Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2016, 18:35   #290
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pasażerka na gapę

- Twój ojciec nie będzie zachwycony. Mnie też ten wybryk się nie podoba, młoda panno. - Kapłan skierował słowa do kuzynki, gdy tylko znalazł się blisko niej.
- Mi się ten wybryk podoba jeszcze mniej - oświadczył Couryn, któremu zdecydowanie nie podobała się wizja niańczenia kolejnego dziecka. I to takiego, które (zapewne) będzie sobie wyobrażało nie wiadomo co. - Przygoda ci się zamarzyła, czy może nagle zakochałaś się w morskich podróżach?
- Co to się robiło z pasażerami na gapę? - zwrócił się do pozostałych świadków tego zdarzenia. - Słyszałem, że niektórzy lądowali za burtą. Ciebie raczej ominie ten los - spojrzał na dziewczynkę. - Kto ci pomógł? - spytał.
Ann z trudem uspokajała się, jednakże śmiech jej był zaraźliwy. Chichotały już wszystkie Golddragonówny, niemal wszystkie kobiety z załogi oraz wielu mężczyzn. Blasea uśmiechał się tylko pod nosem. Jeszcze nie całkiem dobudzona Tatiana, przestraszona reakcją Krossara cofnęła się do tyłu, potknęła się o przewróconą beczkę i ponownie wylądowała na dupie. Chichocząca do tej pory załoga wybuchła śmiechem. Tatiana szybko podniosła się z pokładu stanęła ze skromnie spuszczonymi oczyma i zaplecionymi dłońmi, lekko jednak na jej twarzy widać było uśmiech, który przybladł, gdy pytaniami zasypał ją Couryn. Nie cofnęła się jednak przed nim, gdy ten podszedł do niej. Nim dziewczynka miała szanse odpowiedzieć na którekolwiek z nich, do Tatiany podszedł kapitan, jego uśmiech spełzł z twarzy, gdy usłyszał ostatnie pytanie Couryna.
- Nie straszcie jej sierżancie Talstaer. Nigdy jeszcze nie wyrzuciłem żadnego dziecka za burtę. Macie jednak rację - w jednym naruszone zostały zasady bezpieczeństwa całej społeczności.
Podniósł i przytrzymał dłonią podbródek dziewczynki, popatrzył prosto, twardo w jej oczy, ta nie odwróciła wzroku.
- Jak przeszłaś przez bramę “Smoków”, a potem jak dostałaś się na statek. Potem zaś odpowiesz na pytania sierżanta. To nie koniec jednak, gdyż potem zaś będziesz miała przeprawę ze swym starszym stryjecznym bratem, który pod nieobecność twych rodziców ma prawo decydować o tobie oraz karach wymierzanych ci za krnąbrność.
Kuzynka szybko spojrzał w kierunku Krossara, potem znów spojrzała w oczy kapitana.
- W skrzyni panie kapitanie wieziono mnie w niej. Towary zamówione u Goldmakerów. Dodałam jeden wpis do listy towarów zamówionych. Pusta skrzynia z wewnętrznym zamkiem. Podejrzewałam, iż teraz, w czasie budowy, jeszcze dokładnie nie kontrolują na bramach, wszak rzemieślnicy pracujący przy budowach jakoś muszą się poruszać. Na pokład wciągnęli mnie chyba bomem w skrzyni. Szparą w skrzyni obserwowałam pokład i gdy nikogo nie było w pobliżu wyszłam z niej, wprzódy otworzywszy od środka zapasowym kluczem zamek. Potem go ponownie zamknęłam. Znalazłam pustą beczkę na wodę i zamieniłam ją miejscem z pełną, chwilę wcześniej napełnianą wodą. Była to już ostania chwila. Usłyszałam jak dwie kobiety rozmawiają o skrzyni, w której przyjechałam, potem usłyszałam szczęk otwieranego zamka skrzyni. W zamieszaniu zapomniano o tej beczce, pewnie myśląc, iż jest już napełniona wodą, skoro stała pomiędzy napełnionymi. Potem usnęłam, panie kapitanie.
Kapitan tylko uśmiechnął się na te słowa.
- Bardzo twardy sen. Żeglarza i kanoniera, skoro salwy cię nie zbudziły. Teraz pytania sierżanta, Tatiano.
Dziewczynka popatrzyła na Couryna.
- Zawsze chciałam na morze. Żaglowce są takie piękne.
Kapitan puścił podbródek dziewczynki.
- Wezwać do mnie wachtowego i żeglarza odpowiedzialnego za napełnianie beczek słodką wodą.
Przed kapitanem stanął wachtowy Uvo oraz Cyntia Song, która niedawno ledwo uszła z życiem z zamachu.
- Uvo, za niedopilnowanie rozładunku i dopuszczenie, by postronny dostał się na pokład oraz niedopilnowanie napełniania beczek dziesięć batów, Cyntio za nienapełnienie wszystkich beczek wodą pięć.
- Panie kapitanie, ja jestem winna. Mnie ukażcie, oni nie są winni.
Tatian podeszła do kapitana i chwyciła go za doń.
Kapitan przyjrzał się dziewczynce.
- Wachtowy i żeglarka Cyntia odpowiadali za te czynności, od nich zależy życie każdego na pokładzie. Są dorośli. Odpowiadają za swe czyny. Skoro chcesz poznać życie, poznasz je. podzielicie się karą. Uvo pięć, batów Cyntia trzy, Tatiana trzy, wyrok wykona sierżant Couryn.
Wtedy do kapitana podbiegła Ann.
- Kapitanie też jestem winna. Trochę ubarwiłam opowieści z “Złotego Smoka”.
Kapitan pokręcił głową.
- Ktoś jeszcze czuje, że winien być ukarany?
Kapitan pokręcił głową.
- To szlachetne, Ann. Tatiana dwa baty, Ann jeden, by zapamiętała, aby nie kłamać o życiu na morzu, zwłaszcza innym dzieciom. Potem wszyscy zgłosicie się do Krossara, medyka pokładowego, by oczyścił i opatrzył rany. U dziewcząt nakazuje zastosować maść przeciwbólową. Jeszcze jedno, Tatiano. To nie wojsko, zdasz skórznię i broń pierwszemu, Kennie. Siostry Golddragon znajdą ci marynarskie odzienie. Greto zgłoś się do Kenny, niech wyda ci nóż marynarski dla Tatiany, potem dołączycie do prac na pokładzie, wdrożysz ją w nie. Wezwać całą załogę.
Po chwili na pokładzie byli już wszyscy, zrobiło się ciasno. Wyrok i jego powód zostały ogłoszone całej załodze.
Uvo i Cyntia zdjęli tuniki, w ślad za nimi uczyniła to Ann, a Tatian zdjęła skórznię i znajdującą się pod nią koszulę.
Krossar skinął głową po rozkazach kapitana. Rozwiązanie uznał za słuszne i rozsądne.
- Kapitanie, chciałbym, by dano mojej kuzynce odczuć trudu żeglarskiego życia. Niech zapamięta tę lekcję na długo.

Couryn nie lubił szafować na prawo i lewo uderzeniami biczem, ale w tym przypadku kara się należała. Co prawda przede wszystkim to Tatiana była winna i to ona powinna dostać wszystkie baty, ale cóż... Z rozkazem kapitana dyskutować nie można było. Poza tym zdawało mu się, że w opowieści Tatiany było nieco nieścisłości...
- Zaczynamy - powiedział. - Uvo... - Couryn przygotował bicz.
Co prawda zwykle panie miały pierwszeństwo, ale w tym wypadku obserwowanie kary mogło przynieść dodatkowe korzyści.
Uderzenia były silne, ale nie na tyle, żeby Uvo nie zdołał ustać na nogach. Podobnie jak i następna w kolejności Cyntia, która również nawet nie jęknęła.
Ostatnie uderzenie rozcięło gładko w kilku miejscach plecy mężczyzny.
Plecy ozdobiły podbiegnięte krwią ślady uderzeń.
- Ann. - Couryn wypowiedział kolejne imię, po czym strzepnął bicz, by rozprostować sznury.
Ann chwyciła się masztu. Na jej drobne, zagłodzone jeszcze ciałko spadł raz kota, pozostawiając dziewięć czerwonych, podbiegniętych krwią pręg. Dziewczynka cicho jęknęła a z oczu jej potoczyły się łzy.
Tatiana, widząc postawę Ann, śmiało podeszła do masztu i zajęła jej miejsce.
Czy parę batów stanowiło lekarstwo na głupotę? Tego Couryn nie wiedział, ale miał nadzieję, ze mała lekcja dobrze zrobi Tatianie i nie zamierzał się nad nią litować.
Bicz świsnął w powietrzu i dziewięć rzemieni spadło na plecy dziewczynki.
W przypadku Tatiany kara była częścią kary przypadającej członkom załogi, którzy nie dopełnili swych obowiązków. W normalnym przypadku kapitan wcale by nie ukarał Tatiany.
Kot świsnął, pozostawił czerwone pręgi. Dziewczynka tylko mocniej chwyciła się masztu.
Przy drugim ciosie krew z dziewięciu cięć trysnęła na białe plecy dziewczynki, ona zaś krzyknęła z bólu. Otarła oczy z łez, już chciała sięgnąć po koszulę, gdy kapitan ją powstrzymał.
- Wpierw opatrunki.
Ann podeszła do kapitana.
- Przepraszam, nie będę już przy dzieciach kłamać na temat pracy na morzu kapitanie.
Blasea wyciągnął do Ann dłoń, przez chwilę się zawahał, jego doń zastygła w pół ruchu, potem jednak zwichrzył rude włosy.
- Dziewczęta, zapamiętajcie tą lekcję. Pamiętajcie też, iż wasi mentorzy mają prawo was karać na ciele. Na tym polega zależność mentor - uczeń. Oni was uczą, wy zaś winnyście im posłuszeństwo.
Popatrzył na Krossara.
- Krossarze, jako starszy krewny, brat cioteczny, masz prawo ukarać swą siostrę stryjeczną za ucieczkę z domu, doradzam jednak, byś powstrzymał się z tym do czasu wygojenia pleców.
- Wszystkie dziewczęta, chcę widzieć dzisiaj na psiej wachcie. Przedtem pokażcie Tatianie węzły, oraz nauczycie ją, jak skrobie się pokład. Pokażcie jej też jak bezpiecznie operować nożem marynarskim.
Potem pogroził siostrom Golddragon palcem.
- Kapitanie... - Couryn zwrócił się do Blasei - czy jest jakaś możliwość, by przekazać informacje o losie Tatiany jej rodzicom.
Kapitan pokiwał głową.
- Taki miałem zamiar, sierżancie Couryn. Sierżancie kapelanie-medyku pokładowy Krossarze, czy chcesz przy tej okazji jakąś informację przekazać krewnemu?
- Braciszku, nie odsyłaj mnie. Ucieknę pierwszym żaglowcem, jeśli mnie odeślesz. Nie chcę tracić czasu w ławie szkolnej.
Tatian spoglądała z nadzieją na kuzyna, jednak w jej głosie można było usłyszeć determinację.
Trzeba ją będzie zniechęcić do głupich pomysłów, pomyślał Couryn.
Zatanna wraz z Nephis obserwowały całą sytuację z boku, nie ingerując zbytnio w to, co się dzieje. Nie chciały podpadać pierwszego dnia, a przy okazji były bardzo ciekawe tego, jak w “Smokach” utrzymuje się dyscyplinę. Odpowiedź, którą otrzymały, wywarła na nich niemałe wrażenie - kilka wychowawczych batów przeznaczonych dla dzieci? Zatanna zmarszczyła nosek, ale nie odezwała się słowem. To… brak było jej słów. Spojrzała na siostrę zaskoczonym wzrokiem, lecz Nephis tylko pokręciła jej głową. Podobnie jak ona, była zaskoczona. Ona nigdy nie uderzyłaby dziecka, bo to uczyniłoby ją podobną do mulhorandyczków... I chociaż rozumiała konieczność wymierzenia takiej kary, nie zgadzała się z tym. Ale nie zamierzała się wyrywać przed szereg.
Siostry spojrzały na pozostałych członków załogi, chcąc dojrzeć ich reakcje na to zachowanie.
Załoga z dumą popatrywała na dziewczynki. W końcu wzięły na siebie część kary, chociaż nie musiały. Morze potrzebowało twardych zdyscyplinowanych ludzi, zaś Ann miała zadatki na doskonałego żeglarza. Ci co już odbyli rejsy na “Złotym Smoku” wiedzieli, że dyscyplina musi być utrzymywana. Razy kotem o dziewięciu ogonach “Smoków”, bolały, mogły rozciąć skórę, lecz były delikatne w porównaniu z razami zadawaniami kotem marynarki wojennej Republiki Turmishu, nie mówiąc już o kotach innych krajów. Załoga wiedziała, też, że taki wybór wykonawcy był celowy. Siła Couryna nie leżała w w jego sile fizycznej, lecz tkwiła w jego mocy i rozumie. Wszyscy wiedzieli, że kapitan to litościwe serce. Dostrzegł winę, ukarał winnych litościwie. Wszak mógł wybrać do wykonania kary Urlanę - olbrzymią sierżant “Spiżowych”.
Stojąca obok Syrena przyglądała się wszystkiemu obojętnie z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Ta sytuacja niczym nie różniła się od tego co spotykało ją samą na innych statkach. Nie, była różnica. Jej nikt nie oferował maści przeciwbólowej. Przyglądała się dziewczynkom z odrobiną szacunku, a i Bastion pozostał bierny w całej sytuacji. Swoje opinie pozostawił dla siebie. Jego monumentalna sylwetka świeciła nieco na kształt góry na horyzoncie, za pierwszymi rzędami marynarzy. Rzucał się w oczy jako jedyny który miał na sobie jakąś liczącą się ilość metalu, a on stał w pełnym adamantowym pancerzu, choć gdy się przyjrzeć to można było dostrzec ryty i glify wygrawerowane pod płytami, które sugerowały jakąś magię związaną z morzem zaklętą w tej zbroi co tłumaczyło ten ewenement.
- Dobra, panie i panowie. Czas wracać do pracy! - klasnął w, zakute w adamant, dłonie i sam skierował się do swoich zajęć. Na okręcie tego rozmiaru zawsze było coś do zrobienia, a jego ogromna siła była bardzo przydatna przy sporej części robót.
Syrena obejrzała się na Bastiona i uśmiechnęła.
- Masz rację, czas wracać do pracy. - Obróciła się i odeszła do porzuconego zajęcia.
Imbrar przyglądał się całemu przedstawieniu - bo przedstawienie to chyba stosowne słowo. Wydawało się, że batożeni ludzie niewiele przejmują się karą. Ba! Niemal czują się dumni z tego, że ją otrzymali. Całe zajście wyglądało rozkosznie sielsko, zwłaszcza po kilku latach spędzonych na morzu i obserwowaniu jak zwykli majtkowie są traktowani na równi z niewolnikami.
- Nie odeślę cię, dziecko. Zobaczymy z jakiej jesteś gliny ulepiona. Nie będziesz tu jednak miała lekko - stwierdził uspokojony już Krossar.

W lazarecie Greta i nawet ukarana Ann, w pierwszej kolejności opatrzona przez Tanię, pomagały jej w opatrywani reszty ukaranych.
Widząc wchodzącą Tatianę uśmiechnęła się do kuzynki Krossara.
- Odważnie i szlachetnie postąpiłaś, chociaż ucieczka z domu była głupotą. -
Mówiąc to oczyszczała szybko rany dziewczynki.
- Ann, maść łagodzącą. Ann, Elza, Tatiana po pracy zgłoście się do mnie. Sprawdzę jak przebiega proces utwardzania dłoni. Elza pewnie już będziesz mogła zacząć stosować rękawice. Wydaje się je, gdy ręce są odpowiednio uodpornione, wyrobione i stwardniałe bo stosuje się je do długotrwałych prac.
 
Kerm jest offline