Frederick przyglądając się zwłokom mężczyzny zabitego przez owada już wiedział co tu się działo i powiedział do siebie:
- Przebrzydłe owady postanowiły wypowiedzieć wojnę rodzajowi ludzkiemu! Wiedziałem, że to do tego dojdzie! - a następnie przez szmatki, co by syfu nie dostać, wziął za rączki tego typa i wyciągnął go w stronę koni, na których przyjechali i zakrzyknął co by towarzystwo podeszło do płota jako i Colonsky podszedł.
- Jak na moje rozeznanie atak nastąpił od strony chlewu, ale zakładam, że to nie była nagła zemsta prosiaków, a coś o wiele potężniejszego. Patrzta na tego biednego skurwiela i ślad jaki ma na plecach. Jakiś w chuj wielki owad odjebał go! To pewnie początek nowej inwazji chaosu! A więc nic tu po nas, bo my szukamy banitów, więc zabierzmy te zwloki i jedziemy do drwali, pomóc żywym. - po zastanowieniu dodał - I jakby kapłan nie miał nic przeciwko to proponowałbym wbić w czoło i serce każdemu zabitemu kołek drewniany, tak na wszelki wypadek co by się w żywe trupy, czy insektoidalne żywe trupy nie przemienili. Ale to tylko taka luźna propozycja. |