Hałas, który narobił niziołek opłacił się przybiegło paru kapłanów ale okazało się że żaden z nich nie jest medykiem. Paranoja, mają tylu kapłanów a żaden nie potrafi leczyć. Ojczulek Tim potrafił! Kołodziej ich przejrzał. To pewnie są sami akolici co nic nie umieją a nie prawdziwi kapłani bo przeciez kapłan musi umieć leczyć, prawda? Właściwie to jakby się zastanowić dłużej to kapłani oprócz modlenia i leczenia to chyba więcej nie robią więc ci tutaj to albo akolici albo tacy pół-kapłanie.
Zadowolony Niklaus, że wszystko sobie poukładał w głowie, wyszedł zaraz za nimi aby zobaczyć gdzie zaniosą olbrzyma i czy wszystko z nim w porzadku.
W lecznicy okazało się, że stan Pietera jest stabilny i niezagrożony – Niklaus nie wiedział co to znaczy ale konował leżał spokojnie i oddychał a to było najwazniejsze.
Po powrocie do celi ojca Mortena niziołek postanowił zająć się zatrutą strzałką którą w ferworze ratowania kapłani zostawili. Przez jedną ze swoich chusteczek delikatnie podnióśł strzałkę i schował do swojej torby. Mogła sie jeszcze przydać. Gdy skończył do pokoju weszli towarzysze.
- Gdzie żeście byli? – zapytał a gdy mu odpowiedzieli zbladł cały i biegając po pokoju zaczął biadolić:
- Oooo cholewka, znowu oni? Co oni tutaj robią? Skur wiele mają pełno to po co się jeszcze pchają do miasta? O nie, nie oni na pewnoe przybandzili za nami, oni nas przybandzą mówię wam. Śledzą nas czy co? Ale teraz jak mają już ikone to dadzą nam spokoj nie? W ogóle to po co ona im przeciez do Sigmara raczej modlić się nie będę hehehe......... A może.... a może... oni śledzili Ojczulka Tima od dawna i przyszli do tej wiochy własnie po nią. Teraz tylko dokańczają zadanie. Czyli macie ich slady? To Dobrze ale chyba nie pójdziemy za nimi? Chodźmy do komendanta, KONIECZNIE! Powiemy co mamy i może to już wystarczy? Przeciez mieliśmy odkryć kto zabił kapłana. To wiemy już że to szczurodzludzie – rzekł Niklaus szczerząc zęby
- No a jak każe nam iść za tymi śladami to koniecznie! Musi nam dać przynajmniej ze trzech strażników do pomocy czy cuś.. – zamyślony niziołek wsadził ręce do kieszeni i tam wymacał jakąś kartkę...
- A co tutaj mamy?- zapytał sam siebie wyciągając ją, dopiero po chwili sobie przypomniał , że coś tam mu się w niej nie podobało
- Patrzcie, patrzcie zaraz odkryjemy tajemnice! – krzyczał biegnąć po węgiel do kominka następnie na stole zaczął poczerniać kartkę by zobaczyć co jest na niej napisane. Co jakiś czas przestawał by przez chwilę podzielić skąd wie o takich czynnościach:
- Pewnie was ciekawi skąd znam takie sztuczki, co? – gadał jak najęty – już wam mówię. Otóż gdy byłem Melthousen to... a czekajcie a może to było Salthousen? Hmmm.... no nieważne ale jak już byłem w tym Melthousen czy tam Salthousen bo jak mówię nie pamietam gdzie byłem to jak tam byłem to pracowałem swego czasu dla takiego kołodzieja w tam tych okolicach a tam handel solą to istna żyła złota i cześć kupców przekazywała sobie różne wiadomości tak by konkurencja nie wiedziała i cholewka mówię wam oj mowię wam to najlepsi szpiedy imperium się chowają przy nich i tam własnie w tym Melthousen czy tam Salthousen bo jak mówię nie pamietam gdzie byłem tego się nauczyłem. Koniecznie musimy to przeczytać!
Po chwili kartka i zapisane na niej litery były juz gotowe do przeczytania a radość niziołka z odkrycia tajemnicy była tak wielka, że gdyby nie trzymał jej w rękach zacząłby skakać jak małe dziecko (którym poniekąd był). Teraz jednak bał się, że mógłby tą kartkę dosyć poważnie zniszczyć swoim skakaniem