Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2016, 12:11   #355
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
O ile Orianna była niezwykle radosna i wdzięczna bogom, kiedy po walce natknęła się na Gnorsta, a później ujrzała żywego Colina, o tyle Liskę przyjęła dosyć chłodno, jak na siebie.
Sama sobie się dziwiła, bo nie podejrzewała, że taka właśnie będzie jej reakcja po spotkaniu dziewczyny, dopóki rzeczywiście do niego nie doszło.
Jeszcze przy bramie, kiedy czekali na pozwolenie na wejście, Orianna cieszyła się, że bardce nic się nie stało i tak jak oni dotarła do Candlekeep.
Gdy zostali przepytani przez strażnika i w końcu wpuszczeni do środka, była ciekawa jej historii, co się z nią działo przez czas od bitwy na szlaku, czy księga bezpiecznie dotarła o celu.
Jednak gdy otworzyły się przed nimi drzwi do izby, w której stała Leomunda z Czytaczem, wszystko prysło niczym mydlana bańka.
Widok Liski całej i zdrowej, kiedy oni niemalże stracili własne życie w walce o jej obronę, kiedy tak naprawdę dwójka jej przyjaciół faktycznie poległa na szlaku, po tym wszystkim co Orianna później przeżyła - sprawił, że bardzo niechętnie skinęła do niej głową na powitanie. Nic więcej nie zrobiła, ani nie odezwała się do Liski słowem.
Coś sprawiało, że jej postać przypominała jej cały czas o przykrych wydarzeniach, o śmierci Liliusa i Korda, o strachu, który odczuwała osamotniona w lesie, uciekając przed pościgiem Gerego.
Najprościej mówiąc, Orianna obarczyła Leomundę winą za całe zło, które ich od tamtej pory spotkało - ją, Colina i Gnorsta, a także martwych już Korda i Liliusa. Czy było to słuszne? Pewnie nie, ale coś pękło w Oriannie od czasu tej przegranej walki, coś się w niej zmieniło. Na pewno już nie była tą samą, wesołą dziewczyną, którą spotkali w Beregoście.

Orianna dopiero po wyjściu na zewnątrz poczuła, że może już całkowicie odetchnąć z ulgą. Byli bezpieczni. Znajdowali się za murami Candlekeep i mogli w końcu odpocząć, nabrać sił i zastanowić się, co dalej robić.
Z radością wsłuchała się w dźwięki codziennego życia. Marzyła o ciepłej kąpieli i świeżych ubraniach.
Dostali pieniądze za dostarczenie księgi. Orianna zastanawiała się czy jakiekolwiek kosztowności byłyby w stanie zrekompensować straty, jakie ponieśli podczas podróży do Candlekeep. Pewnie nie, pomyślała i wtedy Colin został stratowany przez małego, nagiego chłopca całego umorusanego w błocie.
To przypomniało jej, że i ona nie wyglądała wcale lepiej i naprawdę kąpiel i zakupy zrobiłby jej dobrze - przynajmniej w kwestii wyglądu.
- Chyba powinniśmy najpierw udać się do gospody, żeby coś zjeść, wziąć kąpiel i trochę odpocząć - zaproponowała, pomagając Colinowi wstać.
- I koniecznie trzeba się udać na zakupy, bo wyglądamy tragicznie - dodała po chwili, przyglądając się swojej spódnicy, która była w opłakanym stanie.
W tym czasie podbiegł do nich mężczyzna szukający swojego syna. Jak się Orianna domyśliła, był to ten sam goły chłopiec, który zniknął nie tak dawno za zakrętem.
Pokierowała więc ojca, życząc mu powodzenia, po czym zwróciła się do pozostałych.
- To co, gospoda?

- Pięć tysięcy sztuk złota? Śmie pan żartować, prawda?! - oburzyła się Orianna na słowa karczmarza. W ogóle nie była w nastroju na żarty, przynajmniej dopóki wyglądała jak siedem nieszczęść. - Pan Winthrop, czyż nie? Jesteśmy tutaj gośćmi Czytacza Chrisvvora i jestem pewna, że zdążył ktoś panu przekazać te wieści.
Skrzyżowała ręce na piersi, wyczekując na to, aż szanowny pan Winthrop karczmarz zreflektuje się i należycie ich ugości.
Chciała jak najszybciej zanurzyć się w ciepłej, a może nawet i gorącej wodzie, by zmyć z siebie błoto i krew, opatrzyć niezagojone rany, a następnie udać się na zakupy w poszukiwaniu nowego odzienia godnego wspaniałej zaklinaczki.
 
Pan Elf jest offline