Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2016, 22:03   #27
Morel
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
- Ślady. Są, ale stare i ludzkie na szczęście. Widać wspomnienia nie tak dawnej walki – a raczej rzezi. Gdzie niegdzie gleba nadal miała brunatny kolor i pachniała posoką. Nic nie wskazywało na to, by w pobliżu czaiła się istota, która zmaltretowała kobietę i zmroziła krew w żyłach przeraźliwym piskiem. Pora wrócić i poinformować resztę. Chyba jest bezpiecznie, chociaż mroczne miejsca po środku lasu, takie jak to – w których nadal czuć odór śmierci - przyciągają bestie, plugastwa, a nawet demony. Bezpiecznie to chyba zbyt mocne słowo. Trzeba wracać do reszty i wypytać tę kobietę. Może uda się czegoś dowiedzieć.

Rzucił bryłkę gleby, którą trzymał w dłoni, raz jeszcze rozejrzał się między krzewami wciąż kucając nisko. Podniósł z ziemi topór i ruszył w kierunku, z którego przyszedł. W myślach układał pytania do kobiety i sposób w jaki je zadać by nie pogłębiać szoku, w jakim zapewne się znajdowała. Stanął na chwilę patrząc w ziemię.
- I co my do cholery teraz z nią zrobimy? Co, zostawimy w lesie z dzieckiem? Zabierzemy ze sobą? - zmarszczył brwi , wsunął palce we włosy i spojrzał w stronę nieba, ale nie było go tam.
- Whaark - warkną klnąc w ojczystej mowie - na miejscu są mądrzejsi ode mnie, coś wymyślą.
- Znów ten pisk! - przeszywający dźwięk wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał na ponure drzewa przed sobą - tak, tym razem wiem skąd dochodzi. O nie! Tam są oni - ruszył biegiem, już nie uważając, czy toporzyska nie obijają się o siebie. Biegł odpychając się od pni, chłostany bezlitośnie po twarzy przez ostre gałęzie.
Kurtyna drzew i krzewów odsłoniła ich postury, dopiero, gdy był bardzo blisko - kobieta stała tyłem do niego, tuż przed Waldemarem. Za mim reszta.

- Dobrze. Są wszyscy. Dlaczego tak po prostu stoją? Nie słyszeli tego wrzasku? - Już chciał zadać nurtujące go pytania, kiedy spostrzegł srebrzyste ostrze wynurzające się z pleców kobiety. Osuwające się ciało odsłoniło kamienną twarz łowcy czarownic. W jego zimnym spojrzeniu nie było nic. Po prostu ją zabił.

Jin Stał jak wryty, kiedy zwłoki układamy się pod nogami Waldemara. Próbował wyjaśnić sobie to, co zobaczył, ale myśli i emocje kotłowały się w jego głowie. Włosy, na całym ciele zjeżyły się, oczy otwarły szeroko, a twarz pokryła dziesiątkami bruzd w grymasie gniewu. Nie wiedział nawet kiedy doskoczył do uzbrojonego łowcy czarownic chwytając go za płaszcz pod szyją.
- Pojebało cię kurwa?! coś ty zrobił! - wykrzykiwał mu prosto w twarz, chociaż był niższy od niego.
Nim zdążył wykrzyczeć więcej bluzgów w kamienną twarz Waldemara, gdyż jego uwagę przykuł ruch dziecka, które trzymał.
- roho ya misitu.. - wezwał opiekuńcze duchy, kiedy zobaczył plugawy pomiot chaosu bezczelnie kalający dziecięcą postać. W momencie puścił odzież Waldemara unosząc otwarte dłonie. Spoglądał to na wijącego sie potwora, to w zimne oczy łowcy czarownic. Jego ciało mimowolnie cofało się, jakby nie chcąc skalać się powietrzem wydychanym przez odrażające, zdeformowane ciało. Spojrzał na pozostałych towarzyszy, na leżące w kałuży krwi ciało kobiety. Nikt nic nie mówił. Pozwolili by Jin sam uświadomił sobie sytuację. Myśli docierały do niego jedna po drugiej.
- Gdyby nie musiał, z pewnością by jej nie zabił. Jeśli nie powinien jej zabijać, ktoś by zareagował, nie pozwolili by mu - po chwili wiedział juz co się stało. Reszta wątpliwości szybko została rozwiana przez słowa towarzyszy. Zrobili to, co trzeba było zrobić.

- Wybacz Panie Waldemarze - Ukłonił się splatając palce dłoni pod twarzą, bo tak przepraszało się tam gdzie się wychował - zrobiłeś, co musiałeś. Ja zrobiłbym to samo - dodał, chociaż człowiek taki, jak Waldemar zdawał się nie potrzebować usprawiedliwienia dla swoich czynów. Taka profesja - wiedział, co robi.
Kiedy Hans wykonał wyrok deklamując wyniosłe słowa - zbyt łaskawe dla tego parszywego bytu - trzeba było pomyśleć, co dalej.

- Trochę szkoda. Mogła coś wiedzieć - spojrzał na truchło kobiety.
- W okolicy nie znalazłem nic podejrzanego. Możemy iść dalej. Mogę też ruszyć przodem, gdy będziemy bliżej Dunstigfurt i zlustrować miasto. Zdecydujemy wtedy, czy je ominąć, czy przez nie przejść. Przy odrobinie szczęścia, jeśli nie zostanę zauważony możemy oszczędzić sobie zbędnych kłopotów i spowolnienia pościgu. A może nawet zdobędę jakieś przydatne informacje. To moja propozycja. - zaczesał włosy palcami do tyłu i czekał cierpliwie, aż każdy zbierze myśli.
 
Morel jest offline