-Wszystko żeśmy wzięli?- spytała Yarla. To było jedno z tych pytań raczej nie przemyślanych na szybko. Wszystkie po za półelfią kapłanką były najemniczkami. Cały swój dobytek pakowały w plecaki czy tam torby podróżne i trzymały przy sobie. Najlepszym tego dowodem była sama Ognistowłosa. W plecaku nosiła cały swój dobytek, a gdyby ktoś chciał jej go odebrać do obrony miała swój krasnoludzki topór bojowy, oraz ewentualnie sztylet schowany za paskiem.
-Idźcie na przód. Zaraz was dogonię.- burknęła po chwili nieco zmieszana, nie odrywając wzroku od kilku sekund od uliczki, gdzie swe towary rozkładały lokalne przekupy. Yarla była w pełni gotowa na podróż, lecz od kilkunastu dni chodził za nią pomysł prowadzenia pamiętnika. Z pamięcią u niej było kiepsko, a gdy już będzie sławną wojowniczką, wypadałoby przytoczyć parę historii z jej życia dla żądnych wiedzy bardów i trubadurów.
-Dajcie mi kałamarz i pióro. I ten flakonik z atramentem. I jeszcze kilka pustych pergaminów. No i tubę. Tuba na zwoje będzie też potrzebna- odezwała się do młodego mężczyzny w śmiesznych jak dla krasnoludzicy szatach. Być może był to jakiś uczeń maga, lub coś w ten deseń, szukający zarobku na wyprzedaży takiego rodzaju rzeczy i przedmiotów. Kobieta przyjrzała się wszystkiemu uważnie po czym odliczyła należność, którą podyktował jej handlarz. Nie chciało jej się targować o kilka monet. Yarla wartko zapakowała wszystko do plecaka, sprawdzając czy pióro się w środku nie połamię i czym flakon z atramentem jest dobrze zakorkowany, a następnie pognała za towarzyszkami.
Przypomniało jej się, że ciągle miała dla Turmaliny trochę monet, które znalazła tam w jaskini, lecz teraz czuła, że podział monet na Tumri byłby niesprawiedliwy. Anna również zasługiwała, podobnie z resztą jak kapłanka która bez zbędnego proszenia jej dołączyła do grupki.
-Tam w jaskini u zielonych ryjów. Znalazłam trochę monet. Nie za dużo, ale może po odrobinie targowania styknie na jakiś eliksir leczenia, lub spłatę naszych usług u Torikhy.- odezwała się głośno, a gdy skupiła na sobie uwagę półelfki puściła jej oczko. Mieszanka krwi elfa nie była łatwą do przegryzienia sprawą dla Yarli. Nie lubiła elfów jak większość krasnoludów z północnymi korzeniami, lecz kleryk znający się na leczeniu był im niezbędny.
Jakiś czas później, gdy już maszerowały traktem wypatrując swych kompanów i już zupełnie inaczej nastawionej do nich Piąchy, Yarla zdążyła się dość wybudzić. Od momentu jak tylko otworzyła oczy czuła się niedospana i ciągle zmęczona, ale koniec końców doszła do siebie na czas, gdyż dopiero co rozmyślała o Jorisie i reszcie, gdy tu nagle jej bystry wzrok wypatrzył wóz którym podróżowali jej kamraci.
-Dobra.- odezwała się na głos -Lepiej się skryjta, bo mogą posypać się iskry.- zwróciła się do ogółu, lecz wszyscy chyba zdawali sobie sprawę, że Turmaliny ów uwaga nie dotyczyła. Yarla w napięciu czekała ściskając drzewiec topora, na to jak powita ich półorczyca.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |