Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2016, 22:40   #47
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Seathan i rodzina Cleverly.


Seathan pierwszy dzień turnieju spędził bawiąc się z rodziną Pani żony. Zaproszeni do loży dziadek i ojciec Mili, znaleźli z młodym dziedzicem wspólny język. Seathan spędził wystarczająco dużo czasu na żelaznych wyspach. By mieć co opowiadać, rozmówcy zaś nie pozostawali mu dłużni. Przerzucali się opowieściami, dobrze czując się w swoim towarzystwie. Jedli i pili, a na koniec dnia zasiedli do wspólnej biesiady. Tam przeszli jak to wspólnie określili do konkretów. Zaraz po zapewnieniach typu wszystko dla rodziny i jej dobra. Wszak teraz nią byli.
- Czego nam trzeba pytacie? Problemy mamy dwa. Pierwszy bliski i obecny już teraz. To dziwny człek którego zatrzymał ser Hortona. Uciekł mu raniąc dwóch żołnierzy. Zabójca lub szpieg niewątpliwie. Szkic jego węglem się już tworzy. Człowiek od ciężkiej - by nie powiedzieć brudnej- i niewygodne pracy. Macie w swojej świcie być może osoby które pomogłyby zorganizować obławę? Cichą, dyskretną i skuteczną. - podkreślił ostatnie słowo.

Dwójka Cleverlych wymieniła ze sobą spojrzenia, po czym pokiwali głowami
- Nie. Nie myśleliśmy, że ktoś taki mógłby być potrzebny. Wzięliśmy bardziej reprezentatywnych zabijaków. Niestety nie są specjalistami … w cichym działaniu- odpowiedział Tomas*
- Rozumiem.- skinął głową. Co prawda uważał, że jak ktoś ma dostęp do takich ludzi to powinien zawsze mieć jakiegoś pod ręką. Nigdy nie wiadomo kiedy, może zajść potrzeba wysłania kogoś na tamten świat- druga sprawa jest szersza. Na zachodzie sami widzicie jak jest. To stwarza możliwości ale i zagrożenia. W naszym interesie jest przekucie tego w korzyść. Czy możemy jakoś pomóc domowi Cleverlych? - wypadało zapytać jak można pomóc nim samemu wyciągnie się rękę.
- Każdy potrzebuje przyjaciół - powiedział najstarszy Cleverly nim jego syn zdołał się odezwać - Cieszymy się z tej propozycji. Natomiast nie chcemy po pierwsze zaprzątać tobie głowy podczas ślubu, a po drugie … Na całe szczęście jesteśmy w dobrej sytuacji. Jeżeli ty potrzebujesz czegoś od nas Seathanie, też nie obawiaj się pytać.
- Jesteście moja rodziną nie przyjaciółmi. To znacznie więcej. Nie będzie niespodzianką, że potrzebujemy mieczy i dzierżących je ramion.
-Ilu? - rzeczowo zapytał ojciec panny młodej - Kiedy i na jak długo? Rozumiesz, że też potrzebujemy żołnierzy. Na ten moment myślę, że mamy większy spokój, więc i taką bardziej materialną pomoc, możemy wam udzielić. Rozumiesz jednak, że w związku z tym potrzebowalibyśmy małej wymiany handlowej. Oczywiście utrzymanie żołnierzy, pozostanie na czas ich przebywania na waszych ziemiach w waszej gestii … potrzebowalibyśmy również dyskretnego dostępu do waszego portu.
- Dyskretny dostęp do naszego portu załatwimy. Każdemu kto okaże waszą pieczęć, nie będziemy zadawać pytań. Pozostałe rzeczy są dla mnie naturalne. Żołnierzy weźmiemy ilu nam powierzycie, im więcej tym lepiej. Macie w Lannisporcie lepsza orientację, chciałbym byście prowadzili tam dla nas stały zaciąg. Moment mamy taki, że dla wojska znajdzie się użytek.
- Zrobimy co się da, aby podsyłać w waszą stronę żołnierzy. Sami jesteśmy w stanie dać wam jedynie 50 żołnierzy. Jednak to dobrzy i doświadczeni ludzie, powinni wam się przydać.
- Dziękujemy, gdyby był wśród nich ktoś od cichego działania… byłoby to mile widziane. - uśmiechnął się szeroko - Mili wspominała o giermkowaniu, gdy chłopak osiągnie odpowiedni wiek. Nauczę go dowodzenia i strategii. Ponoć jestem w tym dobry.
-Tak, ale chłopak pojedzie poza zachód na giermkowanie - odpowiedział Ewan -Doceniam chęć pomocy, ale on będzie Lordem … takim z prawdziwego zdarzenia. Dobrze, jeżeli pozna trochę świata poza Zachodem. Zobaczy co i jak w polityce … Zawrze przyjaźni, które kiedyś mogą okazać się przydatne. Jam dla wielu nie jestem partnerem do rozmowy, ale mój syn … On już będzie szanowany … - Seathan nie wytknął błędu w myśleniu rozmówcy. Choć należało zauważyć, że dla wielu jeszcze przez pokolenia "przeszłość i pochodzenie" domu Cleverlych będzie miało znaczenie.
- Bardzo słuszne podejście. Musi wypłynąć na szersze wody. Zobaczyć Westeros i wiedzieć w jakim świecie się porusza. Kiedyś wróci jednak i będzie miał naturalnych sojuszników we mnie, moich dzieciach i swojej siostrze pani na River Reast. Dowodzenia i strategi nauczy się go właśnie wtedy. Wiedzieć coś już będzie podszlifujemy go jedynie. Lepszego nauczyciela nie znajdzie, a temat dla Lorda to ważny.
- Tak, tak … to oczywiście temat, na przyszłość, ale cieszę się, że coś takiego proponujesz - ojciec panny młodej uśmiechnął się -Przyszłość stoi przed nami wszystkimi, zadbajmy o to, aby była jak najlepsza
- Za rodzinę - wzniósł puchar w górę wyraźnie sugerując że ma obu rozmówców za jej część. Porozmawiali jeszcze trochę i rozeszli się do komnat. Dla wszystkich z nich następny dzień był ważny.

************************************************** ********

Seathan i "Uśmiechnięty Wilk" poczęstunek.

Młody dziedzic następnego dnia wykorzystał okazję by w końcu porozmawiać z ser Adenem. Mili opowiedziała mu o efektach ich pogaduszek a Seathan uznał, że nie ma na co czekać. Rycerz i jego Wilczęta mogli w każdej chwili zawrzeć umowę choćby słowną na najbliższy czas. Wtedy znając zasady rycerza o takiej sławie Seathan mógłby się dwoić i troić. Z umowy byłyby nici. Wartość ich słowa, dla ludzi z gliny ser Adena było bardzo ważna. Honor i reputacja to ważne składowe ich życia. Nie wiedzieli jakie sekrety skrywa ser Aden. Dowiedzą się z czasem, gdyby były przytłaczające. Cóż powołując się na to można anulować każdą umowę. Warto było zaryzykować. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie, w dobie walk z żelaznymi próbowałby zrobić to samo. Liczył, że będzie pierwszy.

Gdy obaj mężczyźni usiadła służba podała posiłek i odrobinę wina.

- Mam nadzieję panie, że niczego wam nie brakuje w naszej gościnie?- zaczął kurtuazyjnie Seathan.
- Dziękuję. Jesteście dla mnie nad wyraz mili. Nie mogę na nic narzekać.
- Przypominasz mi panie mojego mentora, sir Robba Reyna. Mało jest teraz takich rycerzy, trochę w tym nostalgi. Trochę… względów praktycznych.
- Nie łatwo jest postawić honor i obowiązek ponad inne uczucia - odpowiedział ser Adden - Dlatego ludzie z Nocnej Straży i Białej Gwardii, nie mają rodziny. Potrzeba prawdziwej siły charakteru, aby postawić swoją służbę ponad rodziną, czy ukochaną. Niezwykły jest człowiek, który potrafi to zrobić - po tej wypowiedzi rycerz uśmiechnął się lekko -Ze względów praktycznych Lordzie Seathanie? Obawiam się, że jestem tylko zwykłym skromnym rycerzem.
- Obaj wiemy, że tak nie jest. Nawet gdyby brać pod uwagę jedynie twoje umiejętności w walce. Bowiem ani one zwykłe, ani skromne mówiąc szczerze - mówił to serdecznie z uśmiechem na twarzy. Widać naprawdę szanował i doceniał rycerza przed sobą. O tym, że sądzi o wiele więcej na temat rycerza nie wspominał. - Słyszałem od mojej żony, że wykazałeś się serdecznością względem nas. Więc zdecydowałem się na szczerą rozmowę. Bez zwyczajowych gierek politycznych. Jestem pewien, że szczerze służysz królowi i królestwu. A tematy jakie chce poruszyć dotykają żywotnie właśnie tego. Jak wiesz żelaźni ludzie nękają zachód i nękają północ. Chciałbym być jednym z tych którzy położą temu kres. Chciałbym panie byśmy w pewnym sensie połączyli siły by tego dokonać.
- Północ już walczyła z Żelaznymi Ludźmi Lordzie Seaver. Mój brat zginął od ran odniesionych w tej bitwie. Mur, Skagosi i Greyjoye. Znamy to, aż za dobrze. Do powstrzymania tych ostatnich potrzeba jednak szerszej współpracy.
O to, to, to właśnie pomyślał młody dziedzic.
- Wiem o tym. Teraz północ pogrążył się we własnych kłopotach. Żelaźni ludzie mogą to wykorzystać. Zachód bez północy, potrzebuję pomocy króla. Moja małżonka oficjalnie pojedzie prosić o pomoc Namiestnika w odzyskaniu łaski dla mego krewnego. Co zresztą jest prawdą. Nieoficjalnie zaś chciałbym by najęła dla nas miecze przeciw Greyjoyą i wybadała czy Namiestnik w imieniu króla udzieli nam pomocy. Chce go zapewnić, że zachód stanie do walki niezależnie od tego co mogą mówić niektórzy. Rozprawa z Dagonem zapewni bezpieczeństwo w moim domu, jak również w twoim. Cel chyba warty współpracy.- nie wspomniał, że Mili jeszcze się nie zgodziła na jego szersze plany. Znał ją jednak na tyle by sądzić, że nie zrobi z tego problemu.
- Królewski pokój, to cel, o który warto się bić. Zapewnienie bezpieczeństwa prostaczkom i uporanie się, z groźnym przeciwnikiem … Tak. Niestety mam pewne swoje zobowiązania, które w najbliższym czasie uniemożliwią mi zbyt aktywne uczestnictwo w takiej akcji … Przekażę jednak Lordowi Riversowi, iż przynajmniej niektórzy z Zachodnich Lordów, rwą się do walki. Wspominałem już Lady Mildrith o cenie, którą przyjdzie wam zapłacić. Być może Lordzie, otrzymasz swoją szansę na wykazanie się w walce … szybciej niż myślisz
Seathan nie rwał się do walki. Uważał, że walka to zawsze ostateczność. Tylko oni stali przed tą właśnie ostatecznością. Żelaźni ludzie rozumieli siłę, tak długo jak mogli walczyć niczym łupieżcy byli nie do pokonania. Nigdy nie było bowiem wiadome, gdzie uderzą i kiedy. Mogli też łatwo odskoczyć czy uniknąć walki gdyby nie była ona dla nich opłacalna. By to zakończyć należało uderzyć. Szybko mocno i zdecydowanie.
- Rozumiem czy jest szansa by “Wilczęta” w części bądź całości zawarły z nami umowę? Każdy miecz jest nam potrzebny w tak niestabilnych czasach i przy tak szczytnym celu. - obiecał rozmówcy szczerość, więc wprost powiedział o swoich oczekiwaniach.
- Moje oddziały związane są w Dorzeczu. Za cztery miesiące mógłbym odesłać część żołnierzy. Za pół roku pewnie cały mój oddział mógłby podpisać kontrakt. Mamy swoje zobowiązania Lordzie. Aczkolwiek sytuacja tam wydaje się stabilizować.
- Rozumiem ser Adenie. Szanuję, rozumiem i doceniam. Chciałbym zatem zawrzeć z tobą umowę. Cztery miesiące i pół roku nie brzmią źle. Wsparcie tak honorowego i prawego rycerza jest warte odrobiny cierpliwości i złota. Szczegóły omowi już mój wysłannik do kogo mam go wysłać? Być może jest jakaś sprawa w której to ja mógłbym ci służyć pomocą ser Adenie?
- Ser Mikel Tarth zajmuje się szczegółami kontraktowymi i logistyką naszych operacji. Wtedy też będziemy mogli wszystko omówić dokładnie. Co do sprawy … dziękuję za prośbę, na razie mi nic nie potrzeba. Być może jednak za jakiś czas potrzebowałbym drobnej przysługi - uśmiechnął się przyjacielsko do przyszłego Lorda Reaver Rest. - Będę więc pamiętał, o pańskich słowach..

Rozprawiali jeszcze chwilę nad taktyką żelaznych ludzi i sposobach na ich pokonanie. Spostrzeżenia jakimi się wymienili powiedziały im obu co nieco o drugiej stronie. Jej wartości...
 
Icarius jest offline