Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2016, 22:38   #46
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
część 2/2

- Tamta dziewczynka... - bąknął, zapewne mając na myśli wydarzenie z zeszłego dnia. Pokiwał głową z namysłem i zerknął na Chloe.
- Tak. Te dzieci boże potrzebują kogoś, kto wskaże im drogę. Już za długo pozostawały bez opieki osoby duchowej. Ale Wielki Budowniczy zadba nawet o tych maluczkich - powiedział z nutą determinacji w głosie i żwawiej ruszył przed siebie.
- Bardzo dobry pomysł z tymi śniadaniami, panienko Chloe - pochwalił swoją gosposię, choć jak zwykle hamował się przed większym entuzjazmem. Albo po prostu nigdy go nie podzielał.*

Na wejściu duchownego i kobietę przywitał jakby apel...
- Przywitajcie ojca Theseusa i pannę Chloe - wydała komendę opiekunka do zgromadzonych w jadalni dzieci. Każde z nich stało przed swoim skromnym posiłkiem.
- Niech będzie pozdrowiony Wie-lki Bu-do-wni-czy!! - Wrzasnęły chórem.
- Zanim zjemy - powiedziała łagodnie panna Beauvau - odmówimy pacież, a poprowadzi nas nasz nowy ojciec i pasterz.
Kobieta wskazała miejsca gościom.

Theseus zatrzymał się w progu i zerknął w stronę gosposi, tylko na jedną sekundę zdradzając swoją niepewność. Zaraz jednak na jego twarz wstąpiła nowa determinacja, a resztki zmęczenia zniknęły na chwilę.
Okrągłych stolików było cztery, tak że każdy dzieciak mógł usiąść tylko ze swoimi przyjaciółmi. Wystrój był skromny, choć gdzieniegdzie na ścianach można było podziwiać jakieś proste rysunki na papierze wykonane kolorowymi kredkami. Dalej, we wnęce znajdowała się kuchnia. W ścianie odgradzającej część kuchenną od stołówki, trochę niżej nad ziemią znajdowało się okno, w którym zapewne opiekunki wydawały posiłki i odbierały brudne naczynia.
Te parę mebli, które tu trafiły, były już podniszczone i odrapane, talerze i szklanki postrzępione, a sztućce powyginane.

Dopiero teraz kapłan Wielkiego Budowniczego mógł się lepiej przyjrzeć twarzyczkom zebranych sierot. Nie były brudne - widać, że opiekunki robiły co mogły, by utrzymać je w porządku. Nic jednak nie mogły poradzić na wyświechtane ubranka, które na niektórych dzieciach - zapewne tych bardziej aktywnych, były w większości pokryte łatami.
Theseus spojrzał w każdą twarzyczkę z osobna, starając je sobie zapamiętać. Nie widział tu jednak rudej dziewczynki, która zeszłego dnia próbowała go okraść. Kleryk spodziewał się, że jest jedną z sierot, ale najwidoczniej ma w Szuwarach rodzinę, u której się zatrzymuje. I może tak będzie dla niej lepiej, pomyślał Theseus.
- Chwała niech będzie Wielkiemu Budowniczemu! - zawołał i skinął opiekunce, podchodząc do swojego stolika.
- Pochylcie głowy i okażcie szacunek Temu, który dzisiaj was nakarmi. Bo jeden jest Jego dom i wszyscy pewnego dnia będziemy wieczerzać razem z Nim przy jednym stole. Módlcie się, drogie dzieci, podziękujmy wspólnie za dary, którymi On nas obdarza. W Jego domu niczego wam nie zabraknie - przemówił Theseus donośnym głosem i ręką w powietrzu wykonał znak przewróconej ósemki. Był jak góra, która rzucała na nich wszystkich cień. Sieroty musiały dość wysoko zadzierać główki, by móc mu się przyjrzeć.
- A teraz możemy już jeść - zakończyła opiekunka. Zaszurały krzesła i dzieci chwyciły się za swoje miski. Powoli narastał gwar w sali, który co chwila ukrócała kilkoma walnięciami w stół panna Beauvau. Za obsługującą całą stołówkę robiła w tej kolejce Flora Laure.
Pod nos Chloe i Theseusa podstawiono glinianą miskę z jajecznicą i kilka kromek chleba.

Gosposia ze skinieniem głowy i promiennym uśmiechem przysunęła sobie naczynie wraz z kromką pieczywa. Od razu zabrała się do jedzenia. Od czasu kolacji niczego nie jadła, a dzisiejszy poranek miała dość stresujący, stąd wzmożony był jej apetyt.
- Bardzo pyszne panno Floro - pochwaliła swą rówieśniczkę Chloe. - Ojcze Glaive, wspominałam ojcu, że sierocińcowi przydałoby się wsparcie bo nie wiedzie się tu najlepiej. Może panna Flora opowie coś więcej w tym temacie? - spojrzała na opiekunkę i uśmiechnęła się do niej zachęcając ją do mówienia.
- Może ja opowiem - wyskoczyła z inicjatywą Jaqulin Beauvau - A ty spokojnie dokończ co masz do zrobienia Floro.
Opiekunka Laure uśmiechnęła się życzliwie. Musiała pilnować dzieciaków, a jak któreś jęczało o dokładkę kaszki, to nakładała. Wycierała buzię mniejszym i mniej zaradnym. Dzieciaków nie było aż tak dużo, ale każde potrafiło przysporzyć mnóstwa problemów.
- Zanim to omówimy, chciałabym donieść, że rzeźniczka ‘Hoe’ przyniosła nieco zapasów dla cicerone. Na razie złożyliśmy je w kantorku, ale potem trzeba będzie nimi zarządzić. Tam również widziałam sporo miodu od bartnika Remiego - uśmiech nie znikał z twarzy dziewczyny. Była jednak sztywna jak dyszel od bryczki. Pozbawiona kompletnie uroku. Młoda - stara. Przesadnie pilnowała manier w spożywaniu jajecznicy.

- No więc - powiedziała po chwili wycierając kąciki ust chusteczką, po mimo, że ledwo spróbowała swojej porcji - Każda pomoc w sierocińcu się liczy. Czasem pomagają nam mieszkańcy. A to ubranka ktoś zaceruje, a to krzesełka pozbija. Wiadomo, że ciężko jest zawsze. Szczególnie takim dzieciakom jak one. No ale Pan nas doświadcza i prowadzi różnymi, często bardzo krętymi drogami by wzmocnić nasz charakter lub wystawić go na próbę. Flora jest zdania, że sierociniec powinien mieć więcej zasobów niż ma w obecnej chwili. Ja natomiast chowałam się w dużo uboższych warunkach niż te dzieci i powiadam, że nic nam więcej nie potrzeba. Szczególnie teraz, gdy idzie lato. No i gdy nowy cicerone obejmuje swoje obowiązki. Potrzebne są modły i dobrze ugruntowane poczucie moralności wśród naszej dziatwy.
- A Gaspar kopnął Emillie w kolano! -
dobiegło gdzieś z sali.
- No właśnie, może ojciec by znalazł czas na rekolekcje dla dzieci? - dokończyła Jaq.

Theseus przysłuchiwał się wszystkiemu z uwagą. Ciężko było wyczytać z wyrazu jego twarzy, czy ciężka sytuacja sierocińca robiła na nim wrażenie, czy też kompletnie go nie ruszała. Jak zwykle swoje prywatne przemyślenia i głębsze emocje zachowywał dla siebie.

- Panienko Jaqulin - zwrócił się bezpośrednio do opiekunki. - Nie zapominajcie nauk. Co mówi Wielki Budowniczy? Co chce, byśmy my, jego dzieci robili? - zagaił, kierując to pytanie już do wszystkich zebranych. - By budować. By rozwijać się. By dążyć do lepszego. Nie możemy zostawać w miejscu i zadowalać się tym, co mamy. Pan Bóg oczekuje od nas więcej - dokończył, machając przed sobą palcem, jakby pouczał małe dzieci.
- To były pierwsze rekolekcje. Następne zaplanuję wkrótce. W międzyczasie wraz z moją gosposią przyjrzymy się darom ofiarowanym przez mieszkańców i stosownie im podziękujemy. Prawda, panienko Chloe? - zerknął na wspomnianą.
Panna Vergest pokiwała głową. Przetarła chustką usta i okazało się, że jako pierwsza skończyła swoją porcję.
- Oczywiście ojcze - odparła z szerokim uśmiechem i wstała od stołu. Wzięła swój talerz i pomogła Florze w zbieraniu pustych naczyń. - Ale najpierw proszę zrobić to o co ojca prosiłam wcześniej - Chloe mówiąc to spojrzała wymownie na duchownego. Ewidentnie nie zamierzała mu odpuścić drzemki, na którą go tak usilnie namawiała.

Kapłan skończył śniadanie wkrótce potem. Podziękował opiekunkom, szepnął Florze pocieszające słowo i pożegnał dzieci.
- Zgaduję, że teraz zaczną się wam lekcje. Uczcie się pilnie i pamiętajcie, że nauka to do potęgi klucz - powiedział mądrze, unosząc palec.
Kiedy wraz z Chloe schodzili już po schodach na parter, zostawiając całą zbieraninę za sobą, Glaive westchnął lekko.
- To dobre dzieci - skomentował tylko. - Postaram się im poświęcić więcej czasu. Ale najpierw muszę udać się do ratusza - stwierdził, a ton jego głosu oraz spojrzenie nie pozostawiało wiele miejsca na dyskusje.
Lecz surowa mina gosposi zdawała się wielce potępiać jego postanowienie.
- Ojcze, czy ja naprawdę o tak wiele proszę? - odparła z niezadowoleniem. - Choćby tylko godzinkę ojciec się zdrzemnął. Obiecuję punktualnie obudzić ojca, a zobaczy ojciec, że poczuje się lepiej.

Kapłan nieugięty być jednak musiał. Praca, która go czekała, nie został odwleczona.

Gosposia kręcąc nosem i złożecząc na upartość kapłana ogólnie nie wyrażała pochwały dla jego zachowania i nie dbania o własne zdrowie. Panienka poinformowała go już formalnym tonem, że jeśli będzie czegoś od niej potrzebował to będzie w części mieszkalnej świątyni. Chloe planowała gruntownie wysprzątać to miejsce by nadawało się do życia. Uznała, że zacznie od swojego pokoju, a następnie weźmie się za walkę z kurzem w sypialni cicerone.
Przy okazji nie omieszkała napomknąć ojcu Glaive by pozostawił pokój otwarty na tą okoliczność.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"

Ostatnio edytowane przez MTM : 14-09-2016 o 22:50.
MTM jest offline