Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2016, 13:47   #21
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Pan Faucher wśród swoich niewątpliwie licznych zalet upchnął jakoś punktualność. Pani Zeilberger wprowadziła kandydata na guwernanta do salonu i trzeba było przyznać, że ubrany był salonowo. Granatowy garnitur ozdabiały gustowne spinki do mankietów, krawat zawiązany był klasycznym, podwójnym windsorem. Ruben okazywał gospodyni szacunek należnym strojem.
- Niech pan spocznie. Czy napiłby się pan herbaty? - zapytała Sile.
- Tak, poproszę pani Zeilberger - w głosie nauczyciela dało się wyczuć francuski akcent, choć nie był on nachalny. - A to jest pani? - zawiesił głos patrząc na panią kustosz.
- Tamara Le Paige. - Odezwała się podnosząc się z szezlongu wkładając jednocześnie pantofle. Wyciągnięta przed siebie dłoń z lekko opuszczonym palcami zdobnymi w gustowny pierścień zawisła na chwilę w powietrzu. Nauczyciel ujął ją i skłaniając się złożył kurtuazyjny pocałunek.
- Ruben Faucher - przedstawił się. - Ładny pierścionek. Miejscowy jubiler, czy pamiątka z lądu?
- Jedno i drugie. - Cofnęł dłoń. - Fabrice Stelluti przerobił go dla mnie. - Jubiler może nie należał do tych najdroższych, ale na swoim fachu się znał.
- Pasuje do pani.
Sile, zupełnym przypadkiem, zakaszlała przerywając rozmowę. Nauczyciel zwrócił się zatem ku gospodyni, przechodząc z miejsca do konkretów.
- Zapewne ma pani dużo pytań. Od czego chce pani zacząć?
- Od najważniejszego, dlaczego miałabym zatrudnić własnie pana?
- Długo by wymieniać - skromność nie była jedną z cnót Fauchera. -Wygodniej byłoby siedząc.
Słuchając, oczywiście na siedząco i popijając herbatę, tego jak przystojny guwerner sprzedaje swoją osobę pani kustosz śledziła każdy najmniejszy ruch, który mógłby powiedzieć czy i kiedy coś ukrywa. Pan Faucher był człowiekiem renesansu, a przynajmniej tak się prezentował. Matematyka, królowa nauk i historia, losy świata, były naturalnie klejnotami w jego wykształceniu, ale znał także literaturę światową, podstawy fizyki i biologii, liznął sporo geografii. Perfekcyjna znajomość francuskiego również nie działała na jego niekorzyść. O swych słabościach nie rzekł ani słowa, bo i po co? Nie byłoby mu to na rękę. Posiadał także referencje od swych klientów. Trzy listy, w pochlebnych słowach wyrażające się o podejściu pana Rubena do dzieci i zasobie jego wiedzy, każdy podpisany przez dwójkę rodziców. Przez całą rozmowę był spokojny, uśmiechnięty i profesjonalny. Żadnych niestosownych uwag, ani wysilonych komplementów. Sile wyglądała, jakby była pod wrażeniem, ale Ruben zaskoczył ją zupełnie swym ostatnim pytaniem.
- A gdzie przebywają pani dzieci? Skoro mam je uczyć, to powinny mieć prawo do własnej opinii.
Dorośli byli mniej lub bardziej racjonalni, ale dzieci kierowały się kaprysami. Faucherowi wyraźnie jednak nie przeszkadzało zaryzykować, że nie przypadłby im do gustu i fucha przeszłaby mu koło nosa.
- Obawiam się, że nie ma ich w domu- zgodnie z prawdą odparła gospodyni. -Ale kiedy rozważę pańską kandydaturę, moje dzieci na pewno będą miały swoje słowo.
Tamara przeglądała listy referencyjne z pełnym zainteresowaniem. A przynajmniej tak wyglądała co chwilę kiwając głową i przywołując na twarzy wyraz zachwytu i podziwu.
Niestety z tych świstków papieru zapełnionych równymi rzędami czarnych liter niewiele dało się wyciągnąć. Nie dało wyciągnąć się niczego przydatnego dla niej samej. Wszak nie mogło być tak łatwo. A skoro podchody nie dały nic, trzeba było przeprowadzić frontalny atak.
- Ma pan doprawdy wspaniałe referencje - Powiedziała składając trzymane kartki papieru.
- jak słusznie zauważyła pani Zeilberger. Nie tylko te na papierze.
- Wiedzą panie, konkurencja nie śpi. Człowiek musi się dobrze sprzedawać, jeśli nie chce skończyć jako księgowy w sklepie.
- Trzeba dbać o to by klienci byli zadowoleni ze świadczonych usług. - Tamara upiła łuk herbaty. - Wtedy polecają takie usługi znajomym.
- To prawda. Poczta pantoflowa, można rzec- zgodził się, a jego wzrok uciekł w kierunku stóp pani Le Paige.
- Pana poleca wiele pań z towarzystwa.- Wtrąciła się gospodyni. - W czym tkwi pana sekret?
- Zapewne Sorbona cieszy się należną reputacją nawet tutaj. A punktualność i rzetelność zdobywa zaufanie klientów - Faucher w bliskim spotkaniu naprawdę sprawiał profesjonalne wrażenie.
- Ciekawe.- Tamata pokręciła swoją smukłą i kształtną stopą.
- Co?- Zaitneresowała się pani Zeilberger.
- O Sorbonie mówią dokumenty pana Fauchera, a nie panie z towarzystwa. - Pani kustosz również przeniosła swój wzrok na dolne części swego ciała, które tak absorbowały guwernera, a następnie na jego twarz.- Czymś innym musiał je pan uwieść.
Dobór słów sprawił, że Ruben na chwilę zapomniał języka w gębie. Szukał dobrej odpowiedzi.
- Cóż… może to po prostu francuski urok? - odparł lekko. Albo przynajmniej starał się, by tak to zabrzmiało.
- Francuski na pewno proszę pana. - Le Paige uważnie studiowała twarz rozmówcy. - Ale bardziej język
Sile zachichotała.
- Lingua franca nie jest już tym, czym była kiedyś, ale wciąż cieszy się pewną popularnością - nauczyciel nie był pewien, czy jest w potrzasku, czy jedynie rozmowa toczyła się niewygodnym dla niego torem. Odpowiadał raczej zachowawczo.
- A ja powiedziałbym, że przeżywa swój renesans. Pani Srinivasan - Tamara celowo podał nazwisko jednej z kobiet, z którymi widziała Faucher. - dokładnie tak to określiła.
Mężczyzna odchrząknął nerwowo.
- Może na powierzchni. W Rapture mowa Shakespeare’a dominuje.
-Ach! Szekspir! - Zachwyciła się Sile.
- Otello i Hamlet.- Dodała Tamara.
- Prywatnie preferuję Moliera, ale trudno odmówić uroku angielskim sztukom- zmiana tematu była wyraźnie na rękę Faucherowi.
- Zwłaszcza “Szkoła żon” była dobra. - Powiedziała Le Paige.
- Nie wiedziałam, że znasz się na teatrze moja droga. - Sile już zupełnie zmieniła temat.
- Na teatrze też. - Zmiana tematu nie była jednak na rękę pani kustosz. - I tak jak pan Faucher wolę dramaty pisane językiem piewców miłości i wyzwolonych pokojówek.
- Obawiam się, że niewiele wiem o pokojówkach. Nie stać mnie - próbował zażartować, żeby ukryć swoje zdenerwowanie.
- Pokojówki nie zapewnią panu pracy. W przeciwieństwie do ich chlebodawczyń. - Powiedziała Tamara swobodnym i żartobliwym tonem. - A na nich zna się pan już wcale dobrze.
Czując, że jest przypierany do muru, Faucher zapytał wprost - co pani sugeruje?
- Że panie z towarzystwa bardzo pana usługi chwalą.- Mówiła spokojnie, lekko protekcjonalnym tonem, ale tak by rozmówca nie poczuł się urażony.- Czego się pan wstydzi?
- Niczego - oznajmił. - Ale spodziewałem się, że będę oceniany według kompetencji, nie sympatii.
- Pańskie kompetencje uchylają drzwi. Sympatie natomiast powodują, że te drzwi są otwierane szeroko i może pan je swodobnie przekraczać.
- Rozumiem- odparł ostrożnie, w ten charakterystyczny sposób, gdy się czegoś nie rozumie. -I przekłada się to na moje zatrudnienie, jak?
Tamaraw wstała, niezakładając butów obeszła Rubena. Zatrzymała się na chwilę za nim. Pochylając się przy jego prawym uchu położyła rękę na ramieniu i szepnęła mu do ucha.
-[i] Gdzie pańska pewność siebie?[i] - Wyszła zostawiając panią Zeilberger i pana Fauchera samych by mogli w spokoju dokończyć rozmowę.
Długo nie musiała czekać aż pani domu dołączy do niej.
- Chyba ci zależy, żeby go nie zatrudniła. - Powiedziała z pewnym wyrzutem.
- Zdenerwował się biedaczek?- Tamara zbyt przesadnie zmartwiła się.
- Tamaro! - Pani Zeilberger zganiła swoją rozmówczynię.
- Zatrudnij go.- Le Paige rzuciła całkiem poważnie. - Jest miły, czarujący, ma dobre referencje…
- Wydawało mi się, że chcesz… - Sile wyglądała na zaskoczoną i nie kryła tego. -... mówiłaś, że on…
- Bo to robi. - Tamara wzruszyła ramionami zapalając papierosa. - Jeżeli nie ucieknie, to go zatrudnij. - Sile chciała coś powiedzieć, ale Tamara położyła jej palec na ustach. - A teraz daj mi kilka chwil sam na sam z panem Faucherem. I o nic nie pytaj. Kiedyś ci to wytłumaczę. Tamara Le Paige, z cygarniczką w ustach i na bosaka, ponownie wkroczyła do salonu w którym siedział guwerner. Usiadła na tym samym szezlongu wyciągając bose stopy przed siebie. Z lubością zaciągnęła się dymem papierosowy. Przez chwilę przytrzymała opar w płucach by wypuścić go wyginając smukłą szyję niczym łabędź. Spod półprzymkniętych powiek obserwowała mężczyznę licząc na to, że poczuje się jeszcze bardziej nieswojo. Gdy uznała, że już jest ten czas odezwała się swym melodyjnym i miękkim głosem.
- Co widzisz w tych wszystkich kobietach, Ruben? - Swe świdrujące spojrzenie zawiesiła na jego twarzy. - Ta mała na stacji metra, - ponownie zaciągnęła się dymem - ta śliczna blondynka z obrączką na palcu. Jej mąż nie bawiłby się z tobą subtelnie gdyby się dowiedział. Z nią pewnie też. Nie to co MacBeath czy Wedderburn. - Celowo wybrała nazwiska kobiet, którym świadczył usługi tuż przed blondyną.
Mężczyzna wyraźnie pobladł. Tamara bawiła się nim tak długo, że nerwy i niepewność co właściwie wie, a czego się jedynie domyśla odebrały mu siły na unoszenie się gniewem. Przełknął słyszalnie ślinę, jakby zaschło mu w gardle, ale palce wystukiwały na jego udzie nerwowy takt.
- Czego pani chce? - zapytał w końcu wprost, nie marnując czasu na bezużyteczne wykręty i zaprzeczanie.
- Informacji Ruben. Chcę informacji. - Zaciągnęła się z lubosiąć dymem i wypuściła z płuc. Ręka z cygarniczką spoczął na oparciu mebla. - Pracujesz w Sierocińcu Małej Siostry. A ja chciałbym uzyskać dostęp do pewnych dokumentów tego przybytku, Możemy sobie nawzajem pomóc.
- Dokumentów? Jestem nauczycielem, mam dostęp do arkuszów ocen. Ale podejrzewam, że nie o to pani chodzi. Nie zadałaby sobie wtedy pani tyle trudu - próbował chociaż udawać nonszalancję.
- Bardzo dobrze myślisz. - Powiedziała wypuszczając kłęby dymu z ust. - Interesują mnie nazwiska rodziców adopcyjnych.
Faucher ciężko westchnął. Nie trudził się nawet zadawaniem głupich pytań w stylu "a jak mam to zrobić", bo znał odpowiedź z góry. Zamiast tego próbował pytać konkretniej.
- Wszystkich? Całej kartoteki nie wyniosę.
- Oczywiście, że nie. - Tamara zaciągnęła się papierosem i wypuściła dym z płuc. - Tych z ostatniego miesiąca.
Nauczyciel myślał nad czymś intensywnie, by w końcu odpowiedzieć - zgoda. A potem?
- Potem, jeżeli będziesz chciał powiem ci jak uniknąć komplikacji w przyszłości.
- Och, jak miło z pani strony - Ruben nie powstrzymał się przed ironią.
- Już się tak nie dąsaj. - Rzekła do niego protekcjonalnie, jak do kochanka.
- Czy pani sobie jeszcze czegoś życzy, czy rozmowa o pracę jest zakończona?
- To pytanie do pani Zeilberger. - Odparła Le Paige chwilowo poświęcając uwagę swoim stopom, którymi zaczęła poruszać kręcąc drobne kółka w powietrzu.
- Pani Zeilberger z nami obecnie nie ma - nadzwyczaj trafnie zauważył mężczyzna, wzrok swój skupiając na twarzy rozmówczyni.
- Och, Ruben! - Znów go zganiła tym protekcjonalnym, lekko żartobliwym i kuszącym tonem. - Ten problem można szybko rozwiązać. - Umieściwszy papierosa w ustach pani kustosz podniosła się gwałtownie, acz z wdziękiem i gracją, i boso ruszyła na poszukiwanie gospodyni.
- Sile. - Rzekła rozpomieniona. - Jest twój. - Puściła przy tym oko.
- Jesteś pewna? - Pani Zeilberger spytała lekko rozbawionym tonem.
- Ależ tak. - Pani kustosz pociągnęła Sile do salonu, gdzie czekał skołowany belfer.
- Wy tu sobie jeszcze porozmawiajcie. - Na paluszkach Tamara podbiegła lekko i zwiewnie do swoich butów. Ujęła je w dłonie i równie z gracją wróciła do drzwi. - Ja będę uciekać. - Złożyła gorący pocałunek na ustach kochanki i wyszła, pozostawiając Fauchera zupełnie ogłupiałego.

Było jeszcze wcześnie gdy Tamara opuściła dom przyjaciółki. Ona sama czuła się rześko i miała ochotę się jeszcze trochę zbawić. Słowne igraszka z Faucherem tylko rozbudziła ten apetyt.
Na szczęście Le Paige znała miejsce gdzie będzie mogła się rozerwać. “Ogród Ewy”.
Przebrana w coś swobodniejszego, nie pozbawionego jednak dobrego smaku i klasy, Tamara ponownie wkroczyła przybytku niedawno zarezerwowanego tylko dla mężczyzn. Obsługa nie reagowała już tak nieswojo na jej widok, klienci jednak tak. Nadal wzbudzała sporą sensację. Ona sama nic sobie jednak nie robiła. Z naturalnym wdziękiem i gracją kroczyła przez salę odciągając spojrzenia od występującej na scenie dziewczyny. A było na co popatrzeć. Czarnoskóra piękność z bananowej spódniczce ponownie odstawiała swoje show.
Siedząc przy barze, ze swoim ulubionym koktajlem w ręku, nie musiała go nawet zamawiać - barman sam wiedziała co podać, Tamara przyglądała się występowi co jakiś czas wodząc od niechcenia oczami po sali i skrobiąc coś na serwetce.
Trochę zajęło pani kustosz wypatrzenie dziewczynę, z którą nie tak dawno rozmawiała w toalecie. Chwilę powodziła za nią wzrokiem dokończywszy picie zamówionego koktajlu. Wręczyła barmanowi należność z napiwkiem i ukrytą tam karteczką - zaproszeniem na kawę.
Zaczepiwszy upatrzoną kelnerkę, wskazała na tańczoną dziewczynę. Kelnerka musiała poznać kilentkę. Zmieszanie wyraźnie malowało się na jej twarzy, zwłaszcza gdy Le Pagie zamawiała taniec.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 21-09-2016 o 14:01.
Efcia jest offline