Wątek: Demon Upadku
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2007, 18:52   #42
Reuvenan
 
Reputacja: 1 Reuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetny
Febrin i Astegor

Psie bestie, mimo kilku wystających strzał, gnały dalej ku bohaterom i ich kompanom. Astegor z werwą napierał na napastników z mieczem pewnie dzierżonym w swoich doświadczonych dłoniach. Larina zaklęła pod nosem, zawróciła klacz i jednocześnie kierując się ku hienom napięła łuk. Nie zdołała jednak strzelić – na przeszkodzie stał jej olbrzymiej postury wojownik, który akurat zamachnął się na wrogiego jeźdźca. Amadril nie powiedział nic. Wyjął swój oręż. Cudownej urody heblowany łuk napięty jasnozieloną cięciwą. Przeciwieństwie do kobiety nie wahał się ani chwilę. Strzała przeszywająca powietrze znalazła się ostatecznie w klatce piersiowej potwora ujeżdżającego zwierza pewnikiem czyhającego na Astegora. Ochroniarz nie zdołał trafić za pierwszym razem. Drugi cios też nie doszedł celu. Przeciwnik poruszał się dość sprawnie. Febrin dopadł kolejnego. Zdołał odbić atak, obrócił się na lewej pięcie i rękojeścią zwalił masywnego goblina z grzbietu hieny. Larinie, przebiegającej akurat, nie pozostawało zrobić nic innego, jak tylko zakończyć żywot zrzuconego z siodła przeciwnika. Astegor trafił – i z kolejnego goblina nie było co zbierać. Cięcie było precyzyjne i soczyste. Zakrwawione ciało pokryło ziemię. Siekacze psiego monstrum dosięgły jednak jego prawego uda. Zawył z bólu, lecz adrenalina nie pozwoliła mu na zbyt długie myślenie o nim. Pięścią przeczesał zwierza, dobił mieczem. I ruszył na kolejnego. Zorientował się jednak szybko, że już żadne nie został na polu walki. Febrin sprowokował jednego z jeźdźców, odciągnął go z grupy i wystawił Amadrilowi. Ten zrozumiał już, co ma zrobić. Serią trzech strzał naznaczył wroga. Jeśli jeszcze ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości dotyczących losów goblina i hieny, to zostały one rozwiane w momencie, w którym elf z lasów Lorenu podniósł swój miecz. Trzema szybkimi i sprawnymi sztychami zakończył życie przeciwnika. W walce Lariny na marne było szukać jakiejś finezji. Biła mocno, machając nieco chaotycznie. Szczęśliwie natomiast i skutecznie. Gobliński jeździec huknął ile sił w puklerz kobiety. Ona z kolei trafiła na naramiennik. Cios nie był wprawdzie silny, lecz przeciwnikiem zachwiało. Hienie podarowała kopniaka, dosiadającemu ją uraczyła szybkim cięciem w nogę. Zaryczał, jednak jego cierpienie nie trwało długo. Sprawę skończył nadbiegający Febrin.
Gdy opadły pierwsze emocje, wszyscy ruszyli do Astegora, by oszacować jego ranę. Wojownika piekło strasznie. Ból ustał kilka chwili po tym, jak Amadril wraz z Lariną opatrzyli mu ranę, korzystając z jakichś tajemniczych ziół. W międzyczasie Febrin rozglądnął się po bojowisku. Niczego interesującego nie znalazł. Wkrótce usadowili się w siodłach.
- Musimy się spieszyć. – powiedziała zmartwiona – Bezimienny jest coraz bliżej.
Jechali przez chwilę w milczeniu. Larina podjęła rozmowę przedstawiając historię pierwszego, drugiego, trzeciego i demona:
- Dziadek mój Cynthionix – zawiesiła głos, widać ciężko jej było na myśl o wspominaniu swojego krewnego – był magiem. Wcześniej parał się jednak demonologią. Były to czasy jego młodości. Był głupi i szaleńczo ambitny, jak mawiał. Studiował pod okiem Ursulisa – bardzo potężnego czarownika. To on właśnie pokazał mojemu dziadkowi świat demonów. Zaciekawiony zaczął badać po kryjomu sfery demonologiczne. Jednak teoria, jak wszakże wiecie, to nie to samo, co praktyka. Pewnej nocy sprowadził więc demona i to nie byle jakiego. Nah’zud, bo tak się zowie, nie uznaje kompromisu. Chaos jest dla niego jak pożywka. Ponadto posiada za sobą hordę pomniejszych sług. Nie chciał on służyć swojemu panu, mojemu dziadkowi znaczy się. Śmierć by pewnie poniósł, gdyby nie interwencja jego mistrza. Czarnoksiężnik uwięził demoniczny pomiot…w stawie. Zapieczętował przejście. Fragmenty klucza nosimy na szyjach – spojrzała na Astegora i FebrinaNadążacie czy może macie jakieś pytania? – spytała…
__________________________________________________ _______________

Bogrim i Johan

Mag ni drgnął, jakby w transie będąc. Języki płomieni przypalały mu dłonie, ten jednak stał niewzruszony. Ognista forma na widok krasnoluda stała się nieco gorętsza – czuć to było na każdym kawałku skóry. Końcówki frędzli brody przypiekły się nieco. Jakieś dziwne przeczucie ściskało głowę Johana. Coś mu mówiło, nie jest tutaj przez przypadek. Że powinien coś zrobić. Bogrim mógł już zauważyć kości dłoni trzymającego medalion…
__________________________________________________ _______________

Joachim i Bohdan

Dryblas spojrzał na tył wozu jeszcze raz. Kalkulował coś w myślach albo tylko udawał, że to robi, chcąc wyglądać na poważnego. Jeśli to drugie to kompletnie mu nie wychodziło. Tępym wzrokiem spojrzał w górę, potem przeniósł go na Bohdana.
- Dobrze zatem. Znajcie moją dobroć. Do wyrwigroszy nie należę – co to. to nie.
Joachim przekazał swoje monety – dwie, trzecią niepostrzeżenie wyrzucił za burtę wozu, nie chcąc prowokować losu stając się celem własnego zaklęcia – i czekał na przebieg wydarzeń. Po otrzymaniu pieniędzy od wszystkich ludzi rzekł:
- A za konie kto zapłaci? Toć od głowy żeśmy się umawiali, hę? – zaznaczył ten, który do "wyrwigroszy nie należy", jeszcze wyraźniej zaciskając palce na rękojeści swojego miecza. Bohdan spojrzał się po wszystkich…
 
__________________
Może chcesz zagrać w sesję on line za pomocą programu OPENRPG albo FANTASY GROUNDS - napisz na moje gg 5192232
Reuvenan jest offline