Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2016, 18:28   #70
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Kaarel Cotant - żywiołowy beszczelniak




Po odprawie w pałacu



- To sucz której szukamy też grzebała w tych plikach i jeszcze na dowidzenia skasowała co wypatrzała? No ładnie. A da się to jakoś odzyskać? Może jakieś inne maszyny w innych systemach czy co? - Kaarel główkował nad tym co powiedziała elektroniczna holograficzna twarz. Mówił po wyjściu z sali odpraw do swoich towarzyszy. Był ciekawe czy oni poradzą coś na tą dywersję ze strony Rathbone. Teraz nie dość, że miała przewagę czasu to jeszcze i danych których ich pozbawiła kasując pliki. Był ciekaw czy jest jakieś inne źródło na innym statku czy systemie o tej planecie by uzupenić dany. A właściwie wydawało mu się, że powinno ale nie znał się na tym czy można to pozyskać w opdowiednim czasie. Dlatego zezował na bystrzaków z oddziału czy któryś z nich czegoś na tą okazję nie wymyśli. Bo przydałoby się. Sucza mogła działać profilaktycznie z tym kasowaniem by zwiększyć swoją przewagę nad pościgiem którego się pewnie spodziewała. Ale może było tam coś specjalnego, co chciała ukryć, zataić i mieć tylko dla siebie?

- Przynajmniej zabawek możemy zabrać ile damy radę. - uśmiechnął się za to do nich jak zwykle próbując znaleźć optymistyczniejszy punkt programu. Było fajne, że mieli aż tak wysoki priorytet zadania, że nikt im nie robił problemów i nie stukał w regulamin na etatowy sprzęt i niezgodność z tym co niby mieli. Mieli więc szansę zaopatrzyć się co niemiara. I musieli bo po wylądowaniu pewnie będą zdani na siebie i własny spryt.

- Wiecie co? Tak myślę, że jak mamy być takimi najemnikami i w ogóle a tam większość planety to jakieś cholerne porno w dżungli to by nam się jakaś kasa przydała. No coś by obkupić się w to co nam potrzeba na miejscu. Bo jak taka wylęgarnia łachmytów a insygniami i odznakami machać nie możemy to do takich szumowin przemawia najczęściej pięść albo piniądz. Ja pięścią przywalić mogę jak trzeba no ale nie zawsze się da albo nie musi być najkorzystniejsze. Kieszeń komuś stanie się trochę cięższa to może zdziałać cuda. - Cadiańczyk podzielił się z resztą zespołu swoją uwagą. Mieli działać intognito. To nie było dla niego problemem. Podkładka najemnika była dość zbliżona do tego co robił całe życie więc wydawało mu się to dość łatwe do odgrywania. Ale z tymi najemnikami i innymi takimi to jak się znał to albo trzeba było im przylać by dowieść swoich racji, albo jakoś zaimponować by znaleźć mir no albo zapłacić. Z dwiema pierwszymi rzeczami też chyba nie miałby problemów albo poradziłby sobie chociaż przyzwoicie. Jednak przecież nie srał kasą. A zasada z najemników mogła być spokojnie przeniesiona na urzędników, barmanów, kolesi od sprzętu czy informatorów. Czasem był potrzebny ten rodzaj dyskrecji nie objawiający się znikaniem w cieniu i podrzynaniem gardeł z Nienacka z czym akurat sobie radził też nie najgorzej. A w takiej dziczy jaką widział oczami po odprawie środki wymiany na dobra i usługi mogłyby im się przydać jak złoto właśnie.


---



Lot lądownikiem na statek



Kaarel opuszczał powierzchnię planety zamyślony. Zastanawiał się nad tym co było i co ich dopiero czeka. Widział rany na ciele imperialnej metropolii jakie zadała jej wojna. Wojna z tym samym wrogiem z jakim i on tyle razy walczył. Zmieniały się pola bitew i poszczególni żołnierze, broń, warunki czy dowódcy ale właściwie wciąż ścierali się z tym samym wrogiem tylko w innej scenerii. Teraz też tak było. Myśl, że jakiś inkwizytor, ba! cała koteria tak pobłądziła i sprzeniewierzyła się ludziom których przysięgała chronić i służyć mierziła i jątrzyła w nim jad złości niepomiernie. Przecież to nie były jakieś dzikusy, ludy pogrążone z dala od światła i dotyku Imperatora tylko ci, uznawani za wąskie, elitarne grono strażników i obrońców ludzkości. ~ Jak oni tam mogli?! ~ żałował tego i nie rozumiał. Zaś ich zachowanie budziło w nim gniew i odrazę. Właściwie więc cieszył się, że został przydział do tej zaszczytnej misji odnalezienia i ukarania jednej z głównych figur tej zdradliwej koterii.

Tu jednak nachodziły go bardziej stonowane i chmurne myśli. Laska może była jakąś, heretycką suczą ale jednak poziom wykształcenia i wyszkolenia w połączeniu z desperacką determinacją i pomysłowością sprawiały, że była bardzo nieuchwytnym i niebezpiecznym przeciwnikiem. Miała tą samą wiedzę i wyszkolenie jak i oni. Gdzieniegdzie pewnie większą lub mniejszą w zależności kogo by akurat porównywać. Ale nie była jakimś łachmytą, najemnym zbirem czy otumanionym duperelami czy dragami kultystą. Nie, nie była. Była profesjonalistą. Miała czas przygotować sobie ucieczkę i zdobyc dane o terenie na którym miała działać. Do tego zatrzeć za sobą większość tropów by zyskać na czasie nim ją namierzą. Teren czyli ogarnięta nieregularnym konfliktem dzicz też jej sprzyjał. Tu akurat im też. Po prostu kolejna najemnicza banda roztapiała się w morzu innych podobnych band.

- Hej, znacie tę grę, "Co bym zrobił gdybym był złym lordem?"? - siedząc w fotelu lądownika uśmiechnął się półgębkiem do reszty współpasażerów gdy odezwał się właściwie po raz pierwszy odkąd wsiedli do lądownika i ruszyli na statek który miał ich czmychnąć na miejsce.

- No to ja swój zestaw bym widział tak. - złożył dłonie w piramidkę, opierając łokcie wygodnie na poręczach fotela i spojrzał gdzieś na swoje kolana. - Wiedziałbym, że sprawa się rypnie. Wiedziałbym, że będą mnie szukać. Skasowałbym więc dane o terenie na jakim miałbym zamiar przebywać. - zaczął od raczej oczywistych oczywistości jakie już wiedzieli o tej zdradliwej szmacie i jej poczynaniach. - Następnie fiknąłbym do danego systemu. Ale nie byłbym głupi więc wiedziałbym, że w końcu ktoś tu za mną przyleci. Dlatego zostawiłbym coś lub kogoś by miał oko na przylatujących. Skoro jest ograniczona liczba kosmoportów więc miałbym ułatwione zadanie. - zaczął od postawienia się w skórę zbiegłej inkwizytor która musiała na tym Farcast się znaleźć trochę przed nimi.

- Podpiąłbym się pod kamery albo opłacił jakiegoś pacana by miał dla mnie info. Problem jest taki, że nie wiadomo kto by po mnie przyleciał. A przylatujących jest sporo codziennie. Zwłaszcza, że wątpliwe by przylecieli na dzielnie machając odznakami na lewo i prawo. Więc przydałby mi się jakiś program z rejestru podróżnych by wyłapywał kto i jak przyleciał. Wiedziałbym, że nie wyślą byle matołów. I pewnie przynajmniej paru na mnie więc i paru w rezerwie i na moją obstawę. Przylecieliby pod przykrywką ale musiałaby być dość elastyczna by im nie krępowała ruchów. W ten sposób powstałby filtr który by mi odcedził większość patałachów od tych co mogą mi narobić koło pióra. - Kaarel spojrzał na siedzących obok i kiwnął głową w nieco żartobliwym geście. Mówił też lekkim tonem jakby naprawdę grali w jakąś dziecinną grę dla odprężenia a nie analizowali ruchów przeciwnika z którym przyjdzie im się zmierzyć.

- To jednak nie zagwarantowałoby mi zbyt dużej skuteczności takiego filtra chyba, że tamci mieliby pecha albo się czymś zdradzili. Dlatego na wszelki wypadek bym go założył. A dalej jest dzicz. Ja szukam swojego skarbusia a oni mnie. Mamy spore szanse nie stykać się ze sobą na planszy całkiem długo. Więc następny filtr bym założył już blisko swojej bazy. Jakby się tu pojawili kolesie z pierwszego filtru no to jest już żółte światło. Że mogą węszyć akurat za mną albo moim skarbem. Zapewne bym się przyczaił by sobie poszli w cholerę i szukali dalej. No chyba, żeby dorwali mój skarbuś. tedy skoro tak mi na tym zależy pewnie próbowałbym go im odbić. - tu zgodził się łaskawie z tym co sam mówił. Właściwie nie mając właściwie prawie żadnych danych o tym co się aktualnie dzieje na planecie ani o ich zbiegach jakich szukali, sprawa naprawdę była czystą zabawą i ćwiczeniem intelektualnym dla gimnastyki umysłu. Ale i tak czekali aż dolecą do statku. A miał nadzieję, że reszta towarzyszy albo wyłowi błąd w jego rozumowaniu albo dopowie jakiś realistyczny wariant. W końcu było to próbą postawienia się w rolę drugiej strony a więc znalezienia przeciwśrodków na jej środki przeciw nim.

- Zaś jak tak czy owak zdołbym już mój skarbuś to niech oni się tam dymają i ganiają po tej dziczy a ja stąd spadam. Pakuję więc manatki i mój skarbuś na statek i spadam stąd. - zakończył optymistycznym akcentem jakby cała akcja pt. "Szukam Maszyny Zagłady Planet" zakończyła się sukcesem. Czyli przegraną sił Imperium czyli tych osób co właśnie siedziały tu w lądowniku i sprawie jakiej służyli.

- No więc tak. Myślę, że tak by to wyglądało biorąc pod uwagę jak "wiele" wiemy o całej tej scenie na którą właśnie mamy zamiar wskoczyć. Nie wiemy wiele. - wzruszył ramionami w geście bezradności. Ciężko było coś planować nie znając nawet podstawowych danych jakie można by było znaleźć i w miejscowych podręcznikach do szkół. - Można by się rozejrzeć na miejscu, na kosmoporcie. Nie mówię, że zaraz po wylądowaniu. I może byśmy coś czy kogoś znaleźli. Kto wie... - zamyślił się na chwilę ale chyba sam nie napalał się zbytnio na ten wariant. Mogli jednak trafić na jakiś trop który jak nie doprowadzi ich do Rathbone to może jakoś zagęści sieć poszukiwań jaką zarzucą.

- I tam sobie dumam, że może być niełatwo ją namierzyć na tej planecie. Sporo zależy od tego jak prędko ona albo my znajdziemy ten cholerne mechanizmy. Na razie optymistycznie zakładam, że nie znalazła ich do tej pory i nie zwiała nimi z tego zadupia. - znów się uśmiechnął i mówił wesoło o wariancie który byłby dla nich katastrofą. Wierzył jednak, że fortuna i łaska Imperatora będą dla nich bardziej łaskawe.

- Ale teren jest dziki i rozległy. Można się na nim ganiać i mijać bardzo długo. Na tyle długo, że ona może znaleźć te cholerstwo i dać dyla a my wciąż będziemy tam ganiać za swoim ogonem. Dlatego by nam się przydało szukać tego mechanizmu. Jest jeden i unikat. Ona będzie tam gdze ten syf. Albo przybędzie po niego by go odbić. Więc może nie tyle szukajmy ją co tego cholerstwa? - sprzedał im swój pomysł. Szkoda, że nie szło tego gówna namierzyć. Bo by się zrobiło jakiś skan z orbity czy z powietrza z drona czy Valkirii albo nawet jak bliżej to jakimś ręcznym detektorem no i by łatwiej było. Ale jak nie może szukać plot czy fotek jakichś dziwnych, podejrzanych ustrojstw? Tamci przecież też chyba musieli jakoś podobnie szukać.

- Tak sobie myślę... Myślicie, że ten statek co ma nasz kospnąć można by użyć jako orbitalny skan? Chociaż pod względem transmisji radiowych i radarowych. Mówiłoby nam to gdzie kto jest na tej planecie. Może by się coś wyłapało z takiej mapki... - nie był pewny czy mają takie uprawnienia by w ten sposób użyć krypy jaka miała ich dowieźć na miejsce. Pomysł był pochodny od tego ze skanowaniem. Jakąkolwiek cywilizację dało się wykryć poprzez transmisję nowoczesnych urządzeń. Czy to GPS, czy radio, czy radar emitowało sygnały które można było namierzyć. Pomysł Cadiańczyka opierał się na założeniu, że Rathbone musiałaby się jakoś komunikować ze światem i swoimi ludźmi. Co prawda jej radio czy co tam by używała zlewałoby się z radiem i radarem każdego innego rodzaju na planecie. Tyle, że każda taka transmisja była unikalna dla siebie, nawet jeśli nie mogła być rozkodowana na bieżąco przez podsłuchującego. A to nadawała na jakimś paśmie, w konkretnym czasie czy używała czegośtam czego to dokładnie Kaarel nie wiedział ale wiedział, że nie na darmo w woju pilnuje się reżimu radiowego i ciszy radiowej jeśli potrzeba. Wątpił więc by samo w sobie takie skanowanie pozwoliło bezpośrednio namierzyć zbiegów. Ale dałoby niezły obraz strategiczny planety z takich sygnałów co w sporej mierze przełożone na mapę świata, dałoby obraz gorących punktów. Zwłaszcza jakby sygnał pochodził z jakieś dziczy na której niby nic nie ma. Mając zaś daną sygnaturę takiego namiaru można było namierzyć na podstawie wcześniejszych skanów jego marszrutę. I tu była szansa, że jeśli namierzą jakieś radio u podejrzanych typów i sprawdzą to z takimi radiowo - radarowymi mapami świata a jeszcze się okaże, że taki sygnał pęta się często przy nich czy podejrzanych miejscach no to już może być konkretna poszlaka, że to są ci kolesie co się z nimi tak nie lubią.

- I kwestia skali uprawnień. Dobrze by było zaizolować pole walki. Może jakaś blokada czy kwarantanna? To by laska nawet jak zyska te cholerstwo przed nami nie mogła tak łatwo zwiać z systemu mijając nas. - spojrzał na koniec swoich rozwarzań na szefa ich oddziału. Gdyby odcieli zbiegom możliwość ucieczki z planety a więc teren stałby się duży ale ograniczony, wówczas szanse na namierzenie ich znacznie by wzrosły. Choć nie wiedział czy Sejan i ich zwierzchnicy mają takie uprawnienia by zasymulować czy zarządzić blokadę całej planety.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline