Schodząc na dół dostrzegłaś w głębi głównej sali Artura, siedzącego przy stole i trzymającego w dłoniach Twój wysłużony hełm. Przyglądał mu się z wyraźnym zainteresowaniem. Dopiero po chwili zauważył Cię na schodach. Uśmiechnął się i zaprosił gestem do stołu.
Okoliczne krzesła, ławy i szynkwas były dosłownie zawalone zbrojami skórzanymi, łuskowymi, kolczugami i brygantynami. Na blacie przed van der Griefem leżało ponadto zagadkowe, podłużne zawiniątko z wilczego futra, przewiązane w połowie rzemieniem.
Oprócz was w pomieszczeniu była też trzecia osoba. Przy oknie, plecami do sali stał jakiś młody mężczyzna. Mimo słusznego wzrostu i stosunkowo silnej budowy ciała, z twarzy wyglądał raczej na gołowąsa, który nie zdążył jeszcze bliżej poznać się z brzytwą. Przydługie włosy spływały mu swobodnie na kark i plecy, pod oczyma rysowały się ciemne kręgi - w połączeniu z bladą karnacją sprawiały, że wyglądał na chorego lub niewyspanego.
-
Witaj Tilla. Mam nadzieję że noc minęła spokojnie – przywitał się Artur, odkładając Twój hełm na bok –
cieszę się, że zdecydowałaś się zostać. Jak widzisz, poczyniłem pewne kroki mające na celu uzupełnienie Twojego inwentarza – mówiąc to, wykonał zamaszysty gest ręką, zwracając Twoją uwagę na leżący dookoła ekwipunek –
w wolnej chwili wybierz któryś z tych pancerzy. Obawiam się, że Twój stary sprzęt wymaga gruntownej naprawy. Oczywiście nie zabronię Ci zabrania go, jednak sugerowałbym zastąpienie tych rupieci czymś... bardziej funkcjonalnym.
-
Aryanie, pozwolisz do nas? - zwrócił się po chwili do stojącego nieopodal młodzieńca. Chłopak zbliżył się bez słowa, po czym ukłonił się sztywno w Twoją stronę.
-
To Aryan, mój młodszy brat i „jegomość” o którym Ci wczoraj wspominałem.