Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2016, 19:42   #8
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Talagaad. Kilka mil na północny zachód od Talabheim. Kaplica Sigmara

Waldemar wśliznął się do opuszczonej kaplicy przez lekko uchylone drzwi. Nawet ich nie domykał z trzech powodów. Ludzie w miasteczku sprawiali wrażenie bogobojnych i pokornych wobec woli Sigmara. Która owieczka chciałaby wejść nieproszona do domu swego pasterza?
Fakt, że ów boski przybytek zamieszkuje jeden z sławetnych w całym Imperium łowców czarownic był kolejnym argumentem odstraszającym potencjalnych złodziei świątynnych dóbr, które pozostały po poległym w bitwie kapłanie. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciał wejść łowcy czarownic w drogę. Ale nawet gdyby i te dwa argumenty nie przemawiały do rozsądku włamywacza, Waldemar pozostawił na czatach strażnika. Targo - czarnej maści ogar, który potrafił złapać kilkudniowy trop, a zacisk jego szczęki mógł złamać kość ramienia dorosłego mężczyzny leżał na chłodnej posadzce, tam gdzie Waldemar widział go kiedy ruszał w odwiedziny do Lisiej nory.

Targo nie był zwykłym ogarem. Był bardzo szczwaną i bystrą bestią. Waldemar doskonale pamiętał, kiedy kilka tygodni temu, ruszał do Talagaad stojącego na drodze apokalipsy zgotowanej mu przez armie Archaona, otrzymał Targo od Deindorna. Psisko miało pomóc odnaleźć nekromantę, który najwyraźniej poczuł się dużo pewniej gdy większość strażników i zdrowych mężczyzn Talagaadu gotowało się do wojny. Z pewnością z założenia przegranej.
Targo znał tylko kilka, podstawowych sztuczek, lecz kilka razy udowodnił swoją przydatność łowcy. Pies ślinił się paskudnie i cuchnął mokrą sierścią, a jego odchody były olbrzymie i obrzydliwe, ale Waldemar wiedział, że w poszukiwaniach grupy barbarzyńców Targo może odegrać jeszcze ważną rolę. Psisko na widok swego nowego pana podniosło tylko leniwie łeb, a po chwili znów położyło się wygodnie dysząc głośno.


Waldemar szybko przygotował się do snu, nawet przez chwilę nie zaprzątając sobie głowy myślami w stylu "co to będzie jutro". Dla niego poszukiwania uciekinierów były chlebem powszednim, czymś co zajmowało mu czas na co dzień, dlatego też miał do tego zdrowe i spokojne podejście. Łowca usnął szybko i bez żadnych problemów a cztery godziny odpoczynku minęły mu błyskawicznie.
Niedługo przed świtem zbudził go Targo. Psisko nauczone budzić się codziennie o tej samej porze drapało po drzwiach dając swemu panu do zrozumienia, że jest w potrzebie wyjść na zewnątrz za potrzebą. Waldemar wypuścił Targo z kaplicy, po czym wartko przygotował się do drogi i udał się na spotkanie z nowo poznanymi kompanami.

Talagaad. Kilka mil na północny zachód od Talabheim. Lisia nora

Pierwszy zbudził się Bardag, a przynajmniej tak mu się zdawało do chwili jak nie ujrzał klęczącego przy łóżku Hansa, który trzymał w swych ogromnych dłoniach żeliwny amulet komety o dwóch ogonach. Khazad zgramolił się z łóżka drapiąc się przy tym po brzuchu, a pierwszą rzeczą na co naszła go ochota była wizyta w wychodku. Wódka, gulasz i pełnoziarnisty chleb zawsze działały pobudzająco na jego jelita. Wyszedł z izby cicho jak mysz by nie przeszkadzać Hansowi w jego modłach. Krasnoludy i sigmaryci od wieków łączył sojusz. Zarówno Bardag jak i Hans mieli tego świadomość i szacunek do tejże tradycji.
Klecha Młotodzierżcy skończył się modlić chwilę po tym jak brodaty wojownik wyszedł z izby. Nie mieli zbyt wiele czasu na sen, szczególnie Hans. Poranne modły i zakładanie pancerza zawsze odbierały mu godzinę z puli czasu przeznaczonego na sen. Mimo to Hans nie śmiał marudzić. Był pokornym sługą swego boga i modły uznawał za swój obowiązek.

Niedługo potem obudził pozostałych towarzyszy, którzy również zaczęli przygotowywać się do wyruszenia. Każdy z nich był spokojny mimo powagi sytuacji i tego co poprzedniego wieczoru udało się zasłyszeć Albertowi. Postawiona kilku miejscowym kolejka alle, rozwiązała ich języki i dość łatwo wyśpiewali wysłannikowi Kolegium Światła wszystko co wiedzieli na tematy interesujące maga.
"Droga na północ? Niebezpieczna jak skurwysyn!" mówił grubas z długaśnym wąsem i krzaczastymi brwiami.
"Talagaad obroniło się przed najazdem z przed kilku dni, lecz większa osada stojąca na drodze do trzech bliźniaczych miast została totalnie splądrowana przez zwierzoludzi i inne mutanty stanowiące pierwszy człon armii, która najechała te tereny" mówił drugi, łysy drab.

"Nie maszerujcie pieszo! To zbyt niebezpieczne, tam ciągle czają się potwory z naszych najgorszych koszmarów. Lepiej by było łodzią i rzeką aż do samego Stockse. Ale z kolei trza wam będzie odnaleźć jakiego flisaka. Tak czy siak po drugiej stronie rzeki stoi otworem brama do piekła" znów wtrącił grubas.
Droga rzeką była dłuższa, ale bezpieczniejsza. Z pewnością oba warianty powinni obgadać z ich przewodnikiem i informatorem -Waldemarem.
Nicodemus z rana chyba nie był w zbyt dobrym nastroju. Bez słowa wyszedł z izby, gdy tylko przygotował się do drogi nie mówiąc nikomu ani słowa. Jego niewyspani towarzysze mieli to w poważaniu i spokojnie zabrali wszystko co powinni po czym udali się na rynek, na spotkanie z łowcą czarownic. Od Waldemara wiele zależało. Musiał wybrać czy maszerować pieszo na północ, czy próbować płynąć łodzią do Stockse. Ciągle jednak zostawała sprawa flisaka.

~***~

Gdy podróżnicy dotarli na miejsce, spotkali tam nieco znudzonego łowcę czarownic, oraz bardziej zmęczonego niż poprzedniego wieczoru Jina który śmierdział podle tanią wódką. Talagaad zaczynało budzić się do życia. Z domów wychodzili mężczyźni maszerując do pracy, na mury, na zwiad ale również i rzemieślnicy walczący o dobro miasta w inny sposób.
Poprzednimi dniami na rynku stały stragany z owocami, rybami z rzeki, oraz wieloma innymi produktami, ale po tym jak Waldemar postanowił przemienić spokojny ryneczek w miejsce egzekucji nastroje mieszkańców nieco zmusiły kupców do omijanego łukiem miejsca spalenia żywcem.




 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline