Zora pośpiesznie zamieniła łuk na miecz, podobnie jak Karl. Sama zadała błyskawicznie cios atakującemu ją zwierzakowi. Jedno cięcie wystarczyło by pies padł martwy u jej stóp.
Szybka analiza sytuacji wykazała, że jej klient nadal jest w tarapatach. Odruchowo więc przystąpiła do obrony Karla przed atakującymi go zębiskami. W mgnieniu oka drugi pies również padł martwy. Cieknąca z jego gardła ciepła krew prysnęła na mężczyznę, który mógł dostrzec w oczach Zory wyraz lekkiego rozbawienia. Leniwe ruchy czarnowłosej jakie lubiła prezentować zdecydowanie zostały zastąpione swoistą dawką wigoru. Sama teraz była jak psiak, taki który po całodniowym znudzeniu w domu w końcu został wyprowadzony na spacer.
__________________ To nie ja, to moja postać. |