Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2016, 08:37   #79
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post wspólny

- Słyszeliście o miejscu które nazywają Forge of Spells? - zagadnął po chwili elf.
- O tych okolicach krążą przeróżne opowieści - Slidar wzruszył ramionami wzmagając czujność, co uszło uwadze Marduka.
- Nie wątpię, że ta kraina ma bogatą historię która obfituje w ciekawostki - Marduk odezwał się dyplomatycznie. - Forge of Spells jest ci znane, mości Slidarze? - zapytał grzecznie.
- Paaanie Hallwinter... - odezwał się z odrobiną pretensji w głosie Joris - Zaproponował pomoc przecież. I wóz nam znalazł. I jakoś tak dobrze mu z oczu patrzy. Nie jak jakiemu rabusiowi… - zawahał się, pogonił leniwe woły i klasnął dłonią w kolano - Albo może inaczej. Powiedz nam Marduk czemu elf szuka krasnoludzkiej kuźni, a my ci powiemy czemu powinieneś do nas dołączyć. Co Ty na to?
- Czemu… powinienem do was dołączyć? - młodzik zmrużył i tak już wąskie oczy, spojrzał na obu mężczyzn. - Forge of Spells to - podobno - magiczne miejsce. My, elfowie, jak może słyszeliście, mamy dryg do magii; ciekawi nas ona i chętnie się jej uczymy. Przybyłem by sprawdzić pogłoski o tym miejscu. Może jednak nie był to najlepszy pomysł, sądząc po twych słowach - kiwnął ku Jorisowi. - Czyżbyście mieli na pieńku z krasnoludami? - dodał z namysłem.

Piącha warknęła coś niezrozumiale na samo wspomnienie o krasnoludach. Nie żeby miała wiele przeciwko całej rasie, ale do dwóch przedstawicielek pałała dość mocnymi uczuciami i chęcią zrównania ich krępych cielsk z ziemią.
Szybko jednak uspokoiła się, kiedy pod jej dłonią znowu znalazł się Valko, a jego miękka sierść połaskotała jej opuszki palców.
- Magia zła. Piącha nie lubić magia - oznajmiła, bo tylko tyle zrozumiała z całej tej przedziwnej rozmowy we wspólnym.
- A gdzie tam na pieńku - machnął ręką myśliwy - Na pieńku to po trochę z naszymi kompanionami co to w Phandalin powinni być, mamy. Różnice zdań. Ale pana Gundrena jakoś w s z y s c y - dziwnie podkreślił to słowo - zratować musimy. No a on - tym razem Joris spojrzał na Sildara szukając u niego potwierdzenia - On z tą całą Kuźnią może mieć trochę wspólnego...
- Nie panuj mi tu - burknął Hallwinter do Jorisa i westchnął. - Ano musimy uratować, ale nie dziw się panie Marduk mojej nagłej powściągliwości. Właśnie przez informacje o kopalni gobliny mi porwały towarzysza na czyjeś zlecenie, a teraz się pan pojawiasz nam jak z nieba, wóz oddajesz i o magiczną kuźnię wypytujesz. Za dużo zbiegów okoliczności jak na jeden dekadzień - skrzywił się.
Marduk nie skomentował wcześniej słów półorczycy, spojrzał na nią tylko i zmilczał, bowiem z takim dictum trudno było polemizować. Odezwał się za to do Slidara.
- Wozu to nikomu nie oddawałem, tylko powiedziałem gdzie go znalazłem, żeby być dokładnym. Że znalazłem się tu i teraz to mogę jedynie rzec że tak wyszło i tyle. Równie dobrze mogę rzec że zbieg to okoliczności że ja na was się natknąłem. Jak będę mógł pomóc z szukaniem waszego towarzysza to pomogę - popatrzył na mężczyzn. - A ten Gundren czego szukał w Kuźni, jeśli wolno wiedzieć a wam się z tym opowiedział?

Joris zaśmiał się serdecznie w odpowiedzi.
- A czego mogą krasnoludy szukać w starych, zapomnianych kuźniach? Skarbów, złota… Tego co zawsze. Bardziej martwi to czego szuka tam ten, który porwał pa… błeeee… Gundrena. Bo… nie mówi ci Marduku nic może przezwisko Czarny Pająk? Ten typ niestety też może mieć dryg do magii...
- Więc wasz towarzysz to krasnolud? - upewnił się słoneczny elf. - Co do tego… Czarnego Pająka… to nic mi ten przydomek nie mówi. Ale nieprzyjemnie kojarzy mi się z kultem Lolth - bogini pająków i mroku - dodał oględnie, woląc nie wdawać się w teologiczne szczegóły. Czy raczej związane z tożsamością najgorliwszych wyznawców. - Wiecie gdzie Kuźnia się znajduje, czy tylko ten Gundren o tym wiedział?
Joris wzdrygnął się na myśl o pajęczym kulcie. Nie znosił przerośniętego robactwa. Nawet takie wredne gobliny się go bały. A tu mowa była o czczeniu go...
- Tylko Gundren i jego bracia. Którzy może są w Phandalin. A może nie. Z krasnoludami jak z pszczołami… Nie wiadomo. Ale wiemy mniej więcej gdzie gobliński zamek do którego porwano Gundrena. Bardziej mniej niż więcej, ale zdaje się mi to na tę chwilę najlepszym miejscem na początek. Ale zobaczymy jak już dojedziemy do Phandalin. Czeka tam nas nieciekawy spęd kompanii.
Marduk nie miał najmniejszego pojęcia w czym krasnoludy są podobne do pszczół ale wolał nie wypytywać, mając uczucie że logika byłaby tak pokrętna, że już nigdy nie spojrzałby na te pożyteczne owady tak niewinnym spojrzeniem jak dotychczas.
- Co masz na myśli, mości Jorisie, mówiąc o “spędzie kompanii”? Szykujecie się na wojnę?
- Ano jeśli masz w planie dołączyć do nas to powinieneś wiedzieć. Bo kto wie, czy nas nie przepędzą z tego Phandalin… Sprawa tak się ma, że Piącha chce zabić krasnoludzice, które do kompanii należą, a krasnoludzice wolą, żeby to ona była martwa. Więc poniekąd tak. Krasnoludy wypowiedziały wojnę Krwawym Czachom. Co z tego wyjdzie, zobaczymy.

Marduk zastanowił się. Deklarowanie się już tu i teraz, zwłaszcza biorąc pod uwagę niesnaski pomiędzy półorczycą a tymi całymi krasnoludzicami (przy czym zadrżał gdy próbował sobie wyobrazić jak mogą wyglądać niewiasty atrakcyjne według standardów rasy niskiego ludu) i ewentualnie z ich krewniakami, właścicielami czy jak to u krótkich wygląda, mogło się równać wpychaniu palców między drzwi. Nie chciał jednak z miejsca zniechęcić nowo poznanych towarzyszy, dlatego odezwał się ostrożnie:
- Nim się opowiem muszę najpierw odwiedzić kapłankę Tymory w Phandalin - to osoba do której miałem się udać w pierwszej kolejności. Mam nadzieję że to zrozumiecie.
- Aha - pokiwał głową myśliwy ni to przyjmując do wiadomości ni to powątpiewając po czym zagwizdał na woły - Dalej panie Hrabio!
- Znacie ją? - zainteresował się Hallwinter.
Młodzik spojrzał na niego, na Jorisa i znowu na Slidara.
- Jeśli o mnie chodzi to nie, ale mam list dla niej.
- Aha - skomentował powściągliwie rycerz i zamilkł.



- Ten gobliński zamek - Marduk odezwał się po namyśle - został przez nich zdobyty w przeszłości czy raczej gobliny same go zbudowały? Bo jeśli to drugie to byłby to chyba pierwszy taki przypadek o którym słyszałem.
- Cholera wie - odparł Slidar. - Nie słyszałem o żadnym możnym rodzie w tych okolicach, więc pewnie to jakaś ruina. Jakby gobliny zaczęły budować zamki, to byłby zaiste początek końca świata.
Młodzieniec nie wiedział zbyt wiele o goblinach, ale słowa Hallwintera zgadzały się z jego odczuciami. Pokiwał głową wspominając oglądane wcześniej truchła tych ewidentnie prymitywnych istot, ale jednocześnie też nasunęło mu się kolejne pytanie:
- A skąd wiecie że to ten cały Czarny Pająk zlecił goblinom porwanie waszego znajomego? Widzieliście go może na miejscu zasadzki? - zagadnął z ciekawością, wbrew samemu sobie coraz bardziej zaintrygowany całą tą sprawą.
- Mnie się “pochwalił” dowódca ten bandyckiej grupy, niedźwieżuk - prychnął Hallwinter. - Ale Joris i reszta przycisnęli goblińskiego jeńca; mówił to samo. W zamku, z tego co zrozumiałem, mieszka tak zwany “król” Cragmawów i reszta tego śmierdzącego plemienia. Nie będzie to łatwa przeprawa - dodał uczciwie.
- Uff… - stęknął Marduk. Gobliny, niedźwieżuk, krasnoludowie… miał wrażenie że niewiele chwały jest tu do zdobycia, która przełożyłaby się na poważanie wśród swoich po powrocie. Jeśli jednak faktycznie jakiś drow był zamieszany w sprawę Kuźni… wyobraźnia młodzika nagle zaczęła pracować na zwiększonych obrotach. Może byłaby to dobra sposobność do odzyskania dobrego imienia i przychylności Królowej…
- Kiedy dotrzeć do miasta, musieć wyleczyć rany - bąknęła Piącha, która ni to przysłuchiwała się rozmowie mężczyzn, ni to błądziła po zakamarkach własnego umysłu.
- Potem my móc iść miażdżyć - dodała po chwili z lekką nutą ekscytacji w głosie, jakby już zapomniała, jak skończyły się jej ostatnie potyczki.
Słoneczny elf popatrzył na nią z fascynacją zmieszaną z zakłopotaniem.
- Piącha, tak? Rozumiem, Piącho, że chcesz walczyć z goblinami? Czy gdzieś w pobliżu jest więcej twoich pobratymców, którzy chcieliby się przyłączyć do walki?
- Nie ma - odwarknęła Piącha, a ton jej chrapliwego głosu był niezwykle niemiły, nawet jak na nią.
- W czym problem? - Marduk odwrócił się do półorczycy i spojrzał jej prosto w oczy. - Zapytałem uprzejmie, więc dlaczego warczysz?
Półorczyca jednak już nie odpowiedziała na to pytanie. W ciszy skręcili z Triboar Trail w wąską drogę najpewniej prowadzącą do Phandalin.




 
Sayane jest offline