowej, takiej co to nie rzyga na pokładzie będzie rozsądna ilością. Pozwólcie, że policzę to.
Z uśmiechem wyjęła pióro, kałamarz i pergamin z biurka.
Trwało to jednak dłużej niż chwilę. Po szklance przed Leą, leżały dwa pokreślone pergaminy. Kącik ust elfki pobrudzony był atramentem gdyż w zamyśleniu ssała pióro. W końcu chrząknęła, bezradnie rozejrzał się po salce lekcyjnej w poszukiwaniu pomocy. Wpierw wzrok jej spoczął na Krossarze, potem pokręciła głową , w końcu jeszcze nie zadeklarował się co do opłaty za sprzedaż łupów.
- Amando, wiem że jesteś biegła w rachunkach, pomożesz mi bo jak na razie nie potrafię tego poskładać do kupy.
- Tak pani.

Odparła dziewczyna, przesunęła swe krzesło . Przez chwile wygodzie się sadowił, w czym przeszkadzał jej nieco brzuch, w końcu był to już siódmy miesiąc.
Potem praca ruszyła do przodu, nieco szybciej. Kobiety szeptały pochylone nad pergaminem. Z szeptów można było wyłowić takie słowa jak: żołd, opłaty, zapasy, weterani, cieśle. W końcu po kolejnej szklance przed Leą leżał zapisany schludnym pismem Amandy pergamin. Paladynka zakaszlała nim zaczęła czytać.
- Zatem po wnikliwych wyliczeniach. Dwadzieścia pięć od stu to zapłata dla admirał lub dla „Smoków”, jak kto tam woli nazywać,w niej mieszczą się też opłaty dla państw wystawiających listy kaperskie. Dziesięć od stu przeznaczone jest na działanie fregaty czyli zapasy naprawy i opłaty portowe. Teraz co najważniejsze udziały w łupie, każdy z posiadających udział otrzymuje trzy sztuki złota od stu, udział po zmarłym Beadusie na razie pozostaje w zapasie. Następni pod względem zapłaty są porucznicy otrzymują sześć sztuk złota, za każdy dzień służby oraz sześć sztuk srebra od stu sztuk złota łupu. Sierżanci lub bosmanowie dwie sztuki złota za dzień oraz dwie sztuki srebra od stu sztuk złota. Dziesiętnicy i bosmanmatowie dwanaście sztuk srebra za dzień oraz sztuka srebra i dwie sztuki miedzi od stu złota łupu. Weterani i starsi żeglarze osiem sztuk srebra za dzień i osiem sztuk miedzi od stu sztuk złota. Żeglarze i piechota pokładowa cztery sztuki srebra za dzień oraz pięć sztuk miedzi od stu sztuk złota udziału w łupie. Dzieci pokładowe sztuka srebra za dzień i sztuka miedzi od stu złota udziału w łupie. Ufff nareszcie skończone.
Otarła pot z czoła.
Wtedy przemówił Krossar mający dość czasu na przemyślenie sprawy prowizji.
Liczył pewnie po cichu, że uda się Leę zastraszyć. Zapomniał jednak ze paladyni nie znają strachu co często jest przyczyną ich zguby.
- Po pierwsze zgodziliście się na moje warunki. Chcecie mnie teraz oszukać? Przecież to nic innego jak szantaż! - Krossar wykrzyczał w twarz zielonej jeszcze kapitan co o tym sądzi - Paladyni też kłamią? - spojrzał na Lea - Ile jest warte twoje słowo Courynie? Mogę się zgodzić na prośbę o obniżenie umowy. I zaakceptować taką kwotę jaką zawarła z komandorem odnośnie armady. 3% od łupu to kompromis, twoja propozycja to obelga wobec naszych ustaleń. I tak na tym zarobicie.
- Armada może sobie na to pozwolić. Na razie, póki nie znajdą lepszych negocjatorów, my nie. Proponowany kompromis to żaden kompromis. Owszem moglibyśmy przystać na trzy procent, lecz kosztem nie wyposażenia fregaty w proch i kule oraz zubożenia racji żywnościowych dla załogi, lecz na to nie pójdę nigdy. Musiał by na to też pójść pieniądze z napraw fregaty oraz pensji, wszak nie zawsze trafimy na łup. Było by to kosztem okradania naszej załogi z należnej jej części łupu. Nie bądź taki hardy, w akademii "Smoków" trwa szkolenia również kupców, zaś żadna umowa nie jest zawierana na wieki. - w przeciwieństwie do Krossara Lea była całkowicie oponowa, jej słowa padły twardo mocno akcentowane. Obok niej pojawił się półprzezroczysty stary paladyn z niechęcią kręcący głową na zachowanie Krossara.
- Nie sądzę też by wiązanie się z jedną rodzina kupiecka było dobrym rozwiązaniem. Jednakże moja propozycja pięć do stu od górki nadal jest aktualna. Winnym przypadku zaryzykuje z obsadzeniem Amandy jako płatnika. Ewentualnie mogę się zgodzić na dziesięć od stu od górki.
Widać było po Lei, że nie chciała tej konfrontacji. Myślała, iż Krossar słysząc o wielkości udziałów jakie otrzymuje załoga oraz sami udziałowcy, wykaże się umiarem.
Widać było po Krossarze, że czuję się oszukany.
- Niech będzie dziesieć od stu od górki. Dla dobra ogółu, zostawiamy jednak te warunki na stałe. Nie spróbujesz mnie znów oszukać?
- Te warunki zostaną na stałe. Co zaś się tyczy podziału łupów w mniejszej grupie. Tak jak na ten przykład było w przypadku wioski orków, wtedy nasz umowa stara obowiązuje, otrzymujesz pięć od stu całości sprzedanego przez ciebie łupu. - W głosie Lei można było usłyszeć zmęczenie.
- Zgoda. - odpowiedział kapłan.

- Jeśli nie ma innych rzeczy do przedyskutowani to kończymy czas przygotować się do wypłynięcia.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 13-09-2016 o 13:04.
Cedryk jest offline  
Stary 08-09-2016, 10:33   #286
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Syrena podniosła się i rozprostowała. Wysłuchiwanie szuru pióra i szeptów obliczających kobiet, wywołało u niej dziwną senność. - Panie, Panowie, skoro ustaliliśmy rzeczy niezbędne, pozostało ustalić kiedy się okrętujemy. Jutro, pojutrze? - Rozejrzała się po zgromadzonych. - Dziś? - Uśmiechnęła się do Lei. - Pani paladyn, jaka decyzja? Są dwie osoby, które chciałabym poinformować o tym, że wyruszamy i mogę nawet zaraz stanąć na okręcie - pozwoliła by jej głos zawisł w powietrzu - jeśli taka jest wola dowództwa.
- Odpływamy z wieczornym odpływem, który wyniesie nas szybko daleko w morze. Macie jeszcze jakieś cztery dzwony. wiem ze teraz pomiędzy miastem-port “Smok” jeździć będą wozy ścigające, żeglarzy i piechotę pokładową z szynków i burdeli, nie spóźnijcie się. na tym zakończę spotkanie. Wystarczy, że wyjdziecie przez drzwi w holu a znajdziecie się ponownie w koszarach “Smoków”, klepsydra i umieszczony za nią tarcza z godzinami dzięki obecności niewidocznych sług wskazuje zawsze aktualny czas. Musicie się stawić do osiemnastego dzwonu.
Paladynka wyszła z salki lekcyjnej i wdała się w cichą rozmowę z iluzyjnym bibliotekarzem.
Syrena odprowadziła ją wzorkiem, pokłoniła się reszcie i opuściła salę. ~Muszę podziękować Gavenowi~. Gdy po przejściu przez drzwi stanęła w koszarach jej uśmiech się poszerzył. ~ Czas odebrać swoje rzeczy. ~

Gdy szła jej krok stawał się coraz lżejszy. Złapała jeden z wozów jadących do miasta i już po chwili była u swego przyjaciela. Z przyjemnością wypełniła kaburę i przypasała rapier.

-Spakowałam ci kilka zmian ubrań. - Tiara stała obok z jej workiem.
Syrena widząc pękający w szwach worek na chwilę zamarła. -Ekhym… tam było kilka…
- Nie powinnaś dźwigać! - Gaven odebrał jej worek i narzucił na ramie. - Odprowadzę tę idiotkę, a ty odpoczywaj.
- Nic mi nie będzie Gaven. Ruszajcie się.
Wyszli z domu i złapali pierwszy lepszy wóz do portu. Syrena rozsiadła się na jakiejś beczce. - Traktujecie mnie jak swojego dzieciaka. Zupełnie jakbyście zapomnieli kto tu ma ile lat.
- Bo jesteś dzieciątkiem, ale tutaj. - Delikatnie postukał ją w czoło. - Nie będę zbliżał się do portu bo jeszcze sam się zaokrętuję. Pisz, dobrze?
- Idiota.

Wyskoczyli z wozu w okolicy portu. Gaven oddał jej torbę i bez słowa odszedł. Syrena zerknęła na zegar. - Jeszcze jeden dzwon. W sam raz.- marszowym krokiem ruszyła w stronę wybrzeża pogwizdując cicho. Skończyła gdy tylko zbliżyła się do statków. Widząc fregatę pod smoczą banderą przyspieszyła krok. Natomiast na trap niemal wskoczyła, zupełnie tak jakby ziemia ją parzyła. - W końcu w domu.
 
Aiko jest offline  
Stary 10-09-2016, 00:41   #287
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Bastion pozostał milczący na spotkaniu. Nie znał się aż tak dobrze na bitwach morskich by się wypowiadać. Jego doświadczenie, podejrzewał, było najmniejsze ze wszystkich tu obecnych. Więcej marynarzy, więcej piechociarzy… Bastion pływał na mniejszych jednostkach gdzie nikt nie miał komfortu powiedzenia “ja to taki, a ty to taki”. Wszyscy byli marynarzami i wszyscy byli wojownikami gdy trzeba było. Specjalizacja jest fajna, ale wszechstronność jest fajniejsza.

Dlatego wchodząc na pokład miał na plecach wielki, dwuręczny miecz, który większość rozsądnie myślących ludzi wręczyłaby ogrowi, oraz tarczę a u pasa wielki młot bojowy którym skruszenie dębowych desek wydawało się dziecinnie proste.
Poza uzbrojeniem niósł też na barku kufer, wielkości średniego rozmiaru trumny, a w nim dziesiątki narzędzi. Wszystkie w specjalnie przygotowanych komorach, kieszonkach i mniejszych, węwnętrznych skrzyneczkach aby pozostawały nieruchome.

- Bastion, panie bosman.
Brodaty krasnolud kuternoga spojrzał wysoko w górę
- Cożeś ty mi za, na sumiasty wąs mego wuja, zwłoki na mojego pięknego smoka wnosisz?!
- Żadne zwłoki, Bengerminie - zaśmiał się olbrzym w zbroi. Spędził trochę czasu wymieniając kilka opowieści o przydodach z tym krasnoludem - narzedzia. Dużo narzędzi - powiedział
- Poka no, Wielki.
Skrzynia wylądowała na ziemi. Klamry zostały odhaczone i wieko otworzone. Bastion mówił prawdę. Dziesiątki różnych narzędzi. Szczypiec, młotów, obcęg, pił, toporków ciesielskich i wiele wiele więcej. Wszystkie w na swoim konkretnie wyznaczonym miejscu, w taki czy inny sposób zabezpieczone przed poruszaniem aby nie walały się po skrzyni w czasie marszu czy rejsu.
- A co? Nasze pokładowe już nie są dość dobre? - zapytał bardziej z ciekawości
- Nie wątpię w ich jakość, ale… - Bastion podał kowalowi jeden z młotków. Był zbyt wielki. Zdecydowanie zbyt ciężki. Rączka zbyt gruba - większe dłonie wymagają innej specyfikacji narzędzi. Jakbyś wziął topór przeznaczony dla niziołka też byłoby…
- Tak, tak wiem, nie mądruj się tu gołowąsie. Zabieraj to i właź na pokład, bo kolejka się robi - pogonił bosman z półśmiechem.

 
Arvelus jest offline  
Stary 10-09-2016, 22:19   #288
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
Zatanna wraz z Nephis skinęły głowami pozostałym i ruszyły w kierunku wyjścia. Starsza z sióstr zatrzymała się na chwilę przy Imbarze i rzekła: - Czy zechciałbyś nas odprowadzić do wyjścia, panie Imbrarze? - spojrzała na niego, zalotnie mrugając rzęsami.
- Odnoszę wrażenie, że to co bym zechciał właśnie przestało mieć większe znaczenie. - Odpowiedział Imbrar z uśmiechem. - Gdzie panie mieszkają? – Spytał przytrzymując przed kobietami otwarte drzwi.
Zatanna obdarzyła Imbrara szczerym, szerokim uśmiechem. - Jesteśmy nowe w tym mieście, ledwo wieczorem dotarłyśmy do stolicy. - przeszła przez drzwi. Nephis siedziała cicho, nie zwracając uwagi na rozmowę siostry ze szlachcicem. - Tyle co zeszłyśmy z okrętu, skierowano nas do Bernarda Fertanda. Noc spędziłyśmy w pobliskiej karczmie, ale zebrałyśmy rzeczy rankiem i nie bardzo mamy gdzie wrócić. - rozłożyła przepraszająco ręce, uśmiechając się w lekko nieśmiały sposób.
-Rozumiem. Faktycznie: bankiet, rekrutacja Smoków, wszystko w pośpiechu i na ostatnią chwilę. Aż człowiek jest gotów uwierzyć, że jesteśmy tylko marionetkami w rękach niecierpliwego boga. – Imbrar zaśmiał się swobodnie. - Niemniej mogę wam polecić dobre miejsce - sam wynająłem pokój w „Obitej wieczerzy”. Miejsce do najtańszych nie należy, ale mają solidne pokoje i dobre jadło. Jeśli są panie zainteresowane, z radością was tam zaprowadzę.
Zatanna uśmiechnęła się zalotnie. - Z wielką przyjemnością się przyłączymy. Co prawda, nie ma zbyt wielkiego sensu wynajmować pokoju, skoro wypływamy dziś wieczór, ale z chęcią zjemy obiad w miłym towarzystwie. - posłała Imbrarowi ciepły uśmiech.
Mężczyzna prowadził je do karczmy, po drodze zagadując. -Co was sprowadza do Turmishu? Macie jakiś konkretny cel, czy znalazłyście się tutaj przypadkiem? - Choć przez większość czasu Imbrar zwracał się do Zatanny, nie ignorował milczącej Nephis. Nie chciał, by poczuła się wykluczona z towarzystwa.
- Cóż, do Turmishu sprowadziła nas konieczność… - odezwała się młodsza z sióstr. Starsza spojrzała na nią w ten dziwny sposób, nie do końca karcąco, lecz coś jakby na granicy… - Nasza wioska została zaatakowana przez Mulhorand. My same niemal trafiłyśmy do niewoli. Zaciągnęłyśmy się więc na statek i jakoś tak wyszło. - Nephis uśmiechnęła się słabo do Imbrara, zupełnie nie przejmując się Zatanną. Starsza siostra westchnęła głośno, spoglądając na młodszą. - Jasne, jasne. Pilnować sakiewek, pani bosman. - Nephis podniosła dłoń do czoła w parodii salutu.
Imbrar uśmiechnął się widząc to przekomarzanie. Siostry zachowywały się zupełnie inaczej niż jeszcze kilka minut temu w sali Smoków. Podejrzewał, że pewnie wiele doświadczyły i nauczyły się przed obcymi prezentować butność i siłę charakteru – nie koniecznie dlatego, że lubiły. Po prostu był to dla nich jedyny sposób by wywalczyć swoje miejsce na tym świecie.
-Pilnować sakiewek? Swoich... czy cudzych? Jesteście z tych marynarzy, co potrafią przetrwać na lądzie nawet bez regularnych rejsów? – Zaśmiał się, żartobliwie sprawdzając czy jego własna sakiewka jest na miejscu.
Zatanna wzruszyła ramionami. - Wiesz, dzieciństwo w Untherze nie jest takie różowe jak mogłoby się wydawać. - uśmiechnęła się słabo. - Trzeba było sobie jakoś radzić. To była nasza ulubiona zabawa, podkradanie mieczy z koszar Mulhorandu. - uśmiechnęła się szeroko na wspomnienia tamtych dni. Ten Imbrar zaczynał coraz bardziej do niej przemawiać. - No i oczywiście zwędzenie sakiewek strażnikom na służbie. - gdyby to było możliwe, jej uśmiech stałby się jeszcze szerszy.
-To ciekawe. – Imbrar odpowiedział zamyślonym tonem. Milczał przez chwilę, ale zaraz wznowił rozmowę. - Być może, w dalekiej przyszłości, będziemy mogli sobie wzajemnie pomóc. – Powiedział trochę zagadkowym tonem. Zaraz jednak wróciła jego frywolna powierzchowność. -Ale oto i jesteśmy przy „Obitej wieczerzy”! Zabawna historia wiąże się z tą nazwą. W czasie księgowania interesu, jakiś niezdarny urzędnik zrobił literówkę w nazwie „Obfita wieczerza”. Właściciel lokalu uznał, że nie chce się wykosztowywać na opłacanie zmian w urzędowych księgach rachunkowych i zostawił tak jak jest. Lecz muszę przyznać, że pierwotna nazwa bardziej pasuje do tego przybytku, bo podawane dania są słusznych rozmiarów. Karczmarzu! – Zawołał wprowadzając swoje towarzyszki. - Proszę trzy solidne obiady! Musimy zapewnić sobie siły przed dzisiejszą wyprawą. A w czasie gdy kucharz będzie przygotowywał nam posiłek, ja pójdę spakować swoje rzeczy. Zatanno, jeśli chcesz, mogę pokazać ci jak wyglądają tutejsze pokoje. – Imbrar z uśmiechem rzucił tę lekką, niemniej wyraźnie niedwuznaczną propozycję.
Zatanna posłała siostrze uśmiech z cyklu "zaczekaj tu parę minut, zaraz wrócę". Nephis tylko pokiwała głową z lekkim uśmiechem i poszła zamówić trzy obiady. Gdy tylko weszli na górę, wepchnęła Imbrara do jego pokoju, całując go.

* * *

Cała trójka jakieś dwa dzwony później wchodziła po trapie na statek, podając swój stopień i odbierając kwatery.
 
__________________
Port Balifor - przygoda osadzona w świecie Smoczej Lancy - zapraszam do śledzenia!
Przez czas bliżej nieokreślony bez dostępu do sieci. Znowu...
Corrick jest offline  
Stary 13-09-2016, 14:37   #289
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Miasto – port, rozrastało się bardzo szybko, a przynajmniej mury oraz brukowane drogi, a przynajmniej rozrastała się dzielnica smoków w której budynki wyrastały niczym grzyby po deszczu. W końcu do jego budowy używano nie tylko ludzi zatrudnionych w wielkiej ilości, lecz również magię. Nowo zamustrowani na „Złotego Smoka” zatrzymani byli na wszystkich trzech bramach. „Południowej” zwanej też „Miejską”. Świątynnej, w której wznosiło się jedno z dwóch wzgórz na teranie miasta oraz „Smoczej” prowadzącej do dzielnicy „Smoków” zamieszkanej przez „Smoki” i ich rodziny, pośrodku której znajdował się wygasły od tysiącleci wulkan. Jego ostre kształt przez ten czas zostały wygłodzone przez wiatr wodę oraz roślinność. Na zboczach wulkanu trwały prace mające doprowadzić do przemiany starego wulkanu w „Dom Smoków”. Na tej bramie byli przetrzymani tak długo, aż przybyli wszyscy nowo zmustrowani na posady sierżantów i bosmanów na „Złotym Smoku”. Port i pirsy były już widoczne od bramy „Smoczej”, od której droga wiodła w dół. Uwagę przyciągał olbrzymi galeon „Smok” zacumowany przy głównym pirsie, lecz to nie na niego zamustrowani zostali Przy kolejnym pirsie cumował galeas „Srebrny Smok”. Na pokład jego pędzono właśnie galerników, ostatni raz zapewne, przed założeniem magicznych ochron dzielnicy. Galernicy to tylko przestępcy i załogi wrogich statków, którym to ciężką pracą dano możliwość odkupowania przewin wobec Republiki Turmishu i niewolników. Załoga tego galeasu składała się z byłych niewolników, przewożonych nim, wtedy gdy jeszcze zwał się „Kot Morski”.
W końcu przy trzecim pirsie dojrzeli niewielką pinasę, na topie, której zauważyli flagę „Złotego Smoka”.
W porcie było siedem pirsów z nabrzeżami mogącymi przyjąć po dziesięć statków wielkości galeonu. Prawdą, łatwą do zrumienia, dla każdego kto miał oczy i znał się na rzemiośle żeglarskim, było, iż ma tutaj powstać armada korsarska.

Na nadbrzeżu przed „Złotym Smokiem” trwała praca. Cucono tą część załogi,która przywieziona została z przepustek do stolicy. Na nabrzeżu stały beczki wypełnione morską wodą. Z nich to wachta portowa oblewał wiadrami złorzeczących szczęśliwców, którym udzielono przepustek. Nie wybuchła jednak żadna bójka, czego można było się spodziewać w takich razach.
Gdy wchodzili na pokład rozległy się pojedyncze gwizdy z gwizdka bosmańskiego, to wachtowy witał nowych sierżantów i bosmanów, których rozpoznał po szarfach, bandanach i trójgraniastych czarnych kapeluszach, wszystkich ozdobionych złotym smokiem. Stroju ich dopełniały jeszcze koty o dziewięciu ogonach, również ozdobione wyrzeźbionym na rękojeści smokiem. Bicze te jednak były identyczne dla wszystkich podoficerów, oficerów ze „Smoków”.
Na całym pokładzie wrzała praca, stojący przy trapie przeszkadzali w pracy, o czym uświadomi ich karcący wzrok żeglarza, który wbiegając po trapie z workiem mąki na ramieniu, nieomal zderzył się z Imbarem.
- Witajcie, na pokładzie „Złotego Smoka'. - usłyszeli wesoły okrzyk dobiegający z góry.
Po chwili zjeżdżając na linie stanęła przed nimi rudowłosa młoda kobieta. Kilkoma skokami dołączyły do niej dwa rysie.
- Kenna, w tym rejsie jednocześnie pierwszy oficer, nawigator, jak i płatnik. Poprzedni „Pierwszy” i nawigator otrzymali własne statki, a przynajmniej otrzymają, bo dwie fregaty są już w końcowej fazie budowy i uzbrajani za dwa dekadnie dni wypłynęły by z nami. Zresztą „Pierwszy" płynie z nami jako kapitan „Srebrnego Smoka”. Macie szczęście, że kapitan nakazał posiadającym pierścienie do placyku smoków by w nim mieli swe kajuty. Winnym przypadku musiał bym was ułożyć w kojach prostych żeglarzy a im wydać hamaki. Za mną.
Po tych słowach ruszyła do zejściówki. Podpokład wypełniony był niemal cały kojami załogi , jedynie środek zajmował niewielki magazyn na żywność oraz prochownia, na dziobie zlokalizowane były kajuty podoficerów, ta dokładnie na dziobie największa nalewał do kobiet, te na bak i ster burtach był siłą rzeczy mieszane.

***

8 Kythona 1372RD Wieczorny odpływ, miasto smok.

Młodzieńcy przybyli na egzekucję jako pierwsi. Pijani byli wolności młodości oraz piwem, które z beczek sprzedali obrotni szynkarze, zachwalając przy tym mające dopiero powstać przybytki.
Szubienice i plac straceń zbudowano na płaskim wysokim klifie górującym nad przesmykiem prowadzącym do zatoki, nad którą znajdował się miasto-port Smok. Widok na morze przesłaniał nieco mur obronny. Z głębi klifu dało się słyszeć odgłosy kucia, to wygładzano ściany naturalnych grot otwartych na przesmyk, w których miała być umieszczona bateria ciężkich dział chroniąca wejście do portu, lecz o tym wiedzieli w tej chwili tylko nieliczni.
Najlepszy widok na morze był niewątpliwie z podestu szubienicy umieszczonego trzy jardy nad ziemią. Na nim to kat w czarnym kapturze, jak wiedziało już wielu jeden z paladynów Tyra, czekiwał na skazaną.
Młodzieńcy zwolnieni przez swych mistrzów byli uczniami i czeladnikami, kamieniarskim budowniczymi i ciesielskimi. Jedna z odważniejszych, przekradł się za plecami strażników, pilnujących spokoju wokół szubienicy. Odważnie wszedł na pierwszy półpodest schodów i stamtąd zaczął udawać wisielca. Śmiechy z tum powoli zbierającego się, uświadomiło strażników o hecy jaką młodzian uczynił, ten zaś salwował się ucieczką goniony okrzykami strażników.
Z dzielnicy „Smoków” nadeszła w miarę karnie grupa około sześćdziesięciu dzieci, w towarzystwie dorosłych „smoków”, tych którzy akurat nie mieli żadnych obowiązków.
W końcu w oddali dało się słyszeć okrzyki tłumu tych, którzy postanowili zabawić się obrzucając skazaną zgniłymi pomarańczami i przejrzałymi bananami.
W końcu wóz drabiniasty na którym stała skazana wjechał na klif. Kobieta była cała oblepiona miąższem bananów oraz pomarańczy, gdy schodziła po desce podstawionej do wozu.
Kat wskazał jej niewielkie pomieszczanie pod szubienicą.
- Obmyj się i odziej w czystą szatę, nikt nie będzie umierał w poniżeniu jeśli tego nie zasądzono.
Przemówił głośno, tak by go słyszano, potem tylko pogroził ręką obleczoną w czarne długie skórzane rękawice tłumowi towarzyszącemu wozowi.
Skazana skuta w nogach kajdanami, małymi kroczkami przeszła do pomieszczenia, z którego wynurzyła po krótkim czasie, ubrana w długą szarą płócienną tunikę.
Kat czekał na nią już na podeście.
- Jakieś ostanie życzenie, nie proś tylko o życie bo sam je odebrałaś w morderczy sposób.
- Chcę popatrzyć na zachód słońca nad morzem.
- Byle nie za długo.


Rozległ się huk salwy armatniej, „Smoki” i „Dzieci Smoków” rzuciły się na mur. Przesmyk mijał „Smok” w pełnej gali banderowej z całą załogą na rejach i pokładzie. Za nim sunął „Srebrny Smok” znacznie słabsza salwa okryła jego pokład dymem. Ostatni płyną „Złoty Smok” najmniejsza w eskadrze, jej salwa z dwóch dział burtowych była niemal niesłyszalna w porównaniu do poprzednich. „Dzieci Smoków” na ten widok zaczęły wiwatować, machając swoimi szarymi bandanami z symbolem srebrnego smoka. Po dłuższej chwili ich opiekunom i dorosłym udało się opanować dzieci.
Zdawać by się mogło, iż salwa była na cześć skazanej, lecz nie było to prawdą. „Smoki” zawsze tak wychodziły z przyjaznych portów.

Kat podszedł do skazanej wpatrującej się w zachód słońca oraz wychodzącą w morze eskadrę.
Szepnął tylko.
- Pora. Trzeba było w życiu dokonać innych wyborów.
Szybko skrępował dłonie skazanej na plecach, podprowadził do szubienic. Ustawił na klapie.
Widząc te przygotowania tłum ożywił się dało się wiele okrzyków z tłum.
Morderczyni! Niech dynda! Pięknie tańcz! Długo tańcz!.
„Smoki” i „Dzieci Smoków" nie dołączyli się do okrzyków.
Kat paladyn Tyra uśmiechnął się tylko. Tłum będzie niezadowolony. Wszystko sprawdził trzy razy, wagę skazanej, długość liny. Sama line namoczył, nasmarował odpowiednio dla łatwego ślizgania.
Pierwsze szarpnięcie złamie kark skazanej tak jak powinno być, a nie będzie powoli dusić jak tego oczekuje tłum.
Szybko założył stryczek upewni się tylko czy węzeł jest za lewym uchem.
Wtedy na podest wkroczył paladyna Tyra Bernarda Fertanda. Szybko odczytał wyrok po czym rzekł.
- Kacie czyń swoją powinność.
Zapadnia otwarła się gwałtownie. Skazana spadła gwałtownie zatrzymana w drodze do ziemi pętlą. Kark pękł jak sucha gałązka.
- Obsikała mnie, obsikała będę miał szczęście. - wydarł się młodzieniec, któremu mimo straży udało się znaleźć pod zapadnią.
Kat tylko uśmiechnął się słysząc ludowy przesąd, iż obsikanie czy tudzież obesranie, przez powieszonego w prawie przynosi szczęście w życiu.


***


9 Kythona 1372RD Morze - pościg.

Wszyscy w złogach eskadry wiedzieli, iż idą w pościgu, dlatego takie szybkie wypłynięcie zarządzono.
Jednakże póki wrogów nie było widać życie, na pokładach toczyło normalnie. Dzieci pokładowe były uczone i szkolone, żeglarze albo odpoczywali przed wachtami lub pracowali, piechota pokładowa leniuchował lub ćwiczyła zapędzoną do ćwiczeń przez swych sierżantów.

Na „Złotym Smoku” Leila ćwiczyła w walce dwoma broniami Elzę. Dziewczynka był zwinna i wytrzymała, lecz daleko było jej do biegłości w posługiwaniu kordem. Próbował nadrabiać to jednak sztuczkami, chcąc zadowolić swoja mentorkę. W końcu po kilku wymianach ciosów Elza wskoczyła na beczkę, która powinna być wypełniona słodką wodą.
Beczka jednakże przewróciła się. Załoga usłyszała dwa okrzyki Elzy i dobiegający z beczki.
Elza przytomnie wypuściła broń i miękko podpierając się jedną dłonią wylądowała na pokładzie. Zaś z przewróconej beczki zaczęła się wyczołgiwać blond włosa dziewczyna, odziana w skórznie zaplątana w pandent od korda. Na jej widok Ann wybuchła śmiechem, zapytana o powód nie potrafiła odpowiedzieć, tak się śmiała, wskazywała tylko na dziewczynkę i Krossara.
Tatiana Goldmaker, mała kuzyna kapłana, spoglądała tylko dookoła zaspanym wzrokiem.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 08-01-2017 o 20:50.
Cedryk jest offline  
Stary 16-09-2016, 18:35   #290
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pasażerka na gapę

- Twój ojciec nie będzie zachwycony. Mnie też ten wybryk się nie podoba, młoda panno. - Kapłan skierował słowa do kuzynki, gdy tylko znalazł się blisko niej.
- Mi się ten wybryk podoba jeszcze mniej - oświadczył Couryn, któremu zdecydowanie nie podobała się wizja niańczenia kolejnego dziecka. I to takiego, które (zapewne) będzie sobie wyobrażało nie wiadomo co. - Przygoda ci się zamarzyła, czy może nagle zakochałaś się w morskich podróżach?
- Co to się robiło z pasażerami na gapę? - zwrócił się do pozostałych świadków tego zdarzenia. - Słyszałem, że niektórzy lądowali za burtą. Ciebie raczej ominie ten los - spojrzał na dziewczynkę. - Kto ci pomógł? - spytał.
Ann z trudem uspokajała się, jednakże śmiech jej był zaraźliwy. Chichotały już wszystkie Golddragonówny, niemal wszystkie kobiety z załogi oraz wielu mężczyzn. Blasea uśmiechał się tylko pod nosem. Jeszcze nie całkiem dobudzona Tatiana, przestraszona reakcją Krossara cofnęła się do tyłu, potknęła się o przewróconą beczkę i ponownie wylądowała na dupie. Chichocząca do tej pory załoga wybuchła śmiechem. Tatiana szybko podniosła się z pokładu stanęła ze skromnie spuszczonymi oczyma i zaplecionymi dłońmi, lekko jednak na jej twarzy widać było uśmiech, który przybladł, gdy pytaniami zasypał ją Couryn. Nie cofnęła się jednak przed nim, gdy ten podszedł do niej. Nim dziewczynka miała szanse odpowiedzieć na którekolwiek z nich, do Tatiany podszedł kapitan, jego uśmiech spełzł z twarzy, gdy usłyszał ostatnie pytanie Couryna.
- Nie straszcie jej sierżancie Talstaer. Nigdy jeszcze nie wyrzuciłem żadnego dziecka za burtę. Macie jednak rację - w jednym naruszone zostały zasady bezpieczeństwa całej społeczności.
Podniósł i przytrzymał dłonią podbródek dziewczynki, popatrzył prosto, twardo w jej oczy, ta nie odwróciła wzroku.
- Jak przeszłaś przez bramę “Smoków”, a potem jak dostałaś się na statek. Potem zaś odpowiesz na pytania sierżanta. To nie koniec jednak, gdyż potem zaś będziesz miała przeprawę ze swym starszym stryjecznym bratem, który pod nieobecność twych rodziców ma prawo decydować o tobie oraz karach wymierzanych ci za krnąbrność.
Kuzynka szybko spojrzał w kierunku Krossara, potem znów spojrzała w oczy kapitana.
- W skrzyni panie kapitanie wieziono mnie w niej. Towary zamówione u Goldmakerów. Dodałam jeden wpis do listy towarów zamówionych. Pusta skrzynia z wewnętrznym zamkiem. Podejrzewałam, iż teraz, w czasie budowy, jeszcze dokładnie nie kontrolują na bramach, wszak rzemieślnicy pracujący przy budowach jakoś muszą się poruszać. Na pokład wciągnęli mnie chyba bomem w skrzyni. Szparą w skrzyni obserwowałam pokład i gdy nikogo nie było w pobliżu wyszłam z niej, wprzódy otworzywszy od środka zapasowym kluczem zamek. Potem go ponownie zamknęłam. Znalazłam pustą beczkę na wodę i zamieniłam ją miejscem z pełną, chwilę wcześniej napełnianą wodą. Była to już ostania chwila. Usłyszałam jak dwie kobiety rozmawiają o skrzyni, w której przyjechałam, potem usłyszałam szczęk otwieranego zamka skrzyni. W zamieszaniu zapomniano o tej beczce, pewnie myśląc, iż jest już napełniona wodą, skoro stała pomiędzy napełnionymi. Potem usnęłam, panie kapitanie.
Kapitan tylko uśmiechnął się na te słowa.
- Bardzo twardy sen. Żeglarza i kanoniera, skoro salwy cię nie zbudziły. Teraz pytania sierżanta, Tatiano.
Dziewczynka popatrzyła na Couryna.
- Zawsze chciałam na morze. Żaglowce są takie piękne.
Kapitan puścił podbródek dziewczynki.
- Wezwać do mnie wachtowego i żeglarza odpowiedzialnego za napełnianie beczek słodką wodą.
Przed kapitanem stanął wachtowy Uvo oraz Cyntia Song, która niedawno ledwo uszła z życiem z zamachu.
- Uvo, za niedopilnowanie rozładunku i dopuszczenie, by postronny dostał się na pokład oraz niedopilnowanie napełniania beczek dziesięć batów, Cyntio za nienapełnienie wszystkich beczek wodą pięć.
- Panie kapitanie, ja jestem winna. Mnie ukażcie, oni nie są winni.
Tatian podeszła do kapitana i chwyciła go za doń.
Kapitan przyjrzał się dziewczynce.
- Wachtowy i żeglarka Cyntia odpowiadali za te czynności, od nich zależy życie każdego na pokładzie. Są dorośli. Odpowiadają za swe czyny. Skoro chcesz poznać życie, poznasz je. podzielicie się karą. Uvo pięć, batów Cyntia trzy, Tatiana trzy, wyrok wykona sierżant Couryn.
Wtedy do kapitana podbiegła Ann.
- Kapitanie też jestem winna. Trochę ubarwiłam opowieści z “Złotego Smoka”.
Kapitan pokręcił głową.
- Ktoś jeszcze czuje, że winien być ukarany?
Kapitan pokręcił głową.
- To szlachetne, Ann. Tatiana dwa baty, Ann jeden, by zapamiętała, aby nie kłamać o życiu na morzu, zwłaszcza innym dzieciom. Potem wszyscy zgłosicie się do Krossara, medyka pokładowego, by oczyścił i opatrzył rany. U dziewcząt nakazuje zastosować maść przeciwbólową. Jeszcze jedno, Tatiano. To nie wojsko, zdasz skórznię i broń pierwszemu, Kennie. Siostry Golddragon znajdą ci marynarskie odzienie. Greto zgłoś się do Kenny, niech wyda ci nóż marynarski dla Tatiany, potem dołączycie do prac na pokładzie, wdrożysz ją w nie. Wezwać całą załogę.
Po chwili na pokładzie byli już wszyscy, zrobiło się ciasno. Wyrok i jego powód zostały ogłoszone całej załodze.
Uvo i Cyntia zdjęli tuniki, w ślad za nimi uczyniła to Ann, a Tatian zdjęła skórznię i znajdującą się pod nią koszulę.
Krossar skinął głową po rozkazach kapitana. Rozwiązanie uznał za słuszne i rozsądne.
- Kapitanie, chciałbym, by dano mojej kuzynce odczuć trudu żeglarskiego życia. Niech zapamięta tę lekcję na długo.

Couryn nie lubił szafować na prawo i lewo uderzeniami biczem, ale w tym przypadku kara się należała. Co prawda przede wszystkim to Tatiana była winna i to ona powinna dostać wszystkie baty, ale cóż... Z rozkazem kapitana dyskutować nie można było. Poza tym zdawało mu się, że w opowieści Tatiany było nieco nieścisłości...
- Zaczynamy - powiedział. - Uvo... - Couryn przygotował bicz.
Co prawda zwykle panie miały pierwszeństwo, ale w tym wypadku obserwowanie kary mogło przynieść dodatkowe korzyści.
Uderzenia były silne, ale nie na tyle, żeby Uvo nie zdołał ustać na nogach. Podobnie jak i następna w kolejności Cyntia, która również nawet nie jęknęła.
Ostatnie uderzenie rozcięło gładko w kilku miejscach plecy mężczyzny.
Plecy ozdobiły podbiegnięte krwią ślady uderzeń.
- Ann. - Couryn wypowiedział kolejne imię, po czym strzepnął bicz, by rozprostować sznury.
Ann chwyciła się masztu. Na jej drobne, zagłodzone jeszcze ciałko spadł raz kota, pozostawiając dziewięć czerwonych, podbiegniętych krwią pręg. Dziewczynka cicho jęknęła a z oczu jej potoczyły się łzy.
Tatiana, widząc postawę Ann, śmiało podeszła do masztu i zajęła jej miejsce.
Czy parę batów stanowiło lekarstwo na głupotę? Tego Couryn nie wiedział, ale miał nadzieję, ze mała lekcja dobrze zrobi Tatianie i nie zamierzał się nad nią litować.
Bicz świsnął w powietrzu i dziewięć rzemieni spadło na plecy dziewczynki.
W przypadku Tatiany kara była częścią kary przypadającej członkom załogi, którzy nie dopełnili swych obowiązków. W normalnym przypadku kapitan wcale by nie ukarał Tatiany.
Kot świsnął, pozostawił czerwone pręgi. Dziewczynka tylko mocniej chwyciła się masztu.
Przy drugim ciosie krew z dziewięciu cięć trysnęła na białe plecy dziewczynki, ona zaś krzyknęła z bólu. Otarła oczy z łez, już chciała sięgnąć po koszulę, gdy kapitan ją powstrzymał.
- Wpierw opatrunki.
Ann podeszła do kapitana.
- Przepraszam, nie będę już przy dzieciach kłamać na temat pracy na morzu kapitanie.
Blasea wyciągnął do Ann dłoń, przez chwilę się zawahał, jego doń zastygła w pół ruchu, potem jednak zwichrzył rude włosy.
- Dziewczęta, zapamiętajcie tą lekcję. Pamiętajcie też, iż wasi mentorzy mają prawo was karać na ciele. Na tym polega zależność mentor - uczeń. Oni was uczą, wy zaś winnyście im posłuszeństwo.
Popatrzył na Krossara.
- Krossarze, jako starszy krewny, brat cioteczny, masz prawo ukarać swą siostrę stryjeczną za ucieczkę z domu, doradzam jednak, byś powstrzymał się z tym do czasu wygojenia pleców.
- Wszystkie dziewczęta, chcę widzieć dzisiaj na psiej wachcie. Przedtem pokażcie Tatianie węzły, oraz nauczycie ją, jak skrobie się pokład. Pokażcie jej też jak bezpiecznie operować nożem marynarskim.
Potem pogroził siostrom Golddragon palcem.
- Kapitanie... - Couryn zwrócił się do Blasei - czy jest jakaś możliwość, by przekazać informacje o losie Tatiany jej rodzicom.
Kapitan pokiwał głową.
- Taki miałem zamiar, sierżancie Couryn. Sierżancie kapelanie-medyku pokładowy Krossarze, czy chcesz przy tej okazji jakąś informację przekazać krewnemu?
- Braciszku, nie odsyłaj mnie. Ucieknę pierwszym żaglowcem, jeśli mnie odeślesz. Nie chcę tracić czasu w ławie szkolnej.
Tatian spoglądała z nadzieją na kuzyna, jednak w jej głosie można było usłyszeć determinację.
Trzeba ją będzie zniechęcić do głupich pomysłów, pomyślał Couryn.
Zatanna wraz z Nephis obserwowały całą sytuację z boku, nie ingerując zbytnio w to, co się dzieje. Nie chciały podpadać pierwszego dnia, a przy okazji były bardzo ciekawe tego, jak w “Smokach” utrzymuje się dyscyplinę. Odpowiedź, którą otrzymały, wywarła na nich niemałe wrażenie - kilka wychowawczych batów przeznaczonych dla dzieci? Zatanna zmarszczyła nosek, ale nie odezwała się słowem. To… brak było jej słów. Spojrzała na siostrę zaskoczonym wzrokiem, lecz Nephis tylko pokręciła jej głową. Podobnie jak ona, była zaskoczona. Ona nigdy nie uderzyłaby dziecka, bo to uczyniłoby ją podobną do mulhorandyczków... I chociaż rozumiała konieczność wymierzenia takiej kary, nie zgadzała się z tym. Ale nie zamierzała się wyrywać przed szereg.
Siostry spojrzały na pozostałych członków załogi, chcąc dojrzeć ich reakcje na to zachowanie.
Załoga z dumą popatrywała na dziewczynki. W końcu wzięły na siebie część kary, chociaż nie musiały. Morze potrzebowało twardych zdyscyplinowanych ludzi, zaś Ann miała zadatki na doskonałego żeglarza. Ci co już odbyli rejsy na “Złotym Smoku” wiedzieli, że dyscyplina musi być utrzymywana. Razy kotem o dziewięciu ogonach “Smoków”, bolały, mogły rozciąć skórę, lecz były delikatne w porównaniu z razami zadawaniami kotem marynarki wojennej Republiki Turmishu, nie mówiąc już o kotach innych krajów. Załoga wiedziała, też, że taki wybór wykonawcy był celowy. Siła Couryna nie leżała w w jego sile fizycznej, lecz tkwiła w jego mocy i rozumie. Wszyscy wiedzieli, że kapitan to litościwe serce. Dostrzegł winę, ukarał winnych litościwie. Wszak mógł wybrać do wykonania kary Urlanę - olbrzymią sierżant “Spiżowych”.
Stojąca obok Syrena przyglądała się wszystkiemu obojętnie z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Ta sytuacja niczym nie różniła się od tego co spotykało ją samą na innych statkach. Nie, była różnica. Jej nikt nie oferował maści przeciwbólowej. Przyglądała się dziewczynkom z odrobiną szacunku, a i Bastion pozostał bierny w całej sytuacji. Swoje opinie pozostawił dla siebie. Jego monumentalna sylwetka świeciła nieco na kształt góry na horyzoncie, za pierwszymi rzędami marynarzy. Rzucał się w oczy jako jedyny który miał na sobie jakąś liczącą się ilość metalu, a on stał w pełnym adamantowym pancerzu, choć gdy się przyjrzeć to można było dostrzec ryty i glify wygrawerowane pod płytami, które sugerowały jakąś magię związaną z morzem zaklętą w tej zbroi co tłumaczyło ten ewenement.
- Dobra, panie i panowie. Czas wracać do pracy! - klasnął w, zakute w adamant, dłonie i sam skierował się do swoich zajęć. Na okręcie tego rozmiaru zawsze było coś do zrobienia, a jego ogromna siła była bardzo przydatna przy sporej części robót.
Syrena obejrzała się na Bastiona i uśmiechnęła.
- Masz rację, czas wracać do pracy. - Obróciła się i odeszła do porzuconego zajęcia.
Imbrar przyglądał się całemu przedstawieniu - bo przedstawienie to chyba stosowne słowo. Wydawało się, że batożeni ludzie niewiele przejmują się karą. Ba! Niemal czują się dumni z tego, że ją otrzymali. Całe zajście wyglądało rozkosznie sielsko, zwłaszcza po kilku latach spędzonych na morzu i obserwowaniu jak zwykli majtkowie są traktowani na równi z niewolnikami.
- Nie odeślę cię, dziecko. Zobaczymy z jakiej jesteś gliny ulepiona. Nie będziesz tu jednak miała lekko - stwierdził uspokojony już Krossar.

W lazarecie Greta i nawet ukarana Ann, w pierwszej kolejności opatrzona przez Tanię, pomagały jej w opatrywani reszty ukaranych.
Widząc wchodzącą Tatianę uśmiechnęła się do kuzynki Krossara.
- Odważnie i szlachetnie postąpiłaś, chociaż ucieczka z domu była głupotą. -
Mówiąc to oczyszczała szybko rany dziewczynki.
- Ann, maść łagodzącą. Ann, Elza, Tatiana po pracy zgłoście się do mnie. Sprawdzę jak przebiega proces utwardzania dłoni. Elza pewnie już będziesz mogła zacząć stosować rękawice. Wydaje się je, gdy ręce są odpowiednio uodpornione, wyrobione i stwardniałe bo stosuje się je do długotrwałych prac.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172