Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2016, 19:33   #28
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Lirithea D'riais: Cóż za przyjemna okolica, aż chce się głęboko odetchnąć i napawać jej wstrętnym odorem.

Lirithea przemierzyła całą drogę ze skwaszoną miną. Nie były to typowe dla jej gustu okolice, a śliniące się vorchy nie należały do towarzystwa, w jakim chciałaby się obracać.

Quin: Dramatyzujesz, jak wtedy, gdy wraz ze mną goniłaś za Andronicusem.

Lirithea uśmiechnęła się niezauważalnie na wspomnienie tamtej pogoni. Quin oderwał wzrok od towarzyszki i skupił uwagę na swoim omnikluczu.

Quin: Zawsze mogło być gorzej. Mogłabyś teraz iść z Jahleedem.

W samym klubie Overmind jej humor nieco się zmienił. Nie było to może miejsce najwyższych lotów, ale było klubem z prawdziwego zdarzenia. Głośna, dudniąca muzyka, tłumy klientów ochoczo ocierających się o siebie swoimi rozgrzanymi od tańca ciałami, no i barman uwijający się jak mrówka.

Quin: Świetnie. Mój ulubiony rodzaj miejsca, do których z przyjemnością nie chodzę.

Quin powiedział z przekąsem, ale jego sarkastyczną uwagę w pełni zagłuszyła głośna muzyka.

Lirithea D'riais: No, to teraz przystąpmy do przyjemniejszej części naszego zadania!

Asari próbowała przekrzyczeć tłum gości i muzykę, zwracając się do swojego turiańskiego towarzysza.

Quin: Musisz mówić głośniej, bo nie słyszę!

Lirithea D'riais: Skoro nie ma z nami tego nadętego Widma, może napijemy się czegoś, zanim zaczniemy? W końcu nie powinniśmy odstawać za bardzo od reszty, jeśli chcemy wzbudzić czyjeś zaufanie.

Quin: Z chęcią, poza tym może przy barze ktoś będzie nam w stanie co nieco opowiedzieć o Jak-jej-tam. Panie przodem.

Liri uśmiechnęła się do Quina i zaczęła przeciskać się w stronę baru. Mimo że jej pancerz był idealnie dopasowany do jej ciała i należał do typu tych lekkich, to i tak żałowała, że nie przebrała się w jakiś bardziej odpowiedni strój do takiego miejsca.


Quin w tym czasie podążał za nią, bacznie obserwując lokal. To, że do takich miejsc zawsze spędza najdziwniejszych osobników, nie dziwi nikogo. Ale czasem zdarzają się i tacy, co z tego towarzystwa odstają nad wymiar. Istnieje szansa, Widmo nie jest jedyną zainteresowaną Aganą ze stron. No i trzeba mieć na uwadze, że Aria o nich wie i kogoś za nimi posłała.
Quin usiadł przy barze koło Liri, zwrócił na siebie uwagę barmana i rzucił.

Quin: Coś lekkiego, dwa razy.

L oparła się łokciem o blat i spojrzała na Quina.

Lirithea D'riais: To co, masz jakiś plan? Czy zwyczajnie, prosto z mostu zamierzamy wypytywać kogo popadnie, licząc, że nie wyda się to nikomu zbyt podejrzane?

Spytała z lekką ironią w głosie, po czym spojrzała na barmana, który zaczął przygotowywać dwa drinki. Może powinni zacząć właśnie od niego? Lirithea jeszcze bardziej zaczęła żałować, że nie miała na sobie cywilnego ubrania. Istniało większe prawdopodobieństwo, że obcy bardziej zaufają innemu cywilowi, niż komuś ubranemu w pancerz i z bronią przy pasie.
Westchnęła, po czym klepnęła lekko Quina w ramię i wskazała na barmana.

Quin: Widzę. Najgorsze jest to, że niewiele wiemy o tej udawanej tożsamości naszej zaginionej. Będzie trudniej wyglądać na… jej znajomych. Zróbmy tak, skoro Agana była w stanie stać się kimś innym, to czemu nie Ty? Zagadaj go tak, jakbyś była tutaj jeszcze wtedy, gdy i Agana tu pracowała. Wypytaj, gdzie się podziała ta Twoja znajoma asari, liczyłaś że się z nią zobaczysz. Graj najemnika zaznajomionego z Błękitnymi Słońcami, ale bez przesady, barman może być nazbyt podejrzliwy.

Quin ponownie rozejrzał się. Jeśli Agana była tak dobra, jak to wszyscy uważali… może któraś z lokalnych dziewczyn będzie coś o niej wiedziała. W takim wypadku trzeba było znaleźć dziewczynę, która aktualnie tylko przechadzała się po piętrze, postawić drinka, porozmawiać. Quin złapał za drinka i odchodząc rzucił do Liri.

Quin: Ty stawiasz. I powodzenia.

Lirithea odprowadziła Quina wzrokiem, po czym spojrzała na stojącą przed nią szklankę. Oczywiście nie zamierzała za to zapłacić. W końcu od czego były pieniądze Mauriniusa?
Przelała odpowiednią kwotę, po czym machnęła jeszcze raz do barmana, by ten podszedł.

Lirithea D'riais: Szukam mojej przyjaciółki. Irarise Meveni. Doszły mnie słuchy, że tutaj pracowała! Coś wiesz na ten temat?

Asari uśmiechnęła się zalotnie do barmana. Jeśli nie był nowym pracownikiem, to bardzo możliwe, że był w stanie udzielić jej jakichś informacji albo chociaż naprowadzić na odpowiedni trop.
 
Pan Elf jest offline