Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2016, 16:55   #23
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Wspólny doc

Na drodze do kłopotów

-Marika… - pomyślał Sven w pierwszej chwili na widok szarych oczu dziewczyny. Były tak podobne… Lecz nie było najmniejszych szans, aby to była ona, minęło zbyt wiele długich lat. Mimo to w pierwszym odruchu chciał ruszyć w pościg za tą dziewczyną, żałując że ich widok tak ją spłoszył. Mogła dużo wiedzieć, wyróżniała się zresztą w tej scenerii rozświetlonych figur - była żywa, o czym zresztą dała wyraźnie znać swym przerażonym krzykiem. Wstrzymał się jednak po kilku krokach, słysząc pobliski szelest liści. Był tu jeszcze ktoś jeszcze. Pozornie spokojnym ruchem zdjął tressima z ramienia i powoli odłożył na ziemię.
- Zostań - zwrócił się do niego cicho, samemu rzucając krótkie spojrzenia w stronę towarzyszy, a następnie kierunku z którego dochodziły ich niepokojące dźwięki. Ujął pochudłą dłonią rękojeść miecza i wysunął go z pochwy na szerokość trzech palców.
- Pokażesz nam się? - spytał niezidentyfikowaną jeszcze istotę.
Tropiciel powoli dobył obu swoich ostrzy, nakazując swoim towarzyszom czujność. Swoim wzrokiem badał okolicę, szukając śladów wskazujących na obecność innych stworzeń w okolicy.
- Chyba mu się nie spodobałeś i nie zamierza z tobą rozmawiać… - Rzucił tylko w stronę wojownika, gdy ten nie otrzymał żadnej odpowiedzi, wciąć bacznie lustrując otoczenie.
Clove nie patyczkując się, zdjęła włócznię i cisnęła nią w stronę szeleszczących zarośli z zamiarem zranienia ukrywającego się nieznajomego. Stwierdziła, że gdyby był dobry, to by się odezwał lub wyszedł z ukrycia. Po rzucie od razu pobiegła w stronę zarośli, rzucając się na cokolwiek, co mogłaby tam spotkać. Nie znalazła jednak nic, a cokolwiek tam było - już zdołało uciec. Jedynie jej włócznia wbiła się dość głęboka w wilgotną glebę. Wyjęła ją warcząc pod nosem i na szybko badając ślady na ziemi, szukając czyjejś obecności.
- Wygląda jak bezczelna pułapka - skwitowała chowając z powrotem włócznie i przywiązując ją mocno, aby nikt nie mógł jej zabrać.
- I mara - wzruszyła ramionami spoglądając w miejsce, gdzie uciekła dziewczynka. Nie pasowało jej to, aby za nią iść. To naprawdę było bardzo… Rzucające się w oczy. Clove wolała jednak zbadać jeszcze inne rzeczy w tym miejscu oraz uważać na ewentualne zasadzki.
Tropiciel również nie kwapił się, aby ruszyć za dziewczynką. Zamiast tego ostrożnie zbliżył się do jednego z bursztynów i przyjrzał się jego zawartości. Na widok uwięzionego wewnątrz ciała prawie cały zbladł. Widać było, że mężczyzna zginął od precyzyjnego ciosu, więc prawdopodobnie miał do czynienia z wytrawnym łowcą. Jednak po co umieszczać to wszystko w bursztynach? Czy to czysty pokaz pychy ze stron zwierzęcia, który lubi prezentować swoje trofea? Czy może coś zupełnie innego? Trudno było mu to dokładnie powiedzieć… Bardziej zastanawiał się w jaki sposób wszystkie zwłoki znalazły się w środku - sam proces powstawania bursztynu znacznie przewyższał żywot jakiegokolwiek stworzenia, więc jedynym wyjaśnieniem było działanie magii.

Ostrożnie dobył sztyletu i zapukał ostrzem o krawędź bursztynu, badając zachowanie bryły. Napotkało ono solidny opór. Któż był w stanie tworzyć bursztyn w kilka chwil?

- Szlag by to… - Powiedział cicho, chowając sztylet. - Obawiam się, że cokolwiek to zrobiło może wciąż tutaj być. Musimy być czujni i działać razem, chyba, że chcecie całą wieczność spędzić idealnie zakonserwowani w tym miejscu - Rzucił do reszty, a sam podświadomie przygotował jedną z kulek, którą uzyskał od Landera, chwytając ją w lewą dłoń. To mogłabyć ich jedyna szansa w razie ataku bestii.
-Nie wiem, czy powinniśmy tutaj dłużej zostawać - wymruczał Sven, wyciągnąwszy z pochwy miecz i ostrożnie przetrząsając nim najbliższe krzaki - Cokolwiek wykończyło tych ludzi, najwyraźniej nie miało z tym żadnego problemu. Czemu więc my mielibyśmy okazać się lepsi od nich?
Pomruczał chwilę z namysłem, zbierając myśli do kolejnej wypowiedzi. Nie lubił wiele gadać, na pewno nie na trzeźwo.
- Tu potrzeba większej drużyny, i to takiej która dysponuje doświadczonymi magami. naszym zadaniem powinno być przeżycie, abyśmy donieśli dowództwu o tym co tutaj zastaliśmy. Bo jak sądzę, póki co nikomu się to nie udało. Wracajmy.
“Tak, wracajmy. O mały włos nie pognałem w las za jakąś zmarą, tylko dlatego że… Nie wiemy co jeszcze pojawi się w tym lesie, i czy tym razem unikniemy pułapki. To jest najlepsze wyjście”
- Jasne, wracajmy, kiedy na obrzeżach Eveningstar grasuje jakiś potwór - odezwała się Malindil z ironią w głosie, gdy oparła swe dłonie na biodrach - Przeciwko jednej bestii nie jest potrzebna armia. Radziłam sobie z różnymi problemami mając tylko jedną osobę u boku, to w czwórkę sobie poradzimy i z tym.
- Tak właśnie z pewnością myśleli nasi poprzednicy - odpowiedział Sven, próbując brzmieć spokojnie, lecz kapłanka swoją hardością go zirytowała - Gdyby to było tak proste, aby jedna osoba mogła sobie z tym poradzić, już dawno byłoby po sprawie. A nie jesteśmy pierwszą drużyną, która badała tę sprawę, ani pierwszymi uzbrojonymi ludźmi. Wystarczy się rozejrzeć. Wycofanie się w celu zapewnienia lepszego wsparcia, to najrozsądniejsza opcja.
Z jakiegoś powodu przypomniał mu się Kamyk. Ten młody najemnik też sądził, że gwałtowny, silny atak zawsze może załatwić sprawę. Był zbyt gorącogłowy, przez co narażał na fiasko najlepiej przygotowane plany.Obawiał się, że ta kapłanka może sprowadzić im na głowy problemy. Kim właściwie była? Skąd się wzięła? Dopiero co ją poznali, a już próbowała wpłynąć na ich misję, przekonywała że mogą sami podołać jednej… Sven drgnął nagle.
- Skąd wiesz, że bestia jest tylko jedna…? - spytał powoli, patrząc kobiecie prosto w oczy.
- Przypuszczenie. Gdyby było ich więcej, to by już nas zaatakowały - odpowiedziała zadziornie, po czym się krzywiła i odwróciła głowę w geście poirytowania. Jej piersi uniosły się, gdy brała oddech w celu uspokojenia się.
- Nie wiem ile ich jest, jednak jest tam dziewczyna, którą w tym momencie coś goni, a my stoimy w miejscu. Powinniśmy coś z tym zrobić - oznajmiła już spokojnie i melodyjnie.
“Coś goni? O ile się nie mylę, to uciekła ona przed nami” - pomyślał Sven, lecz odpuścił sobie głośne wyrażenie tego komentarza. Liczył na Sariana, że on, jako dowódca faktycznie związany z ich misją, okaże więcej rozsądku i nie zgodzi się na takie nieodpowiedzialne ruchy w obcym im terenie.
Tropiciel słuchał w milczeniu rozmowy towarzyszy.
- Nie możemy tu pozostać, to pewne… Ale nie możemy też zawrócić. Naszym celem jest eliminacja bestii, która zagraża pobliskim mieszkańcom… Ile minie zanim przybędzie pomoc? Ile jeszcze ludzi ma zginąć? - Spojrzał na Svena - Jeśli ktoś ma chociaż iluzoryczne szanse, to jesteśmy to właśnie my. Musimy ruszać dalej - Powiedział niechętnie, wiedząc, że znajduje się aktualnie terytorium wroga, który ma znaczną przewagę.
- I głupotą byłoby ścigać tamtą dziewczynę… Gdyby tamten potwór chciał, już dawno byłaby martwa. Poszukajmy lepiej innych śladów i czegoś przydatnego. Poza tym… - Podjął po chwili - Jeśli zaistnieje taka potrzeba zawsze mamy to - Pokazał im jedną z kul otrzymanych od Landera, którą ściskał w lewej dłoni.
- Chociaż byłoby łatwiej, gdybym wiedział dokładnie, jak to działa… - Powiedział cicho.
-Jeśli tak uważasz. - Sven skinął głową. Mógł spierać się z przygodnie napotkaną kapłanką o której nic nie wiedział, lecz jeśli wyznaczony przez Pakt dowódca nie miał zamiaru się wycofywać, najemnikowi nie pozostało nic innego jak spełnić rozkazy. Przynajmniej ogólnie. - Nie wiem co każe ci myśleć, że właśnie my jesteśmy tymi wybrańcami, którzy mają okazać się lepsi od wszystkich innych, ale pewnie musimy spróbować. Wysłuchaj jednak starego człowieka i pod żadnym pozorem nie pozwól nam się rozdzielić. Cokolwiek to jest, chyba właśnie tego od nas oczekuje.
“I jeszcze jedno - nigdy więcej pozwól, aby kluczowe decyzje podszeptywała ci osoba spoza formacji, napotkana przypadkowo, o niewiadomym pochodzeniu” - tej rady Sven jednak nie wypowiedział głośno, jako iż podmiot wypowiedzi znajdował się zbyt blisko, a ich aktualna sytuacja była najgorszą możliwą na konflikty wewnątrz drużyny. Wiedział jednak, że będzie chciał o tym porozmawiać z tropicielem, gdy znajdą się sami.
To jakie są rozkazy? - spytał, dobywając miecza.
Sarian westchnął głośno - dlatego właśnie nienawidził dowodzić, podejmowanie decyzji, od których zależało życie towarzyszy było dla niego bardzo ciężkie.
- Ruszamy za nią, to na razie nasz jedyny trop - Powiedział po chwili, nie widział sensu w koncentrowaniu się na bursztynach - zajęłoby to im zbyt dużo czasu. a poza tym bestia czymkolwiek była, dalej krążyła po okolicy. Zdecydowanie wolał podjąć jakąkolwiek akcję, niż tylko i wyłącznie biernie czekać. - Ale masz rację Sven, trzymamy się razem! Jeśli zauważycie nawet najmniejszy ruch dajcie znać reszcie. Musimy wykonać misję, ale nie za cenę życia.
- Ruszamy - Powiedział tropiciel wychodząc na przód grupy.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline