Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2007, 20:39   #11
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Kobieta powinna stwarzać sytuacje, a mężczyzna je wykorzystywać.
Gilbert Cesbron



Mathab Shazandi

Putfile - The Garden - KLIK

- Spokojnie mam to! - z torebki wyszarpnęła nowiutki przewodnik po Londynie i uśmiechnęła się ściskając ci dłoń. Stanowczo i mocno, raczej aby siebie przekonać, że rzeczywiście nic jej z twojej strony nie grozi. Chociaż z babami to nigdy nie wiadomo. - Mat mów mi... - tu na chwilę się zawahała - Emilia. Zresztą to nie ważne. Chodźmy!
Złapała cię za rękę i poprowadziła (a raczej pociągnęła) wprost w paszczę Londynu. Kupiła dwie kanapki z sałatą i szynką, po czym przeciągnęła cię przez całe miasto, tłumacząc że "tam jest taka fajna knajpka i ona MUSI ci ją pokazać". Minęliście Richmond Park, z daleka udało wam się dostrzec Tower of London i Świątynię Temple. Emilia zachowywała się jak małe dziecko, któremu daje się cukierki. Była dosłownie wszędzie na raz. Biegła od wystawy do pomnika, nie omijając niczego. Na twój zniecierpliwiony wzrok robiła smutną minkę i ciągle powtarzała "bo ja zawsze chciałam zobaczyć Londyn, tym bardziej obecnie". Nie rozumiałeś, czemu musiała wszystko zrobić w jeden dzień i co właściwie znaczyło to "obecnie". Nie dowiedziałeś się skąd jest, chociaż kilka razy przeklnęła po francusku. Chociaż to mogło nic nie znaczyć... Im dłużej przebywaliście razem, tym bardziej tajemnicza ci się zdawała.
W końcu około siódmej dotarliście na miejsce. Knajpka, a raczej restauracja mieściła się w pobliżu Soho (które Emilia po prostu obiegła dookoła w tą i z powrotem i zapewne zajrzała pod każdy kamień, nawet jeśli ważył pół tony) nazywała się LAbiryNT - tak głosił szyld. Byłeś tak zmęczony, że po prostu opadłeś na krzesło i nawet palcem nie ruszyłeś, kiedy nadszedł kelner i położył przed wami menu. Cała ta wycieczka przypominała ci zakupy. Jak kobiety to robią? Łażą godzinami po sklepach, przymierzają, wymieniają, kłócą się o cenę i nie są zmęczone? To musi być genetyczne.
Emilia wyciągnęła na wpół pustą paczkę papierosów mentolowych i zapaliła jednego. Po czym na jej twarzy pojawił się grymas najwyższego obrzydzenia i zgasiła fajkę natychmiast.
- Nie masz... - po czym machnęła ręką "nieważne" i zawołała kelnera - Chcę paczkę jakichkolwiek papierosów byle nie mentolowych.
I zamachała mu przed nosem banknotem 50$. Kiedy mówiła, "cena nie gra roli", mówiła poważnie. Może to jakaś arystokratka, która wyrwała się na chwilę ze swojej wielkiej willi?
- Wiesz, od czego pochodzi nazwa? - w końcu udało jej się zapalić coś, co jej smakowało (Malboro) i zaciągnęła się głęboko.
Papieros zapaliła zapałką, robiąc przy tym dziwny, naprawdę zabawny wyraz twarzy. Po czym rzuciła paczkę zapałek niedbale na stolik. - Rozejrzyj się.
Dopiero teraz zauważyłeś dziwny wzór na ziemi ułożony z kostki brukowej i przerastającej przez to trawy. (W pobliżu chodziły gołębie - to paskudztwo żyje wszędzie i jest nie do wytępienia!)

- Interesuję się labiryntami. Musiałam tu przyjść, bo bym się nie wydostała dalej. - znów mówiła zagadkami i uśmiechała się do siebie patrząc w dal. Nie wystarczyłoby powiedzieć, że po prostu lubi i tyle? Po co te aluzje, których i tak nie rozumiesz? - Labirynt w symbolice ogrodowej to odzwierciedlenie trudnej, krętej drogi życiowej pełnej przeszkód i małych podpowiedzi, na które musisz się natknąć, aby trafić do środka... A przecież nic nie zamówiliśmy, a ty pewnie jesteś głodny!
Otworzyła kartę i zajrzała do środka na głos studiując waszą przyszłą obiado - kolację. Kiedy złożyliście zamówienie i czekaliście na ciepły posiłek, wróciła do poprzedniego tematu przyglądając się ziemi, paznokciom czy paczce zapałek.
- Dziś symbolizuje drogę rozwoju duchowego. Wejść do labiryntu to przekroczyć magiczną granicę i wkroczyć do tajemniczego świata. Dążenie do wnętrza oznacza pokonanie własnych słabości i odnalezienie celu. Inna sprawa, że często służył do tajemnych schadzek. - uśmiechnęła się zapalając kolejną fajkę.

John Whiterook

Putfile - Why go? - KLIK

Na słowo "nie tutejsze" bezczelna parsknęła śmiechem.
- Zachowuj się. - znów powtórzyła nieśmiała.
- Wiesz, wcale nie musisz się odzywać, wystarczy cię nagrać na taśmę i od czasu do czasu ją puścić. - bezczelna znów założyła nogi na blat.
- O daj jej spokój. - do stolika dosiadła się trzecia. Postawiła dwa kufle z piwem (pewnie jedno dla ciebie) i dwie szklaneczki whiskey.
- Jestem Ina. - podała ci dłoń. - Ta, co jej się twarz nie zamyka to Silva, a to Nina.
- Znów pijesz te szczyny? - bardziej wredne stwierdzenie niż pytanie padło z ust Silvy. Imiona miały zupełnie nie indiańskie. Ciekawe dlaczego?
- Mamy do ciebie interes. - na jeden raz opróżniła zawartość szklanki. - Sprawa wygląda tak. Możemy zaoferować ci... podróż.
- I to nie do rezerwatu. Coś bardziej... interesującego. - Silva zdjęła nogi ze stołu i nachyliła odpowiednio eksponując swoje walory. - Nie musisz się martwić o pieniądze i jedzenie. To będzie zapewnione. W pewien sposób. - uśmiechnęła się w taki nieprzyjemny, groźny sposób. Jakby wiedziała coś, co wcale ci się nie spodoba.
- Tylko jest jeden warunek. - Nina podniosła oczy. Zdawało ci się, że patrzysz w dwa głębokie, szmaragdowe jeziora. Działało to (niezupełnie umiałeś znaleźć słowo)... kojąco (najlepiej pasowało). - Kiedy się zgodzisz, nie ma już odwrotu.
- To co idziemy? - Silva już opróżniła swój kufel (niedokładnie wiesz kiedy) i wstała. - Nie po to tyle cię szukałyśmy, żebyś się teraz rozmyślił.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline