Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2016, 14:37   #289
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Miasto – port, rozrastało się bardzo szybko, a przynajmniej mury oraz brukowane drogi, a przynajmniej rozrastała się dzielnica smoków w której budynki wyrastały niczym grzyby po deszczu. W końcu do jego budowy używano nie tylko ludzi zatrudnionych w wielkiej ilości, lecz również magię. Nowo zamustrowani na „Złotego Smoka” zatrzymani byli na wszystkich trzech bramach. „Południowej” zwanej też „Miejską”. Świątynnej, w której wznosiło się jedno z dwóch wzgórz na teranie miasta oraz „Smoczej” prowadzącej do dzielnicy „Smoków” zamieszkanej przez „Smoki” i ich rodziny, pośrodku której znajdował się wygasły od tysiącleci wulkan. Jego ostre kształt przez ten czas zostały wygłodzone przez wiatr wodę oraz roślinność. Na zboczach wulkanu trwały prace mające doprowadzić do przemiany starego wulkanu w „Dom Smoków”. Na tej bramie byli przetrzymani tak długo, aż przybyli wszyscy nowo zmustrowani na posady sierżantów i bosmanów na „Złotym Smoku”. Port i pirsy były już widoczne od bramy „Smoczej”, od której droga wiodła w dół. Uwagę przyciągał olbrzymi galeon „Smok” zacumowany przy głównym pirsie, lecz to nie na niego zamustrowani zostali Przy kolejnym pirsie cumował galeas „Srebrny Smok”. Na pokład jego pędzono właśnie galerników, ostatni raz zapewne, przed założeniem magicznych ochron dzielnicy. Galernicy to tylko przestępcy i załogi wrogich statków, którym to ciężką pracą dano możliwość odkupowania przewin wobec Republiki Turmishu i niewolników. Załoga tego galeasu składała się z byłych niewolników, przewożonych nim, wtedy gdy jeszcze zwał się „Kot Morski”.
W końcu przy trzecim pirsie dojrzeli niewielką pinasę, na topie, której zauważyli flagę „Złotego Smoka”.
W porcie było siedem pirsów z nabrzeżami mogącymi przyjąć po dziesięć statków wielkości galeonu. Prawdą, łatwą do zrumienia, dla każdego kto miał oczy i znał się na rzemiośle żeglarskim, było, iż ma tutaj powstać armada korsarska.

Na nadbrzeżu przed „Złotym Smokiem” trwała praca. Cucono tą część załogi,która przywieziona została z przepustek do stolicy. Na nabrzeżu stały beczki wypełnione morską wodą. Z nich to wachta portowa oblewał wiadrami złorzeczących szczęśliwców, którym udzielono przepustek. Nie wybuchła jednak żadna bójka, czego można było się spodziewać w takich razach.
Gdy wchodzili na pokład rozległy się pojedyncze gwizdy z gwizdka bosmańskiego, to wachtowy witał nowych sierżantów i bosmanów, których rozpoznał po szarfach, bandanach i trójgraniastych czarnych kapeluszach, wszystkich ozdobionych złotym smokiem. Stroju ich dopełniały jeszcze koty o dziewięciu ogonach, również ozdobione wyrzeźbionym na rękojeści smokiem. Bicze te jednak były identyczne dla wszystkich podoficerów, oficerów ze „Smoków”.
Na całym pokładzie wrzała praca, stojący przy trapie przeszkadzali w pracy, o czym uświadomi ich karcący wzrok żeglarza, który wbiegając po trapie z workiem mąki na ramieniu, nieomal zderzył się z Imbarem.
- Witajcie, na pokładzie „Złotego Smoka'. - usłyszeli wesoły okrzyk dobiegający z góry.
Po chwili zjeżdżając na linie stanęła przed nimi rudowłosa młoda kobieta. Kilkoma skokami dołączyły do niej dwa rysie.
- Kenna, w tym rejsie jednocześnie pierwszy oficer, nawigator, jak i płatnik. Poprzedni „Pierwszy” i nawigator otrzymali własne statki, a przynajmniej otrzymają, bo dwie fregaty są już w końcowej fazie budowy i uzbrajani za dwa dekadnie dni wypłynęły by z nami. Zresztą „Pierwszy" płynie z nami jako kapitan „Srebrnego Smoka”. Macie szczęście, że kapitan nakazał posiadającym pierścienie do placyku smoków by w nim mieli swe kajuty. Winnym przypadku musiał bym was ułożyć w kojach prostych żeglarzy a im wydać hamaki. Za mną.
Po tych słowach ruszyła do zejściówki. Podpokład wypełniony był niemal cały kojami załogi , jedynie środek zajmował niewielki magazyn na żywność oraz prochownia, na dziobie zlokalizowane były kajuty podoficerów, ta dokładnie na dziobie największa nalewał do kobiet, te na bak i ster burtach był siłą rzeczy mieszane.

***

8 Kythona 1372RD Wieczorny odpływ, miasto smok.

Młodzieńcy przybyli na egzekucję jako pierwsi. Pijani byli wolności młodości oraz piwem, które z beczek sprzedali obrotni szynkarze, zachwalając przy tym mające dopiero powstać przybytki.
Szubienice i plac straceń zbudowano na płaskim wysokim klifie górującym nad przesmykiem prowadzącym do zatoki, nad którą znajdował się miasto-port Smok. Widok na morze przesłaniał nieco mur obronny. Z głębi klifu dało się słyszeć odgłosy kucia, to wygładzano ściany naturalnych grot otwartych na przesmyk, w których miała być umieszczona bateria ciężkich dział chroniąca wejście do portu, lecz o tym wiedzieli w tej chwili tylko nieliczni.
Najlepszy widok na morze był niewątpliwie z podestu szubienicy umieszczonego trzy jardy nad ziemią. Na nim to kat w czarnym kapturze, jak wiedziało już wielu jeden z paladynów Tyra, czekiwał na skazaną.
Młodzieńcy zwolnieni przez swych mistrzów byli uczniami i czeladnikami, kamieniarskim budowniczymi i ciesielskimi. Jedna z odważniejszych, przekradł się za plecami strażników, pilnujących spokoju wokół szubienicy. Odważnie wszedł na pierwszy półpodest schodów i stamtąd zaczął udawać wisielca. Śmiechy z tum powoli zbierającego się, uświadomiło strażników o hecy jaką młodzian uczynił, ten zaś salwował się ucieczką goniony okrzykami strażników.
Z dzielnicy „Smoków” nadeszła w miarę karnie grupa około sześćdziesięciu dzieci, w towarzystwie dorosłych „smoków”, tych którzy akurat nie mieli żadnych obowiązków.
W końcu w oddali dało się słyszeć okrzyki tłumu tych, którzy postanowili zabawić się obrzucając skazaną zgniłymi pomarańczami i przejrzałymi bananami.
W końcu wóz drabiniasty na którym stała skazana wjechał na klif. Kobieta była cała oblepiona miąższem bananów oraz pomarańczy, gdy schodziła po desce podstawionej do wozu.
Kat wskazał jej niewielkie pomieszczanie pod szubienicą.
- Obmyj się i odziej w czystą szatę, nikt nie będzie umierał w poniżeniu jeśli tego nie zasądzono.
Przemówił głośno, tak by go słyszano, potem tylko pogroził ręką obleczoną w czarne długie skórzane rękawice tłumowi towarzyszącemu wozowi.
Skazana skuta w nogach kajdanami, małymi kroczkami przeszła do pomieszczenia, z którego wynurzyła po krótkim czasie, ubrana w długą szarą płócienną tunikę.
Kat czekał na nią już na podeście.
- Jakieś ostanie życzenie, nie proś tylko o życie bo sam je odebrałaś w morderczy sposób.
- Chcę popatrzyć na zachód słońca nad morzem.
- Byle nie za długo.


Rozległ się huk salwy armatniej, „Smoki” i „Dzieci Smoków” rzuciły się na mur. Przesmyk mijał „Smok” w pełnej gali banderowej z całą załogą na rejach i pokładzie. Za nim sunął „Srebrny Smok” znacznie słabsza salwa okryła jego pokład dymem. Ostatni płyną „Złoty Smok” najmniejsza w eskadrze, jej salwa z dwóch dział burtowych była niemal niesłyszalna w porównaniu do poprzednich. „Dzieci Smoków” na ten widok zaczęły wiwatować, machając swoimi szarymi bandanami z symbolem srebrnego smoka. Po dłuższej chwili ich opiekunom i dorosłym udało się opanować dzieci.
Zdawać by się mogło, iż salwa była na cześć skazanej, lecz nie było to prawdą. „Smoki” zawsze tak wychodziły z przyjaznych portów.

Kat podszedł do skazanej wpatrującej się w zachód słońca oraz wychodzącą w morze eskadrę.
Szepnął tylko.
- Pora. Trzeba było w życiu dokonać innych wyborów.
Szybko skrępował dłonie skazanej na plecach, podprowadził do szubienic. Ustawił na klapie.
Widząc te przygotowania tłum ożywił się dało się wiele okrzyków z tłum.
Morderczyni! Niech dynda! Pięknie tańcz! Długo tańcz!.
„Smoki” i „Dzieci Smoków" nie dołączyli się do okrzyków.
Kat paladyn Tyra uśmiechnął się tylko. Tłum będzie niezadowolony. Wszystko sprawdził trzy razy, wagę skazanej, długość liny. Sama line namoczył, nasmarował odpowiednio dla łatwego ślizgania.
Pierwsze szarpnięcie złamie kark skazanej tak jak powinno być, a nie będzie powoli dusić jak tego oczekuje tłum.
Szybko założył stryczek upewni się tylko czy węzeł jest za lewym uchem.
Wtedy na podest wkroczył paladyna Tyra Bernarda Fertanda. Szybko odczytał wyrok po czym rzekł.
- Kacie czyń swoją powinność.
Zapadnia otwarła się gwałtownie. Skazana spadła gwałtownie zatrzymana w drodze do ziemi pętlą. Kark pękł jak sucha gałązka.
- Obsikała mnie, obsikała będę miał szczęście. - wydarł się młodzieniec, któremu mimo straży udało się znaleźć pod zapadnią.
Kat tylko uśmiechnął się słysząc ludowy przesąd, iż obsikanie czy tudzież obesranie, przez powieszonego w prawie przynosi szczęście w życiu.


***


9 Kythona 1372RD Morze - pościg.

Wszyscy w złogach eskadry wiedzieli, iż idą w pościgu, dlatego takie szybkie wypłynięcie zarządzono.
Jednakże póki wrogów nie było widać życie, na pokładach toczyło normalnie. Dzieci pokładowe były uczone i szkolone, żeglarze albo odpoczywali przed wachtami lub pracowali, piechota pokładowa leniuchował lub ćwiczyła zapędzoną do ćwiczeń przez swych sierżantów.

Na „Złotym Smoku” Leila ćwiczyła w walce dwoma broniami Elzę. Dziewczynka był zwinna i wytrzymała, lecz daleko było jej do biegłości w posługiwaniu kordem. Próbował nadrabiać to jednak sztuczkami, chcąc zadowolić swoja mentorkę. W końcu po kilku wymianach ciosów Elza wskoczyła na beczkę, która powinna być wypełniona słodką wodą.
Beczka jednakże przewróciła się. Załoga usłyszała dwa okrzyki Elzy i dobiegający z beczki.
Elza przytomnie wypuściła broń i miękko podpierając się jedną dłonią wylądowała na pokładzie. Zaś z przewróconej beczki zaczęła się wyczołgiwać blond włosa dziewczyna, odziana w skórznie zaplątana w pandent od korda. Na jej widok Ann wybuchła śmiechem, zapytana o powód nie potrafiła odpowiedzieć, tak się śmiała, wskazywała tylko na dziewczynkę i Krossara.
Tatiana Goldmaker, mała kuzyna kapłana, spoglądała tylko dookoła zaspanym wzrokiem.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 08-01-2017 o 20:50.
Cedryk jest offline