Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2016, 13:15   #83
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
- A co konkretnie się stało? - nie wytrzymał naraz słoneczny elf, który w nogach czuł pokonane mile i bezproduktywne dreptanie w miejscu nie nastrajało go pozytywnie do cierpliwego wysłuchiwania kłótni. - Panie Jorisie, Slidarze, wy byliście pośrodku tego sporu, jak mniemam, opowiedz któryś - byle krótko - co zaszło, może jakieś wyjście znajdziemy. Bo tak to do wieczora można się przepychać w gadce o kamieniach i kto kogo pierwszy zaczepił i jaką krzywdę wyrządził - odłożył tarczę na wóz, przeczesał włosy i rozejrzał się czy kto nie ma zamiaru niecnie wykorzystać zaaferowania podróżników.
- Byłem wtedy jeszcze potencjalnym obiadem goblinów - odparł Hallwinter i Marduk wyczuł, że na tę chwilę rycerz wolał już chyba towarzystwo zielonoskórych niż dwóch rozsierdzonych krasnoludzic.
- Pytałaś o powód - Joris zrezygnowany wzruszył ramionami - To ci go podałem. Piącha jak widzisz nie atakuje nikogo. Za to wy dwie wyraźnie rozważacie, czy nas nie napaść. Sama rozważ kto tu w szatki zbójców się przyodziewa i podejmij decyzję. Idziemy na gobliny? Czy wyręczamy je tu na drodze?
Myśliwy nie wyglądał na zdatnego do walki. W żadnym razie. Ale łuk leżał obok niego i wolną rękę położył na nim.
- W skrócie Marduku, Piącha chciała oswoić rannego wilka. Turmalina w niewiedzy o tym go zabiła. Koniec. A teraz jeśli jednak krasnoludzice nie zamierzają nas napadać, radziśmy skorzystać z Twych mocy Torikho. Ja niestety nie za bardzo posiadam cokolwiek czym mógłbym się odwdzięczyć, no chyba, żeby Sildar za mnie założy. Z informacjami też krucho. O zwierzynie mógłbym ci poopowiadać, ale to chyba nie jest najciekawsza dla kapłanów wiedza. Ale jeśli byś miała dołączyć do kompanii to na pewno się odwdzięczę w trakcie.
- Więc to nieporozumienie - Marduk pokiwał głową. - Niefortunne nieporozumienie, które niestety doprowadziło do wzburzenia i ostrych słów, jeśli dobrze rozumiem. Trudno, stało się, ale chyba teraz nie ma co już sięgać po broń. Gobliny mają jeńca - waszego znajomego - którego zdałoby się uratować. Może zajmijcie się tym najpierw, a potem, jak jeszcze będziecie mieli - miały - ochotę wziąć się za łby, to to zrobicie - mówiąc to zerknął ku paniom naprzeciwko, jednak raczej ku nieco wyższym i smuklejszym od tych do których kierował swe słowa. Valko zamerdał ogonem jak gdyby potwierdzając słowa elfa i z zainteresowaniem obwąchał wszystkie panie, ze szczególnym uwzględnieniem Torikhi. Pachniały miastem, obcymi ludźmi i obcymi zwierzętami, a dla psa to była ciekawa odmiana
-Trzymaj mnie Turmi bo zara pacne go w czerep! - Yarla pogroziła Jorisowi palcem. - Gdyby krasnoludzice chciały was napaść to by tu z medykiem nie przyłaziły!- wyjaśniła, lecz nie mówiła tego szczególnie groźnym tonem. Raczej zabolał ją fakt, że choć Joris nie miał prawa narzekać na agresję krasnoludzic, robił to, a jemu wszak krzywda się żadna nie stała z ich rąk.
-Lecz nasza kochana, lecz i spadajmy stąd bo trza plan obmyślić co dalej poczniemy- dodała na koniec Yarla.
Myśliwy o dziwo rozweselił się po słowach Ognistowłosej.
- Yarla, Yarla, Yarlutka. Żebyś wasze miny widziała to też byś nie była pewna co się stanie. Alem teraz rad. Leczmy, jedźmy i planujmy.

Torikha zwróciła się do najbardziej z gadatliwych, nowo poznanych osób.
- A więc jest pan myśliwym. - odparła ciepło, wchodząc na wóz by lepiej obejrzeć rannego. - Kończy mi się sadło świstaka… jeśli kiedyś sobie o mnie przypomnisz… - urwała, biorąc do prawej ręki medalion, lewą nakrywając najdotkliwsze z obrażeń. Półelfka poczęła cicho szeptać w nieznanym, “chropowatym” języku, przynosząc mężczyźnie ulgę. Następnie przewieszając się przez ścianę wozu, przez chwilę tkwiła tyłkiem wysoko zadartym w powietrzu, by wyjąć potrzebny zestaw medyczny.
-...to znajdziesz mnie w domu siostry Garaele, kapłanki Tymory. - dokończyła po chwili, uśmiechając się i nakładając opatrunków.
- Kto następny? - zwróciła się do pozostałej dwójki.
Mężczyzna obok podniósł dłoń. - Ja jeśli łaska. Zapłacę ci w mieście. - odparł spokojnie.
- Oczywiście panie…
- Sildar - przedstawił się ranny, pozwalając by półelfka zajęła się nim tak jak wcześniej Jorisem.
- Ja chcę usłyszeć od niego, dlaczego mnie zaatakował - Turmalina wskazała na "orka". - Oraz jego przysięgę na Gruumsha, że nie ruszy na nas. A ty Pirytku, własną głową za niego poręczysz. Jak znów spróbuje zaatakować, Ciebie do odpowiedzialności pociągniem. Więc słowo zarówno Nam, jak i Tobie dane będzie. Zgoda?
Turmalina szturchnęła siostrę - Powiedz coś, siostra. Możemy odpuścić sobie orka na jakiś czas?
- Od poręczeń to są kupce i skrybowie - odparł błogim i niezbyt bacznym na szorstki ton Turmaliny głosem, myśliwy - Ja ci mogę co najwyżej oznajmić, że półoczyca więcej z ostrym na was nie pójdzie. Ale jak jej na odcisk będziesz nadeptywać to z dyńki owszem, może cię strzelić. Co do przysięgi to jej sprawa, ale zapomniałaś wspomnieć, że Piącha chciała już do jaskini iść i gobliny bić. A Ty ją z tym kulomiotem zatrzymałaś i zaczęłaś od goblinów wyzywać. Sama więc też przysięgaj na… no. No na tego od tych Twoich kamieni.
-Jaka szkoda, że nie znamy czaru, który może sprawić, że wszyscy się dogadają, prawda? - Anna szepnęła do nieznajomego jej Elfa, do którego prześlizgnęła się, w czasie gdy Joris i dwie krasnoludzice “wymieniali poglądy”. -[i]Anna, miło mi./i] - Wyciągnęła rękę w powitalnym geście.
- Jestem Marduk - jasnowłosy elf ujął jej dłoń i uścisnął na sposób ludzi, pilnując się by miarkować siłę. Zaczynał się przyzwyczajać do takiego pozdrowienia. - Mi również jest miło - uśmiechnął się. Po pierwszym szoku jakiego doznał na kontynencie, szybko się oswajał z realiami, nawet z tym jak krótko w porównaniu z jego rasą żyją ludzie czy nawet krasnoludowie. Już miał palnąć że istnieją różne czary wpływające na umysł ale w porę ugryzł się w język, domyślając się że Annie nie chodzi o wykład. Była ładna, może nawet piękna wśród ludzi w specyficzny, pełen witalności właściwej okrągłouchym sposób, odmienny od urody Tel’Quessir. Wielu z jego ludu nazywało go “wulgarnym”, ale Marduk z pewnych względów nie był aż takim estetą.
- Miejmy nadzieję że sama rozmowa wystarczy, z braku czarów - uśmiechał się do dziewczyny, nie zwracając uwagi na resztę - A znasz jakieś, Anno?

- Wy tracić czas na gadanie, kiedy gobliny z pająk przygotowywać kolację z Gundren - odparła w końcu Piącha. Mogło się wydawać, że przez cały ten czas próbowała ułożyć swoje myśli w to jedno zdanie we wspólnym.
Słowa te skierowane były raczej do nikogo konkretnego, ale jedno było pewne - Piącha całkowicie zignorowała obecność, zachowanie i słowa dwóch krasnoludzic, jakby te rozpłynęły się w powietrzu i właściwie nigdy nie istniały.
- Jak wy skończyć, to my ruszać do miasto? - spytała półorczyca, kierując spojrzenie na Jorisa, a zaraz potem próbując wypatrzeć błąkającego się gdzieś Valko.
Nie widząc u olbrzymiej kobiety zainteresowania leczeniem, kapłanka zeszła z wozu, pakując swoje rzeczy i szykując się do ruszenia w drogę powrotną.
 
Pan Elf jest offline