Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2016, 09:57   #20
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Jak cudownie. Zima nie odpuszczała, a jeszcze mieli przed sobą ze trzy miechy takiej piździawicy. No miodzio. Nic tylko sobie poderżnąć gardło.

Marko pędził konno przez las wraz z oddziałem i klął w duchu szczękając zębami, w niecierpliwym oczekiwaniu na wiochę, która złośliwie nie chciała się pokazać. W końcu, gdy już myślał, że tyłek mu przymarzł do siodła Fichtendorf ukazał się w swej całej, lichej okazałości.

Z pośpiechem jakby stado wilkołaków goniło go chcąc ugryźć w dupsko Marko wparował do karczmy zaraz za Kasparem, niemal wpychając go do środka. Nie oglądając się na nic, ani na nikogo Tileańczyk podbiegł do paleniska i wyciągnął zgrabiałe dłonie ku ogniu.
- Manache. Jak dobrze. – mruknął zadowolony odwracając się i wystawiając tyłek w stronę płomieni.
Sporą chwilę trwało nim „odtajał” i jako tako się ogrzał. Potem rozwiesił mokry płaszcz i szal wraz z czapką przy palenisku. Zatarł ręce i coś go tknęło. Spojrzał na swoje palce. Było ich dziesięć, jak ludzi w oddziale licząc z tą smarkulą, a sierżant zamówił osiem łóżek. To oznaczało, że dwa łóżka będą miały podwójną obsadę. Jeśli by założyć, że dziewczyny będą spały razem to …
- O nie, nie. Ja śpię sam. – zastrzegł się od razy.
W sumie nie raz już spał z towarzyszami czule przytulony dla wzajemnego ciepła, ale skoro miał ten luksus, by mieć łóżko, to chciał je mieć wyłącznie dla siebie.

Marko podszedł do karczmarza pakując się między niego, a Aldrica i wchodząc temu ostatniemu w słowo zagrzmiał swym niskim głosem.
- Gorzały! Dawaj brachu gorzały. Im mocniejszej tym lepiej.
Nie dając się długo prosić Lothar nalał do szklanki czegoś … żółtawego.
Marko skrzywił się, jak po przekąszeniu kwaszonego ogórka.
- Mętne jakieś. Czy ten kryształ tak niedbale rżnięty? – spytał.
Holt w odpowiedzi tylko uśmiechnął się złowrogo. To jednak na pewno była tylko gra światłocienia.
- A, porca miseria. – machnął ręką Marko i chwyciwszy szklankę wlał sobie zawartość wprost do gardła.
Venturini momentalnie zrobił się czerwony, jak piwonia i dobrą chwilę nie oddychał. Wybałuszone oczy nabiegły mu krwią, gdy wreszcie otworzył usta i głośno wciągnął powietrze w płuca i zaraz je wypuścił.
- O ty figlio di puttana, ależ dobre. Fuzlowate, ale bimberek pierwsza klasa.
Wyciągnął zza pazuchy flaszkę.
- Do pełna amico. – rzekł do karczmarza kładąc mu bezceremonialnie rękę na karku i przyciągając do siebie, tak że ich czoła się zetknęły.
- Mordo ty moja. Napijesz się z nami. – zagadał z pijacką wylewnością zmuszając karczmarza by usiadł przy nim i Ezacherze.
- Jestem Marko, a to Aldric. Powiedz no nam Lotharku co tu u Was słychać? Bo widzisz przysłali nas, byśmy znaleźli, jakąś cholerę, co w okolicy morduje wieśniaków. A to dziewczątko znaleźliśmy po drodze. Bidulka sama się błąkała po lesie. Sierżant kazał ją wziąć, co by zwierz jej nie pożarł. Mamy tylko mały kłopot, bo mała jest ociupinkę pierdolnięta. Ani, be, ani me. Siedzi jeno i gapi się. Możeś ją widział wcześniej? Hę?
Zagadał częstując się kaszą Aldrica i wyżerając mu skwarki z iście tileańską bezpośredniością i nalewając sobie i karczmarzowi piwa.
- Częstuj się Lotharku, jakbyś był u siebie. Ha, ha! – zaśmiał się Marko i huknął karczmarza poufale w plecy. – Wasze zdrowie chłopaki. – pociągnął łyk z kufla.
- Powiedz jeszcze amico, a co to za ludziska dziś u ciebie goszczą? Ruch mały, ale jednak jakiś masz.
Marko był jowialny i serdeczny. Można by rzecz, że człowiek dusza.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 20-09-2016 o 07:23. Powód: Justowanie.
Tom Atos jest offline