Wątek: Cienie [+18]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2016, 18:37   #26
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu

Jen z niepokojem przyjrzała się dziurze w ścianie, w której zniknął szczur, a następnie drzwiom, za którymi zniknęła tajemnicza dziewczyna. Było w niej coś niepokojącego. Z jednej strony przywodziła na myśl nastoletnią fankę steampunku. Z drugiej zaś...te jej wielkie, błękitne w błękicie oczy, zupełnie jak w “Diunie” Herberta.

Dopiero po dłuższej chwili J.J. oprzytomniała na tyle, by zbadać otaczającą ją rzeczywistość. A wynik tego badania dało się zamknąć w jednym, krótkim pytaniu: WTF?! Te trzy litery niezwykle trafnie opisywały stan ducha Jennifer. Jeden wielki mindfuck. Została sama. Zupełnie sama w miejscu, którego kompletnie nie kojarzyła. Opuszczona kuchnia robiła piorunujące wrażenie, istny mokry sen karalucha.


To jednak nie zakurzone ściany i pordzewiałe garnki robiły największe wrażenie. Nawet nie kolonia Aspergillus Niger, która zasiedliła szczątki czegoś, co w dawnych dobrych czasach mogło być chlebem, a która obecnie wchodziła powoli na wyższy etap rozwoju cywilizacyjnego. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Jen była zupełnie bosa. Miała na sobie ciuchy, w których była w piątek w pracy: ciemnozielone spodnie i szarą koszulę. Półbuty jednak zniknęły. A podłoga bynajmniej nie zachęcała do stąpania po niej boso.

Dłuższą chwilę kobieta walczyła z rodzącą się w niej odrazą. Wreszcie zdecydowała się pójść w stronę, w którą udała się niebieskowłosa. Nawet jeśli miałoby to się zakończyć gangreną i odcięciem obu stóp, było lepsze niż pozostanie w tym strasznym miejscu.

Mijając stół Jen zauważyła na podłodze ślady czegoś, co kiedyś prawdopodobnie było kubkiem z herbatą, obecnie zaś tworzyło malowniczą mozaikę kamionkowych okruchów i brunatnych zacieków. A więc to musiał być ów przedmiot, który spadł ze stołu i narobił tyle hałasu. Jen odruchowo pomacała się po miejscu na głowie, które miało bliskie spotkanie trzeciego stopnia z kuchennym blatem. Bolało jak diabli i sądząc po wypukłości, nabawiła się pięknego guza.

Stając przed drzwiami Jen jeszcze raz rozważyła wszystkie za i przeciw. Mówiąc precyzyjnie, wszystkie za wyjścia z tego zapuszczonego pomieszczenia i wszystkie przeciw pozostaniu w nim. Przebiegła spojrzeniem po zakurzonych powierzchniach na chwilę zatrzymując wzrok na “zdobiącym” ściany obrazie. Uwieczniony na nim policjant w jakiś pokrętny sposób przypominał sierżanta Baileya. J.J. poczuła dziwne ni to ukłucie, ni to uścisk gdzieś w środku. Kręcąc głową dla odpędzenia złych myśli, nacisnęła klamkę.

Spodziewała się czegoś na kształt korytarza; prostego przejścia, z kilkorgiem drzwi po jednej i po drugiej stronie. To, co zastała za drzwiami, nie przypominało standardowego przedpokoju w standardowym mieszkaniu. Chociaż może powinna się tego spodziewać? Przecież standardowa kuchnia zwykle nie jest tak zapuszczone.


Spiralne schody miały w sobie pewien urok. Nawet te, z obdrapanymi poręczami i odłażącą niebieską farbą. Jen znajdowała się na najwyższej kondygnacji, co w sumie znacząco ułatwiło sprawę. Miała bowiem tylko jeden możliwy kierunek ruchu… w dół.

Stopnie skrzypiały niemiłosiernie przy każdym kroku, ale cudem boskim żaden z nich nie pękł pod jej ciężarem. Komukolwiek należało za to podziękować, budowniczemu, czy bogom, Jen zamierzała za to kiedyś zrobić, jeśli tylko będzie miała szansę.

Schody ciągnęły się w dół niekończącą się girlandą. J.J. czuła się tu jak w domu Muminków, z tą tylko różnicą, że tu nie było żadnych drzwi ani okien. Tylko schody, setki, tysiące stopni. Kobieta dość szybko straciła rachubę, dała więc sobie spokój z ich liczeniem.

Wreszcie, po kilku, kilkunastu, a może i kilkudziesięciu minutach schodzenia, Jennifer wreszcie natknęła się na jak do tej pory jedne jedyne drzwi, nie licząc tych prowadzących do samej kuchni. Jak cała reszta korytarza, drzwi również były obdrapane, ale ich niewątpliwą ozdobę stanowiła klamka.


Wielka, pośniedziała, mosiężna klamka z pięknie rzeźbioną gałką. Do złudzenia przypominała klamkę z animowanej adaptacji “Alicji z krainy czarów”. Jen przez chwilę wahała się, czy zajrzeć do znajdującego się za ścianą pomieszczenia, czy też iść dalej. Pokusa była duża. Na tyle duża, że kobieta zdecydowała się chwycić za zimną chropowatą gałkę. Jak nietrudno się domyślić, klamka nie ożyła pod wpływem dotyku i nie zaczęła wrzeszczeć na właścicielkę dłoni. Ale trzeba przyznać, obawy co do tego były spore. I w sumie chyba J.J. chyba by się tym aż tak nie zdziwiła.


Pomieszczenie za obdrapanymi drzwiami skrywało w swym wnętrzu bibliotekę, równie - co kuchnia - zaniedbaną i opuszczoną. Część szklanych witryn była wybita, sporo książek i luźnych kartek leżało porozrzucanych na ziemi. Jen dostrzegła na podłodze poczerniałe ślady, resztki popiołu i nadpalonych kartek. Jakiś barbarzyńca urządził sobie na środku pokoju ognisko używając książek jako opału. Jennifer korciło, by zostać w tym miejscu, przyjrzeć się ocalałym zbiorom, może nawet coś przeczytać. Szybko jednak zarzuciła ten pomysł. Ruszyła w dół.

Na końcu schodów były drzwi. Ich widok jednocześnie ucieszył i zmartwił J.J. Miała szczerą nadzieję, że za drzwiami jest wyjście, a jednoczęśnie była niemal pewna, że to nie wyjście ujrzy po naciśnięciu klamki.


Zajrzenie przez dziurkę od klucza nie rozwiało jej wątpliwości. Kompletnie nic nie widziała. Gdy zbliżała twarz do niewielkiego otworu, poczuła na policzku chłodny podmuch. Przywodził na myśl wnętrze starej, zawilgoconej piwnicy. To odczucie wcale nie napawało optymizmem.

Po chwili nacisnęła klamkę. Miała rację i jednocześnie jej nie miała. To nie było wyjście, nie była też piwnica, bardziej grota. Spora, chłodna i nieprzyjemnie wilgotna. Nie była jednak zupełnie pusta. Właściwie to było tu całkiem tłoczno.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 26-09-2016 o 22:15.
echidna jest offline