Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2016, 18:13   #31
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Ribe było jedynie częściowo uśpione. Część portowa rozbrzmiewała przyciszonymi rozmowami w różnych mowach. Kupcy i miejscowi handlarze siedzieli przy ogniskach lub tymczasowych namiotach wymieniając się opowieściami, grając i stawiając zakłady. Tam gdzie wspólna mowa nie łączyła zebranych, dostrzec było można więcej gestów i pozowania. Mimo to brak wspólnego języka nie przeszkadzał w komunikacji. Głosy ludzi i śmiechy niosły się po wodzie. Gdzieniegdzie słychać było cichą muzykę i śpiewy. W tej części Ribe życie nie zamierało lecz toczyło się swoim trybem.

Gdyby ktoś z przyjezdnych zdecydował się jednak na spacer po pozostałych częściach osady zobaczyłby nieco odmienny obraz. Spalona część Ribe została częściowo uprzątnięta wspólnymi siłami mieszkańców i niewolnych. Wzmocnione straże pilnowały wschodniej części dzień i noc, szczególnie uważnie śledząc okoliczne lasy, z których drzewa na odbudowę domów poczęto zwozić, a cieśle swoje kozły porozkładali. Na oczyszczonym z pogorzeliska, błota i śniegu placu ziemi widać było porzucone proste narzędzia do ociosywania i wygładzania drzew. Powietrze niosło ze sobą zapach resztek pożogi przeplatanej zapachem świeżo ściętych pali.

W dalszej części osady straże przechodziły pomiędzy ciasno przytulonymi do siebie chatami o sięgających nisko strzechach by za chwilę powrócić na główne ulice - drewniane, szerokie podesty, ułożone na palach. Ich kroki przynosiły spokój i ukojenie nie tylko pokrzywdzonym przez pożar ale i tym mieszkańcom, którzy pogorzelcom zapewniali opiekę i dach nad głową.
Gdzieś zapłakało dziecko zbudzone głuchym dudnieniem kroków wartowników, w oddali szczeknął pies broniący czujnie terytorium swych właścicieli.
Przy jednej z chat siedziała dwójka staruszków, co spać nie mogąc, usiadła na zewnątrz opatulona w skóry, cicho szeptając miedzy sobą.

Idąc dalej mijało się chatki rzemieślników - proste ziemianki, pozawierane na czas nocy. Na czas przyjazdu kupców jeno kuźnia i pracownia złotnika otwarte były do późna. To tu można było dokonać podziału kruszcu, przetopić srebrne ozdoby i przyrządy na płaty, by płacić nimi. Tu również można było złożyć zamówienia lub sprzedać i wymienić broń.

Jeszcze dalej poza gęstymi zabudowaniami, w niewielkim magazynie leżały ciała tych, którzy drugiemu najazdowi się sprzeciwiali i w ogniu nie poginęli. Niewolni pogrzebani już byli w zwykłych dołach ziemnych. Zwęglone zwłoki również już poświęcono ziemi, a groby oznakowano kamieniami. W pomieszczeniu pozostały ciała obrońców: Eggnira, Rune i innych. Obmyto ich już i złożono tu w chłodzie, by przeczekali czas, jaki tkaczki z osady potrzebowały na przygotowanie dla nich szat. W kącie magazynu stał również stół z bronią, ostrzałkami, tarcze oparte obok były. To tu szykowano wyposażenie wojów na ich podróż w zaświaty i to właśnie to miejsce wskazał Volundowi Bjorn.
Tymczasem zmarłymi opiekowała się Nott...



W halli jednak życie wciąż nie ustawało. Karl Sighvart skończywszy z Sigrun, schodził właśnie na dół, szukając wzrokiem aftergangerów, gdy z daleka dostrzegł volvę zdążającą w jego kierunku. Tej jednak drogę zagrodziła Ljubow rzecząc:
- Gdy czas będziesz mieć, wiedząca, pomówić musimy. - Rusinka spięta była i niespokojna.


- Zrobiłem, co mogłem - rzekł karl zaś gdy w końcu z volvą się zrównał - Obrazy przeżyć wytłumiłem. A takoż Leiknara postać, miast tego poukładałem tak wspomnienia by najważniejsze były takowe co z jarlem związane. Dziewka wspomnienia ujęcia przez potomków Lokiego ma zamknięte, jako i Ty. - tłumaczył Sighvart z kwaśną miną. - Gdzie Freyvind i chłopiec?

Na pytanie volvy o Słoneczko odparł:
- Na górze została z niewolną.



Bjarki i Karina zaś wrócili z dwójką hebanowych sług, niosących tobołki i niewielkie paczuszki. Navarrka zaś trzymała przed sobą jeszcze pleciony kosz.
Karina ruszyła na ich zwykłe miejsce by do spoczynku się szykować, zaś godi poprowadził sługi ku Freyvindowi:
- Wymiany dokonałem, panie. Daliśmy kupcowi skrzynkę kamienia białego, sześć futer listów, trzy miecze, kilka metrów tkanin na czerwono i błękitno barwionych. Bardzo się targował, więc jeszcze dwa sznury wielokolorowych koralików dorzuciliśmy i kilka dzbanów. Karina za to wzięła od niego owoce jakoweś. - skrzywił się niemiłosiernie. - Gdzie niewolnych chcesz by umieścić?
 

Ostatnio edytowane przez corax : 18-09-2016 o 18:18.
corax jest offline